tag:blogger.com,1999:blog-56035508262149766502024-02-19T23:54:43.655-08:00Now You Asking Me To Stay.Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.comBlogger27125tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-53278482819587292292012-09-04T11:47:00.001-07:002012-09-04T11:47:51.542-07:00NiespodziankaNapisałam 1 rozdział kontynuacji tej oto książki. Mam nadzieję, że wam się spodoba, już go opublikowałam, więc serdecznie zapraszam. Przez szkołę miałam lekką zawiechę z tym, a teraz nie wiem, czy będę także tam regularnie dodawać posty, ale mam nadzieję, że chociaż wam się spodoba i nie będziecie na mnie tak bardzo źli. Zapraszam, to link ! To strona ogólnej kontynuacji całej książki, a skoro to kontynuacji, to i nazwę lekko zmieniłam - <i>Now I Am Asking You To Stay.</i><br />
<br />
<br />
<a href="http://now-i-am-asking-you-to-stay.blogspot.com/"><span style="font-size: x-large;">http://<wbr></wbr><span class="word_break" style="display: inline-block;"></span>now-i-am-asking-you-to-stay.blo<wbr></wbr><span class="word_break" style="display: inline-block;"></span>gspot.com/</span></a>
Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-59635658779534448312012-07-01T13:30:00.000-07:002012-07-01T13:30:04.732-07:00Prolog - Nie OdeszłamOdeszłam, przynajmniej tak się czułam. Wiedziałam jednak, że nie jest to niebo, choć też nie jestem na ziemi. Znajdowałam się pomiędzy. Nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje. Dziwne uczucie. Wszędzie było pusto, ale w głowie miałam mętlik. Coś mi mówiło, że siedzę na lotnisku i czekam na odprawę. Nagle spojrzałam głębiej i dostrzegłam duże okno. Szybko wstałam i do niego podbiegłam. Zobaczyłam siebie, ale nie w odbiciu. Siebie, ale na ziemi. Leżałam przykuta do łóżka w szpitalu. Louis siedział obok mnie z kwiatami w rękach. Nie umarłam, nie rozumiałam. Po chwili przyszedł lekarz.<br />
- Panie Tomlinson, nie wiemy co z nią zrobić. Narządy powoli wysiadają, nie możemy jej obudzić, bo z pewnością umrze. Musimy czekać. Proszę sprowadzić jej opiekuna prawnego, bądź rodziców. Oni dopełnią formalności i podpiszą papiery. Ona może się obudzić w każdej chwili, im później tym lepiej. Może narządy w pełni wrócą do zdrowia - powiedział mężczyzna w kitlu i wyszedł z sali.<br />
Po chwili pojawiła się reszta moich byłych znajomych. Spencer, May, Aaron, Niall, Harry, Liam, Zayn i Katie. Niall miał bukiet białych róż. Moich ulubionych, skąd wiedział ? Położył je na stoliku obok mojego łóżka.<br />
- Czyli, że z tego nie wyjdzie ? - zapytał smutny Nialler.<br />
- Jej narządy muszą wrócić do stanu normalnego, zanim się obudzi. Lekarze dają jej jakieś leki i starają się wprowadzić w stan narkozy, ale nie mogą tak tego utrzymywać długo, bo to też nie jest zdrowe. Jeżeli szybko wróci do zdrowia to i może się obudzi. Jeżeli obudzi się wcześniej to marne szanse, że przeżyję - powiedział Louis i złapał mnie za rękę.<br />
Poczułam to ! Poczułam jego ciepło. Może i prawie mnie nie było, ale czułam jego dotyk. Ręka mi zadrżała, ale nie wiem, czy w realnym świecie, czy w moim.<br />
- Jak długo będzie się regenerować ? - zapytała zapłakana Spencer.<br />
- Parę tygodni, miesięcy ? Dlatego tak ciężko będzie ją utrzymać w stanie śpiączki - odpowiedział chłopak, który mnie uratował.<br />
- Jak t się stało, że w ogóle ją znalazłeś ? - zapytała Katie i przytuliła się do Zayn'a.<br />
- Odwiozłem ją do domu, chciałem wrócić już do nas, ale coś mnie zatrzymało. Jakby kazało mi wrócić. Nie mogłem jej tak zostawić. Był poranek, a ona była sama. Nie wiedziałem do czego jest zdolna... Wszedłem do domu, zajrzałem do kuchni najpierw. Nic, pobiegłem do jej pokoju. Znalazłem ją na podłodze z lekarstwami i rozlanym piwem. Sprawdziłem jej puls, prawie był wyczuwalny. Zadzwoniłem po pogotowie. Jak przyjechali zostałem jeszcze, bo chciałem się rozglądnąć. Znalazłem list pożegnalny - podał im list, który znalazł tamtego dnia.<br />
Spencer go wzięła i zaczęła czytać go na głos. Wszyscy stali jak wryci. Potem wrócili do rozmowy.<br />
- Jej mama przyjedzie ? - zapytał Aaron przejęty tuląc swoją dziewczynę.<br />
- Powinna tu być za jakiś tydzień. Bo nie może latać, ciąża, wiecie. Przypłynie tu, zaraz po tym jak dojedzie do Francji - powiedziała Kate.<br />
- Co jej powiem, że nie uważałam na jej córkę i chciała się zabić ? - powiedziała zdesperowana May - To my ją do tego wyjazdu namówiłyśmy. Znienawidzi nas... - łza spłynęła jej po policzku.<br />
- May, będzie dobrze. Em się obudzi, miejmy nadzieję, że nie popełni takiego głupstwa ponownie. Co sobie myślała... "O jeden problem mniej" - zacytował Aaron.<br />
- Może i zagmatwała nam trochę życie, ale to nic - powiedział Harry.<br />
- Nie powinienem był na nią krzyczeć. Ta cała sprawa to jakaś pomyłka - powiedział Irlandczyk i wybiegł z mojej sali.<br />
- Biedny Niall. Naprawdę ją kocha. Przegiąłem. Mogłem dać za wygraną... Jejku głupi jestem. Nie kochałem jej i tylko chciałem, żeby była moja. Louis, weź pomóż... - powiedział bezradnie Harry.<br />
A wszyscy zwrócili głowę w kierunku lokowanego chłopaka. <br />
- Harold, pozwól na słówko - powiedział poważnie i także wyszli z sali.<br />
Moje przyjaciółki usiadły na łóżko dookoła mnie.<br />
- Co za idiotka - powiedziała Spencer i patrzyła na mnie ze szklanymi oczami - Jak mogła nam to zrobić ?<br />
- Tak ją kocham, czemu ? - powiedziała May - Zawsze byłyśmy razem, trzech muszkieterów... <br />
- Cały turniej, jej... Nasze wygłupy, Red John, chłopcy z 1D... To wszystko przeżyłyśmy razem, czemu mogła pomyśleć, że jest kłopotem ? - żaliła się Spencer.<br />
- Zawsze była przy nas, już szybciej bym pomyślała, że nas nie chcę oglądać - powiedziała Kate.<br />
Nagle zadzwonił telefon do Aaron'a. Chłopak wyszedł z sali. Za moment wrócił i powiedział, że muszą iść na trening. Nie mogą dłużej tego przeciągać, bo za miesiąc rozstrzygnięcie Turnieju Ryanair'a. Dziewczyny pożegnały się ze mną, potem chłopcy i wyszli. Patrzyłam przez to okno. Pusto i głucho. W końcu wrócił blondyn do sali. Usiadł na krześle przy stole, patrzył się na mnie ze łzami w jego niebieskich oczach.<br />
- Wiesz, przepraszam. Nie chciałem, by to się tak skończyło. Nie powiedziałem Ci nawet co do Ciebie czuję... Krótko się znamy. Dobrze o tym wiesz. Chociaż mało czasu minęło to zdałem sobie wczoraj sprawę po naszej kłótni, że nie powinienem, bo jesteś moją księżniczką... Kocham Cię. To nie Ty się zmieniłaś, tylko ja. Zły byłem, że poświęciłem moje zdrowie na szukanie tego psychopaty, a Ty wróciłaś do Harry'ego, który bawił się Tobą od samego początku i nikt nie miał zamiaru Ci o tym powiedzieć, bo byli niby w porządku do niego. Jako przyjaciele, wiesz...Mówię to za późno. Zdałem sobie sprawę po tym co zrobiłaś. Chciałaś popełnić samobójstwo przeze mnie. Czuję winę i to dużą. Jeżeli za pewne się nie obudzisz to przynajmniej ja do Ciebie przyjdę niedługo - przestałam go słuchać.<br />
Coś z tyłu mnie wołało. Obróciłam się plecami do okna. Czułam ciepło w całym ciele. To co mówił Niall było takie kochane i słodkie. Chciał być ze mną, pomimo tego co zrobiłam i tego, że mnie nawet nie było na ziemi. Szłam w stronę tego czegoś. Jakby moją głowę wypełniały jedynie słowa "Jesteś moją księżniczką...". Uśmiechałam się do siebie. Dostrzegłam postać, gdzieś w oddali. Zaczęłam biec w jej kierunku. Powoli zaczynałam sobie zdawać sprawę z tego, że ją znam. W końcu byłam za nią. Chrząknęłam. Ona się obróciła, to była Ellie. Nasza współzawodniczka, grałyśmy razem w drużynie. Ja ją kontuzjowałam i nie mogła już grać. Wróciła do domu. Była blada, miała czerwone usta jak wiśnie, które kontrastowały z resztą.<br />
- Co tu robisz ? - spytałam.<br />
- Wołałaś mnie, więc jestem - odpowiedziała i usiadłyśmy na zielonych krzesłach, które nagle się pojawiły.<br />
Tak jak myślałam, wyglądały jak te w poczekalni na odprawę na lotniskach. <br />
- Gdzie jesteśmy ? - zapytałam zdezorientowana.<br />
- A jak myślisz ? - zaśmiała się do mnie.<br />
- Na lotnisku w Heathrow. Chociaż to nie ma sensu, ale coś mi mówi, że jednak tak - odpowiedziałam i sama się sobie dziwiłam, słowa wypływały mi z ust chociaż nawet o tym nie myślałam.<br />
- Utworzyłaś ten obraz, bo jest Ci bliski z jakiegoś powodu. Wiesz czemu pojawiłam się tu tak łatwo ? - zapytała, a ja pokręciłam głową na 'nie' - Bo przyszłam po Ciebie, możesz iść ze mną, albo dokończyć to co do Ciebie należy na dole.<br />
- Czyli, że nie żyjesz ? Jak to ? - przeraziłam się.<br />
- Planowałam samobójstwo, przyznaję się - podniosła ręce do góry śmiejąc się - Masz mnie, ale nie zdążyłam. Okazało się, że mam białaczkę, niezdiagnozowaną. Umarłam zaraz po powrocie, bezboleśnie. Dostałyście wiadomość od mojej mamy, ale nie chciała was martwić, bo przecież miałyście ważniejsze rzeczy na głowie - uśmiechnęła się i położyła mi rękę na ramieniu - Zastanów się, albo zostawisz ich, albo nigdy więcej nie zobaczysz, no może za parędziesiąt lat.<br />
- Nie wiem, nie potrafię wybrać. Wybrałam, gdy połykałam leki, ale teraz... Widzę co czują, nie chcę ich zostawiać. Nie mogę na nich patrzeć. Powiedz mi co będzie jak pójdę z Tobą ? - zapytałam bezradnie.<br />
- Twoje serce przestanie bić, twoja mama nie zdąży dojechać. Mała Emma dorośnie bez siostry i nie będzie szczęśliwa, będzie sama myśleć o samobójstwie. James ma pewną chorobę genetyczną, za parę lat odejdzie, a twoja mama będzie znajdowała sobie kolejnych beznadziejnych facetów, jak twój biologiczny ojciec - stwierdziła była siatkarka.<br />
- A jak zostanę ? - zapytałam i łza spłynęła mi z policzka i skapnęła mi na spodnie, które były suche, po łzie nie było śladu.<br />
- Postaraj się to naprawić. Nie mogłabym wziąć Cię bez konsekwencji. Wiesz o tym, prawda ? - uśmiechnęła się i zobaczyłam jej śnieżnobiałe zęby.<br />
- A co z dziewczynami ? - zapytałam i poczułam kolejną łzę.<br />
- Podobnie, Spencer się potnie, a May będzie żyła jako jedyna długo z Aaron'em, ale jakie to będzie życie... Marne, nudne i bez sensu - zaśmiała się, jakby taka była kolej rzeczy.<br />
- Nie daj mi iść z Tobą... - zapłakałam - Chcę wrócić, proszę...<br />
- Ja nie mogę, sama wsiąść musisz do samolotu - odpowiedziała i mnie przytuliła - Zobaczymy się, kiedyś. Masz jeszcze dużo czasu, by mnie ponownie spotkać. Nie daj się i wygracie na pewno z Anglią - mrugnęła do mnie jednym okiem.<br />
- Mam nadzieję - płakałam dalej.<br />
Ona rozpłynęła się w powietrzu. Wróciłam do okna. Nic już nie pokazywało, nie było mojej sali. Nic nie było. Nagle zaczęło zmieniać kształt. Odsunęłam się gwałtownie. Po chwili było już drzwiami do samolotu. Otworzyła je stewardesa podobna do Ellie, z tym samym uśmiechem.<br />
- Zapraszamy na lot. Dziękujemy, że wybrałaś linie lotnicze Niebo.<br />
Niepewnie weszłam do niego i zajęłam pierwsze krzesło jakie znajdowało się przy wejściu. Zamknęłam oczy. Wszystko się rozpłynęło.<br />
Usłyszałam głos Irlandczyka. Mówił dalej. Nie otwierałam oczu.<br />
- To było takie głupie zostawianie Cię na pastwę tego kobieciarza... Potem jeszcze na Ciebie nakrzyczałem. Głupi jestem, to ja powinienem wziąć te leki. Ja, nie Ty... - usłyszałam, że wstał z krzesła i podszedł do łóżka.<br />
Pocałował mnie w czoło, a następnie w usta.<br />
- Żegnaj, niedługo się zobaczymy - powiedział i odstąpił od mojego łóżka.<br />
- Nie, idź - wychrypiałam.<br />
Otworzyłam oczy. Obraz był zamglony. Nic nie mogłam na początku dostrzec, jedynie kształty i kolory. Zamrugałam ponownie. Obraz się wyostrzał. W końcu dostrzegłam zapłakanego Irlandczyka koło mojego łóżka. Słyszałam jak maszyna obok pika, moje serce biło. Spojrzałam w kąt pokoju. Stała tak Ellie i wysłała mi całusa. Zamrugałam ponownie, ale już jej tam nie było.<br />
- Nigdzie się nie wybieram, kochana - powiedział i pocałował mnie w głowę - Nigdzie...<br />
Nacisnął na przycisk nad moją głową, który miał przywołać pielęgniarkę. Potem kolejne bieganiny. Lekarze, stażyści, konsultacje, badania. Niall nie odstępywał mnie na krok. Trzymał mnie za rękę i patrzył się z troską.<br />
<br />
<br />
<b>DWA DNI PÓŹNIEJ</b><br />
<br />
Po raz pierwszy usiadłam na łóżku. Wcześniej nawet nie podnosiłam się z niego. Jedynie spałam. Gdy się budziłam zawsze mogłam dostrzec blond czuprynę przy moim łóżku. Gdy tym razem lekko podniosłam się z łóżka on siedział w kącie i podpartą głową. Spał, nie odstępował mnie na krok od 72 godzin. Dziw, że w ogóle tu był. Uśmiechnęłam się do siebie. Do pokoju wszedł lekarz. Ja przyłożyłam palec do ust, by był ciszej i wskazałam następnie na chłopaka w rogu. Mężczyzna się uśmiechnął i usiadł na mojej pościeli.<br />
- Dzwoniła twoja mama - wyszeptał - Kazałem jej nie przyjeżdżać w końcu jesteś w dobrych rękach - spojrzał na Niall'a - Za jakieś dziesięć dni wyjdziesz ze szpitala. Twoje narządy wracają do poprzedniego stanu. Kto wie, może jeszcze zagrasz w turnieju ? - zaśmiał się cicho.<br />
- Dziękuję. Jest pan wielki - odpowiedziałam zmęczona.<br />
- Kuruj się. Wpadnę wieczorem i pobiorę Ci krew. Jeszcze dzisiaj poczujesz się znacznie lepiej, bo nastąpi twoja ostatnia transfuzja krwi. Oczyścimy Cię z tych pigułek, głuptasku - zaśmiał się i wyszedł z sali.<br />
Wpatrywałam się w śpiącego chłopca. Był taki cichy i spokojny. Zupełnie inny niż zawsze. Od tych paru dni bardzo się wyciszył. Starał się być pogodny, cieszył się za każdym razem gdy się budziłam. Wiem, że bał się o mnie. Bardzo się bał. Myślał, że mogłabym zrobić to ponownie. Nie dziwię mu się, sama się siebie boję. Chociaż po tym wszystkim. Po spotkaniu Ellie, po wizji przyszłości nie mam powodu, by to powtórzyć. Chłopak poruszył się gwałtownie na krześle i słychać było jego ciche szepty "Nie, nie zostawiał mnie. Przecież Cię kocham, Em ! Nie zostawiaj...!". Uśmiechnęłam się i wychrypiałam do niego z nadzieją, że nie usłyszy. Nie chciałam go budzić.<br />
- Nigdzie nie idę.<br />
<br />
____________<br />
<br />
Od Autorki : <br />
<br />
Macie koniec, ale wiecie, że i tak będzie kontynuacja. Może teraz się sprężę i będę pisała więcej. Dzięki za wszystko. Napisałam ten prolog tylko ze względu na was. Więc się cieszcie ;* . Kontynuacja będzie na tym samym blogu, także się nie martwcie : ) .Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-44813586393487658512012-06-30T05:31:00.000-07:002012-06-30T05:31:40.309-07:00Rozdział 25 - O Jeden Problem MniejLeżałam w łóżku i patrzyłam się w sufit. Zmieniłam się w jakiegoś potwora bez uczuć. Zraniłam chłopaka, który był dla mnie tak ważny. Jak mogłam tak postradać zmysły. Dałam się zwieść Harry'emu. Chociaż nie, sama zdecydowałam, mogłam się go nie słuchać. Jesteśmy po jednych pieniądzach ze Styles'em. Wybrałam chyba najgorszą opcję z możliwych. Czemu jestem taka ślepa na ludzkie uczucia ? Krzywdzę ludzi jak popadnie. Skończyłabym z tym, ze sobą, z moim głupim postępowaniem. Tak zasnąć na zawsze. Nikomu by to nie zaszkodziło, a może i pomogło. Niall nie musiałby mnie więcej widzieć, Harry także wróciłby do swojego starego bycia kobieciarzem bez przeszkód, moja mama nie miałaby na głowie zbuntowanej nastolatki, moja przyjaciółki miałby o jeden kłopot mniej. Masz rację głosie wewnątrz mojej głowy. Skończę ze sobą. Przestanę ranić innych. Jak już wrócimy do domu, zrobię to. Tylko jak ? Nie potnę się, za wolno. Przeciwbólowe, wezmę ich więcej i popiję wódkę. Pójdzie jak z płatka.<br />
Wstałam w lepszym humorze z łóżka i zaczęłam pakować swoje ubrania. Zobaczyłam sukienkę, którą dostałam na imprezę rodzinną. Uśmiechnęłam się i zostawiłam ją na wieszaku. Potem poszłam do łazienki i spakowałam kosmetyki, potem z toaletki wzięłam biżuterię. Spojrzałam na pokój. Moje walizki leżały na środku. Spojrzałam na telefon, była godzina piąta. O szóstej pojadę do domu. Z dziewczynami, czy bez. Lepiej bez, nie chcę, żeby zobaczyły mnie martwą z myślą, że były wtedy w domu. Zadzwoniłam do centrum taksówek i poprosiłam, aby przyjechali pod wskazany adres o godzinie szóstej. Miałam trochę czasu, więc chwyciłam komputer i zaczęłam pisać testament, bardziej list pożegnalny.<br />
<br />
"Zaczynając od tego, czemu to zrobiłam. Nie mogłam patrzeć jak ranię was wszystkich. Chciałam, żebyście odetchnęli bez moich problemów. Tak jak zawsze chcieliście. Żyć spokojnie. Miałam wrażenie, że wam po prostu nie dawałam. Nie chciałam, żeby tak wyszło. Przepraszam. Nie chciałam was krzywdzić, sądziłam, że dobrze robiłam. Myliłam się. Powinnam była pomyśleć więcej o was i o tym co robię. Mała Emma Spencer May będzie miała normalną rodzinę. Mama, tato i ona. Niepotrzebna jestem i byłam. Szkoda, że zauważyłam to tak późno. Mam nadzieję, że wybaczycie mi wszystko co złe przytrafiło się wam przeze mnie. Wszystko co posiadam chcę, aby wzięły Spencer i May. Jedyna rzecz jaką chcę dać mojej mamie to mój pamiętnik. Wzięłam go ze sobą do Londynu. Jest w moim komputerze pod nazwą "Now You Asking Me To Stay". Przeczytaj go proszę. Zobacz jaka ważna dla mnie jesteś, byłaś i będziesz. Dziękuję chłopcom z One Direction za umilenie mojego pobytu tu. Nie chciałam wam, aż tak zamieszać w życiu. Katie i Zayn'owi chciałabym dać jeszcze moje błogosławieństwo. Wiem, że będziecie razem szczęśliwi i to będzie trwać naprawdę długo. Nie wińcie się za nic to była moja decyzja. Przepraszam, że zrobiłam was tyle przykrości, kłopotów i czasem pojawił się dzięki mnie uśmiech na waszych twarzach. Bez was nie byłoby to samo. Kocham was, ale nie mogłabym tak żyć. Z poczuciem, że zawiodłam wszystkich, że zgubiłam sens swojego życia, że zmieniłam się nie do poznania, zagubiłam się, zapomniałam o starej Em. Przepraszam i dziękuję wam.<br />
Mam nadzieję, że szybko o mnie zapomnicie.<br />
Wasza Em."<br />
<br />
Otarłam policzek, bo poczułam na nim łzę. Zapisałam plik i zamknęłam komputer. Za chwilę miała wybić umówiona godzina z taksówkarzem. Wzięłam wszystkie rzeczy i cicho zeszłam na dół. Postawiłam bagaże w przedsionku i ubrałam płaszcz. Schyliłam się i ubrałam trampki. Gdy wstawałam zauważyłam Louis'a schodzącego po schodach.<br />
- Gdzie idziesz ? - zapytał zaspany obudzony moim hałasem.<br />
- Wracam do naszego poprzedniego domku. Zobaczymy się potem - powiedziałam i pomyślałam, że jednak się nie zobaczymy.<br />
- Ja Cię odwiozę, bo widziałem, że taksówka już czeka. Chciałem z Tobą porozmawiać. Chodź - wyszliśmy na zewnątrz razem z moimi walizkami.<br />
Stanęliśmy pod małym daszkiem. Pomachałam kierowcy, żeby pojechał. Widać było, że się zdenerwował. Kolejna wpadka.<br />
- Coś się stało ? - zapytałam i starałam się na niego nie patrzeć.<br />
- Wiesz, Aaron mi powiedział, że przez cały ten czas jak ich tu nie było to Eleanor się... Ona go pocałowała i mówiła, że go kocha i że chcę z nim być. Powiedziała, że nie potrafiła ze mną zerwać, a ja nawet się nią nie interesowałem. Naprawdę tak było, że miałem ją gdzieś ? - zapytał smutny.<br />
- Nie wiem, może trochę. Chociaż ona też powinna dbać o ten związek. Nie wiem, czasem nie widzimy co robimy i wpływa to na innych. Zdarza się. Wszystko będzie dobrze, znajdziesz sobie inną dziewczynę. Harry Cię powspiera. Masz zawsze kogoś - powiedziałam i złapałam się za bagaże, bo już chciałam iść.<br />
- Jesteś najlepsza, wiesz ? - nagle się do mnie przytulił - Kocham Cię, jesteś dla mnie jak młodsza siostrzyczka. Tak miło jest, gdy ktoś daje Ci rady i nie musisz nic robić. Nawet się martwić. Idę po klucze i zaraz będziesz w domku.<br />
Chłopak zniknął w domu i zaraz usłyszałam dźwięk silnika i garaż się otworzył. Louis wyjechał w czarnym porsche. Wsadziłam bagaże do bagażnika i wsiadłam do auta obok kierowcy. Chłopak ruszył, gnaliśmy przez miasto. Wjechaliśmy do centrum, złapały nas korki.<br />
- Dzięki, wiesz, za wszystko. Gdyby nie wy, to... Sama nie wiem... - uśmiechnęłam się znacznie do niego, z myślą, że nigdy go już nie zobaczę łzy napłynęły mi do oczu.<br />
- My jesteśmy tylko plusem, miłym zaskoczeniem - powiedział i spojrzał na mnie na chwilę, po czym szybko odwrócił wzrok z powrotem na jezdnię - Mam nadzieję, że będziecie nas odwiedzać jak już skończy się turniej.<br />
- Pewnie tak - starłam łzę pod okiem - Nie mogłybyśmy tak o was zapomnieć, za bardzo nam pomogliście.<br />
Dojechaliśmy na miejsce. Wysiadłam z samochodu, a Louis wziął moje bagaże. Postawił je przed drzwiami, a ja sięgnęłam po klucze, które były pod doniczką kwiatków.<br />
- Jedź do domu, zobaczymy się później - powiedziałam.<br />
- Pewnie, trzymaj się - przytulił się do mnie, gdy już odchodził powiedziałam do niego :<br />
- Nie zapomnij o mnie, dobrze ? - a on pokiwał głową i wrócił do auta.<br />
Weszłam do domu, ściągnęłam buty i pobiegłam na górę z rzeczami w walizkach. Rzuciłam je na podłogę w pokoju. Weszłam do łazienki, otworzyłam lustro i znalazłam całe opakowanie leków na sen. Wzięłam je i ścisnęłam mocno. Zbiegłam do kuchni. Znalazłam tylko piwo w lodówce. Złapałam je i wróciłam się do pokoju. Wszystko to położyłam na biurku. Teraz list, włączyłam drukarkę i komputer. Wydrukowałam go i podpisałam się długopisem. Usiadłam przy biurku. Otworzyłam opakowanie, wzięłam pierwszą tabletkę i popiłam piwem. Następna, następny łyk gorzkiej cieczy. Za trzecią traciłam świeży umysł, ale łykałam je dalej. Piąta. Słaniałam się ledwo na krześle. W głowie mi się kręciło. Szósta, pigułki mi się rozsypały, ręce mi się trzęsły. Dziewiąta, upadłam. Zamknęłam oczy, zasnęłam. Nic już nie czułam. Błogi świat.<br />
<br />
Myślicie, że się poddałam. Sądzicie, że zmarnowałam sobie wszystko. Ja nie widzę tego w taki sposób. Zrezygnowałam, bo nie widziałam już sensu. Nie chciałam być tak postrzegana. Za bardzo zraniłam tych, których kochałam. Nie myślałam, co robiłam. Stało się, jestem wolna. Nic już mi nie grozi, ani moim przyjaciołom. Dziękuję wam za wszystko. Dzięki wam mogłam być chociaż raz szczera w moich postępowaniach. Ten pamiętnik zachowajcie w środku, w sercach. Zapamiętajcie, że zawsze są konsekwencje i wyrzuty sumienia. Zawsze jest reakcja od akcji. Miejcie na względzie to co robiłam i jak żyłam. Nie powtarzajcie moich błędów.<br />
Zapytacie jeszcze co stało się z moimi przyjaciółmi ? Odpowiedź jest jedna, nie wiem. Nie mam pojęcia. Mogłabym się domniemywać co dokładnie mogło się stać, ale nie wiem. Może się cieszyli, a może płakali. Skąd mogę wiedzieć, mój żywot przestał się ciągnąć. Atropos przecięła moją nić żywota.<br />
<br />
<br />
_____________<br />
Od Autorki :<br />
Juuupi ! Koniec tego chłamu ! Cieszę się. Mam nadzieję, że nie było tak źle. Pewnie wam się już znudziłam, ale pisze kolejne opowiadanie. Napisze wam adres na facebook'u na moim fanpage'u, bądź ogłoszę to na moim TT. Jak coś to mój nick to : @Real_Aria. Fanpage to : Anonymous Truth Teller. Dzięki za wszystko. Kocham was <3Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-79581459908005769712012-06-27T07:31:00.000-07:002012-06-27T07:31:53.355-07:00Rozdział 24 - London Evening NewsSiedzieliśmy sobie na kanapie z gorącą czekoladą w ręku. Oglądaliśmy telewizję. May była u Lou i zgrywała zdjęcia na nasze telefony. Oglądaliśmy MTV Rocks. Jakaś muzyka przygrywała naszej rozmowie. Moja przyjaciółka zbiegła i szybko podała mi telefon.<br />
- Wysyłaj im na TT, zobaczymy co powiedzą - skoczyła na miejsce obok mnie, prawie wylałabym picie.<br />
- Spokojnie - powiedział Jack.<br />
Włączyłam Twitter'a. Po czym napisałam do całej piątki "Nie potrzebujemy was, mamy naszego Bałwana zamiast pięciu" i załączyłam nasze zdjęcie. Po chwili dostałam odpowiedź od Liam'a.<br />
- Daddy Direction napisał, uwaga cytuję "Nie przywieziemy wam w takim razie obiadu, a ten Bałwanek się stopi do wieczora" - roześmialiśmy się - O teraz Louis napisał i załączył zdjęcie !<br />
Na zdjęciu był Harry w zaspie śnieżnej. Chłopak napisał "A to mój bałwan, taki sam jak wasz, no może trochę głupszy". Pokazałam całej reszcie.<br />
- Wrzuć na wiadomości, zaraz powinny się zacząć - powiedziała Spencer żądna trochę informacji ze świata.<br />
Wybiła już godzina osiemnasta, więc właśnie zaczął się program London Evening News. Moja przyjaciółka bardzo lubiła wiedzieć co się dzieje dookoła. Prezenterka mówiła coś o uratowanym dziecku z jeziora, potem o wyższych płacach w Belgii. Nagle May zrobiła głośniej, była zainteresowana wiadomościami. Dość dziwne zjawisko. Spojrzałam na prezenterkę, starsza kobieta, blondynka, wytapetowana. Wsłuchałam się uważnie w jej szybki potok słów.<br />
- Dzisiaj w Chester dwójka młodych dzieciaków, Niall Horan, młody członek popularnego zespołu One Direction i jego przyjaciel Aaron Brighton znaleźli poszukiwanego od paru lat seryjnego mordercę Red John'a. Jak relacjonują chcieli być krok przed policją i sami wykonywali brudną robotę w poszukiwaniu drania. Trafili na jego ślad. "Po nitce do kłębka" mówi Aaron. Znaleźli się w jego kryjówce i zadzwonili na policję, która pomogła go złapać. Ich przyjaciółki najwyraźniej nie muszą się już o nic martwić. James, który jest na miejscu zdarzenia, powiedz nam co dokładnie się stał - obraz zmienił się, teraz na ekranie ukazał się wysoki mężczyzna z dwójką chłopaków przy boku.<br />
Byli na zewnątrz jakiegoś starego magazynu. James trzymał mikrofon w ręce i uśmiechał się do kamery.<br />
- Dzięki Jane, właśnie jestem tu z młodymi bohaterami. Niall powiedz nam jak czujesz się w roli detektywa ? - zapytał i przystawił mu mikrofon do ust.<br />
- Nie moje to zasługi, lecz mojego przyjaciela, Aaron'a. To on wszystko to zorganizował, ja jedynie mu lekko pomogłem. Fajna zabawa, choć niebezpieczna. Jestem z siebie dumny, że mogłem pomóc jemu i moim najbliższym.<br />
- Aaron, czemu posunąłeś się tak daleko, tropić psychopatę ? Co za nastolatek idzie na tak niebezpieczną misję.<br />
- Otóż - zaczął Aaron, a May zacisnęła rękę na moim ramieniu - Kiedy się kogoś kocha robi się różne głupoty. Nie mogłem powiedzieć osobie na której mi zależy, że jadę, bo skończyłoby się to niefajnie, i dla niej i dla mnie. Przepraszam, za moją lekkomyślność. Nie chciałem. Wrócę jak najszybciej do Ciebie - powiedział, a James szybko zabrał mu głos, bo nie działo się nic godnego uwagi.<br />
- Wracamy do studia.<br />
Po chwili znowu Jane mówiła o wiadomościach w kraju. Wyciszyłam głos w telewizorze.<br />
- Fajnie, wrócimy do domu i turniej na nowo się zacznie - powiedziałam obojętnie.<br />
- To ja lepiej was zostawię - powiedział Jack i udał się do kuchni.<br />
- Spencer wiesz co to znaczy ? - powiedziała May patrząc się w przestrzeń.<br />
- Że nie zostawił Cię ten knur i jest dobrze ? - powiedziałam lekko się uśmiechając do siebie.<br />
- To też, ale nie masz się już czego bać, jesteśmy bezpieczne ! - powiedziała uradowana May.<br />
- No wiem... Miłe uczucie, nic nam już nie grozi - powiedziała zdziwiona Spence.<br />
<br />
Siedziałyśmy tak dobre półgodziny rozmawiając o tym co się wydarzyło. To takie dziwne, nie sądziłam, że mogło im się udać. Jeszcze w tak krótkim czasie. Louis, Liam, Harry i Zayn wbiegli do domu niespodziewanie robiąc przy tym nie mało hałasu. Otrzepali się ze śniegu i ściągnęli płaszcze i buty w przedsionku. Potem powiesili wszystko w szafie. Usiedli obok nas.<br />
- Genialnie, prawda ! - powiedział ucieszony Zayn.<br />
- Nie zaprzeczę, wrócimy do siebie i zaczniemy od nowa treningi. Własnie Jack nam powiedział, że pojutrze już przeprowadzamy się do starych domków. Zostawimy was - zaśmiałam się.<br />
- Będzie pusto trochę w domu, ale trzeba będzie przeżyć. W sumie teraz to będziemy u was za dużo spędzać czasu - powiedział Liam i objął Spencer w pasie.<br />
- Mi tam się podoba - powiedziała Spence i wtuliła się w niego.<br />
- Dzisiaj w nocy ma przyjechać Niall i Aaron - powiedział Louis, a May aż się wzdrygnęła.<br />
- Miło, rozumiem, że będziemy na nich czekać - odpowiedziałam i przeciągnęłam się - Idę coś zjeść - powiedziałam i wstałam z kanapy.<br />
Za mną poszedł Harry. Usiadł przy stole w kuchni, a ja patrzyłam się na jedzenie w lodówce.<br />
- Co będzie jak wróci Niall ? - zapytał cicho, a ja się nie odwróciłam, nie byłam w stanie na niego spojrzeć.<br />
- Nie wiem, zależy od Ciebie, od Niego i pewnie ode mnie - powiedziałam i sięgnęłam po jogurt waniliowy.<br />
- Bo wiesz, że nadal coś do Ciebie czuję, tak ? - powiedział.<br />
Usiadłam na przeciwko niego przy stole. Otworzyłam jogurt i jadłam go palcem.<br />
- Żeby w domu nie było żadnej łyżeczki - przeklęłam Liam'a cicho - Tak wiem, pewnie sama też z tego się całkiem nie wyleczyłam.<br />
- Daj spokój sobie z Irlandczykiem. Nie wybieraj żadnego, ja udam, że jestem na niego zły i sam nie będzie chciał z Tobą być - zaproponował i wziął na palec trochę mojej kolacji.<br />
- Nie chcę knuć przed nim. To takie nie miłe, nie mogę mu powiedzieć prawdy, że jeszcze coś do Ciebie czuję i nie chcę rozwalać wam zespołu ? - zapytałam niewinnie.<br />
- Możesz, ale on dalej będzie szedł w zaparte, że chcę być z Tobą, więc będę musiał podsycić atmosferę, bo on dla zespołu zrobi wszystko. Znasz go, chłopiec z marzeniami - powiedział z troską zlizując z palca jogurt.<br />
- Niech będzie, ale doprowadź go do płaczu, ani do bójki, dobrze ? - poprosiłam go.<br />
- Dobrze, postaram się, będę grzeczny. Jutro z rana, czy jak wróci ? - zapytał i poszedł wyrzucić opakowanie po jogurcie.<br />
- Jutro po południu, ja z nim porozmawiam. Ty dzisiaj staniesz ze mną za rękę, obejmiesz mnie, czy coś, a ja po prostu się nie będę wyrywać, ale nie przegnij, bo nic z tego nie wyjdzie - powiedziałam poirytowana planowaniem "Jak postarać się nie rozkochać w sobie dwóch facetów z jednego zespołu naraz".<br />
- Nie przegnę, masz moje słowo - powiedział - Jest dziewiętnasta, idź spać, ja Cię obudzę. Zaraz mi zaśniesz i nie wyczekasz nawet przyjazdu.<br />
Odprowadził mnie do pokoju. Położyłam się do łóżka. Przykryłam się kołdrą i wtuliłam w poduszkę. Szybko zasnęłam, chociaż wydawało mi się, że nie potrzebuję snu. Obudziłam się około pierwszej, chwyciłam za telefon i upewniłam się co do godziny. Wstałam i podeszłam do toaletki. Uczesałam się w kucyk i ubrałam jakiś zwykły t-shirt z Queen'em. Narzuciłam na siebie morelową bluzę, zostawiłam na sobie czarne rurki. Chciałam już wychodzić, gdy Harry wszedł do pokoju.<br />
- Gotowa na show ? - zapytał z tajemniczym uśmiechem, na co ja odpowiedziałam roześmiana :<br />
- I to jeszcze jak !<br />
Zeszliśmy po schodach, on obejmował mnie w talii, a ja trzymałam jego za wolną rękę. Zobaczyliśmy Niall'a z plecakiem i Aaron'a przytulającego się z May. Podeszliśmy do blondyna.<br />
- Stęskniłam się - powiedziałam i przytuliłam się do niego.<br />
- Ja też - uśmiechnął się i wypuścił mnie z objęć.<br />
Wróciłam do Harry'ego i ponownie mnie objął, po czym poczułam jego usta na czubku głowy. Zirytowało mnie to, ale starał się, żeby nic nie było po mnie widać.<br />
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się martwiliśmy - powiedział Harold i spojrzał na mnie, a ja odwzajemniłam to spojrzenie i przygryzłam wargę.<br />
Poczułam się jak jakaś tania aktorka, przeginałam sobie i to ostro.<br />
- Już nie musicie, bo jestem z wami. A teraz pozwólcie, że pójdę spać, bo co za dużo to niezdrowo - powiedział i spojrzał na nas z odrazą.<br />
Harry pomógł mu z jego rzeczami. Weszli razem do pokoju. Ja szybko pobiegłam do pokoju Louis'a, który był obok i stanęła przy ścianie dzielącej ich pokoje. Chciałam wiedzieć o czym będą rozmawiać.<br />
- Co Ty robisz ? - powiedział zdenerwowany Niall - Wyjeżdżam na trochę, a Ty zamiast się opiekować Emily to ją obściskujesz ? !<br />
- Nie moja wina, że potrzebowała pocieszenie, gdy jej chłopaczka nie było - odpowiedział beztrosko.<br />
- Nie sądziłem, że przyjaciel może takie chamstwo odstawiać ! - krzyknął Irlandczyk.<br />
- Nic złego nie zrobiłem, po prostu mnie lubi i potrzebowała faceta, bo najwyraźniej nie jesteś dla niej dość męski - odpowiedział Hazza.<br />
- Powiedział chłoptaś, który ugania się za kotami i bzyka wszystko co się rusza ! - wykrzyczał zły.<br />
- Nie moja wina, że to wszystko tak kręcę i pociągam - wyśmiał go przyjaciel.<br />
- Taa, jak spłuczkę w klozecie ! Jak mogłeś, dałeś mi słowo, że nic się nie stanie złego. A tymczasem pewnie już ją przeleciałeś - chłopak się załamał.<br />
Nie było dobrze... Czułam się podlę pozorując całą tą sytuacje. Nie powinnam była. Wyszłam z pokoju Louis'a i poszłam odważnie do kłócących się. Weszłam odważnie do pokoju. Spojrzałam na Harry'ego, który z perfidnym uśmieszkiem stał pod ścianą, kiedy Niall z twarzą w dłoniach siedział na łóżku.<br />
- Wyjdź Harry - powiedziałam poważnie i cicho zarazem.<br />
Spojrzał na mnie dalej rozbawiony całą sytuacją, ale w oczach miał to coś. Jakby nie skończył, nie powiedział wszystkiego. Było mu jeszcze mało.<br />
- Posłuchaj mnie teraz uważnie - zaczęłam i stałam na wprost niego, dalej miał zakrytą twarz - Nic między nami nie zaszło, nie to co Ci się wydaję. Uknuliśmy to coś, żebyś zrozumiał, że nie będzie nam razem dobrze. Nie mogłabym być z kimś kto tyle poświęca, kiedy ja nie mam nic w zamian. Jesteś wrażliwy, słodki, rozumiesz mnie jak nikt inny. Nie zasługuję na Ciebie, zrozum mnie. Nie chciałam, żeby to tak wyszło. Harry'ego poniosło. Niall, naprawdę nie takiej dziewczyny szukasz. Jestem zwykłym śmieciem, nie szanuję ludzi, upijam się, gdy mi smutno, użalam się nad sobą, mam innych gdzieś. Wiem, że się nie zmienię, bo jestem jaka jestem. Nie mogłabym robić Ci takiej krzywdy i być z Tobą. Zmarnowałbyś czas, duszę i siebie na coś tak beznadziejnego - powiedziałam tą całą przemowę i usiadłam obok niego.<br />
Nie podniósł się, nic nie robił. Po prostu siedział, jakby go nawet tu nie było. Położyłam rękę mu na ramieniu. Chciałam wiedzieć, co o tym myśli. Czemu nic nie mówi. W końcu usłyszałam szept z jego drgających ust.<br />
- Nie jesteś taka. Nie dla takiej dziewczyny uganiałem się za Red John'em. Nie zostawiłem tu czegoś takiego. Masz rację byłoby beznadziejnie, bo dziewczyna którą lubiłem, która była taka normalna i zwyczajna uknuła spisek, żeby się mnie pozbyć z moim przyjacielem. Nie sądziłem, że w ciągu paru dni tak ludzie się zmieniają. Nie chciałbym być z taką osobą jak Ty - podniósł głowę i spojrzał na mnie z pogardą - Zadzwoń do mnie jak znajdziesz moją Emily, którą tu zostawiłem.Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-49919965486610739672012-06-25T08:49:00.001-07:002012-06-25T08:49:48.378-07:00Rozdział 23 - Codzienność - Śnieg W Marcu ?<div style="text-align: justify;">
Obudziłam się we własnym łóżku. Spojrzałam na telefon. Odblokowałam go, zobaczyłam Niall'a na tapecie. Podpis przy odblokowaniu brzmiał "Tylko o mnie nie zapomnij". Była godzina wpół do dziesiątej. Nie pamiętam za dużo z poprzedniej nocy. Tylko jak płakałam w ramionach chłopaka z loczkami, potem byliśmy razem i jakoś film się powoli urwał. Teraz leżałam w łóżku z telefonem w ręku. Napisałam zaraz do niego wiadomość "Śliczna tapeta. Szkoda, że <span style="background-color: white;">nie ma Cię...". Odłożyłam telefon i poszłam do łazienki. Umyłam zęby i rozczesałam włosy. Miałam ubrania z wczoraj. Nie miałam ochoty się przebierać.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
Wróciłam do pokoju i zobaczyłam nieodczytaną wiadomość. To Irlandczyk odpisał "Musisz wyżyć, niedługo się spotkamy. Mam nadzieję, że nie mówiłaś za dużo Harry'emu. Tęsknię". Uśmiechnęłam się, gdy tylko go przeczytałam. Odłożyłam telefon. Wyszłam na korytarz. Poszłam do pokoju Spencer. Znowu zastałam ją śpiącą, nakryłam ją ponownie kołdrą, żeby nie zmarzła. Wyszłam na palcach z powrotem z pokoju przyjaciółki. Nie chciałam iść do May, bo wiedziałam co zastanę. Łzy na poduszce i zwiniętą w kłębek przyjaciółkę na łóżku, dalej dygoczącą z zimna i bólu. Więc zeszłam po schodach. Spojrzałam na drzwi do pokoi chłopaków. Podeszłam do tych z irlandzką flagą. Uśmiechnęłam się do siebie i weszłam do pokoju. Wszystko było na swoim miejscu. Bałagan na ziemi, otwarty komputer, niezaścielone łóżko. To wyglądało jakby tylko zszedł po coś do jedzenia do kuchni. Zebrałam rzeczy z podłogi. Pościeliłam łóżko i podeszłam do komputera. Na pulpicie był zapisany plik w PDF-ie. Nie miał nazwy. To w sumie dziwne, bo jedyne co ma na laptopie to zdjęcia, muzykę i nuty. Otworzyłam go. Pierwsze co zobaczyłam to czarny napis "Testament". Byłam w szoku, wręcz przestraszyłam się. Jak dzieciak w takim wieku pisał testament ?Nie zdążyłam nic więcej przeczytać, bo ktoś zamknął mi komputer przed nosem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Obiecałem, że nikt tego nie przeczyta, dopóki jemu się coś stanie - powiedział Liam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja tylko... To był wypadek, bo Niall pojechał i tak... W sumie... To tęsknię i snuję się po domu... Przepraszam - powiedziałam, no nic piękną mam składnię.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic nie szkodzi, pojechał do rodziców na tydzień lub dwa. Ma tam też zrobić jakiś wywiad do porannego programu - uśmiechnął się chłopak.</div>
<div style="text-align: justify;">
Świetnie okłamał swoich najlepszych przyjaciół. Za sprawą jakiejś idiotki. Tak, tak jestem idiotką. Co on sobie w ogóle myślał ? Okłamuję zespół, wyjeżdża, zostawia tapetę jakby nigdy nic. Nie chcę czegoś takiego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sam nie czytałem tego testamentu - kontynuował chłopak - Ale to nie wszystko, co jest w tym pliku. Podobno też jest tam list i wszystkie numery do jego kont. Staram się nie być ciekawski, ale każdy w jakimś stopniu jest. Odkąd mi powiedział, że ma coś takiego też napisałem, ale zmieniam go codziennie. Mam problem, komu dać co - powiedział i wzruszył ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Się nie dziwię. Nie mogłabym czegoś takiego napisać, bo zaczęłabym płakać i takie tam dziwne sprawy - uśmiechnęłam się ponuro - Jak tam ze Spencer, tak w ogóle ? Bo nie mogę jej złapać i pogadać jak człowiek, bo albo jest z Tobą, albo śpi, a ja nie lubię przeszkadzać.<br />
- Nie wiem sam. Jest ciężko, ciągły stres, zamartwianie się, telefony do mamy, a ja jestem tylko od trzymania jej rzeczy. Czuję się trochę jak zwykły odźwierny. Wiem, że to egoistyczne, bo ona ma problemy i tak dalej, nie powinienem tak mówić. Nie jej wina, wszystko minie. Tak mi się wydaję... Przejdzie to jej, tak ? - zapytał zbity z toku myślenia.<br />
- Tak, powinno. Sam widziałeś jaka była na początku jak was poznałam. Nie ta dziewczyna. Jak tu przyjechałyśmy nie miałyśmy żadnych zmartwień, bo to dla nas wakacje. Ten nasz odpoczynek zmienił się w kryminał, co gorsza może jeszcze zmienić się w horror - powiedziałam cicho.<br />
- Tak się nie stanie, zobaczysz. Wszystko będzie dobrze, o ile żadne z nas już do szpitala nie trafi, a wy będziecie bezpieczne. Przepraszam, sam już nie wiem co gadam... - powiedział i zakrył twarz dłońmi, zauważyłam, że jego twarz przybrała skrawkami lekko różową barwę.<br />
- Nie martw się naprawdę nic już nam nie grozi, przynajmniej nam - powiedziałam dwa ostatnie słowa szeptem.<br />
- Mam nadzieję ... - chłopak wstał z miejsca i szedł ku wyjściu, gdy nacisnął na klamkę powiedziałam tylko<br />
- Dziękuję - a on się uśmiechnął i zostałam sama ponownie.<br />
<br />
Dni mijały tak wolno. Czułam jakbyśmy zastygli w czasie. Nic ciekawego się nie działo, żadnych wieści od Niall`a, czy Eleanor. Miałam wrażenie, że o mnie zapomnieli. Każdy dzień mijał mi jak tydzień. Nie miałam co robić, nie mogłam wychodzić, czy trenować. Nuda ogarnęła nas wszystkich. Zostawałyśmy często same w domu, bo chłopcy musieli chodzić na spotkania, czy do studia. Niby nic się nie zmieniło, ale czułam pustkę. Nie potrafiłam nic zrobić. Nie mogłam nawet nic zrobić. Jeszcze cała ta historia z Niall'em i Harry'm. Nic nie rozumiem, czemu Niall się odważył mnie pocałować, chociaż tak naprawdę bał się o uczucia przyjaciela. Czyżby nagle nabrał odwagi ? Niemożliwe, nie Irlandczyk.<br />
Spojrzałam za okno, padał śnieg. Dziwne ? To Londyn, wszystko można się po nim spodziewać. Chociaż była już końcówka marca. Praktycznie już kwiecień. Dokładnie 29 marca i padał śnieg. Biały puch lekko otulał budynki, drogi i okno, w które patrzyłam. Miałam ochotę wybiec i porzucać się śnieżkami. Nie miałam z kim. May bez wiadomości od Aaron'a leżała dalej w łóżku z pójściem czasem do mnie do pokoju. Przychodziłyśmy do niej i dawałyśmy jej coś do jedzenia. Bez zmian, brak chęci życia. Natomiast Spence była przewrażliwiona. Zachowywała się jak nazbyt dorosła, która kontroluje sytuacje, a gdy nikogo nie było dookoła zamykała się w pokoju i nikogo nie wpuszczała. Słyszałam czasem przez ścianę, że płakała. Nie było mi łatwo tego słychać z myślą, że nic nie mogę zrobić. Zakładałam tylko słuchawki na uszy. Miałam dość już tej melancholii i monotonii. Minęło jedenaście dni odkąd jesteśmy przetrzymywane w tym domu. Rozumiem, że chodzi o nasze bezpieczeństwo, ale nie mogę patrzeć już na to wszystko. Wybiegłam z pokoju. Najpierw zahaczyłam o pokój May. Znowu leżała w łóżku z słuchawkami na uszach. Gdy usłyszała, że ktoś wchodzi ściągnęła je i otwarła twarz rękoma.<br />
- Wstawaj, mazgaju ! Nie będziesz leżeć i pachnieć. Mam tego dość. Widzisz ? Pada śnieg ! Idziemy zaszaleć, mam tego dość. Jesteśmy nastolatkami, a nie jakimiś rupieciami, do jasnej cholery ! - rzuciłam jej kurtkę z szafy - Za pięć minutek na dole, idziemy na śnieg i koniec. Żadnych odmów, jasne ? - pokiwała zdezorientowana i lekko wystraszona.<br />
Potem weszłam do Spencer. Zrobiłam dokładnie to samo. Wyszłam z kurtką w ręku i jednym trampku na nodze, a drugim w ręku. <br />
- Idziemy do ogrodu rzucać się śnieżkami, kto nie idzie niech żałuje, frajerzy ! - wykrzyczałam na schodach do salonu.<br />
Usiadłam na ostatnim schodku i ubrałam do końca obuwie. Moje przyjaciółki zeszły po schodach z niepewnymi minami, posłusznie ubrane w kurtki zimowe i zwykłe buty, jak ja. Wstałam zarzuciłam kurtkę i wybiegłam na dwór. Zimny wiatr lekko smagał mnie po twarzy, a płatki śniegu padały mi na włosy. Ubrałam do końca kurtkę i zapięłam się pod szyję. May się roześmiała, bo Spencer poślizgnęła się i wpadła twarzą w zaspę śnieżną. Niezauważalnie uformowałam kulkę ze śniegu i rzuciłam w śmiejącą się May. Kulka uderzyła ją w twarz i powoli zsunęła się na ziemię. Miała czerwoną twarzyczkę. Spencer usiadła w śniegu. Sama uśmiechnęła się tajemniczo i nie zdążyłam się schylić jak sama dostałam w lewe ucho śnieżką.<br />
- Walka na śnieżki ! - wykrzyczała Spence.<br />
Schowałam się za ławeczką i robiłam w pośpiechu kulki. Wychyliłam się, by ogarnąć teren. May odwrócona plecami lepiła kulki skulona obok dużego klonu. Rzuciłam dwie śnieżki, dostała w plecy i tyłek. Straciła równowagę i upadła. Zaczęłam się śmiać i dostałam kulką w ramię do drugiego przeciwnika na placu boju. Szybko schowałam się za moim fortem. Na oślep rzuciłam parę pocisków w róże, gdzie znajdowała się atakująca Spencer. Nagle wszystko ucichło, a moja twarz cieszyła się jak głupia. Woda ze stopionego śniegu ściekała i szczypała mnie w policzki. Podniosłam głowę, naciągając na nią kaptur. Spencer w pośpiechu uwijała się ze śnieżkami, a May lepiła sobie ochronny fort. Padłam na ośnieżoną ziemię. Zgarnęłam cztery śnieżki i czołgałam się w kierunku Spencer. Byłam zaledwie metr od jej kryjówki. Zauważyłam jej kurtkę. Wstałam i rzuciłam śnieżkę, w zamian May rzuciła mi jedną w twarz. Otwarłam ją i padłam ponownie. Szybko ukryłam się w krzakach zaraz obok Spencer.<br />
- Długo tak nie pociągniesz Spence, utoniesz w śnieżkach. Buahahahahaha ! - roześmiałam się diabolicznie.<br />
- Nawet nie wiesz jak się mylisz - odpowiedział głos przyjaciółki za moim ramieniem.<br />
Zostałam napadnięta i natarta. Spencer zastawiła na mnie pułapkę. Wcierała mi śnieg w twarz. W końcu do jej drużyny doszła druga dziewczyna. Byłam nacierana z każdej strony. W końcu dały mi spokój i pomogły wstać. Miałam spuchniętą i czerwoną twarz, ale uśmiech nie zszedł mi ani na moment z niej. Dziewczyna w czarnych lokach ubrała na siebie kurtkę. Chciałam już wracać. Wydawało mi się, że nie mamy już nic do roboty.<br />
- Co to ma być ? - zdziwiłam się na pytanie May<br />
- Śnieg dalej pada, a my nawet nie ulepiłyśmy zimowego bałwanka - dopowiedziała Spencer.<br />
- No chyba, że tak - roześmiałam się.<br />
Wzięłyśmy się do roboty. Najpierw największa kulka. Zrobiłyśmy małą śnieżkę i zaczęłyśmy ją prowadzić po ziemi, dzięki czemu zbierała śnieg i nabierała masy. Zeszłyśmy prawie cały ogród. Nasza pierwsza część bałwana była jak połowa mnie. Sięgała mi, aż do bioder. Zaczęłam ładnie ją formować. Tak, aby przypominała idealną kuleczkę. Moje przyjaciółki formowały drugą kulkę. W końcu nabrała objętości i pomogłam ją wsadzić na pierwszą kulę. Teraz nasz bałwanek sięgał mi ramion. Pobiegłam do domu po węgielki, kapelusz, miotłę i marchewkę.<br />
- Jack, widziałeś może jakiś kapelusz w tym domu ? - zapytałam policjanta siedzącego przy stole z kawą w ręku.<br />
- Tak, w szafie razem z płaszczami. Ładny bałwanek będzie. Węgiel jest przy kominku, miotłę też znajdziesz tam gdzie kapelusz, a marchewka w lodówce. Pomóc zebrać wszystko ? - zapytał ochoczo.<br />
- Pewnie, będziemy mieli genialnego bałwanka ! - roześmiałam się.<br />
Pobiegłam do szafy z płaszczami. Wyciągnęłam z szafy drewnianą miotłę i czarny kapelusz, podobny do tego co nosi Slash, tylko bez paska. Wyglądał jak kapelusz, który kiedyś nosili dorożkarze. Wzięłam rzeczy i poszłam do salonu. Jack miał woreczek z węgielkami i dużą pomarańczową marchewkę. Louis pewnie powie, że zabieramy mu jedzenie od ust. Poszliśmy do ogrodu. Przyjaciółki starały się włożyć trzecią kulkę na śnieżnego człowieka. Jack był dużo wyższy od nas, więc z łatwością osadził ostatnią część naszego tworu. Bałwan był wyższy od nas o ponad głowę. Spencer miała prawie metr osiemdziesiąt, a nie dosiegała do czubka śnieżnej rzeźby.Najpierw zaczęłyśmy od węgielków-guziczków na tułowiu. Potem Jack podniósł May , a ona założyła mu na głowę kapelusz i wsadziła marchewkę. My ze Spencer robiłyśmy mu szalony uśmiech od ucha do ucha. Potem Jack już sam zrobił mu oczy.<br />
- A co z miotłą ? - zapytał Jack - Nasz człowiek nie ma rąk, ani niczego na ich kształt.<br />
- Żaden problem, Em to artystyczny człowiek - roześmiała się May.<br />
Jak ja stęskniłam się za jej śmiechem. Tak dawno go nie widziałam i słyszałam. Odpowiedziałam uśmiechem i wzięłam się do roboty. Ulepiłam dwa walce. Potem zaokrągliłam ich końce. Wyglądały jak dwie kapsułki. Spencer i Jack ustawili jedną rękę, a ja z May drugą. Przymocowaliśmy śniegiem jak tylko potrafiliśmy dokładnie śnieżne łapy. Odsunęliśmy się i spojrzeliśmy na nasze dzieło. Spencer wzięła miotłę i dokończyła bałwana wtykając ją dołem do góry przy jego prowizorycznej ręce.<br />
- Jest taki jak kiedyś robiłyśmy - powiedziała Spencer.<br />
- No, szkoda, że u nas nie było takiej zimy - powiedziałam i nie mogłam się nadziwić jak wyciągnęłam dziewczyny z dołka w mgnieniu oka.<br />
- Przynajmniej tu będziemy miały zimę. Chociaż powinno być już ciepło. Dziwną macie tu pogodę, Jack - roześmiała się May.<br />
- Przynajmniej nudno nie jest. Chodźcie, zrobię wam zdjęcie i wyślecie chłopakom, bo pewnie się bałwanek roztopi zanim tu przyjadą - odpowiedział Jack i pobiegł do domu po mój aparat, który leżał gdzieś w kuchni.<br />
Ustawiłyśmy się, gdy zobaczyłyśmy do biegnącego do nas. Zrobiłyśmy głupie miny, a policjant zrobił zdjęcie.<br />
- Ja chcę mieć też z Tobą zdjęcie. A nie schowa się za obiektywem i myśli, że fajny - zaśmiałam się.<br />
Podeszłam do niego i dałam aparat Spencer. Objął mnie ramieniem, a ja zrobiłam mu rogi. Uśmiechnęliśmy się i poszło kolejne zdjęcie. Wzięłam aparat i zrobiłam im zdjęcie, potem ogrodu i raz jeszcze bałwanowi.<br />
- Chodźmy do domu, bo zmarzniecie - powiedział nasz ochroniarz.<br />
<br />
________________<br />
Od Autorki :<br />
Dumni ? Machnęłam się na ten rozdział. Nie podoba mi się, wręcz jest trochę z tyłka. Zaczynam kolejną historię, chyba przeginam. Nie powinnam już pisać nowych rzeczy. Mam nadzieję, że wam się podoba. Postaram się jeszcze coś napisać na środę. Dzięki za kolejną porcję komentarzy w poprzednim rozdziale ! Uwielbiam was za nie <3</div>Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-77563071023314522262012-06-15T23:26:00.002-07:002012-06-15T23:26:28.606-07:00Rozdział 22 - Wybór Nie Należy Do Mnie<div style="text-align: justify;">
Weszłam do środka i od razu Zayn wziął mnie w obroty. Uśmiechnęłam się i zaczęłam z nim tańczyć. Bawiło mnie to. Piosenka się skończyła, a ja usiadłam zmachana na krześle w kuchni. Wzięłam szklankę i nalałam sobie wody z lodówki. Przez chwilę patrzyłam jak inni się dobrze bawią i szaleją na parkiecie. Kocham tych wariatów i zawsze będę. Poczułam zimne ręce na ramionach. Odwróciłam się, a nade mną stał wysoki Irlandczyk.</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Jadę z Harry'm - oznajmił i wziął z lodówki butelkę wody.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nigdzie nie jedziesz - odpowiedziałam i wstałam z krzesła, podeszłam do niego, dzieliły nas milimetry.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Za późno, już się zdeklarowałem - odpowiedział i napił się wody, po czym ją odłożył i objął mnie w pasie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, może od razu wszyscy jedźmy, co ? - powiedziałam uniesiona.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spokojnie, Em. Przecież nasza trójka więcej zdziała i dwójka. No i El, powiedzmy chociaż ona tylko z... No nie ważne... Sama być zobaczyła - powiedział obojętnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie jedziesz, już Aaron i Harold wystarczą, nie chcę Ciebie też stracić. Ile można ? - powiedziałam podburzona.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Emily, robię to dla Ciebie, tak ? - powiedział dalej mało przejęty moją reakcją.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale ja tego nie potrzebuję, nie chcę. Wiesz, czemu zadowala mnie ta sytuacja ? - powiedziałam lekko zmieniając temat</div>
<div style="text-align: justify;">
- Że stoimy blisko siebie - zaśmiał się blondyn.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie o to mi chodzi i nie tak między innymi. Podoba mi się to, że mogę być z wami i nic nam nie grozi, a wy debile nastawiacie się na niebezpieczeństwa i ryzykujecie życie dla jakiejś idiotki, błahostki i takie tam ! - powiedziałam przejęta.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Em, nie jesteś błahostką, ani dla minie, ani Harry'ego, czy Aaron'a. Daj spokój, robimy to, bo nam zależy. Harry'emu to pozwolisz jechać, a mi nie ? - powiedział zirytowany.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mówiłam już mu, ale mnie nie słuchał...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc ja też nie mam zamiaru. Nie chcę Cię stracić, żaden z nas nie chcę. Robię, co dla Ciebie najlepsze na razie, zrozum, no...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jadąc mnie tracisz. W takim razie już straciłeś skoro jedziesz - powiedziałam udając powagę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem, że i tak mnie wielbisz za to co robię - powiedział ucieszony, a ja przewróciłam oczami - Em, muszę pomóc im, a po za tym, najlepiej pogadam o wszystkim z Harry'm i zobaczymy, czy dostanę w twarz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie gadaj z Harry'm, bo i tak nic nie będzie, bo nic nie czuję, a skoro wyjeżdżasz to tym bardziej mnie tracisz - powiedziałam i z uśmiechem wzruszyłam ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jakbyś nic nie czuła to nie zamknęłabyś oczu i czekała na mój ruch. Szalejesz za mną, jak nie wiem - roześmiał się chłopak.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nieprawda - powiedziałam oburzona i lekko go odepchnęłam, ale on mnie przyciągnął jeszcze mocniej - Widać humor Ci, aż nazbyt wrócił - powiedziałam i odepchnęłam go ponownie, ale on przyciągnął mnie i zamknął oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo mam Ciebie, to dlatego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nachylił się i mnie pocałował. Nie zdążyłam nawet zareagować, ale miał takie ciepłe i delikatne usta, że nie protestowałam. Zamknęłam też oczy. Odwzajemniłam pocałunek. Zaczęliśmy się całować. Moje ręce oplotły jego szyję. Czułam się niesamowicie. Jego ręce przyciągnęły mnie do niego jeszcze mocniej. Wpił we mnie swoje usta. W końcu odkleiliśmy się od siebie, nie otwierałam przez dłuższy moment oczu. Bałam się, że to jakieś moje głupie wyobrażenia. Zamrugałam oczami. To był najlepszy pocałunek, jaki w życiu przeżyłam. Taki niezaplanowany i idealny. Spojrzałam w jego błękitne oczy. Czułam jak się rozpływam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Eee...? - wypłynęło z moich ust niespodziewanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Myślałem, że jak się całuję dziewczynę to jest wdzięczna. A nie, zamurowana ze zmieszaną miną - powiedział z uśmiechem na twarzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam, ale tylko to udało mi się wydukać, bo to... Eee...? Że co ? - powiedziałam dalej nie mogłam uwierzyć co przed chwilą się stało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powtórzę powoli. Ja... Ciebie... Pocałowałem... - powiedział bardzo powoli.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem, nie jestem blondynką. Popatrz na siebie. Ale to takie spontaniczne i w ogóle... Pytanie, czemu ? - zapytałam, po czym zagryzłam wargę i się roześmiałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Żebyś się nie gniewała na mnie, bo wyjeżdżam - powiedział i przyłożył nos do mojego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale ja chcę, tylko żeby Ci się nie stało - powiedziałam i posmutniałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic mi się nie stanie, Em, zrozumiałaś ? Nic, jak mnie widzisz tak mnie zobaczysz do czasu, aż go znajdziemy - powiedział i pocałował mnie w czoło.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odsunęłam się od niego, a on nie protestował, puścił mnie. Gdy się odwróciłam otwarłam łzę, która spłynęła mi po policzku. Uśmiechnęłam się sztucznie, jakbym nie przejęła się wszystkim.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To chodźmy się bawić - powiedziałam - Nie mów nikomu o tym co się tu wydarzyło - powiedziałam, dalej odwrócona do niego plecami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra - powiedział z lekko spóźnioną reakcją - To chodź, jakby nigdy nic się bawić - powiedział już obojętnie, a ja się obróciłam i pocałowałam go w policzek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niech Cię pilnują, nie chcę Cię stracić...</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyszliśmy z kuchni. Byłam objęta jego ramieniem. Louis przyciszył muzykę , gdy weszliśmy. Rozdał wszystkim kieliszki z szampanem. Ustawiliśmy się w półkolu. Lou wyszedł na przód. Chrząknął. Uśmiechnął się i odgarnął kosmyk włosów z oczu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, zebraliśmy my się tu, ponieważ dziewczyny muszą się poczuć ponownie jak w domu. Chcę wznieść szampan za naszą małą, acz kochającą się rodzinę - powiedział i wzniósł kieliszek do góry.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wszyscy uczynili to samo i wzięli łyk szampana. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na przyjaciółki. Roześmiałyśmy się. Coś za dużo dla nas robią. Oj, za dużo.</div>
<div style="text-align: justify;">
Bawiliśmy się z dobre parę godzin. Zabawa się skończyła, gdy policjanci oznajmili nam, iż muszą uciszyć naszą imprezę. Wtedy wyłączyliśmy muzykę i powoli zbierać śmieci. Gdy było już w miarę czysto, jak na dom piątki chłopaków może być. Eleanor pożegnała się z nami i wyszła. Wszyscy rozeszliśmy się po pokojach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku. Nie wiedziałam od czego zacząć. Najpierw podeszłam do toaletki i zmazałam mój lekki makijaż. Ktoś zapukał do drzwi. Po chwili wychyliła się głowa Niallera. Uśmiechnął się i podszedł do mnie. Przykucnął przy mnie. Patrzył na nasze odbicia w lustrze. Miałam już dobrze oczyszczoną twarz, więc wstałam z miejsca. Obróciłam się do niego plecami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Odepniesz ? - zapytałam, odsuwając włosy i odsłaniając mu suwak sukienki.</div>
<div style="text-align: justify;">
On delikatnie ją rozpiął, pocałował mnie w szyję i puścił. Poszłam do łazienki i ubrałam się w niebieskie rurki, zielony luźny sweterek i dłuższy naszyjnik z kluczem. Wróciłam do pokoju, gdzie czekał chłopak. Usiedliśmy na łóżku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz, że przyszedłem się pożegnać, tak ? - powiedział, patrząc na nasze splecione dłonie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall, nie jedź... - powiedziałam i podniosłam jego brodę, tak by na mnie popatrzył.</div>
<div style="text-align: justify;">
Musnęłam jego wargi. Zamknęłam oczy i znowu się pocałowaliśmy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie jedź - wyszeptałam do niego - Proszę...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Muszę, ale Harry zostaję. Musimy zrobić taką podmiankę, żeby Lou się nie zorientował, że coś nie tak. I tak pojadę, dobrze o tym wiesz. Chociaż nie rób mi trudniejszego wyjazdu - powiedział, stykaliśmy się głowami szepcząc do siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Muszę, bo inaczej z chęcią stąd wyjedziesz, a tego nie chcę...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Emily, nie wyjechałbym nigdy stąd z chęcią wiedząc, że tu jesteś - objął moją szyję i spojrzał prosto w oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czyli jedziesz, zostawiasz mnie ? - powiedziałam, łzy chciały się wydostać, ale zamrugałam szybko i chwilowo je zatrzymałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Muszę jechać, już obiecałem Hazzie. Nie zawiodę ich i ciebie. Jadę, ale nie zostawiam. Ciągle będziesz ze mną, w moim serduszku. Będziesz o tym, pamiętać ? - powiedział.</div>
<div style="text-align: justify;">
Położyliśmy się na łóżku. Przytuliłam się do niego. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Słyszałam jak jego serce bije szybko. Stopniowo jego bicie się zwalniało, jakby się uspokajał. Zasnęłam na jego klatce piersiowej, sama nie wiedziałam nawet kiedy. Obudziłam się, kiedy mnie przesunął, bo sam wstawał. Pocałował mnie w głowę :</div>
<div style="text-align: justify;">
- Śpij, księżniczko, śpij. Zobaczymy się niedługo - powiedział myśląc, że dalej śpię.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie miałam odwagi się odezwać, udawałam, że śpię. Usłyszałam zatrzask drzwi. Wyszedł. Po prostu mnie zostawił. Nie okazałam żadnych emocji, gdy tu był, a teraz rozpłakałam się jak dziecko. Nie mogłam wytrzymać. Spojrzałam przez okno. Czarny Van zabrał Irlandczyka spod domu. Patrzyłam jak dojeżdża do końca ulicy i skręca w lewo. Byłam zła, wręcz gniewna. Wszystko przez Harry'ego. Zabrał mi Niall'a. Jakim prawem ? Wybiegłam z pokoju. Było około drugiej w nocy, więc nie mogłam się zbytnio głośno obnosić z moją złością. Wbiegłam do pokoju Hazzy, który siedział przy komputerze z pomarańczowym swetrze i luźnych szarych dresach. Zamknęłam ostrożnie drzwi i ze łzami w oczach zaczęłam krzyczeć szeptem. Tak, wiem paradoksalne stwierdzenie krzycząc szeptem, ale moglibyście to sobie wyobrazić, z resztą jakbyście to zobaczyli, tak samo określilibyście to jak mówiłam, znaczy krzyczałam, mówiąc szeptem. Przepraszam zagmatwałam się, ale to przez późną porę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czyś Ty zidiociał ? ! Wysyłasz tego niewinnego chłopca na jakąś, kurwa ścigajkę za psychopatą ! Niby czemu ? ! Nie masz uczuć, tępy debilu ! Nie chcę mieszkać z czymś takim pod jednym dachem ! - darłam się, on wstał i podszedł do mnie - Jak mogłam mieć do Ciebie jakiekolwiek uczucia ! Jesteś idiotą, debilem, skończonym debilem - łzy ciekły mi po policzkach, kiedy już zachrypłam i nie mogłam dalej wygłaszać moich oszczerstw, zaczęłam odpychać go i bić z zamkniętymi oczami po klatce piersiowej.</div>
<div style="text-align: justify;">
On chwycił mnie i mocno przytulił. Chciałam się oderwać, ale nie mogłam przestać płakać, a to jedynie mnie uspokajało. W końcu wtulona w jego pierś płakałam, dalej żywiąc do niego nienawiść i wściekłość. Jak mógł mi zrobić coś takiego...</div>
<div style="text-align: justify;">
- A teraz uważnie posłuchasz, tego skończonego debila. Dobrze ? - pokiwałam dalej zapłakana i zasmarkana głową - To nie ja kazałem jechać z nami Irlandczykowi. Tylko sam się mnie zapytał, czy może coś dla Ciebie zrobić, po czym powiedziałem mu o wszystkich moich planach z Aaron'em. Chciał jechać z nami, ale pod warunkiem, że zostanę z Tobą. Mam mieć na Ciebie oko. Nie płacz, dobrze ? Wszystko jest dobrze, Niall ściągnie opatrunek zaraz na wyjeździe i można go uznać za zdrowego jak rybę. Naprawdę nic nie zrobiłem - powiedział i oparł brodę o mój czubek głowy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
___________</div>
<br />
Od Autorki : <br />
Przepraszam raz jeszcze za wczoraj. Wiem, że czasem czytasz ten chłam i wiedz, że Ciebie też przepraszam. Źle się czuję z tym co narobiłam wczoraj.</div>Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-76440248045419529222012-06-12T14:30:00.000-07:002012-06-12T14:30:40.112-07:00Rozdział 21 - RodzinnieWyszłam z jego pokoju. Odetchnęłam. Weszłam na kolejne schody prowadzące do "naszych nowych" pokoi. Stanęłam na schodach i patrzyłam się na wschód słońca. Był niesamowity. Ten żółto-pomarańczowy blask przedzierał się przez mgłę rozpościerającą nad miastem. Ta mgła tak lekko spowiła Londyn. Wyglądał tak niewinnie, jak dziecko.<br />
Gdy słońce zupełnie już wstało i schowało się za chmurami postanowiłam pójść spać na chociaż godzinkę. Poszłam do mojego pokoju i zobaczyłam May na moim łóżku. Leżała rozwalona na całej jego szerokości. Chrząknęłam dość głośno. Nic, dziewczyna nie zareagowała. Ponownie. Ten sam brak reakcji.<br />
- Echem, May ! - powiedziałam stojąc obok niej.<br />
Ale ona nie zareagowała. Poczułam silny wiatr na twarzy i szyi. Okno było otwarte. Przestraszyłam się. Nie, tylko nie to. Nie Red John. Zaczęłam krzyczeć pomocy. Sprawdziłam puls przyjaciółki. Ledwo go wyczułam. Sprawdziłam źrenice. Nieprzytomna. Musiała się czymś otruć, albo co gorsza ktoś ją otruł. Po chwili wbiegł policjant. Zrobił dokładnie to co ja, ale zauważył, że ona się czymś zakrztusiła. Zaczął uciskać na jej żołądek, gdy ją podniósł. Dziewczyna zaczęła kaszleć, aż w końcu wypluła coś małego, jakąś przeźroczystą kuleczkę, która była cała w ślinie. Podeszłam do kulki i ją nadepnęłam, ona się otworzyła. Schyliłam się do niej. Wzięłam karteczkę z środka. Podniosłam się i przeczytałam na głos :<br />
- "Niech będzie to dla was ostrzeżeniem, to był ostatni raz jak was nie zabiłem. Do jutra ~ Red John".<br />
- Super... - powiedziała zmęczona May siedząc na łóżku.<br />
- Potrzebuję tej kartki. Zadzwonię zaraz po większą ochronę, jak to się stało ?<br />
- Zasnęłam i jak się budziłam to widziałam osobę w czarnych rękawiczkach, wepchnęła mi tą kulkę do gardła. Zaczęłam się dusić, a potem straciłam przytomność i mnie pan uratował.<br />
- Wszedł tu przez okno ? - zapytał zdziwiony.<br />
- Najwyraźniej. Przyszłam po Em, bo chciałam z kimś pogadać, ale okno było otwarte. Czekał, aż zasnę.<br />
- Musimy przeszukać dom - wyjął krótkofalówkę - Potrzebujemy wsparcia i to natychmiast.<br />
<br />
Mężczyzna nie odszedł od nas na krok. Kolejny oddział policyjny po jakiś dziesięciu minutach wbiegli do domu. W końcu przeszukali cały dom. Zobaczyli jak jakaś zakapturzona czarna postać biegnie przez ogród. Dwaj mężczyźni pobiegli za nim. Obserwowaliśmy całą scenę z mojego okna. Jeden policjant złapał go za ramię, ale czarna postać mu oddała i przeskoczyła przez płot. Po czym usłyszeliśmy dźwięk silnika i pisk opon. Policjanci wrócili do domu. Jedyne co mieli to czarną, skórzaną rękawiczkę.<br />
Położyłam się na łóżku obok May, a mężczyzna wszedł do łazienki, by sprawdzić, czy na pewno nikogo tam nie ma. Po czym wyszedł. Zostałyśmy same.<br />
- Przepraszam, May. To powinnam być ja. Żałuję, że mnie tu nie było - powiedziałam i zakryłam twarz dłońmi.<br />
- Teraz jesteś i dzięki Tobie nadal żyję. Widocznie musiało się tak stać - powiedziała i wstała szybko z łóżka. Jakby nic ją nie bolało. Wszystko było dobrze. Ubrała na twarz ten swój uśmiech "Nic mi nie jest" i wyszła z pokoju. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Była już godzina siódma.<br />
Zamknęłam oczy i zdrzemnęłam się. Obudziła mnie muzyka dobiegająca gdzieś z domu. Wstałam i od razu na myśl przyszła mi "Impreza Rodzinna". Podeszłam do mojej toaletki. Włosy miałam tłuste i w nieładzie. Ubrania wisiały na mnie jak worki. Poszłam do łazienki. Wzięłam szczoteczkę i poszłam pod prysznic. Myłam zęby, włosy i siebie w jednym momencie. Przynajmniej rachunek za wodę będzie mniejszy. Umyta wyszłam i założyłam sobie na głowę ręcznik. Wyszłam z łazienki i zajrzałam do szafy. Zauważyłam, że na wieszakach wiszą nie moje sukienki. Zauważyłam to dość szybko, bo ja nie mam sukienek. Najwyżej spódniczki, ale to też rzadkość. Wzięłam kremową sukienkę. Spojrzałam na nią, zauważyłam karteczkę z napisem "Włóż ją na rodzinną imprezę. Louis". Przyjrzałam się jej dokładnie. Miała rękawy przed łokieć. Cała byłą obszyta beżową koronką, z dekoltem w łódeczkę. Miała wcięcie w talii i odkryte plecy. Przyłożyłam ją do siebie, sięgała mi jakoś do połowy uda, może zaraz przed kolanem. Włożyłam ją, gdy spojrzałam na szafę ponownie, aby znaleźć jakieś buty znalazłam ładne baleriny o podobnym odcieniu co sukienka. Włożyłam je. Ściągnęłam ręcznik i wróciłam do łazienki. Wysuszyłam sobie włosy i wzięłam lokówkę. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jakie wyposażenie ma cały ten pokój i łazienka. Zrobiłam sobie przedziałek po lewej stronie. Moje jasnobrązowe loki idealnie pasowały do sukienki. Wyszłam z niej i podeszłam do toaletki. Zapięłam sobie mój medalionik na szczęście, który dał mi Harry. Małą flagę Wielkiej Brytanii. Pomalowałam sobie rzęsy i pociągnęłam usta czerwoną szminką.<br />
Wyszłam z pokoju. Muzyka nie przestawała grać. Spojrzałam jeszcze na zegar w korytarzu. Była dwunasta jedenaście. Otworzyłam drzwi na korytarz chłopców. Zobaczyłam, że wszyscy tańczą w salonie. Była tam Eleanor, May, Spencer, Katie, Louis, Liam, Niall, Zayn i po raz pierwszy od dłuższego czasu nie widziany Harold. Za drzwiami ogrodowymi dostrzegłam pięciu policjantów. Zwiększyli nam ochronę, jak miło. Uśmiechnęłam się i powoli schodziłam po schodach. Wszyscy zwrócili na mnie wzrok. Gdy stałam na ostatnim schodku, Harry podał mi rękę. Chwyciłam ją i zeszłam ze schodów. Przywitałam się ze wszystkimi i poznałam w końcu Eleanor. Potem wyszłam na parkiet i zaczęliśmy tańczyć. Gdy tempo zwolniło, Harry poprosił mnie o taniec. Zgodziłam się, tańczyliśmy przytuleni do siebie.<br />
- Gdzie byłeś tyle czasu ? - zapytałam troskliwie, bo pomimo to wszystko co się stało między nami dalej mi na nim zależało i się o niego martwiłam.<br />
- Musiałem coś zrobić. Wiesz, spotkałem Aaron'a w klubie. Zaczęliśmy pić i powiedział mi całą waszą historię. Potem jeszcze trochę o Tobie. Potem na noc zostaliśmy w tym klubie i trzeźwieliśmy. Chciał on znaleźć Red John'a. Wyjechaliśmy na parę dni i szukaliśmy. Aaron trafił na jakiś trop, ale potrzebowaliśmy trochę pożywienie i pieniędzy, więc musiałem wrócić i zregenerować siły. Aaron został w hotelu. Wracam do niego jutro z rana i odwalimy kawał dobrej roboty bez policji. Będziecie mogły szybciej wrócić do turnieju - powiedział patrząc się mi prosto w oczy.<br />
- Wiesz, co tak naprawdę jest najlepsze w tym, że pojawił się ten psychopata ? To, że możemy mieszkać u was i być bezpieczne. A jego tym razem na pewno złapią. Nie szukajcie go. Proszę. Karz Aaron'owi wrócić. May bez niego nie jest sobą. Harry, proszę - powiedziałam i czułam, że mogę się popłakać.<br />
- Nie mogę, chcę doprowadzić to wszystko do końca. Chcę, żebyś była bezpieczna. Przynajmniej tego mi nie zabronisz - powiedział i mnie obrócił i ponownie wróciliśmy do poprzedniej pozycji.<br />
- Ale Harry, jeszcze Ci się coś stanie - powiedziałam i spojrzałam w podłogę, tak aby nie musieć patrzeć te zielono-niebieskie oczy.<br />
- Teraz się o mnie martwisz, kochanie ? - wyszeptał mi do ucha.<br />
- Ciągle się martwię, ale znasz już moje zdanie na temat tego wszystkiego między nami - powiedziałam cicho, czułam jak oczy mi się szklą, ale dawałam z siebie wszystko, żeby łzy nie popłynęły.<br />
- Znam, skoro nic już nie zmienię to chociaż będziesz mogła spokojnie i bezpiecznie żyć z Niall'em - zaśmiał się.<br />
- Daj spokój, Niall to dalej dzieciak. Nie jestem dla niego. Powinieneś przestać, żeby nie ucierpieć na tym sam, sprowadź już Aaron'a i skończcie robotę - piosenka się skończyła, więc odsunęłam się od niego i podeszłam do samej Eleanor.<br />
- Jak się bawisz ? - zapytała pierwsza.<br />
- Dobrze, jest miło - pociągnęłam lekko nosem.<br />
- Nie płaczesz, chyba jak jest miło, prawda ? - zapytała zdezorientowana, ale nie patrzyła się na mnie, dalej się uśmiechała i wyciągnęła chusteczkę z torebki - Proszę...<br />
- Dzięki - wytarłam nos i kąciki oczu.<br />
- Teraz nie powinnaś się tym przejmować, robią to co muszą, a Ty jesteś z nami i to się liczy.<br />
- Tak... Nie wszystko jest tak jak powinno być, wiesz gdzie był Harry i chłopak May, prawda ?<br />
- Mhm - potaknęła - Sama im pomagam, jestem w sumie mniej rozpoznawalna niż Harry więc trochę szpieguję. Nie smuć się i nie płacz, bo to nic nie da. Musimy doprowadzić to do końca. Teraz, albo nigdy - powiedziała ciszej, żeby nikt nie usłyszał - Nikomu nie mów, wie teraz o tym tylko nasza czwórka. Proszę, Em. Robimy to dla waszego dobra, sama wiesz.<br />
- Jak mam nie powiedzieć przyjaciołom, a jak coś się stanie ? Louis mi nie wybaczy, gdyby się dowiedział, że wiedziałam - powiedziałam lekko panikując.<br />
- Jeszcze tak dobrze go nie znasz... Nie ważne, niech to zostanie tu gdzie zostało powiedziane - powiedziała i odeszła. Stałam samotnie i rozmyślałam o tym wszystkim co usłyszałam. Pojechali szukać psychopaty, świetnie... Wystawiają się na pewną śmierć. Genialnie... Przez kogo ? Przez nas. Jesteśmy teraz winne śmierci trzech niewinnych osób. Narażają swoje życie dla nas. Jestem wdzięczna, ale jedna wpadka i nie mam komu dziękować. Jest źle, czy tylko ja mam takie wrażenie. Ktoś szepnął mi do ucha :<br />
- Zamknij oczy i chwyć mnie za rękę. Mam niespodziankę - powiedział chłopak, z początku nie wiedziałam kto to, dopóki nie dotknęłam jego dłoni.<br />
Złapałam go i prowadził mnie gdzieś. Powiedział, że przechodzimy przed jakiś stopień. Poczułam lekki wiatr. Musieliśmy wyjść na dwór. Czułam miękki grunt pod stopami. Weszliśmy na pomost. On odsłonił mi oczy. Ujrzałam cały pomost w jasnych, żółtych światełkach, takich jak zakłada się na choinki. Woda mieniła się od odbijanego światła. Spojrzałam na chłopaka, który mnie tu zaprowadził.<br />
- To, żebyś nie martwiła się całym tym zamieszaniem - uśmiechnął się i przytulił do siebie.<br />
- Dzięki, Niall. To wiele dla mnie znaczy - uśmiechnęłam się.<br />
Usiedliśmy na drewnianej poręczy pomostu. Patrzyłam na to wszystko i zdałam sobie sprawę jak moje życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Jeszcze parę tygodni temu leżałam na łóżku u siebie w pokoju i myślałam co zrobię ze swoim życiem. Miałam już odpowiedź, chcę grać. Chcę grać do końca życia. Chcę grać w siatkówkę. Nie potrzebuję już nic. Wystarczy mi tylko ten sport. Wszystko się zmieniło. Nic już nie będzie takie same. Mam siostrę, prawdziwego ojca, kochającą rodzinę, przyjaciół, jestem w Londynie i gram w najsławniejszym turnieju w siatkówkę dla młodych i ambitnych siatkarek. Nic nie będzie już takie same.<br />
<br />
Siedzieliśmy na pomoście w ciszy. Ta cisza nie było irytująca, denerwująca, tylko spokojna. Nie chciało jej się przerwać. Poczułam Niall'a dłoń na mojej. Chwyciłam ją mocniej.<br />
<div>
- Em... - powiedział i obrócił swoją drugą dłonią moją twarz, patrzył mi prosto w oczy.</div>
<div>
Chciałam coś powiedzieć, ale on nachylił się, by mnie pocałować. Nie wiedziałam, co do cholery się dzieje. Z jeden strony coś w środku mówiło mi, że to jedyna moja szansa. Z drugiej nie mogłam postąpić tak w stosunku do Harry'ego. Zamknęłam oczy i czekałam na jego ruch. Przeliczyłam się, nic... Nie poczułam jego ust. Nic nie zrobił. Otworzyłam oczy. Miał zaciśnięte oczy. Jakby sam się zmagał ze sobą. Ja szybko podjęłam decyzję, on najwyraźniej nie był niczego pewny. </div>
<div>
- Niall, jeśli nie chcesz to nic się nie stało. Zapomnijmy o tym - powiedziałam i zabrałam rękę do siebie.</div>
<div>
Zeskoczyłam z barierki.</div>
<div>
- Nie o to chodzi - mówił, dalej miał zamknięte oczy, nie chciał ich otworzyć - Ja po prostu nie mogę zrobić tego Harry'emu. To mój brat. Wiem, że to coś między wami wygasa, ale się boję. Lubię Cię, ale chyba nie aż tak, albo za mało mam odwagi, żeby mu się postawić - powiedział, odwróciłam się.</div>
<div>
- Szkoda... Teraz już za późno na wszystko. Dzięki za wszystko - powiedziałam i poszłam do domu.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
________________</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Od Autorki :</div>
<div>
Przepraszam za długość rozdziału, musiałam... Wybaczcie <3<br />
Dodałam parę chwil przed północą, nie mogłam się powstrzymać.<br />
Jutro zajebisty dzień się zapowiada ^__^</div>Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-70817741294559474922012-06-11T07:05:00.000-07:002012-06-11T07:05:15.757-07:00Rozdział 20 - Mamy Całą Noc<b>Od Autorki :</b><br />
<b>Dodaję ten post z myślą o kolejnych i przepraszam z góry za zakończenie całej mojej opowiastki, ale nie mogę jej zmienić, bo jest idealnie wymyślona. Mam nadzieję, że nie obrazicie się.</b><br />
<br />
<br />
Wyszłyśmy z pokoju i zbiegłam po schodach pokazując widok z okien domu. Potem kolejne schody i poszłam do kuchni. Nikogo nie było dookoła. Pochowali się w swoich pokojach. Poszłam do kuchni i wyjęłam z szafki z lekami pierwszy z brzegu kartonik z napisem "Painkillers". Wyciągnęłam dwie tabletki, nalałam do szklanki wody i pobiegłam je zanieść przyjaciółce zostawiając komputer w kuchni. Po chwili wróciłam.<br />
- Nudziło Ci się beze mnie - zapytałam.<br />
- Tak, ta chwila była najbardziej makabryczna w moim życiu - zaśmiała się.<br />
- To gdzie teraz ? - zapytałam.<br />
- Najpierw do Zayn'a, gdzie mnie zostawisz znając życie, a potem idź do Louis'a sama, bo pewnie mu się nudzi - uśmiechnęła się.<br />
Weszłyśmy po schodach. Weszłam do pokoju "jej kochasia". Leżał na łóżku i pisał sms-y. Zapukałam stojąc w otwartych drzwiach. Uśmiechnął się i zrobił mi miejsce na łóżku obok.<br />
- Nie przeszkadzam ? - zapytałam siadając obok.<br />
- Nie, nie. Co tam masz ? - zapytał patrząc się na ekran komputera, nie było tam Kate, bo wywróciła swojego laptopa do góry na sufit pokoju, żeby zrobić mu niespodziankę.<br />
- Niespodziankę mam. Ale to potem. Mam pytanie, lubisz Kate, ale tak że zależy Ci na niej i takie tam ? - zapytałam i wyłączyłam dźwięk w Skype'ie<br />
- Eee... Szczerze ? Bardzo, ale nie wydaję mi się, że ona by chciała do czegoś większego dobrnąć. Ciągle powtarza, że niedługo wyjeżdża i takie tam, żeby mi humor popsuć. Chciałbym z nią być, ale ona wyjedzie i zostawię ją ze złamanym serduszkiem. To raczej nie byłoby ani miłe dla niej, czy dla mnie. Chociaż, zobaczymy co przyniesie przyszłość - powiedział patrząc mi się prosto w oczy.<br />
- Dzięki za informację, bardzo jestem Ci wdzięczna. Teraz mogę odejść zostawiając tu komputer - zaśmiałam się i włączyłam dźwięk - Kate wstawaj ! - dziewczyna ukazała się na ekranie cała czerwona.<br />
- Cz-cześć Zayn ? - powiedziała w szoku.<br />
- To ja idę, zanim mnie zabijecie - powiedziałam i zostawiłam mu komputer na kolanach, wybiegłam z pokoju, zamykając drzwi.<br />
Spokojnym krokiem, weszłam do pokoju Louis'a. Na łóżku siedział on i Niall. Gdy weszłam oboje spojrzeli na siebie lekko zbici z tropu. Usiadłam na krześle i zamilkli w połowie zdania.<br />
- Czyli mam sobie pójść ? - zapytałam i wstałam z krzesła.<br />
- Nie, nie zostań. To Niall już wychodzi, do widzenia Niall - powiedział Lou patrząc się wymownie na Irlandczyka.<br />
Ten wyszedł z pokoju patrząc się na mnie jak na matkę, która przerywa dzieciom grę. Ja jedynie się uśmiechnęłam i odprowadziłam go wzrokiem do drzwi. Z powrotem usiadłam na krześle i przysunęłam się krzesłem biurka.<br />
- Coś zrobiłam nie tak ? - zapytałam Louis'a.<br />
- Nie, gdzieżby. Niall mówił mi swoja życiową historię - zaśmiał się chłopak.<br />
- Przepraszam.<br />
- Nic nie szkodzi. Co się dzieję ?<br />
- Aa... Robiłam z Katie godzinę policyjną i chodziłam po ludziach z nią. Gadałyśmy przez Skype'a. Potem wpadłam do Zayn'a i trochę go wkopałam, a potem szybko uciekłam. A jaka to życiowa historia ?<br />
- Powiedział, że był trochę zły i kopnął w ten regał i on się osunął, po czym na niego spadł - wzruszył ramionami - Jak tylko to powiedział to dostał po głowie ode mnie, a potem gadał samiutkie głupoty.<br />
- Spoko, jak dobrze, że o niego tak dbasz - uśmiechnęłam się - Nie wiem co ze sobą robić. Nudzi mi się, a nie mogę zasnąć...<br />
- No to wybieraj co chcesz robić, mamy całą noc, z rana idziemy my idziemy na jakąś premierę - powiedział zmęczony.<br />
- Nie wiem, Ty jesteś od pomysłów - powiedziałam.<br />
- No to... - podparł ręką brodę i skierował wzrok na sufit, udawał, że myśli, a ja zachichotałam - Kiepsko u mnie, z tym myśleniem, zdajesz sobie z tego sprawę, tak ? - zaśmialiśmy się.<br />
- Chcesz poznać moją mamę ? - zapytałam go.<br />
- Pewnie, ale to raczej nie pora, co ? - powiedział zdziwiony.<br />
- Moja mama cierpi na bezsenność, rzadko raczej śpi, chyba, że weźmie leki. A to następuje raz, czy dwa w tygodniu, z resztą zobaczymy, włącz Skype'a.<br />
Louis włączył komputer, który leżał koło niego na łóżku. Podeszłam do niego i zalogowałam się na swoje konto. Moja mama była dostępna. Wybrałam jej kontakt. Włączyłam kamerę i usiadłam koło chłopaka.<br />
- Cześć, mamo ! - powiedziałam szczęśliwa.<br />
- Och, Em. Tak się bałam - uśmiechnęła się.<br />
- Teraz już to minęło, na razie. Spokojnie. W każdym razie to jest Louis - przedstawiłam go, a on pomachał do mojej mamy.<br />
- Miło poznać, czekaj, czekaj. On nie wisi u Ciebie w pokoju ? - zaśmiała się.<br />
- No tak, w sumie to wisi. Mieszkamy w domu tego zespołu co u mnie wisi na ścianie - moja mama się roześmiała i zauważyłam, że ociera łzę spod oka - A jak James znosi twą bezsenność ?<br />
- Jakoś, teraz śpi, ale każe mi brać leki. Lekarz w ogóle powiedział, że to jest na podłożu psychicznym, więc kiedyś minie. Więc nie ma się czym martwić - uśmiechnęła się - A co u Ciebie Louis ?<br />
- Dobrze, dziękuję. A jak w Polsce ? - zapytał grzecznie.<br />
- Ładnie, coraz cieplej się robi, w końcu to już prawie kwiecień - uśmiechnęła się - Nie macie z Em problemów ? Bo zawsze mi narobi wstydu, jak gdzieś pojedzie - zaśmiała się moja mama.<br />
- Nie, jest miło. Bez niej nigdy nie będzie tak samo jak wyjedzie. Aż sam nie chcę, żeby jechała, ale nie może panią zostawić - uśmiechnął się - To taka dobra dziewczyna.<br />
- Skąd ja to znam, zawsze chcę dla wszystkich jak najlepiej o sobie zapominając - powiedziała.<br />
- Wiecie, że tez tu jestem ? - spytałam ironicznie.<br />
- Wiemy, córciu, czekajcie, bo James coś chcę - zniknęła z ekranu i wyszła z pokoju.<br />
Spojrzeliśmy na siebie od razu roześmialiśmy.<br />
- Przemiłą masz mamę - powiedział.<br />
- Dzięki, w końcu musiałeś ją poznać. Jesteśmy prawie rodzeństwem - zaśmiałam się.<br />
- Też prawda - zauważyliśmy, że przyszedł James, zamiast mamy.<br />
- Cześć, dzieciaki.<br />
- No hej, co z mamą ? - zapytałam.<br />
- Poszła coś zjeść, a potem weźmie leki, więc zadzwoń do niej jutro. Ładne imię wybrałaś - powiedział i poprawił swoje okulary na nosie.<br />
- Wiem. Dobra, to też nie przeszkadzam. Trzymaj się, dzwoń jakby się coś działo - powiedziałam na pożegnanie.<br />
- Wiesz, że kocham Cię jak córkę, prawda ? Dbaj o nią, Louis - powiedział i się rozłączył.<br />
Teraz zrozumiałam jak normalną staliśmy się rodziną. Uśmiechnęłam się i zamknęłam komputer. Uśmiechnęłam się.<br />
- Masz jakąś kawę ? - zapytałam lekko senna.<br />
- Nie, a skoro chcę Ci się spać to idź już. Właśnie ! Wiem, co jutro robimy - powiedział ucieszony, jakby odkrył Amerykę.<br />
- No dawaj, zaskocz mnie - powiedziałam z sarkastycznym uśmiechem.<br />
- Zrobimy tu sobie rodzinną imprezę, przyjedzie Kate i Aaron i będzie miło. Taka potańcówka, będzie miło i rodzinnie - uśmiechnął się, a oczy mu aż błyszczały.<br />
- To Ty nie wiesz o Aaronie ? - zapytałam zdziwiona.<br />
- Co niby ? Nie mów, że nie żyję - zaśmiał się nerwowo.<br />
- Nie, no co Ty. Zostawił May i pojechał do domu... Trochę wpadka - powiedziałam i wstałam z krzesła.<br />
- Dobra, to zoorganizuje tutaj wszystko. Idź spać, księżniczko. Wszystko będzie gotowe na jutro - powiedział.<br />
Wyszłam z pokoju. Podeszłam do pokoju Niall'a. Przyłożyłam ucho do drzwi, ale nie słyszałam żadnego dźwięku, więc weszłam do środka. Niall już spał. Więc podeszłam do jego łóżka i nakryłam go kołdrą. Szeptał przez sen. Wsłuchałam się, po czym usłyszałam słowa "Nienawidzę Cię, Niall. Nie pasujesz tu. Powinieneś już dawno odejść". Wił się w łóżku. Po czym chwycił moją rękę i przyłożył do klatki piersiowej. Musiałam się zbliżyć. Położyłam się obok niego na łóżku. On objął mnie zdrową ręką. Musiałam przysunąć się jeszcze bliżej. Słyszałam jego głos, jak mówił, że już dawno nie powinno go tu być. Jak ktoś mu mógł coś takiego powiedzieć. Jak sama o tym pomyślę to aż mi się płakać chcę. Kto mógłby komuś takich świństw nagadać. Żal mi takich ludzi. Drzazgę w oku drugiego zauważą, a belki w swoim nie dostrzegają.<br />
<br />
<br />
Nie przespałam całej nocy. Ciągle słuchałam wszystkiego co mówił Irlandczyk przez sen. W końcu, gdy słońce powoli wstawało on się rozbudzał i rozluźniał uścisk mojej ręki. Wstałam. Zauważyłam, że on otworzył oczy.<br />
- Spałaś ze mną ? - zapytał zaspany.<br />
- Nie miałam wyboru, szczerze. Idź jeszcze spać, bo jest jeszcze dość wcześnie, jakoś koło godziny szóstej. A co do tego co mówiłeś to się mylisz. Jeżeli byś odszedł moje życie nie byłoby takie same. Nie potrafiłabym zyć ze świadomością, że nie ma już najbardziej wrażliwego, kochanego, szczęśliwego Irlandczyka, który zamyka usta, tylko wtedy gdy je - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w czoło - Nie martw się, nie opusz-opuścimy Cię - uśmiechnęłam się i gdy wychodziłam spojrzałam na niego - Dzisiaj mamy imprezę "rodzinną". Louis coś przygotowywuje - powiedziałam i wyszłam z jego pokoju.Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-66133173994381155942012-06-09T00:22:00.001-07:002012-06-09T00:22:30.620-07:00Rozdział 19 - Pod Ścisłym Nadzorem<b>Od Autorki :</b><br />
<b>Dzień Dobry ! Dla wszystkich śpiochów dedykuję ten rozdział. Tak w ogóle to tweet Niall'a uszczęśliwia ludzi, aż za bardzo : D . Miłego dnia, panienki !</b><br />
<br />
<br />
Obudziłam się. Miałam zamglone spojrzenie, zamrugałam ponownie. Ktoś niósł mnie do domu chłopców. Spojrzałam do góry. Zobaczyłam głowę Zayn'a. Gdy zobaczył, że już wstałam uśmiechnął się do mnie. Przeniósł mnie przez drzwi do domu i się zaśmiał.<br />
- Wiesz, tak jak mąż przenosi żonę przez drzwi - uśmiechnęłam się dalej lekko nieobudzona.<br />
- Długo spałam ? - zapytałam i postawił mnie na nogi.<br />
Zachwiałam się, ale Zayn mnie przytrzymał. Podszedł ze mną do kanapy i mnie usadowił.<br />
- Proszę, reszta już tu jedzie. Rozdzielili was w samochodach. Ty jechałaś ze mną, May z Louis'em, a Spencer z Liam'em i Niall'em. Dwaj policjanci są w ogrodzie i chodzą dookoła domu, śpią także tutaj. Jakbyś nie była w całym domu, to od razu mówię, że mamy tutaj pięć pokoi gościnnych na ostatnim piętrze, które jest skrzętnie schowane. Jak idzie się po schodach na górę to można zauważyć jedne dodatkowe drzwi. Te zaś drzwi prowadzą na ostatnie piętro. Tak wszyscy będziecie mieszkać. Wasze rzeczy też tam już są. No i jesteście we wszystkich wiadomościach, jakbyś nie wiedziała, więc na razie nigdzie nie wychodzicie, jasne ? - pokiwałam głową - Jest jedenasta trzydzieści cztery jak mówi mi mój zegar ścienny - wskazał na zegar wyryty w szkle - Jakieś życzenia ? Zapewne nie chcę Ci się już spać, więc zaprowadzę Cię do pokoju i... No zacznijmy od tego. Wstawaj - podał mi swoje ramię, abym się mogła wesprzeć.<br />
Weszliśmy ostrożnie po schodach. Gdy stanęliśmy już na ich szczycie, zamiast udać się standardowo w lewo do pokoi chłopców poszliśmy w prawo. Nie widziałam żadnych drzwi, ani klamki. Chłopak pchnął lekko ścianę, a ta wypchnięta otworzyła się jak drzwi. Za tymi ściano-drzwiami były białe jak reszta domu spiralne schody, za schodami dalej ciągnące się okno na panoramę i ulice Chelsea. Szliśmy powoli po schodach. Gdy obróciliśmy się plecami do okien ujrzałam takie samo balkonowe piętro jakie mieli chłopcy. Pięcioro drzwi, chociaż może jest jeszcze szóste wejście, którego ponownie nie dostrzegłam. Zayn pokierował mnie do trzecich z kolei i otworzył drzwi. Moim oczom ukazał się duży pokój. Jakbym weszła do innego domu. Na ścianach miał on poziome paski beżowo-niebieskie. Niebieski był soczysty i ciemny, a beż dodawał mu tajemniczości. Na podłodze był ciemny drewniany parkiet, dokładnie taki jaki odcień co pozostałe meble w pomieszczeniu. Niebieskie długie firanki przysłaniały okno. Zaraz koło okna była toaletka z lustrem, a na niej moje kosmetyki i różne dodatki do włosów, czy biżuteria. Podeszłam o własnych siłach do nich i je rozsunęłam. Słońce wlało się do pokoju. Odwróciłam się do Zayn'a. Obok niego było duże biurko z dwoma szufladami. Leżał na nim mój laptop i telefon. Na ścianie prostopadłej od biurka była szafa i półka ze zdjęciami. Podeszłam do półki, były tam nasze zdjęcia. Louis najwyraźniej nie próżnował z moim aparatem. Uśmiechnęłam się do siebie. Otworzyłam szafę, była wypełniona moimi rzeczami. Na równoległej ścianie było łóżko z beżowym nakryciem i dużą ilością niebieskich poduszek. Obok łóżka były beżowe drzwi do łazienki. Weszła do łazienki i zobaczyłam kafelki w takich samych odcieniach jak cały pokój. Nie była zbyt mała, była w sam raz. Miała dość duży prysznic po lewej od wejścia. Na wprost od wejścia była umywalka, a pod nią zakrywająca rury niebieska szafka. Nad umywalką było lustro. Obok niej była oczywiście toaleta. Wyszłam z łazienki i usiadłam na łóżku oglądając "mój" nowy pokój.<br />
- Dzięki, gdyby nie wy to... - zaczęłam, ale nie mogłam powiedzieć, że zginęłabym w przeciągu dwóch tygodni.<br />
Chociaż, kto wie, czy nie zginę. Dalej nie mogłam powiedzieć, że zginęłabym... Nie mogłabym sobie tego wyobrazić. Łza wdzięczności spłynęła mi po policzku, a Zayn usiadł obok mnie i przytulił do siebie. Potem otarł łzę i pocałował w czoło.<br />
- Nie mów tak, nic się nie stanie. Jesteś już bezpieczna. Jesteś taką moją małą siostrzyczką, będę Cię chronił, jasne ? Nie wytrzymalibyśmy, gdyby coś wam się stało. Zbyt was już poznaliśmy - powiedział szeptem.<br />
Usłyszeliśmy kroki na korytarzu, a my wstaliśmy z łóżka i wyszliśmy na zewnątrz, by zobaczyć, kto przyszedł. To Liam i Spencer. Weszli do pokoju obok mojego. My zeszliśmy do schodach na korytarz do pokoi chłopców. Nagle usłyszeliśmy głośny huk. Potem coś się osunęło i kolejny głośny brzęk, coś runęło. To wszystko w pokoju u Niall'a. Policjanci szybko przybiegli z dworu, nawet nie zdążyliśmy tam dojść, a oni już tam wbiegali. Było trochę krzyku, w końcu wyszli stamtąd z uśmiechami na ustach, na odchodne do chłopaka powiedzieli jedynie : "Nie rób tak więcej". Zajrzeliśmy do niego. Regał z książkami leżał na ziemi. Nialler siedział na łóżku z głową w kolanach. Usiadłam obok niego, a Zayn wyszedł z pokoju i zamknął drzwi.<br />
- Wszystko dobrze ? - zapytałam i położyłam rękę na jego plecach.<br />
On wyciągnął głowę i spojrzał na mnie. Dostrzegłam łzy w jego oczach i wskazał na swoją prawą rękę. Była zakrwawiona. Między nadgarstkiem, a łokciem długą i głęboko ranę. Serce zabiło mi z przerażenia. Chłopakowi leciały łzy z oczu. Za dużo krwi, to pierwsze co mi przyszło na myśl. Musiał przeciąć tętnicę. Chciało mi się płakać, ale musiałam trzymać zimną krew w żyłach. Wykrzyczałam głośno :<br />
- Zayn, dzwoń na pogotowie !<br />
Potem pobiegłam do łazienki i chwyciłam ręczniki. Podniosłam koszulkę z ziemi. Podarłam ją i zawiązałam na przedramieniu chłopaka, ręcznikami uciskałam ranę. Zayn zdezorientowany wbiegł z telefonem w ręku do pokoju. Na początku jęknął z przerażenia, ale dalej rozmawiał przez telefon i relacjonował to co się działo. Policjanci na mój krzyk też przybiegli i pomogli mi uciskać ranę. Niedługo przybiegła cała reszta Spencer, May, Liam i Louis. Po niecałych dziesięciu minutach przyjechała karetka i wzięła go do karetki. Tam zaszyli ranę i opatrzyli ją dokładnie. Ja stałam w oknie i patrzyłam na ulicę, gdzie działa się cała akcja. W końcu stanął na nogi, w drugiej ręce miał kroplówkę. Louis i Zayn pomogli mu dojść do domu. Odwróciłam się, May i Spencer stały z zatkniętymi przez ręce ustami. Przy drzwiach stał jeden policjant. Spojrzałam na podłogę. Było na niej pełno krwi. Cały beżowy dywan miał teraz odcień ciemno-krwisty. Wzięłam ręcznik ociekający krwią z ziemi i wrzuciłam go pod prysznic. Zaczęłam opłukiwać go wodą. Czerwona woda spływała do odpływu. Gdy zobaczyłam, że woda jest już czysta, a ręcznik lekko różowy zakręciłam kran. Wykręciłam ręcznik z wody i powiesiłam na grzejniku, który wisiał na ścianie. Wyszłam z łazienki. Spojrzałam na swoje ubrania. Też cała byłam czerwona. Otarłam czoło, myśląc, że to pot. Spojrzałam na rękę, była cała w krwi. Cała się trzęsłam. Drugi policjant wszedł do pokoju i odprowadził mnie do siebie, gdzie się umyłam. May i Spencer zostały w pokoju. Ubrania we krwi wyrzuciłam do małego metalowego kubełka obok umywalki. Wyszłam w luźnej koszulce, którą dał mi Niall, gdy tu spałam i także jego spodniach. Wybiegłam z pokoju, zostawiając policjanta samego. Chciałam zobaczyć chłopaka. Co jeżeli nie będzie mógł więcej grać ? Co mu w ogóle strzeliło do głowy, żeby kopnąć w tą durną szafkę ? ! Zbiegłam do salonu i zobaczyłam wszystkich na kanapie. Usiadłam na ziemi naprzeciw nich. Panowała idealna cisza. Każdy bał się cokolwiek powiedzieć. Mi już się jedynie chciało na niego krzyczeć. W końcu się przemogłam, gdy zobaczyłam, że nasi ochroniarze stoją w ogrodzie i palą papierosy.<br />
- Czy Cię już pojebało do reszty ? - powiedziałam uniesiona, wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni, że aż tak się uniosłam.<br />
- Nic się nie stało - powiedział cicho.<br />
- Czemu to zrobiłeś ? ! Pomyślałeś, że możesz już więcej nie zagrać, czy pisać ? ! - krzyczałam dalej, zamknęłam oczy, bo czułam, że kolejna fala łez i gniewu wypłynie na wierzch.<br />
- Daj spokój, nic się nie stało. Będę mógł grać, pisać umiem też lewą. Co się tak przejmujesz ? - powiedział także lekko podburzony.<br />
- To chyba normalne ! "Nic się nie stało" - przedrzeźniłam go - Było Cię zostawić, niech się wykrwawi, idiota. Red John będzie miał jednego z głowy, co ? - powiedziałam i nagle cała złość zniknęła, bo powiedziałam wszystko to co naprawdę myślałam.<br />
- Em, wiem, że się przejmujesz, ale naprawdę już jest dobrze. Gdyby nie Ty, naprawdę jestem wdzięczny - usiadł obok mnie i objął mnie zdrową ręką - Już jest dobrze, Red John i tak nie dałby rady Irlandczykowi - zaśmiał się, a ja odpowiedziałam jedynie uśmiechem.<br />
Jego uścisk był jak opatrunek na rozdartą, świeżą ranę. Atmosfera opadła i Louis poszedł zrobić coś do jedzenia, a ja wróciłam do swojego pokoju. Nie będę się patrzeć na całą tą sytuację. Muszę w końcu odetchnąć. Jest druga godzina nad ranem. Powinnam dać sobie spokój i iść spać. Chociaż i tak nie zasnę. Włączyłam komputer, weszłam na Skype. Zobaczyłam, że Katie jest dostępna. Nie zdążyłam zadzwonić, bo ona mnie uprzedziła. Odebrałam z podglądem kamery. Zamachałam, gdy tylko ją ujrzałam.<br />
- Co się nie śpi ? - zapytałam i się uśmiechnęłam szczerze, tak się za nią stęskniłam.<br />
- Nie mogę spać. W ogóle wiesz co to za hotel ? - pokręciłam głową - To patrz - wstała z łóżka i obróciła laptopem dookoła własnej osi.<br />
Ten pokój był wystawny oraz duży. Wszystko to na pierwszy rzut oka wydawało się jakby spała u Królowej, a nie w hotelu. Miał jasno-brązowe ściany i śnieżno-białe kolumny przy oknach z beżowymi firanami. Łóżko było duże i dwu osobowe. Pokój miał duże biurko w jasnym wykonaniu i dwa lustra obok łóżka. Zaprowadziła mnie do łazienki, która także była niezłych rozmiarów z pełnym wyposażeniem. Jedno co mi do głowy przyszło to "wow".<br />
- To nie koniec, teraz najlepsze - powiedziała i odsłoniła firanę.<br />
Moim oczom ukazało się samo serce Londynu. Wyszła na balkon. Widok był nieziemski, zawsze właśnie tak to sobie wyobrażałam. Otworzyłam szeroko oczy. Ten widom i te światła... Czarne taksówki poruszały się po ulicach. To miasto żyję nocą.<br />
- Genialnie, wygooglowałam ten hotel i okazuje się, że jest on najdroższym hotelem w Londynie. Zazdroszczę wam - powiedziałam, a Katie z powrotem usiadła na łóżku.<br />
- Ja bym tam wolała siedzieć z wami - powiedziała i wzruszyła ramionami.<br />
- Jak chcesz to wbijaj z rana, bo teraz to nie wiem, czy Cię wypuszczą. Mogłabyś spać u mnie, czy u dziewczyn. Chociaż pewnie byś wolała z takim jednym - zachichotałam, a ona przybrała kolor dojrzałego pomidora - Ładnie się romansuje, ładnie. Nie powiem, że nie bylibyście ładną parą, nie powiem - zaśmiałam się, a ona powoli schodziła z koloru.<br />
- Bez przesady, my to tak jakoś... A sama nie wiem. Bo lubię go, nawet bardzo, ale nie wiem, czy coś z tego wyjdzie, bo ja wyjadę i nigdy się nie zobaczymy. To wszystko jest męczące, biorąc pod uwagę, że zależy mi na nim i naprawdę się przejmuje wszystkim... W sumie to, aż za bardzo. Nie miałam nigdy tak poważnego związku, a teraz gdy wyjeżdżam i ten turniej i to... Prosiłam o coś takiego, ale nie sądziłam, że nastąpi to w takim momencie...<br />
- Daj spokój, wal sytuacje, grunt, że masz jego. Mówiła Ci May co się działo ? - ta pokiwała głową - To jest masakra, zawsze byli ze sobą, a teraz on odstawia szopki.<br />
- Dokładnie... Mówił Ci ktoś, że turniej jest przesunięty, aż do znalezienia tego idioty-psychopaty - zaśmiałam się na jej poważną minę, gdy go przezwała - Prawdę przecież mówię, nie śmiej się.<br />
- Dobra, dobra. Widać, że Zayn'owi zależy, chociaż na jego miejscu bałabym się, że za szybko się rozstaniecie przez dystans, między Polską, a UK - powiedziałam smutno.<br />
- Będzie dobrze, póki zostajemy teraz tu do odwołania, można by rzec - uśmiechnęła się i ktoś zapukał do jej drzwi - Proszę - wydarła się.<br />
Do jej apartamentu weszła kelnerka z gorącą czekoladą, postawiła ją na stoliku obok łóżka i wyszła. Kate wzięła kubek do ręki i napiła się.<br />
- Aa, parzy - powiedziała sepleniąc, bo już zdążyła sobie go poparzyć.<br />
- Zdolnie, zdolnie. Idź już lepiej spać, wiesz. Nie chcę być skrzyczana przez twojego kochasia - zachichotałyśmy.<br />
- Nie zasnę, sama idź spać.<br />
- Też nie mogę. Idę pochodzić zaraz po ludziach, zrobię im godzinę policyjną i napije się więcej kawy.<br />
- Mogę iść z Tobą ? Postraszę ludzi, zostawisz mnie najwyżej u takiego jednego - zaśmiałyśmy się.Wyszłam z laptopem w ręce do pokoju obok do pokoju Spencer. Weszłam i zobaczyłam ją w łóżku. Już spała.<br />
- Zostawmy ją, przyda jej się trochę odpoczynek - wyszeptałam do Kate i zamknęłam z powrotem drzwi.<br />
Poszłyśmy do pokoju dalej. Otworzyłam drzwi. May siedziała po ciemku na łóżku i wpatrywała się w swój telefon. Zapaliłam światło i weszłam dalej.<br />
- Cześć - powiedziała Kate z komputera i zamachała do niej.<br />
- No cześć - odpowiedziała i pociągnęła nosem.<br />
- May, ogarnij się. Jeżeli nie zadzwonił to nie wie co stracił - powiedziałam i postawiłam komputer na biurku.<br />
Rozglądnęłam się po pokoju wyglądał podobnie do mojego, jeżeli chodzi o rozmieszczenie i rodzaj mebli. Były białe, jak cały dom. Ściany miała niebieskie, bardziej błękitne niż moje. Nad łóżkiem były namalowane ciemno różową farbą motyle. Dopiero teraz dostrzegłam także, że na drzwiach od środka są małe różowe motyle i nad biurkiem.<br />
- Nie ważne, jak się mieszka, Kate w najbogatszym hotelu w Londynie, czy nawet w UK - zaśmiała się dalej smutna May.<br />
- Jest świetnie, szkoda, że was nie ma. May, mogę Cię o coś spytać ? - ta pokiwała głową - Czemu dałaś mu odejść ?<br />
- Wybrałam, wiesz. Przyjaciółki i śmierć, czy on i ich śmierć. Nie mogłabym ich zostawić. Za bardzo je kocham - powiedziała i mnie przytuliła.<br />
- Aha... Przepraszam - powiedziała.<br />
- Przynieść Ci coś do jedzenia ? - zapytałam - Bo już będziemy dalej ruszać z naszą godzina policyjną.<br />
- Przynieś mi jakieś tabletki przeciw bólowe, bo moja główka zaraz pęknie - powiedziała starając się wymusić uśmiech.<br />
- Dobra - powiedziałam i wstałam po komputer.<br />
- Paaa ! - wykrzyczała dziewczyna z komputera machając jak szalona.Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-54526279218609270972012-06-08T05:00:00.001-07:002012-06-08T05:00:22.395-07:00Rozdział 18 - Ktoś Wyjeżdża, Ktoś Zostaje<br />
<b>Od Autorki :</b><br />
<b>Podupadłam przez jednego hejterowego komentarza. Mam nadzieję, że nie jest aż tak źle... Nawet nie chcę mi się sprawdzać treści... Nienawidzę takich ludzi. Sami nic nie robią, a hejtują ludzi, którzy się otworzą i piszą z serca... Mam nadzieję, że nie wystraszyłam nikogo moją chorą wyobraźnią : )</b><br />
<br />
<br />
Aaron nie marnował czasu, wyszedł z domu bez słowa trzaskając drzwiami. Pobiegłam na piętro do May. Zostawiłam Liam'a i Spencer samych. Otworzyłam drzwi do jej pokoju i zobaczyłam ją zapłakaną na łóżku. Przytuliłam ją do siebie. Czułam ciepłe łzy na koszuli. Uspokajałam ją, ale na nic się to zdawało. Wiedziałyśmy, że gdy powiemy całą prawdę nie każdy przyjmie ją spokojnie. Po paru minutach nie przestawała płakać, ale zdecydowanie się uspokoiła.<br />
- Myślałam, że-że on mnie kocha i-i będzie ze mną. Nie wa-wa-żne co się stanie. Ja-jak mogłam się tak po-pomylić ? Jak, Em, jak ? - mówiła krztusząc się łzami.<br />
- Nie mogłaś wiedzieć, co zrobi. Po prostu spanikował... Może się poprawi. Był zaskoczony, nie codziennie dowiadujemy się, że twoja połówka może zginąć... Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - pocieszałam ją jak tylko mogłam, chociaż sama byłam pewna, czy wszystko się ułoży.<br />
Jak mogę pocieszać ją, a sama bałam się o naszą przyszłość. Jaka ze mnie przyjaciółka. Jest mi za siebie wstyd. Nie potrafię nawet pocieszyć najlepszej przyjaciółki.<br />
- Em ? - zapytała łamiącym się głosem, spojrzała na mnie szklistymi oczami i zapuchniętymi oczodołami - A co jak on już nie wróci ? - zadawałam to samo pytanie sobie.<br />
On nie wróci ? Prawdopodobne... A może po prostu potrzebuje czasu, a może musi wszystko przemyśleć od nowa, już sama nie wiem.<br />
- Wróci, zaraz po tym jak Liam otworzy nam paczkę. Zobaczysz, on Cię kocha i na pewno wróci - powiedziałam, starałam się być pewna siebie, chociaż sama miałam ochotę płakać, ale musiałam być twarda, miałam ją wspierać, a nie się wraz z nią użalać.<br />
- Tak uważasz ?<br />
- Ja to wiem, chodź idziemy stąd. Zobaczmy co kryje ta nieszczęsna paczuszka - wstałam i podniosłam May.<br />
Wytarłam łzy z jej policzków i dałam jej chusteczki. Po chwili starała się udawać, że wszystko jest dobrze. Zeszłyśmy po schodach. Wyszłyśmy do kuchni. Liam i Spencer siedzieli przy stole i trzymali się za ręce patrząc sobie w oczy. Gdy weszłyśmy spojrzeli na nas niepewnie, ale się nie puścili. Powiedziałam pierwsza i zajęłyśmy miejsca przy stole.<br />
- To co, otworzysz ją Liam ? - a on pokiwał głową.<br />
Wziął nóż do ręki i przeciął taśmę na brązowym papierze. Rozerwał papier. Naszym oczom ukazała się biały kartonowy sześcianik. Na wierzchu kartoniku był napis "Otwórz i zobacz". Liam przeczytał napis i wykonał to tam było pisane. Wyciągnął coś z pudełka. To były zdjęcia. Nie zdążyłam się im przyjrzeć, a May zwymiotowała na podłogę. Dopiero teraz dostrzegłam, że na zdjęciach byli zadźgani ludzie, uduszeni, czy wisielce. Wszystko to były ofiary mordercy Spencer taty. Ostatnie zdjęcie przedstawiało zwłoki Spencer taty, gdy ta to zobaczyła ze łzami wtuliła się w pierś chłopaka, a ja obróciłam zdjęcie by na nie nie patrzeć. Na jego odwrocie było napisane "Emily Hastings jest następna, potem May Marshall, a na uwieńczenie mojego triumfu zostawię Ciebie, Spencer Montgomery i Twoją Matkę ~ Red John". Odrzuciłam zdjęcie jak najdalej od siebie i wtuliłam się w May.<br />
Wyznaczono datę mojej śmierci. Co mam teraz zrobić ? Pierwsze co wpadło mi do głowy to telefon do mojej mamy. Wzięłam telefon z kieszeni i wybrałam numer, ale odezwała się poczta, więc nagrałam się jej na sekretarkę.<br />
- Mamo, cokolwiek się stanie masz James'a. Dostałam pogróżkę od Red John'a i... - głos mi się złamał - Kocham was wszystkich. Mogę nie wrócić już do domu, ale będę starała się jakoś to przetrwać. Zgłoś na policje jego powrót, dobrze ? Tęsknię za wami i nie zapomnijcie o mnie. Kocham was, a Emma będzie miała niesamowicie kochającą ją rodzinę. Pa - powiedziałam i rozpłakałam się w ramionach przyjaciółki. May objęła mnie jedną ręką, a drugą obracała wszystkie zdjęcia. Każde zdjęcie miało jedno słowo napisane na sobie. Dziewczyna szybko zmieniała kolejność zdjęć po sobie, w końcu jęknęła z przerażeniem, bo udało jej się ułożyć całą wypowiedź zabójcy. May przeczytała je na głos :<br />
- "Jeżeli wezwiecie policję to i tak na nic się to zda, bo zginiecie w mgnieniu oka. Więc nie wzywając ich Emily zyska dwa tygodnie życia, a May cztery. Do zobaczenia, moje przyszłe zwłoki."<br />
- Odcięłam sobie dwa tygodnie życia - załkałam słabo - Co teraz ?<br />
<br />
<br />
DZIEŃ PÓŹNIEJ.<br />
Ciężko mi opisywać to co działo się tamtego dnia. Mogłyśmy to wyrzucić i nie spodziewać się niczego. Żyć jakby życie nie miało końca. Za późno, nasze dni są policzone. Nie wiem co zrobić ze sobą. Liam zapewniał nas, że jesteśmy bezpieczne. Chociaż wszystko z poprzedniego dnia zostało w naszym domu. Chłopak chciał nas przekonać, żebyśmy powiedziały pozostałym co się dzieje. Nie chciałyśmy tego uczynić, litowaliby się nad nami, nic nie byłoby takie same ponownie.<br />
Był poranek, spałyśmy razem ściśnięte w pokoju May. Liam leżał na ziemi z kawą w ręku i komputerem. Od wczoraj nie zmrużył oka. Sam bał się zasnąć, a nam z wielkim trudem przyszło zamknąć oczy.<br />
- Liam, co teraz ? Jak mamy żyć, skoro boimy się wyjść z domu ?<br />
- Nie wiem, kochanie. Idź spać jeszcze - powiedział i napił się kawy.<br />
- Już nie zasnę... Liam, co teraz ? Boimy się wyjść z tego przeklętego domu. Rozstrzygnięcie turnieju już niedługo - powiedziałam i wstałam z łóżka, usiadłam obok niego.<br />
On podał mi kubek z kawą. Napiłam się i przetarłam oczy. Oparłam głowę o jego ramię.<br />
- Nie wiem, Em. Może policja to niezbyt inteligentny pomysł, chociaż ?<br />
- Ja pójdę na policję, jeżeli wszyscy pójdziemy i dostaniemy ochronę i turniej zostanie przełożony.<br />
- Jestem za, ale May nie chcę. Woli, żebyście dłużej żyły...<br />
- Mam to gdzieś i tak zginę, dzwonię na policję. Podaj mi telefon.<br />
- Nie, nie dzwoń, musimy iść tam osobiście z dowodami. Ten dom może być obserwowany, albo podsłuchiwany. Usłyszy, że dzwonisz i po nas wszystkich. Nie skracaj tych dni, które Ci zostały - powiedział błagalnie.<br />
- Dobrze, ale wszyscy pójdziemy, obiecaj - powiedziałam.<br />
- Em...<br />
- Proszę, obiecaj mi.<br />
- Obiecuję, pójdziemy zaraz jak dziewczyny wstaną. Dobrze ? - powiedział patrząc mi prosto w oczy z tą angielską dumą, a ja pokiwałam głową.<br />
Siedzieliśmy tak sobie w ciszy, czekając aż zbudzi się reszta. Nie musieliśmy długo czekać. Nie mniej niż po godzinie wszyscy zajadaliśmy się śniadaniem. Omawialiśmy ponuro nasze plany. May po długiej, mozolnej rozwałce zgodziła się na pójście na komendę. Wzięliśmy wszystkie dowody jakie nam przysłał morderca i pojechaliśmy autobusem do miasta. Nie mieliśmy auta, a zdecydowaliśmy nie dzwonić więcej z telefonów. Gdy stanęliśmy w drzwiach policyjnych wszystko potoczyło się tak szybko.<br />
Najpierw nie chcieli nam uwierzyć. Dopiero, gdy zaczęliśmy im opowiadać ze szczegółami i pokazywać dowodami coś im zaświtało i nas rozdzielono, każdemu przydzielili policjanta, ja dostałam miłą panią. Była wysoka, szczupła. Była blondynką ze ślicznym uśmiechem. Zaprowadziła mnie do pokoju przesłuchań. Ponownie kazała mi opowiedzieć ze szczegółami całą przygodę z Red John'em. Tak też zrobiłam i podpisałam się pod dowodami spisanymi przez kobietę. Potem przyszli moi przyjaciele. Kobieta w końcu zrozumiała o co nam chodzi.<br />
- Czyli pierwsze co to ochrona. Wysłaliśmy już parę naszych do waszego domu. Nie będziecie już tam mieszkać, tymczasowo. Waszą drużynę przenosimy do Hotelu Russell. Oczywiście mają już zapewnioną ochronę. Teraz zostaję wasza kwestia. Nie możemy dać was w to samo miejsce. Macie gdzie spać, jakieś dobrze strzeżone, bezpieczne miejsce ?<br />
- Mogą spać u mnie, znaczy u nas. Mnie i mojego zespołu. Mieszkamy na przedmieściach, w Chelsea. Jakaś ochrona by się przydała i wydaje mi się, że byśmy byli bezpieczni. Okna mamy kuloodporne, drzwi choć nie wyglądają są tytanowe, mają także niesamowity klucz, bo jest on zapisany wraz z odciskiem palca, tylko osoba, która miała wczytane linie papilarne na początku do czytnika klucza może otworzyć drzwi frontowe. Chyba nie jest najgorzej, brama jest wysoka i przejść się nie da, tak mi się wydaję. Więc, co pani myśli ? - powiedział lekko spierzchnięty sytuacją, ale starał się trzymać zimną krew.<br />
- Dobrze, obstawimy naszych ludzi na zewnątrz i dwóch w środku. Na żadne treningi nie będziecie chodzić póki nie złapiemy tego maniaka. Porozmawiamy z burmistrzem Londynu i zobaczymy co się da zrobić. Mamy nadzieję, że szybko go złapiemy i jakoś to przesuniemy. Więc zostawię was tutaj, zaraz mój kolega przyniesie wam koce i coś do picia. Potem zawieziemy was do domu jak już wszystko będzie gotowe. Dobrze ? - my pokiwaliśmy głowami.<br />
Większego zamieszania w życiu nie widziałam. Tyle telefonów, biegania, ludzi. Nie minęła minuta, a już byliśmy opatuleni w koce i z gorącą herbatą w rękach. Zostaliśmy ponownie sami w pokoju. Byłam zmęczona. Chciało mi się spać. Wszystko stało się tak szybko. Spojrzałam na zegarek tarczowy, który wisiał w pokoju. Było już po siódmej. Chciałam zadzwonić do mamy, wszystko jej powiedzieć, ale nie wiedziałam, czy dadzą mi telefon. Swój zostawiłam w domu, wszyscy je zostawiliśmy. Nic nie mówiliśmy, panowała głucha cisza. Wyciągnęłam się i ziewnęłam. Oparłam krzesło o ścianę. Zamknęłam oczy i zasnęłam.<br />
Nie wiem, co się działo, ale zbudziło mnie mocne szarpnięcie za ramię. To Liam i Spencer mnie obudzili. Przetarłam oczy, były mokre, a twarz lekko zapuchnięta.<br />
- Co się stało, czemu mnie obudziliście ? - zapytałam zdezorientowana.<br />
- Krzyczałaś i omal nie spadłabyś z krzesła - powiedziała Spence, dalej trzymając mnie za przedramię.<br />
- Dacie mi spać, czy coś jeszcze się działo ? - powiedziałam dalej lekko nieprzytomna.<br />
- Dzwoniliśmy do twojej mamy, wszystko jest już dopowiedziane. No i niedługo będziemy jechać do nowego domu.<br />
- Dzięki, jesteście kochani - powiedziałam i rozejrzałam się po pokoju.<br />
May patrzyła się na pusty kubek po herbacie. Było ledwo po ósmej. Odchyliłam się z powrotem i poszłam spać. Sen miałam niespokojny.Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-76286076781965676632012-06-06T12:02:00.001-07:002012-06-06T12:02:48.986-07:00Rozdział 17 - Paczka Z Centralnego Londynu.<div style="text-align: justify;">
<b>Od Autorki :</b><br />
<b>Wróciłam do starego trybu, "Poniedziałek, Środa, Piątek, Sobota". Mam na to jedna słowo : Enjoy !</b><br />
<br />
<br />
Patrzyłam jak ogień tańczył po drewnie. Śmiało wirował. Nic go nie powstrzymywało, był taki wolny. Zawsze niebezpieczny i gorący. Chociaż patrząc na niego czujesz taki dziwny i zaspokajający spokój. Czujesz się jak w domu. Bezpiecznie, jakby nic nie mogło Cię dotknąć złego. W objęciach matki. Nic się nie stanie. A ogień dalej się tli, gdy już wydawać mogło się, że zgaśnie, że już koniec. Jednak on nie daje za wygraną, dalej chcę istnieć jako pomarańczowo-czerwona plama ciepła. Więc biega po drewnie, walczy z powietrzem wciągając w siebie tlen. Ta chęć do życia, do tańczenia, do tlenia się bez końca. Moment, który możesz uchwycić okiem jest tak nietrwały. Tak szybko się porusza. Walczy z przeciwieństwem świata. Chwila się powoli zamyka w koło. Jakby chciał Cię, w tym momencie przytulić, żebyś już nie patrzył tak na niego, jakby życie było tak okropne, że jedyne co chcesz to wsiąść w samolot i odlecieć tak daleko. Nikt już Cię nie spotka, nie zobaczy, twój nowy początek. To ciepło jakim otacza Cię ten mały promyczek nadziei jest tak silny, że skłania Cię do wierzenia, do myślenia, do marzenia, do kochania i do wszystkiego co może być niemożliwe z pozoru. Wierzyć w niemożliwe, kochać chwilę, robić wszystko to co moglibyśmy robić, gdybyśmy byli pijani. Bo choć z pozoru nietrzeźwi umysłu, tylko wtedy mówimy rzeczy, w które naprawdę wierzymy i są jedyną prawdą, którą człowiek nigdy by nie usłyszał od drugiego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Czułam się tak bezpiecznie jak w domu, nie chciałam, by ten ogień gasł. Wzięłam ostatni łyk letniego już kakaa. Ostatni łyk świąt. Tak bardzo kocham taki czas. Z moich przemyśleń wyrwał mnie lekko chrapliwy głos chłopca obok.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Turniej kończy się przed Świętami Wielkanocnymi ? - zapytał i postawił mój pusty kubek na ławie obok nas.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, te święta przeżyję z pełnym domem, jak normalna rodzina. Śmieszne... - uśmiechnęłam się nie odrywając wzroku z kominka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To raczej dobrze, co ? - pokiwałam głową - Chodzisz do Kościoła w Święta ?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, jestem wierząca. Coś nie tak ?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, myślałem, że nie. Po prostu nie spotykam wierzących dziewczyn w sensie nastolatek i takich tam - wzruszył ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A Ty wierzysz ? - zapytałam i spojrzałam na niego po raz pierwszy od dłuższego czasu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, ale...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tu nie mam miejsca na 'ale'. Wierzysz, czy nie. Ja wierzę i pokładam nadzieję w Bogu, tylko tyle. Jeżeli nie to nie, jeżeli się wierzy, oddaję się mu wszystko - powiedziałam jakby to powinno być oczywiste, chociaż dla mnie jest.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jakoś nie myślałem nad tym głębiej, chodzę do Kościoła i tak dalej, ale jakoś nie zdawałem sobie sprawy, że tak młodzi ludzie potrafią, tak głęboko wierzyć. Fajnie... - uśmiechnęłam się i wróciłam wzrokiem do ognia. </div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejny moment ciszy, usłyszeliśmy trzask drzwi. Po chwili poczułam podmuch zimnego, suchego wiatru na karku. Jak na komendę obróciliśmy głowę w stronę dźwięku. To był Louis, nie był zdenerwowany, ale był przeciąg. Dość mocny wiatr hulał na zewnątrz. Miał rozwianą fryzurę i miał na sobie skórzaną kurtkę, jakąś koszulę w kratę i zwykłe jeansy. Podszedł do nas i usiadł na ziemi. Wziął do ręki kubek po naszym kakao, ale zobaczył, że nic nie zostało, więc z przygnębioną miną </div>
<div style="text-align: justify;">
- Siema, jak tam ? Ale was dzisiaj zawiesiło - powiedział i wpatrywał się dokładnie tak jak ja przez szkło kominkowe - O matko ! Ale bym zapomniał, Em, coś ważnego masz w domu, lepiej jedź, wiesz. Nie to, żebym Cię wyrzucał, ale to ważne, przynajmniej tak Spencer i May mówiły - nic nie mówiąc pomógł mi wstać, wyciągnął mi płaszcz i mnie ubrał, a nawet zawiązał mi buciki.<br />
- Dzięki, naprawdę chcesz się mnie pozbyć - zaśmiałam się.<br />
- Miałem Cię jak najszybciej przywieźć, znaczy, Zayn czeka w aucie. Chciał sobie pojeździć i zaproponował pomoc, więc wiesz, ja nie będę odmawiał - uśmiechnął się i otworzył mi drzwi.<br />
Odprowadził mnie do auta i otworzył mi drzwi koło kierowcy. Posłusznie wsiadłam, a on zamknął drzwi.<br />
- No to w drogę - powiedział Zayn włączając silnik - Jak się spało ? - mówił uśmiechając się, choć nie spuszczał wzroku z drogi.<br />
- Dobrze, w końcu się wyspałam - zaśmiałam się.<br />
- Miło, gadałaś z Katie, czy coś ? - widziałam jak jego twarz przybiera powoli lekki rumieniec.<br />
- Nie, ale widzę, że coś jest. Lubisz ją, nie ma co i to w sumie nawet bardzo lubisz - uśmiechnęłam się szczerze.<br />
- Jest taka zwykła, miła, inteligentna, kochana, ma poczucie humoru i taka tajemnicza. To mnie pociąga, trzeba jej to przyznać. Pogadasz z nią ? - zapytał i spojrzał na mnie na chwilę.<br />
- Pewnie, chociaż dobrze wiem co powie - machnęłam ręką.<br />
- Idź Ty, zawsze wszystko wie najlepiej - zaśmiał się.<br />
- Nie będę kłamać, nic dziwnego. Co się stało, że muszę jechać do domu ? - zapytałam lekko zdziwiona.<br />
- Coś przyszło w paczce, dziewczyny boją się to otworzyć, siedzą w domu nad nią i nie ruszają, jak tylko listonosz ją przyniósł to pierwsze co powiedziały to "Przywieźcie Em i to natychmiast", a potem położyły ją na stole w kuchni i ślęczą nad nią jakby była zaklęta - powiedział obojętny.<br />
Po paru minutach byliśmy już na naszym osiedlu. Zatrzymał auto na podjeździe i wyłączył silnik. Wysiedliśmy z auta i poszliśmy w kierunku domu. Otworzył nam Aaron, chociaż nawet nie zapukaliśmy. Ściągnęłam płaszcz i buty. Potem poszłam do kuchni. Zamknęłam za sobą drzwi, a Zayn i Aaron weszli po schodach na górę. Usiadłam na krześle i spojrzałam na paczkę, potem na jedyne osoby w pomieszczeniu, czyli moje przyjaciółki.<br />
- Co się stało ? - zapytałam zdziwiona, nie mogłam wytrzymać tego napięcia.<br />
- Spójrz na adresata... - powiedziała Spencer.<br />
Powoli obróciłam paczkę w moją stronę, przez chwilę musiałam się skupić na literach. Przeczytałam te słowa parę razy, aż w końcu doszłam do logicznego sensu. Było tam napisane<br />
"Panienka Spencer Montgomery, córka zmarłego Byron'a Montgomery oraz jej przyjaciółki May Marshall i Emily Hastings. Tournament Ryanair. Anglia, Londyn"<br />
- Co za idiota to tu przyniósł ? - zapytałam zdenerwowana.<br />
- Ten listonosz, znaczy nie wiem, czy to na pewno był listonosz, po prostu pokwitowałam mu na tym czymś elektronicznym i poszedł sobie do swojego auta z Great Post - powiedziała May.<br />
- Otwórz to, to nie bomba, gdyby to była bomba dawno, by wybuchła i zabiłaby więcej osób. Spencer, nie ma czego się bać - powiedziałam do niej i złapałam ją za rękę.<br />
- Jak to ? Człowieku, nie ma ? Popatrz na znaczek, jest z centralnego Londynu. Jeżeli to morderca mojego ojca, to doskonale wie gdzie jesteśmy. Co niby tu może być ? Pogróżka, jakiś odrażający list jak nas zabije ? ! Em, co my mamy robić ? ! Jak mam nie świrować, co ! - powiedziała podburzona nastolatka.<br />
- Spencer, spokojnie - powiedziała May - Otworzymy to i tyle, nie ma się co bać, jesteśmy razem, faceci są na górze, nic nam się nie stanie - wstała i zasłoniła rolety na mały taras za domem, ja zapaliłam światło i usiadłyśmy do stołu.<br />
Wzięłam nóż z szafki kuchennej i podeszłam do stołu. Nie mogłam tego otworzyć, sama się cała trzęsłam ze strachu. Co tu dużo ukrywać, jakiś psychopata zapewne przysyła nam paczkę i mamy ją ot tak otworzyć ? Coś tu raczej nie gra. Położyłam nóż koło paczki i usiadłam na swoje miejsce.<br />
- Nie otworzę jej - oświadczyłam łamiącym się głosem - Nie dam rady. May ?<br />
- Nigdy, a Spencer szybciej postrada zmysły.<br />
- Czyli co ? To będzie tu tak stało i czekało ? Nie mam zamiaru na To patrzeć. Wyrzuć to, albo otwórz - powiedziała stanowczo Spencer, starała się zachować zimną krew.<br />
- Ja nie dam rady nic z tym zrobić - powiedziałam.<br />
- Ani ja - stwierdziła May i podniosła ręce do góry w geście poddania.<br />
- Tym bardziej ja - powiedziała zdesperowana Spencer.<br />
- Świetnie mamy paczkę od psychopaty na stole i boimy się ją otworzyć - powiedziałam - Lepiej niech jakiś facet to otworzy.<br />
- A co jak tam będzie jakaś kończyna ? - powiedziała poważnie May, a ja roześmiałam się nerwowo.<br />
- To co ? Raczej się jej nie przestraszą, prawda ? - powiedziałam wzruszając ramionami.<br />
- Może i nie, ale oni nic nie wiedzą, nawet Aaron - powiedziała Spencer.<br />
- Żadna z was mu nie powiedziała ? - zdziwiłam się - Przecież to twój chłopak, nasz przyjaciel... Wpadka...<br />
- Wiem, ale nie miałam jak, nikt nie wie oprócz nas i naszej rodziny. Niech tak zostanie. W końcu otworzymy tę paczkę i nikt się o niczym nie dowie - powiedziała May i wstała od stołu - Ale na razie niech zostanie ona nietknięta.<br />
- I gdzie ją damy, po prostu będzie tu leżeć, daj spokój... - żachnęła się Spencer.<br />
- Mamy inne wyjście ? - powiedziała May.<br />
- Tak, niech ktoś otworzy to za nas, jeżeli chcemy wiedzieć, oczywiście - powiedziałam.<br />
- To kto To otworzy ? - wzięłam nóż do ręki ponownie i zamierzyłam się.<br />
Byłyśmy tak zajęte, że nie usłyszałyśmy jak ktoś wszedł do kuchni. Ktoś chrząknął. Obróciłam się z nożem w ręku, musiałam wyglądać dość morderczo. Zaśmiałam się sama z siebie i odłożyłam nóż na stół. W drzwiach stał Liam.<br />
- Otwórzcie to, czy nie ? Ofiarowuje moją pomocną dłoń, w razie potrzeby - powiedział i usiadł na stole obok tajemniczej paczuszki.<br />
- Idź stąd - powiedziała opryskliwie Spence.<br />
- O co Co chodzi ? - powiedział poirytowany chłopak.<br />
- Przepraszam, ale ta paczka to nie jest takie coś - powiedziała poważnie Spence.<br />
- Nic nie szkodzi... Naprawdę jeżeli mógłbym coś dla was zrobić to mówcie - zapadła niezręczna cisza, a ja walczyłam z sobą, żeby zadać pytanie.<br />
- No dobra, co robią z paczkami w Wielkiej Brytanii, prześwietlają je może, czy coś ? Na wypadek bomby, wiesz o co mi chodzi - powiedziałam szybko i zwięźle.<br />
- Tak, tuż przed oddaniem jej listonoszowi. Chyba nie sądzisz, że mogłaby być tam jakaś bomba ? - roześmiał się, ale żadna z nas nawet się nie uśmiechnęła.<br />
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że sprawa może być poważna.<br />
- Liam nie pomożesz nam, chociaż... ? - powiedziała tajemniczo May, po chwili zrozumiałam o co jej chodzi.<br />
- Spencer, powinnyśmy im powiedzieć, przynajmniej Aaronowi i jemu. Proszę, będzie nam lżej... - podchwyciłam temat.<br />
- Em, a może jednak nie ? Przemyśl to... Wszystko się zmieni - powiedziała bezradnie panienka Montgomery.<br />
- Może wyjaśnicie mi coś w końcu ? - powiedział zdezorientowany Liam.<br />
W tym samym momencie Spencer i ja powiedziałyśmy tak i nie. Patrzyłyśmy się na chwilę na siebie. W końcu niezdecydowana przyjaciółka wstała z miejsca i powiedziała :<br />
- Zawołaj Aarona, May. Trzeba im w końcu wszystko powiedzieć.<br />
<br />
Po paru minutach stałyśmy przy stole, a dwoje chłopaków siedziało na krzesłach. Czekali na to co powiemy. Nie wiedziałyśmy jak zacząć. Jednak ja musiałam zacząć :<br />
- Dobra, to tak. Zapewne nie wiecie, ale Spencer nie ma taty. Bo on... - Spencer mi przerwała.<br />
- Został zamordowany, a morderca nie został nigdy złapany. Co za okropny rym - powiedziała ponuro, a oczy zaczynały jej się szklić - Planuje on zemstę na mnie i moich najbliższych, dlatego jestem taka czasem opryskliwa i takie tam - znowu zapadła cisza i May zabrała głos.<br />
- Ale to nie koniec historii. Pamiętasz Aaron, kiedy miałyśmy ten gorszy dzień i spędziłyśmy go pod prysznicem, trochę złamane na duchu, to dlatego bo... Bo Em widziała tego faceta, tu w Londynie, gdy biegała w lesie... To paczka jest od niego.<br />
Zapadła dziwna cisza. Aaron przytulił z całych sił May, a Liam Spencer. Atmosfera trochę spadła.<br />
- Przepraszam Spence, ale my wyjeżdżamy - powiedział Aaron decydując za swoją połówkę.<br />
- Nie mogę, nie zostawię przyjaciółek. Nie wyjadę z Londynu, jestem na turnieju. Jak mam wyjechać bez nich ? Oszalałeś ? ! Nie decyduj za mnie ! - wykrzyczała May ze łzami na policzkach.<br />
- Nie chcę, żebyś zginęła, bo Spencer to twoja przyjaciółka. To nie jet tego warte ! May, posłuchaj nie zostawię Cię tu na pastwę jakiegoś psychola ! - wydarł się jej chłopak.<br />
- Nie wyjeżdżam ! Skoro chcesz jechać i zostawić nas wszystkie to droga wolna ! Skoro dla Ciebie jest ważniejsze jakieś przejmowanie się co będzie, oj co będzie to z nami koniec ! Ty jedziesz do domu, nie ja - powiedziała i wybiegła z pokoju, usłyszałam trzask drzwi od jej pokoju.<br />
- A Ty co zrobisz ? - zapytałam Liam'a.<br />
- Chcę otworzyć tą paczkę i dowiedzieć się jak mogę chronić S... Was - powiedział z lekką omyłką.</div>Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-7528366418584765042012-06-04T08:46:00.001-07:002012-06-04T08:47:07.553-07:00Rozdział 16 - Wybuchowe Śniadanie<b>Od Autorki :</b><br />
<b>Mam nadzieję, że nie zawodzę was dodając ten rozdział. Miłego czytania i wracam do poprzedniego trybu życia. Dzięki za otwarcie mi oczu na cały ten blog. Dostrzegłam ponownie jak ważny jest on dla mnie. Dzięki "moi fani", dalej dziwnie się czuję myśląc, że istnieją ludzie co chcą się tak nazywać. Uwielbiam was, jesteście genialni < 3 .</b><br />
<br />
<br />
<br />
Obudziłam się, ale nie zastałam nikogo obok mnie. Uśmiechnęłam do siebie. Wyciągnęłam się na łóżku. Chwyciłam za mój telefon na szafce nocnej. Była dziewiąta rano. Czułam się jak nowo narodzona. Tak genialnie się wyspałam. Nie, to nie był sarkazm. W końcu się wyspałam. Zobaczyłam, że mam nieodebrane dwa połączenia od Spencer. Wybrałam jej numer. Poczta głosowa.<br />
- Hej tu Em. A ty Spencer dzwoniłaś, a ja nie odebrałam. Jak coś to jestem u Niall'a. Spałam u niego, bo jakoś tak wyszło. Przepraszam, że nic nie mówiłam. Pa - rozłączyłam się.<br />
Wstałam z łóżka i poszłam się umyć. Ubrałam ubrania z wczoraj. Po czym zeszłam na dół do kuchni. Niall robił jajecznicę. Usiadłam na krześle cicho i przypatrywałam się jego czynnością. Gdy kucharz się obrócił i zobaczył mnie lekko się wzdrygnął.<br />
- Przestraszyłaś mnie, myślałem, że zaniosę Ci śniadanie do łóżka - nałożył jedzenie na talerze i usiadł obok mnie - Wyglądasz tak nieskazitelnie jak wczoraj, jakbyś wcale nie była w tych ciuchach wczoraj, znaczy... - roześmiał się - Tak, tak mam się nie pogrążać, ale wiesz o co mi chodzi - kiwnęłam głową.<br />
- Gdzie są dziewczyny i w ogóle wszyscy ? - zapytałam zdezorientowana.<br />
- Jedz, nie gadaj - podsunęłam talerz i wzięłam na widelec danie - Zayn, Katie, Liam, Spencer, Aaron i May poszli wieczorem jakoś na miasto i zostaliśmy sami z Harry'm w domu. Spencer dzwoniła, ale to jak wychodzili, bo nie wiedziała gdzie jesteś. Zapomniałem wspomnieć, smacznego.<br />
- Dzięki - i wzięłam do buzi jajecznicę na widelcu, była idealna, nieprzesolona, ani gumowata, czy rzadka, idealna - Dobre - powiedziałam z pełną buzią, po czym oboje się roześmialiśmy.<br />
- Jakieś palny na dzisiaj w sumie ? - zapytałam przeżywając jedzenie.<br />
- Nie, raczej. Sama nie wiem, mogłabym zadzwonić do Trenerki, bo nie wiem, kiedy chcę wznowić treningi. Chciałabym jeszcze w sumie pozwiedzać Londyn i kupić coś dla mamy, James'a i Emmy.<br />
- Kto to Emma i James ? - zapytał i napił się soku pomarańczowego.<br />
- James to ojciec mojej młodszej siostrzyczki, która za pięć miesięcy się urodzi, Emmy. Tak w ogóle to James to mój były nauczyciel angielskiego - powiedziałam i urwałam kawałek chleba, którym wytarłam talerz po jajecznicy, wszystko zjedzone.<br />
- Gdy powiedziałaś 'były', już myślałem, że chłopak i chciałem się przestraszyć - roześmiał się - A mogę się zapytać co z twoim tatą, jeżeli to nie problem ?<br />
- Nie, gdzież tam. Był alkoholikiem, więc uciekłyśmy od niego jak byłam mniejsza. W sumie to prawnie moja mama dalej ma męża, a według Kościoła to ślub został unieważniony, z czego się bardzo cieszę.<br />
- Fajnie, znaczy nie zbyt, ale dobra. Dziwne, że taka normalna jesteś. Zawsze, gdy coś się dzieje z rodzicami dzieci, to potem dzieci stają się niezbyt udane, bo maja różne problemy - wziął naczynia ze stołu i włożył je do zmywarki - Przynajmniej ja tak uważam.<br />
- Ja też tak uważam, ale biorę pod uwagę oboje rodziców, a nie tylko ojca. Chociaż zawsze też miałam wrażenie, że jeżeli rodzice są nieodpowiedzialni to dziecko takie będzie. W sumie to moja mama jest bardzo nieodpowiedzialną osobą, musiałam się nią trochę zajmować. Przynajmniej wyrosłam na ludzi, tak zawsze powtarza. Może nie byłam szczęśliwa z powodu młodszej siostry, ale będę ją kochać, jak najbardziej będę potrafiła.<br />
- Nieźle. To czekaj na mnie, ja się pójdę ubrać i wyjdziemy do ogrodu. Zawsze jest taki ładny z rana. Lubię patrzeć, jak życie się budzi - i pobiegł na górę, a ja zostałam sama w pokoju.<br />
Usłyszałam kroki, więc myśląc, że to Irlandczyk wstałam, ale się pomyliłam, w końcu nie byliśmy sami w domu. Harry tylko we flanelowych spodniach od piżamy wszedł do kuchni.<br />
- Siema - powiedział zniechęcony i niewyspany.<br />
- Cześć - powiedziałam i dałam dłonie za siebie, czułam się dość nieswojo.<br />
- Wiesz, że on jest tylko miły i nie pokocha Cię tak jak ja ? - powiedział i otworzył lodówkę, wyciągnął mleko i napił się z gwinta.<br />
- Nie zależy mi na tym, by mnie 'kochał', czy jak to sobie nazywasz - powiedziałam beznamiętnie.<br />
- To dobrze, że chociaż zauważasz, że nie masz u niego szansy - powiedział i usiadł na krześle, odsunął moje, chciał, bym usiadła na powrót.<br />
- Niall to tylko przyjaciel, nie oczekuje niczego od niego. Przynajmniej mnie nie skrzywdzi - stwierdziłam, a on pociągnął znów z butelki parę łyków.<br />
- Widzę, że kłamiesz, już się tego nauczyłem. Chociaż masz racje nie przestawaj go lubić, zobacz jak to jest być skrzywdzonym.<br />
- Nie lubię go, nie kocham i nie będę - podniosłam głos i zerwałam się z krzesła - Irlandczycy i Brytyjczycy są tacy sami, myślicie, że wszystko kręci się wokół was !<br />
- Weź się uspokój, co ? - powiedział znudzony.<br />
- Co mnie to ! Gdybyś był tym kogo poznałam wtedy na podpisywaniu płyt... Tak bardzo się zmieniłeś. Cholera, czemu ja Cię poznałam ? ! Jesteś idealnym przykładem jak złamać dziewczynie w parę tygodni serce ! - czułam jak emocje we mnie wzrastały.<br />
- No i dobrze ! Bo przecież Ty mogłaś przelecieć jakiegoś Coran'a i wszystko było idealnie, ale jak ja zrobiłem jakąś głupotę to już wielkie halo ! Sama dałaś dupy, a teraz masz jakiś problem ze mną ! - chciał kontynuować, ale wszedł Niall, a on rzucił mlekiem w podłogę, które się rozlało.<br />
- Już idę, nie bij - zaśmiał się Harry nerwowo i wyszedł.<br />
- Wszystko dobrze ? - zapytał, a ja pokiwałam dalej zdenerwowana głową.<br />
Wyszliśmy do ogrodu. Gdy ostatnio tu byłam nie rozglądałam, ale teraz mogłam. Nie widać było końca posiadłości. Pełno tu było rabatek z kwiatami. Były dwa mostki, a pod nimi przepływał strumyczek. Pełno tu był ścieżek ze żwiru, którą teraz szliśmy, przy drodze były poustawiane drewniane ławeczki.<br />
- Słyszałeś wszystko ? - zapytałam poruszona.<br />
- W sumie to tak, byliście trochę głośno - zapadła długa chwila ciszy, w końcu ponownie on zabrał głos, już spokojnie jak gdyby nic się nie stało, dzięki mu za zimną krew - W każdym razie, widzisz tam za pomostem, takie żelazno-zielone coś ? - wskazał palcem.<br />
- Tak, wygląda w sumie jak taka ławeczka, która kiedyś widziałam.<br />
- Byłaś w Irlandii ? - kiwnęłam głową - Spoko, bo przywiozłem ją stamtąd. To takie serduszko żelazne, ta ławeczka.<br />
- No pewnie ! Była taka nad Pacyfikiem, gdzieś przy klifach Moher - pokiwał głową.<br />
- Zawsze jeździłem tam jak byłem mały na wakacje. Tak ją kochałem, to całe moje dzieciństwo. Cały ten ogród jest tylko wybudowany, bo ja nie mógłbym przetrwać tak długo poza domem bez zielonych miejsc i tej ławeczki - zaśmiał się.<br />
- Ty to możesz wszystko, zazdroszczę. Ludzie to Ci nieba uchylą. Też bym tak chciała, nie musiałabym chodzić do szkoły, moja mama nie musiałaby chodzić do pracy, James mieszkałby z nami w miarę godnie. Emma miałaby porządną przyszłość - westchnęłam.<br />
- Też pracuje, ale wokalem. Kocham to co robię, to jest piękne. Mało mnie obchodzi, ile zarabiam, ważne jest dla mnie to co robię i czy ktoś zauważa to jak bardzo kocham tworzyć. Nie kochasz grania w siatkówkę, biegania po boisku, tej adrenaliny ? - zapytał z niedowierzaniem.<br />
- Siatkówka to tylko forma ucieczki od rzeczywistości, ale chyba zatraciłam możliwość miłości do niej, bo teraz jest to forma przetrwania. Jeżeli nie wygramy to mam małą szansę na wybicie się. Wybić nie można się w Polsce. Jesteśmy strasznie zacofani, pod względem przyszłości ludzi. Musiałabym wyjechać stamtąd, ale nie mogę zostawić siostry mamy i James'a. Więc teraz, albo nigdy. Sama nie zdawałam sobie sprawy jak ważny będzie ten wyjazd, aż do momentu, gdy dostałam list od mamy i trafiłam do szpitala - wzruszyłam ramionami, abym nie wyglądała na słabą w środku, jakby mnie to tak bardzo ruszało.<br />
- Podziwiam, nie sądziłem, że są rzeczy tak ważne, choć z pozoru mogą się nie wydawać. Zawsze mogę Ci jakoś pomóc, jak chcesz - powiedział i usiadł na drewnianej ławeczce.<br />
- Nie chcę żadnej pomocy, ja sama muszę to czegoś dojść. Z resztą i tak niewiele możesz. Nie wzięliby mnie do żadnego klubu, gdybym nie umiała grać, nawet gdybyś ich przekupił. Sport trzyma wysoko podniesioną dumnie głowę, przynajmniej siatkówka, czy piłka ręczna. Co do nożnej nie mam pewności, za dużo się tam dzieje - zaśmialiśmy się.<br />
- A co potem ? - zapytał.<br />
- Chcę tylko teraz zapewnić Emmie dobrą przyszłość i żebyśmy mieszkali w jakimś porządnym kraju, a nie w Polsce. Może USA, albo Niemcy. Zobaczy się... - powiedziałam wzruszając ramionami patrząc się w przestrzeń.<br />
- Czemu nie tutaj, gdzieś w Wielkiej Brytanii ?<br />
- Nie sądzę, bym miała tu jakąś większą przyszłość. Wiem, że teraz zjeżdżają się na turniej łowcy talentów. Skoro to już ćwierćfinał muszą znaleźć nowe zawodniczki. Standardowa procedura. Z resztą wystarczy być na boisku i dostaniesz propozycje miejsca w jakimś klubie. Trenerka już powiedziała, że odda naszą czwórkę tylko do jednego klubu razem, bo najlepiej gramy tylko razem.<br />
- Nie głupie - uśmiechnął się - Nie za zimno ?<br />
- Nie, lubię jak jest tak chłodno - po czym schowałam ręce do kieszeni w spódnicy.<br />
- Tak, tak. Chociaż daj sobie dać bluzę, co ? - zarzucił mi swoją pomarańczową bluzę na ramiona.<br />
- Dzięki, nie trzeba, ale dzięki - uśmiechnęłam się.<br />
- Jak tam z tamtą dziewczyną, Louis mi wspominał, że jakąś wyrwałeś na imprezie, wtedy - uśmiechnęłam się i poruszałam brwiami na zachętę.<br />
- To nie jakaś tam dziewczyna - zaśmiał się - Ale raczej nic z tego nie będzie, ona jest niesamowita, ale po co mi teraz druga połówka, z resztą i tak nawtykała mi, że raczej na mnie nigdy nie poleci. Sama nigdy nawet nie miała odwagi mi powiedzieć tego w twarz, tylko mówiła ludziom dookoła. W sumie to tylko dziewczyna, przeżyję... No szkoda, ale to, że ja ją lubię nie znaczy, że ona mnie też - zaśmiał się.<br />
- Szkoda, najwyraźniej nie widzi co traci. Kto to, to może z nią pogadam ? Ludzie jakoś dziwnie zawsze się przede mną otwierają jak książki. To pewnie dlatego, że jestem czasem zbyt szczera i jadę prosto z mostu.<br />
- Zdarza się. Nie znasz, to jakaś znajoma Louis'a i Eleanor. Praktycznie to oni też jej za dobrze nie znają. Kto to wie ? - zaśmiał się, a ja poklepałam go po placach.<br />
- Może jeszcze się namyśli, no kto wie ?<br />
- Wątpię, jest dość stanowcza. Chociaż sam już nie wiem.<br />
- Będzie dobrze, są miliony dziewczyn na świecie... Przepraszam zabrzmiało to jakby rzucała Cię każda dziewczyna, nie chciałam, żeby tak to wyszło - uśmiechnął się lekko - Nie rób tutaj smutnej miny, bo od razu mi uśmiech schodzi z twarzy, wiesz ?<br />
- Przepraszam - wyszczerzył do mnie zęby, roześmialiśmy się.<br />
- Tak lepiej, ale tak... - zawiesiłam mu na twarzy kaptur bluzy, którą mi dał, także nie było mu widać twarzy - Jest po prostu genialnie ! Jakbyś tak chodził każda, by Cię chciała - zaczęłam się śmiać, a on ściągnął bluzę z twarzy i spojrzał na mnie z ironią.<br />
- Serio, serio ? - po czym poczochrał mi włosy.<br />
- Serio, ale jakbyś przestał mi niszczyć cokolwiek miałam w moim mniemaniu za fryzurę to byłoby bardzo dobrze.<br />
- Za późno, teraz to już niczym nazwać nie można. W sumie to mogłabyś straszyć wrony na polu. Widzę twoją przyszłość w rolnictwie, wiesz ? - roześmiał się.<br />
<br />
Rozmawialiśmy tak z dobre parę godzin. Gdy już zamarzaliśmy chłopak zaproponował gorące kakao i kominek. Taka propozycja mnie zbyt mocno zachęciła, więc postanowiłam zostać jeszcze trochę.<br />
Teraz zauważyłam, że ta dziewczyna o której mówił Niall to coś głębszego. Trochę nie patrzy obiektywnie na sytuacje. Z niego jest świetny chłopak, ale raczej taki związek to nie dla mnie. Sama w sumie nie chciałabym się wiązać teraz i niezbyt szczególnie z nim. Przeszło mi, to pewnie przez Harry'ego tak jakoś mi się rzuciło. Dalej mnie kuje ta cała sytuacje z nim. Jeszcze ta poranna kłótnia. Masakra. Nie podoba mi się, to całe napięcie i jeszcze ten jego gniew. Słowo 'masakra' jest raczej idealne do sytuacji.<br />
Usiadłam na krześle i patrzyłam jak Irlandczyk robił nam gorące picie. Po paru minutach przede mną stała parująca brązowa ciecz. Powąchałam i poczułam zapach cynamonu, kakaa i świąt. Co roku na święta bożonarodzeniowe siadamy przy stole oglądając stare filmy i kakaem w ręku. Innych świąt sobie nie wyobrażam. Nie potrzebuje niczego innego w święta niż to.<br />
Poszliśmy do salonu i usiedliśmy przed strzelającym kominkiem. Jeszcze przyniósł nam dwa koce do okrycia się.<br />
- Idealnie co ? - powiedział wpatrując się w tlący się ogień za szybką.<br />
- Dokładnie.Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-31739587629851445822012-06-02T06:34:00.002-07:002012-06-02T06:34:50.285-07:00Rozdział 15 - Ile Można Spać ?<b>Od Autorki :</b><br />
<b>Chcę powiedzieć (no, niech będzie, napisać : D), że postaram się już pisać tak jak kiedyś, w wyznaczone dni. Stęskniłam się za tym i w ogóle. Dalej poszukuję współautorki na kolejną część poprzedniej opowieść o ATT. Piszcie w komentarzach swoje propozycje blogów, z którymi mogłabym nawiązać współpracę. Ale to poważnie zabrzmiało : ) . Dzięki wielkie za waszą pomoc i wsparcie w komentarzach, nawet nie wiecie jak bardzo mi pomagacie tymi miłymi rzeczami co piszecie.</b><br />
<b>Kocham was, wasza Autorka.</b><br />
<br />
<br />
<br />
- Nie kończ, nie mów nic, po prostu nie wyrzucaj tego teraz, tutaj i przy mnie - powiedział oschle Louis, jakby bał się, że jak zacznę mówić jak bardzo żałuję wszystkiego to jemu też coś wygarnę.<br />
- Ale...<br />
- Em, posłuchaj. Nie uważam, że to wszystko był błąd, to co robimy jest potrzebne, żebyśmy mogli się uczyć na błędach i dojść do tego jak skończymy. Mnie się podoba, że jesteś z nami, że Cię poznałem i tak dalej. Jak chcesz wyjechać to jedź, ale po co ? Jaki to ma sens, tylko nas stracisz, zapewne nawet się nie zobaczymy nigdy więcej. Zostań tu, w Londynie do końca turnieju, w końcu to tu twoje marzenie się spełnia. Daj jeszcze temu szansę, co ? Nic się nie stanie jak tu zostaniesz.<br />
- Dałam szansę już Harry'emu i co ? Potraktował mnie jak śmiecia, jak zabawkę, a nie jak żywą z uczuciami osobę. I tak tu zostanę, nie chcę odejść z tego na co tak długo pracowałam, ale nie chcę widzieć was, przynajmniej przez trochę ?<br />
- Ty nie chcesz widzieć Hazzę, a nie nas. Olej go i chociaż z nami się spotykaj, nie zrobiliśmy Ci nic złego.<br />
- Tak, ale jesteście jego przyjaciółmi, dobrze wiesz, że to nie takie proste.<br />
- Ja dam radę, pozostali nie muszą Cię widzieć, skoro nie chcą.<br />
- Louis... - przytuliłam się do niego, pomimo wszystko i tak mnie lubił, czułam się jak jego młodsza siostra.<br />
On westchnął i odwzajemnił mój uścisk równie mocno. Pomógł mi wstać i usiedliśmy na jego łóżku. Przetarłam twarz. Wzięłam głęboki wdech. Uspokoiłam się. Uśmiechnęłam się do siebie i zdałam sobie sprawę, że już mogę być spokojna o wszystko, jestem w dobrych rękach.<br />
- Dobra, już spokojnie. W sumie to wpadłyśmy tu, bo May musiała oddać Liam'owi bluzę, a ja chciałam z Tobą pogadać.<br />
- O czym ? - powiedział lekko zdziwiony.<br />
- Tak sobie, jak wychodziłam od was to rozmawiałeś z Niall'em i takie to się wydawało konspiracyjne.<br />
- Konspiracyjne ? Ładne słowo, nie ma co. Po prostu parę rzeczy się stało wieczorem, pamiętasz ? Znaczy nie pamiętasz, bo trochę wypiłaś. No, nie ważne, Niall robił jakieś głupoty z taką dziewczyną. Znaczy do niczego nie doszło i mówiłem, żeby jej powiedział, że coś do niej, ale to Nialler on się zawsze boi. To nic złego, oczywiście, ale mógłby się czasem otworzyć na ludzi. A co ? - zapytał lekko zdyszany całą tą opowieścią.<br />
- Po prostu chciałam wiedzieć, lubię go, jest jak młodszy brat - powiedziałam i spojrzałam na swoje ręce.<br />
Szczerze to go lubiłam, może nawet trochę bardzo. Był taki miły, to on mnie pierwszy zauważył. Był taki potulny, niewinny i słodki. Nie chcę mu jakoś zaszkodzić z tą dziewczyną, czy coś. Po prostu chciałam wiedzieć, czy kogoś już ma. Chcę dla niego jak najlepiej, żeby był szczęśliwy, bo gdy on będzie to mi też się to udzieli. Może i lubię go zbyt mocno niż powinnam, ale trochę za późno na takie teksty. Lepiej, żeby to nie wyciekło po za to co wy czytacie.<br />
- Taa, akurat. Jak go lubisz to mi chociaż powiedz, a nie będziesz siedzieć cicho - zaśmiał się Louis i lekko mnie szturchnął w ramię.<br />
- Nie, nie lubię, znaczy lubię, ale nie w taki sposób, dobrze ? Już uspokoiłeś się ? - powiedziałam, czułam, że się lekko rumienię, uśmiech cisnął mi się na twarz, też go szturchnęłam.<br />
- No dobra, wierzę, nie bij więcej - podniósł ręce w geście poddania się, zaczęliśmy się śmiać.<br />
- Idziemy ? - zapytałam - W końcu mogłabym się skonfrontować z Harry'm, bo nie mogę ciągnąć tego w nieskończoność, a chcę się z wami spotykać. Nie ma rady, prawda ? - spoważniałam na trochę, ale Lou rzucił się na mnie i zaczął gilgotać.<br />
Zaczęłam się śmiać i chichotać. Mówiłam, wręcz krzyczałam, by przestał, ale nie zdawało się to na nic. Spadliśmy z łóżka, chłopak nie przestawał. Nagle zastygł, spojrzał na mnie. Przyłożył palec do ust, abym nic nie mówiła. Usłyszeliśmy szelest przy drzwiach. Dwie osoby się przepychało przy drzwiach, chłopak wstał i podszedł do drzwi. Spojrzał przez wizjer, który był na środku drzwi. Przywołał mnie gestem, szybko podbiegłam do niego. Spojrzałam przez oko judasza, przy ścianie naprzeciwko drzwi stał Liam i Spencer. Stali bardzo blisko siebie, on ją obejmował i szeptał jej coś do ucha. Ona uważnie słuchała. Byłam w szoku, chociaż przypuszczałam, że mogło do tego dojść. Nie chciałam, by sobie przeszkadzali, więc odsunęłam się od drzwi bezszelestnie i pociągnęłam za sobą Lou. Usiedliśmy na łóżku i rozmawialiśmy szeptem, aż para odejdzie spod drzwi.<br />
<br />
W końcu zeszliśmy na dół, a salonie siedzieli Niall, Harry, May i Aaron. Oglądali film. Zeszliśmy po schodach. Pierwsze co to Harry wstał jak oparzony i zapytał, czy moglibyśmy porozmawiać na dworze, a Louis usiadł obok blondyna i przyłączył się do oglądania. My wyszliśmy do ogrodu. Szliśmy w milczeniu po ścieżkach w ogrodzie. Wiatr zawiał, było mi zimno, oplotłam ręce dookoła talii. On to zauważył i oddał mi swoją marynarkę.<br />
- Dziękuję - powiedziałam cicho i zarzuciłam ją na ramiona.<br />
- Proszę... Em, posłuchaj - zamilkł, jakby musiał się jeszcze namyśleć dokładnie.<br />
- Za często ostatnio to słyszę, wiesz. Więc pozwól, ale muszę Ci przerwać - wzięłam szybki wdech - Harry, zrobiłeś co chciałeś tamtej nocy, nie mam do Ciebie żalu. Nie byliśmy nigdy razem, prawda ? Wiem, że przecież nie mogłeś mnie tak pokochać jakbym sobie tego życzyła. Przeżyję, naprawdę. Nie chcę, żebyś się zadręczał, czy coś. Lubię Cię, ale tylko jak znajomego, wątpię, że coś się zmieni. Po prostu my nigdy nie było żadnych "nas". To nie istniało, rozumiesz ? Możemy zostać przyjaciółmi ze względu na całą resztę, nie chcę niczego psuć - spokojnie nabrałam ponownie powietrza - Po prostu nie byliśmy pisani. Zasługujesz na coś innego niż ja - poczułam jego ciepłe dłoni na mojej talii, obrócił mnie twarzą do siebie.<br />
- Dasz radę ot tak być tylko przyjaciółmi ? - patrzył mi głęboko w oczy.<br />
- Może i nie od razu, ale będę się starać - złapałam jego dłonie i ściągnęłam z siebie, ale on nie dawałam za wygraną, więc chwycił mnie za ręce.<br />
- Em, lubię Cię, może i kocham, daj mi szansę - zamknęłam oczy i nagle poczułam jego usta na moich.<br />
Odepchnęłam go, ale zbyt mocno mnie trzymał, złapał moją twarz w dłonie i starał się wymusić na mnie pocałunek. Zebrałam siły i odepchnęłam jego klatkę piersiową ode mnie. W końcu się oswobodziłam. Oddałam Harry'emu marynarkę.<br />
- Nie możesz mnie kochać, skoro wczoraj przeleciałeś jakąś laskę. Daj mi spokój, proponowałam Ci przyjaźń, ale nawet jej nie chcesz. Odwal się ode mnie.<br />
- Ale Em ! Proszę, powiedz, że Ci się nie podobało, a dam spokój - powiedział desperacko i próbował znowu mnie objąć, ale się odsunęłam.<br />
- Nie podobało, daj mi spokój - odwróciłam się i poszłam w kierunku domu.<br />
- Em, błagam ! - krzyczał za mną.<br />
- Masz już laskę, my się już nie znamy. Teraz masz już kogo bzykać w chłodne dni ! - wykrzyczałam i zostawiłam go w ogrodzie.<br />
Weszłam do domu od tarasu. Spojrzałam na May przytuloną do Aarona i sama zapragnęłam takiego uczucia.<br />
- Znajdzie się dla mnie miejsce ? - zapytałam i Niall z Louis'em się rozsunęli, gdy szłam spojrzałam na ogród.<br />
Harry siedział na ławce, spojrzałam w moje odbicie w szkle. Miałam zapuchniętą twarz i nawet nie czułam łzy na policzku, szybko otarłam ją rękawem, gdy siadałam między chłopakami. Niall mnie objął ramieniem. Poczułam się tak bezpiecznie, wtuliłam głowę w jego pierś. Oglądałam film, nawet się nie orientowałam w nim. Zamknęłam oczy i po prostu zasnęłam, tak szybko. Nawet nie miałam czasu na namysł.<br />
Zrozumiałam jaką szczęściarą będzie dziewczyna, z którą będzie, czy już jest ten radosny Irlandczyk. Chłopak taki jak zasługuje na kogoś niesamowitego tak jak on. Takiego nie znajdzie się nigdzie indziej. Szkoda, że jest taki tylko jeden, a ja nie jestem przeznaczona dla niego. Wierzę głęboko, że kiedyś na pewno znajdę kogoś takiego jak on. Lubię go, ale także dostrzegam jego uczucie, więc jakby był z kimś bliżej, może i już jest to byłabym po prostu szczęśliwa, nie mogłabym czuć zazdrości, bo chcę jego dobra. Sama muszę dojść do swojego szczęścia. Dam sobie z nim spokój. Na luzie dam radę, zatopię się w treningach. W końcu nie jest to jakieś głębsze uczucie, po prostu go lubię. Przejdzie.<br />
<br />
Przeciągnęłam się. Po chwili otworzyłam oczy, leżałam w zielonym łóżku. Byłam u Niall'a. Obróciłam głowę w bok, chciałam rozejrzeć się po pokoju. Obok leżał Niall i wpatrywał się w każdy mój ruch. Spojrzałam mu w oczy.<br />
- Cześć - powiedziałam - Jak długo spałam i która jest godzina ?<br />
- Jak chcesz to śpij dalej, bo jest dopiero dwudziesta. Zmęczona po prostu byłaś po wczoraj i w ogóle - uśmiechnął się.<br />
- O matko, tak późno... - powiedziałam dalej szepcząc do niego - Będziemy musiały się zbierać. Coś mnie ominęło ?<br />
- W sumie to nie, jak zasnęłaś to zaniosłem Cię do mnie - uśmiechnął się i dał mi za ucho kosmyk włosów, który spadał mi na oczy.<br />
- Dzięki, jesteś taki kochany.<br />
- Proszę. A jak w ogóle poszła rozmowa z naszym zacnym kolegą ? - powiedział i mina mu spoważniała.<br />
- Powiedziałam mu, że możemy zostać przyjaciółmi i jest okej, że nie mam do niego żalu, że i tak nie będziemy razem, że "my" nigdy nie istnieliśmy, a potem on mnie pocałował, ja go odepchnęłam, powiedziałam mu coś niemiłego, czego w sumie żałuję i wróciłam do was. Tyle - wzruszyłam ramionami.<br />
- Co powiedziałaś ? - zaśmiał się.<br />
- Że ma już dziewczynę, którą będzie bzykać w chłodne dni i żeby się odwalił. Chyba przesadziłam... Powinnam go może przeprosić ? - zapytałam niepewnie.<br />
- Daj spokój, należało mu się, bez przegięć, co ? Powiedziałaś, co Ci na serce leżało. Chcę Ci się wstawać ? - powiedział lekko poirytowany.<br />
- Nie, mogłabym spać jeszcze z parę godzin.<br />
- No to śpij, pójdę po jakieś rzeczy dla Ciebie i się porządnie wyśpisz, a ja pójdę spać do salonu, czy coś - powiedział.<br />
- Nie, nie trzeba, nie będę robić kłopotu, wyśpię się u siebie. Bez przegięć, właśnie - chciałam wstać, ale on mnie przytrzymał i sam wstał.<br />
Podszedł do szafy i wyciągnął koszulkę z napisem "Irish People Only Eat, Sleep And Always Have FUN !" oraz spodnie od piżamy. Podał mi je.<br />
- Idź się przebierz w łazience, a ja sam się przebiorę i pościele Ci łóżko - wstałam lekko się zataczając i poszłam do łazienki.<br />
Chłopak wyszedł z pokoju. Spojrzałam w lustro, miałam spuchnięte oczy i mokrą twarz, musiałam płakać przez sen. Sama tego nawet nie zauważyłam. Przebrałam się, złożyłam swoje ubrania i położyłam na szafce przy umywalce. Uśmiechnęłam się pocieszająco do lustra. Otworzyłam lustro, a środku były lekarstwa, szczoteczka, pasta, zdjęcia różnych ludzi z Irlandczykiem. Dziwne rzeczy ludzie mają w łazience, coś tak stwierdzam. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam jak przebrany w biało pomarańczową piżamkę Niall ścielił łóżko. Uśmiechnął się do mnie.<br />
- Ładnie Ci w irlandzkich piżamkach. Pościelone, idź spać. Snu nigdy za wiele - uchylił kołdrę, a ja wsunęłam się do łóżka - To ja idę na dół, dobranoc.<br />
- Czekaj, nie idź. Nie chcę spać w twoim pokoju sama, to takie dziwne.<br />
- Mam spać z Tobą ?<br />
- Czemu nie ? I tak się nic nie stanie, a ja nie chcę być sama - powiedziałam, chłopak się wahał, więc dodałam - Będę Ci winna przysługę i zrobię co zechcesz - uśmiechnęłam się szeroko.<br />
- Wszystko ? - kiwnęłam głową - Umiesz gotować ? - pokiwałam ponownie - No to niech będzie.<br />
Wskoczył do łóżka, obok mnie. Pocałował w czoło i zaklaskał dwa razy, po czym światło zgasło.<br />
- Dobranoc - powiedziałam i ułożyłam się wygodnie.Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-16048390394074010362012-05-31T11:50:00.002-07:002012-05-31T11:50:46.522-07:00Rozdział 14 - Zabawką Nie JestemBył poranek, położyłam się spać. Nie przespana noc dawała się we znaki, musiałam odespać. Chwilę poleżałam patrząc się w sufit i oddałam się bezwarunkowemu snu, chciałam pospać z parę godzin, chociaż do późnego popołudnia.<br />
Spokojnie wstałam. Przeciągnęłam się i rozglądnęłam po pokoju. Bałagan, istna masakra. Podeszłam chwiejnym krokiem do biurka i usiadłam na krześle, odgarnęłam nieprzeprasowane ubrania z mojego komputera. Włączyłam go i weszłam na Twittera. Było masę zdjęć z wczoraj zalinkowanych do mnie. Nie było źle. W sumie to wyglądało nawet przyjemnie, bawiłam się i raczej nie wyglądałam tak szkaradnie jak czułam się na duchu.<br />
Dalej sama sobie nie wierzę, że byłam tak blisko z Harry'm, a on naprawdę myślał, że jestem aż tak nisko. Nie jestem zabawką i nie starałam się nią być. Myślałam, że jesteśmy w porządku, a jednak nie. Ale muszę się z tym pogodzić. Wiecie, jakoś mnie to nie obchodzi, bo zrobiłam dużo złych rzeczy. Obiecałam sobie z tym skończyć. Obiecałam sobie się ogarnąć, wziąć sprawy w swoje ręce.<br />
Rozpamiętywać tego nie mam zamiaru, więc zmieńmy temat. Wczorajszy dzień św. Patryka uważam za udany, żadnych wpadek, uznaję, że łez też nie było. Niall też nie przesadził, ale ta rozmowa... Louis i Niall nie powinni mieć tajemnic. Przynajmniej aż takich, nie wyglądają na typy facetów, którzy trzymają coś w sobie, przynajmniej na pewno nie Niall. Będę musiała się zgadać z Lou. Jestem ciekawa, a to już nie przestępstwo. Trafię za to do piekła, ale przynajmniej nie będę sama. Wiem, głupek ze mnie.<br />
Przeglądałam dalej zdjęcia, była zabawa, nie ma co. Jest z czego się pośmiać, było miło. Zapewne wróci mi trochę wspomnień z wczoraj, bo najwyraźniej było fajnie. Dodałam sama wpis ze zdjęciem z Louis'a "Z wczoraj, byłonieziemsko, opròcz Pary niespodzianek". Zaśmiałam się do siebie i zamknęłam komputer. Zaczęłam składać ubrania, ktòre leżały na biurku. Usłyszałam kroki na schodach i do pokoju weszła May z dwiema kawami w rękach.<br />
- Oj, musi Ci się bardzo nudzić skoro to robisz - zaśmiała się i potawiła kawy na biurku, po czym zaczęła mi pomagać.<br />
- Trochę, ale nie jest źle - odpowiedziałam.<br />
- Jak wspomnienia z wczoraj ? - zapytała nieprzerywając pracy.<br />
- Chyba dobre, właśnie... Widziałam zdjęcia, śmieszne były, więc musiało być spoko - zaśmiałam się.<br />
- No się nie dziwię, a tak w ogóle to co robiłaś z Niall'em wtedy ? - zapytała i napiła się kawy, spojrzała na mnie zaciekawiona.<br />
- On się wtedy źle czuł, a ja zobaczyłam coś i musiałam się komuś wypłakać w rękaw - przełknęłam ślinę.<br />
- Tego to nie wiedziałam, ale nie chodzi mi o wtedy, tylko później... Pewnie nie pamiętasz, widzę - przewróciła oczami.<br />
- To coś jeszcze było ? - zmarszczyłam brwi.<br />
- Tak, posadził Cię na barze i coś gadaliście przez chwilę, ale ja nie widziałam za dobrze, bo byliście sami w tym kącie, tak pod ścianą, wiesz - powiedziała i wzruszyła ramionami - A no to co zobaczyłaś, że aż tak źle się poczułaś ? - podniosła brwi do góry i lustrowała mnie wzrokiem.<br />
- Bo to było tak, przecięłam sobie palec, bo wywróciłam się na schodach i...<br />
- Cała Em - stwierdziła May, zaśmiałyśmy się.<br />
- No tak, w każdym razie poszłam do łazienki w pokoju Irlandczyka i przemywałam sobie palec, potem pijany Irlandczyk wpadł do pokoju i wymiotował, to mu pomogłam trochę. Potem położył się do łóżka i namówił mnie, żebym poszła do Harry'ego, by pogadać. Więc wchodzę do tego jego pokoju i złapałam go z jakąś laską w łóżku, no nagich oczywiście. To tyle... Lekka wpadka, co ? - skończyłam składać ubrania i na nie patrzyłam.<br />
Bałam się spojrzeć na przyjaciółkę, bo czułam, że oczy zaczynały się mi szklić. Wzięłam kawę do ręki i grzałam sobie palce. May stała w milczeniu. Czułam na jej wzrok na sobie. Odłożyłam kubek. Zaczęłam wkładać ubrania do szafy, dziewczyna obok się nie ruszała. Włożyłam wszystko i rozglądnęłam się po pokoju. Chciałam zobaczyć, czy jest coś jeszcze do zrobienia. Żebym miała się czymś zająć. Nie potrafiłam stać w miejscu, bo emocje wzięły by górę. Niestety w moim pokoju było już czysto. Tę dziwną ciszę przerwał dźwięk telefonu. Szybko się zerwałam i podbiegłam do torby, wygrzebałam telefon. Zobaczyłam na wyświetlaczu napis "Mamuszka". Chwila wahania, ale odebrałam.<br />
- Cześć, mamo - powiedziałam oschle.<br />
- Cześć, córciu, jak na turnieju ? - zapytała troskliwie, a May usiadła na łóżku koło mnie.<br />
- Dobrze, wyszłyśmy z grupy, jest dobrze. A jak tam u Ciebie ? - zapytałam, ale nie mogłam się na nią złościć, w końcu jest moją mamą, kocham ją...<br />
- Bardzo dobrze, James się mną opiekuję i naszą dziewczynką. Myślałaś już nad imieniem ? - zapytała.<br />
- W sumie to nie, ale myślałam nad Emma Spencer May. Jeszcze coś znajdę, w sumie to mam jakieś 8 miesięcy ? - uśmiechnęłam się do siebie na myśl o małej dziewczynce w rodzinie.<br />
- W sumie to masz 5 miesięcy, za szybko się wszystko kręci, a no i mam takie pytanie, czy zgadzasz się, żeby James się wprowadził ? - zapytała, czuć było, że potrzebna jest jej moja akceptacja.<br />
- Pewnie, w końcu mała Emma Spencer May musi mieć ojca, może mieć trzy imienia, prawda ?<br />
- Chyba tak, kamień spadł mi z serca, kochanie.<br />
- Zadzwonisz jeszcze ? - zapytałam, bo tęskniłam za nią niesamowicie.<br />
- Stęskniło się, co ?<br />
- Się dziwisz ? - zaśmiałam się, a ona wraz ze mną.<br />
- Tak, muszę kończyć, chciałam tylko Cię usłyszeć, nie przeszkadzaj sobie. Nie rób nadziei chłopcom w tym Londynie i przywieź coś Emmie i nam. Kocham Cię, wygraj dla małej siostrzyczki. Będziemy kibicować - to było takie miłe, czułam jak bardzo mnie kocha, może i nie była kiedyś gotowa na bycie mamą, gdy ja przychodziłam na świat, ale wiem, że starała się jak może.<br />
- Też Cię kocham, trzymaj się i pozdrów James'a, mogę mu mówić po imieniu tak w ogóle ?<br />
- Raczej, bo 'tato' to do niego nie powiesz - zaśmiała się - Pa, córciu, czekamy na Ciebie.<br />
- Pa - rozłączyła się.<br />
Rzuciłam telefon na łóżku obok mnie. Spojrzałam na przyjaciółkę.<br />
- Chcesz nazwać siostrę po nas ? Ale zajebiście ! - uśmiechnęła się szeroko.<br />
- Wiem, w końcu wy to ja, a ja to wy. Takich trzech jak nas dwóch nie ma ani jednego - powiedziałam i podniosłam ręce do góry.<br />
- Spencer będzie w siódmym niebie... Powiedz mi, no.<br />
- Ale co ? - zapytałam, ale wiedziałam o co jej chodzi, o Harry'ego.<br />
- No jak się czujesz, daj spokój, wiem, że nie jest Ci łatwo. Em ? - położyłam rękę mi na ramieniu i spojrzała mi w oczy.<br />
- Nic nie czuje, mam to gdzieś... Wiedziałam, że nie jestem kimś specjalnym dla niego, ale nie sądziłam, że dla niego zabawką jestem.<br />
- Czyli coś jednak jest... Szybko się poddał, najwyraźniej.<br />
- Wiem, ale co można się spodziewać po takim "gwiazdorze" - powiedziałam z ironią.<br />
- Przepraszam... Zawsze myślałam, że coś z tego będzie, ale dobra, jego sprawa.<br />
- Dokładnie, co dzisiaj robimy ? Zmieniając temat - powiedziałam i wstałam - Idziemy na dół, gdzie Spence ?<br />
- Śpi, może wpadniemy do chłopaków, bo Ty musisz pogadać z Lou, ja mam bluzę Liam'a, a Spencer ma klucze do ich domu, bo Liam... No, nie ważne... - zeszłyśmy po schodach i weszłyśmy do pokoju przyjaciółki.<br />
Była w łazience, kąpała się. Usiadłyśmy na jej łóżku.<br />
- Oni coś tego ? - zapytałam ciekawa i się uśmiechnęłam szeroko.<br />
- Nie wiem, ale tak wygląda. Słodko, nie ma co... A ja mam Aarona - zaśmiała się.<br />
- A gdzie on był wczoraj ? - zdziwiłam się, bo zawsze byli razem, on starał się dotrzymywać jej kroku.<br />
- Był na imprezie u Niall'a, ale potem się zmył, bo chciał się wyspać. Poszliśmy na spacer po ich ogrodzie i pojechał do domku. Uwielbiam go.<br />
- Wiem, tacy fajni jesteście razem, nie wyobrażam sobie was osobno, normalnie - Spence wyszła z mokrymi włosami i ubrana z łazienki.<br />
- O ! Wstało się, widzę - powiedziała świeżo umyta przyjaciółka.<br />
- Nawzajem - roześmiałyśmy się wszystkie - Mamy plany już, idziemy do facetów na trochę. Parę spraw jest, tyle się działo. Mogę ? - zapytała się mnie May, kiwnęłam głową - Harry się przespał z jakąś laską, a Em ich nakryła ! Niezły lol !<br />
- O masakra ! Panie... ! - powiedziała Spencer, ale ja wzruszyłam tylko ramionami.<br />
- To ja idę się ogarnąć i idziemy ? - nie czekając na odpowiedź wyszłam z pokoju i poszłam do siebie.<br />
Poszłam do łazienki, umyłam się i ubrałam się w czarną spódniczkę i kremową koszulę w czarne kokardki. Rozpuściłam włosy, miałam lekkie loki, które delikatnie rozczesałam, spięłam kosmyk włosów , który spadał mi na oczy wsuwką za uchem. Umyłam jeszcze zęby i zbiegłam po schodach.<br />
- Gotowe ? - krzyknęłam z dołu ubierając czarno-kremowe balerinki i kremowy płaszczyk, kiedyś był biały, ale parę prań, deszczów i kolor przypominał moją koszulę. Po chwili doszły do mnie dziewczyny ubrane też jakoś tak elegancko co ja. Ubrały płaszcze i buty i wyszłyśmy z parasolką z domu. Złapałyśmy autobus na przedmieścia stolicy Wielkiej Brytanii.<br />
W autobusie gadałyśmy podekscytowane o turnieju, o poprzedniej nocy i o chłopakach. W półgodzinie w końcu dotarłyśmy do ich białego domu, wręcz mogłabym użyć słowa rezydencji, bądź kompleksu. Stanęłyśmy przed bramą i zadzwoniłyśmy. W domofonie odezwał się głos Zayn'a.<br />
- Cześć laski, wchodźcie, jesteście z Katie ? Bo mówiła, że wpadnie po mnie dzisiaj - zachichotałyśmy.<br />
- Nie, mówiła Em, że to żart, ale dobra - powiedziała May.<br />
- Świetnie - drzwi zadrżały i zamek się otworzył, weszłyśmy do środka, w drzwiach czekał Zayn z rozczochraną fryzurą, rozwianą koszulą w kratę i butelką wody.<br />
Kazał nam się rozgościć. Zabrał nam płaszcze i powiesił je w małym pomieszczeniu przy wejściu. Zawołał chłopaków i usiadł koło nas na kanapie.<br />
- Jak minęła wam noc ? - uśmiechnął się i położył rękę na oparciu kanapy za mną.<br />
- Dobrze, w sumie to ja muszę myknąć do Louis'a, wiesz więc pójdę do niego, a wy sobie coś porobicie bez nas - wstałam i wbiegłam po schodach.<br />
Minęłam Liam'a i Niall'a, którzy pocałowali mnie w policzek na powitanie. Powiedzieli, że Lou rozmwia przez telefon i żebym spokojnie wchodziła. Gdy pukałam delikatnie do jego pokoju zobaczyłam jak Harry wychodził.<br />
- Em, stój, pogadajmy ! - ale ja nic nie powiedziałam i weszłam szybko do pokoju Louis'a, zamknęłam drzwi od środka.<br />
Harry się dobijał i chciał wejść, ale nie mógł sforsować drzwi. Odwróciłam się plecami do nich i odetchnęłam, byłam zmęczona nim. Zsunęłam się po drzwiach do podłogi, schowałam twarz w kolanach. Poczułam jak Louis siada obok mnie.<br />
- Jedna wpadka to nic, kogo obchodzi to ? Sam nie wiedziałem, że z niego taka świnia, ale to Harry... Mogłem się spodziewać tego po nim. Bez niego teraz możesz sobie spokojnie skupić się na turnieju, bo nie możesz go przegrać, wiesz o tym, tak ? - mruknęłam jedynie i oparłam głowę na jego ramieniu.<br />
Nie mogłam nawet uronić łzy, nie dla takiego śmiecia, poczułam kopnięcie w drzwi. Potem krzyk Harry'ego :<br />
- Nawet mi szansy nie dasz ? !<br />
- Nie zasługujesz na nią ! - odkrzyknęłam trzymając Louis'a za rękę, bo bałam się, że jeszcze się złamię.<br />
- Idź stąd ! To, że ja z Tobą rozmawiam, nie znaczy, że Em będzie - jeszcze jeden kopniak, ścisnęłam mocniej jego rękę - Spokojnie, już poszedł - powiedział do mnie.<br />
- Nienawidzę go, tylko miesza mi w głowie, po co go w ogóle poznałam...Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-29001872555870891612012-05-25T12:19:00.000-07:002012-05-25T12:19:35.781-07:00Rozdział 13 - Noc Św. Patryka<b>Od Autorki :</b><br />
<b>Dobra, wielkie przepraszam za tak długie nie pisanie, ale to była istna masakra. Poprawię się, obiecuję. Muszę, tylko to mnie ostatnio trzyma przy życiu, nie mogę uwierzyć, że jakaś anonimka podpisała się "Twoja fanka". Moja pierwsza fanka ! Zajebiste uczucie. Nie sądziłam, że kiedyś będę kogoś takiego miała : D . Dobra, postaram się coś wykombinować, ale jutro na pewno nic nie będzie, bo jadę na śluby. Przepraszam.</b><br />
<b>Zawsze wam wierna.</b><br />
<b>Autorka</b><br />
<br />
<br />
<br />
- Naprawdę chcesz wiedzieć ? - zapytał Louis.<br />
- Czemu nie ? - powiedziałam wzruszając ramionami.<br />
- Harry najbardziej to sobie nie mógł poradzić z tym, że nie jesteś jego, czasem jest przedmiotowy, więc był dośc, w sumie to bardzo zły. Lampy latały, Niall pił coraz więcej, nawet zbił lustro Zayn'owi, za co dostał w twarz od Niall'a. W ogóle z nim coś się dzieje, w sensie Irlandczykiem. Ale to było piekło !<br />
- Łups... ? - powiedział i zrobiło mi się przykro, bo w końcu nie na co dzień można doprowadzić kogoś do takiej pasji.<br />
- Łups ? Tylko tyle masz mi do powiedzenia ? - zapytał lekko zdziwiony chłopak.<br />
- A czego ode mnie oczekujesz ? - odpowiedziałam niewzruszona.<br />
- Może coś z tym na poważnie zrobisz, w końcu to dzień św. Patryka, a jeżeli chodzi o nas to zawsze dzieje się coś fatalnego, że tak to ujmę.<br />
- Może ? Niby jak, ciekawe co uważacie za tragiczne - uśmiechnęłam się przelotnie.<br />
- W tamtym roku odmówili nam kontraktu, bo Niall świrował, aż za bardzo... Ciekawe co ten rok przyniesie - uśmiechnął się na otuchę, chociaż wcale nie był zadowolony.<br />
- Idziemy ? Co będziemy tu siedzieć i nie ogarniać, jak możemy chwilowo o tym zapomnieć - uśmiechnęłam się podobnym uśmiechem co on do mnie.<br />
- Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie ? Jeszcze nigdy nie miałam z fanką zdjęcia, która aż tak mnie zna - zaśmiał się i wziął aparat z szafki, stanęliśmy koło siebie i zrobił nam zdjęcie.<br />
Podłączył kabel do komputera i usłyszałam zgrzyt drukarki. Po chwili zdjęcie było ciepłe i wydrukowane, wyciągnął z szafki plastelinę do przyklejania do ścian, zrobił dwie kuleczki i przyczepił zdjęcie na drzwiach do swojego pokoju.<br />
- Wygląda świetnie - powiedziałam i naprawdę tak uważałam, to było takie miłe.<br />
Zeszliśmy po schodach. Ludzie tańczyli na parkiecie, a Niall w zielonej marynarce szalał po całym domu, energia go rozpierała. Zauważyłam przyjaciółki przy barze i do nich podeszłam, Louis się gdzieś zatopił w tłumie. May i Spencer miały po piwie w ręku, trochę mnie to zaskoczyło, biorąc pod uwagę jaki mają do alkoholu stosunek. Nie wyglądały na niezadowolone, nawet im się tu podobało, kiwały się w rytm muzyki, albo to też piwo je tak nastawiło.<br />
- Cześć, jak się bawicie ? - starałam się przekrzyczeć muzykę.<br />
- Jest spoko, a gdzie cię zwiało tak z Lou, mamy się bać ? - powiedziała Spence uśmiechając się od ucha do ucha.<br />
- Po prostu gadaliśmy, nic więcej. Gdzie Harry, muszę z nim pogadać - powiedziałam i barman podał mi piwo do ręki, bez ogródek je wzięłam.<br />
- Poszedł do swojego pokoju, mówił, że chcę się zdrzemnąć, jest zmęczony, czy coś takiego - odpowiedziała May.<br />
Podszedł do nas Liam i wyciągnął Spencer na parkiet, zaczęła się wymigiwać, że nie umie tańczyć, ale on nie dał za wygraną, aż w końcu musiała ruszyć z nim w tany. Ja natomiast kazałam się May zrelaksować, a sama poszłam w kierunku schodów, do pokoju Hazzy. Gdy wchodziłam po schodach potknęłam się i upuściłam butelkę, ta się rozbiła i przecięła mi palca. Stwierdziłam, że rozmowę przełożę na później. Poszłam poszukać łazienki. W końcu weszłam do pokoju Irlandczyka, gdzie znalazłam jego łazienkę. Wszystko w jego pokoju miało związek z Irlandią, niezły z niego patriota. Przemywałam sobie palca, gdy po chwili usłyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju i zamyka za sobą drzwi. Pukanie do drzwi łazienki.<br />
- Spokojnie wchodź, obmywam sobie palca - powiedziałam, miałam nadzieję, że brzmiałam miło, chociaż byłam zdenerwowana.<br />
Kiedy coś zrobię, upuszczę, bądź się potknę to nie śmieje się jak każdy a mnie to irytuje dość bardzo. Więc kiedy coś zrobię przypadkowo, to się nie dziwcie, że będę zła, czy coś w tym rodzaju. Do łazienki wszedł lekko wstawiony świętujący Irlandczyk.<br />
- Cześć - powiedział zataczając się, miałam mu odpowiedzieć, ale ten szybko dobył się do muszli klozetowej i zaczął wymiotować.<br />
Ściągnęłam mu marynarkę i czapkę leprekauna z głowy. Nalałam wody do szklanki, która stała przy zlewie. Po paru minutach jęczenia, stękania i wymiotowania Niall odsunął się od toalety i spojrzał na mnie.<br />
- Dz-dzięki - wytarł twarz w ręcznik i napił się wody - Znowu to samo, znowu przegiąłem, a obiecywałem, że nie będzie powtórki z tamtego roku...<br />
- Nic się nie stało, jesteś z Zielonej Wyspy, wasz obowiązek to świętowanie - uśmiechnęłam się i pomogłam mu wstać, zaprowadziłam go do łóżka.<br />
On położył się, a ja obok niego.<br />
- Idź do pokoju Harry'ego, musicie pogadać, a nie mną się zajmujesz - powiedział zmęczony.<br />
- Daj spokój, nie zostawię Cię tutaj samego, tak ? - naciągnęłam na nas zieloną kołdrę.<br />
- Naprawdę idź, nie chcę, żeby znów był taki sfrustrowany. Mam dość tego jego smutko-gniewu, gdzie nie wie co ze sobą zrobić. Idź, ze mną będzie dobrze, Louis, albo Zayn się mną zajmą. Proszę idź - powiedział błagalnie.<br />
- No dobrze, ale zajdę tu jeszcze, okej ? - wstałam z łóżka i przykryłam zkacowanego chłopaka, pocałowałam go w czoło i wyszłam.<br />
Zamknęłam drzwi i stanęłam na korytarzu. Podeszłam do drzwi Styles'a. Chwila wahania, przyłożyłam ucho do drzwi. Jakieś szelesty kołdrą, nic więcej. W końcu otworzyłam drzwi. Żałuję tego, mogłam dać sobie chwilę, albo w ogóle dać sobie spokój. Harry był z jakąś dziewczyną w łóżku, byli nadzy.<br />
- Em, to nie tak jak myślisz ! - krzyknął chłopak, ale ja jedynie szybko zamknęłam drzwi i pobiegłam do pokoju Niall'a. Głupia, głupia, głupia ! Co ja sobie wyobrażałam, że niby taki ktoś jak on mógłby mnie pokochać ? Że byłabym tylko jedyna dla niego ? To tylko gwiazdor, jestem dla niego za zwykła, a ja nie miałam zamiaru być jego zabawką. Co ja sobie wyobrażałam... Wskoczyłam ze łzami w oczach pod kołdrę, schowałam twarz w jego ramionach, nie chciałam, żeby widział jak płaczę. To takie upokarzające... Przytulił mnie mocno i głaskał po głowie.<br />
- Spokojnie, nic Ci nie grozi, co się stało ? - zapytał z troską.<br />
- On był.. Znaczy tam była ona... No i oni... Ja, ja już nie-nie wiem... - powiedziałam załamując się coraz bardziej.<br />
- Ale kto i jak i gdzie ? - zapytał zdziwiony nie odrywając ode mnie rąk, ale jeszcze bardziej do siebie przyciągając.<br />
- No-no Ha-harry i jakaś dziewczyna-na i oni byli razem na-nadzy w łóżku i ja jestem taka głupia - wybuchnęłam płaczem.<br />
- Już, spokojnie... Dasz mi chwilkę ? - zapytał, ale ja pokręciłam głową.<br />
- Nie idź, proszę...<br />
- Dobrze, ale za chwilę się ogarniesz i stąd wychodzimy - powiedziałam stanowczo, jakby zapomniał o tym kacu i wróciły mu siły.<br />
- Głowa Cię już nie boli ? - zapytała zdziwiona.<br />
- Nie, wymioty to chyba po krewetkach, czasem tak mam.<br />
Po chwili wstałam i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro, mój makijaż był zmyty, albo raczej wytarty w koszulę Niall'a, chociaż moja też nie była czysta, była lekko poplamiona wymiocinami i tuszem.<br />
- Mogę pożyczyć jakąś koszulkę, też by Ci się przydało przebrać - powiedziałam chichocząc, bo dopiero teraz zobaczyłam jak bardzo ubrudziłam mu koszulę.<br />
- Zajrzyj do szafy, coś znajdziesz i weź mi czarną koszulę - on poszedł do łazienki, a ja otworzyłam szafę.<br />
Wzięłam zieloną koszulkę z napisem "We Love Emerald Isle". Szybko się przebrałam i związałam gumką z nadgarstka włosy w lekki koczek. Ściągnęłam z wieszaka czarną koszulę i położyłam ją na łóżku.<br />
- Zostawiłam koszulę na łóżku, idę na dół, dobra ? - powiedziałam głośniej.<br />
- Okej, ale się nie smuć, jasne ? To dzień św. Patryka ! Jutra nie będzie ! - krzyknął, a ja wyszłam.<br />
Zaśmiałam się i zbiegłam po schodach, pierwsze co zrobiłam to podeszłam do baru i poprosiłam butelkę tequili. Koniec tego, nie będzie mi jakiś kobieciarz święta Irlandii psuł ! Nie dam się, po prostu się trochę wstawię i zapomnę, wyrzucę to z pamięci. Piłam na umór. Sama nie pamiętam ile, ale wiem, że tańczyłam i skakałam i bawiłam się aż do rana, chociaż miejscami mój film nie był kompletny.<br />
<br />
Obudziłam się na barze z pustą butelką w ręce. Niektórzy spali na ziemi, był bałagan. Grunt, że tym razem nie jestem naga, czy z facetem. Podniosłam się i zeskoczyłam z blatu. Przetarłam oczy, słońce wlewało się przez duże okna do domu. Poszłam na piętro do pokoju Irlandczyka, na pewno będzie wiedział co się stało. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam go w podobnej pozie co ja. Rozwalony na łóżku, ale z ciuchami na wierzchu, ale bez butelki. Podeszłam i nim potrząsnęłam.<br />
- Hej, wstawaj - powiedziałam, zamrugał oczami.<br />
- Em ? O co chodzi ? - zapytał ziewając.<br />
- Co się wczoraj działo ?<br />
- Nic nie pamiętasz ? - zapytał zaciekawiony.<br />
- Tylko parę tańców na parkiecie, potem pusto.<br />
- Aha, no to trochę wypiłaś, ja już nie piłem, dużo tańczyliśmy, w końcu mnie zaniósł Zayn do łóżka, a Ciebie zostawiliśmy na parkiecie. Tańczyłaś do białego ranka, w sumie to przespałaś jakieś dwie, trzy godziny - powiedział i spojrzał na zegarek.<br />
- O matko, a gdzie dziewczyny ? - zapytałam lekko zdenerwowana.<br />
- U Liama się przespały, a i tragiczna wieść z dnia wczorajszego to to, że Liam zerwał z Danielle, bo powiedział, że skoro jutra nie ma to jemu nie chcę się niańczyć dorosłą panienkę - zaśmiałam się.<br />
- No pięknie... Jadę do domu, muszę je zgarnąć i jadę. To jakaś masakra...<br />
- Spokojnie - wyszliśmy z pokoju i poszłam po dziewczyny po jakiś dziesięciu minutach byłyśmy już przy wejściu czekając na taksówkę. Po chwili przybiegł do nas Louis i wziął Niall'a na bok. Słyszałam tylko kawałek rozmowy zanim zniknęłam w drzwiach frontowych "I uważasz, że to w porządku ? - powiedział Louis, Nie, ale nic się nie stało, po prostu tak jakoś wyszło, nie moja wina, że nie umiem trzymać wszystkiego w sobie - odpowiedział mu Niall". A ja zamachałam do chłopaków i wsiadłyśmy do taksówki i pojechałyśmy w końcu do domu!Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-60301690990194071782012-04-28T04:46:00.003-07:002012-04-28T04:46:40.461-07:00Rozdział 12 - Trochę Wyjaśnień<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><b>Od Autorki : </b></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><b>Jak ktoś nie czytał ostatnich paru komentarzy, jakie pisałam do was to wyjeżdżam 4-11.05 i nie wiem, czy u mnie w hotelu będzie Wi-Fi. Jak będzie to postaram się coś wykombinować. Rozdział nie jest za długi, ale naprawdę nie mam czasu i ochoty siedzieć na głowie moim przyjaciółką z jakiejś tam książki powodu (wiem piękna składnia, wzoruję się na moim mistrzu Mozil'u xD). Miłego czytania, baajoo ! <3</b></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><br /></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><br /></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><br /></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">Siedziałyśmy w moim pokoju, czekając na jakiegoś głupka. Byłam w sumie trochę zdenerwowana, wiem, co zrobił, ale nie miał szczerze powodu. </span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Spokojnie, co ? Nie powie nic, czego byś nie wiedziała - pocieszyła Spencer.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Taa, tego nie wiemy - powiedziała May obojętnie, obchodziło ją to mało, ale z względu na mnie nie chciała być nie miła.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- May ! - Spence ją uderzyła w udo - Pesymista się znalazł, daj jej spokój, ona się tu zamartwia. Debile dwa się dobrały.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- I trzeci siedzi i gada głupoty - skomentowałam.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><br /></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">Usłyszałyśmy, że ktoś otworzył drzwi. Potem tupot na schodach, aż w końcu chłopak usiadł na kanapie zdyszany lekko. Harry spojrzał na nas trochę zdziwiony, to była jak cisza przed burzą. Nie przespał ostatniej nocy, chyba nie spał od paru dni. Jego ubrania były wymięte i brudne. Nie pachniał na szczęście brzydko, robił to co za pewne większość, czyli po prostu wypsikują na siebie połowę dezodorantu, żeby sobie nie zrobić wstydu, że się nie myli. Ech, Ci leniwi faceci. </span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- To ? Siedzimy w takiej ciszy, że aż się boję - powiedział Harry zdezorientowany.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Ekhem... - powiedział, udając znaczące chrząknięcie do Spencer, zarazem dźgnęłam ją lekko palcem w brzuch, żeby coś powiedziała.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- No to wczoraj zadzwonił do Em Coran z wyzwiskami, jaka to ona nie jest. Ta już takiego doła złapała, dzwonił tak przez cały dzień. Aż w końcu nasze kochanie, zebrało się na odwagę i zadzwoniło do niego. Otóż ktoś - spojrzała na niego pesząco - zgłosił oskarżenie o kradzież twych kluczy i gwałt Em. Hmm... Któż to mógł być ? - May się zaśmiała krótko, wszyscy spojrzeliśmy na nią pytająco, ona tylko wzruszyła ramionami.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Co z tego, byłaś już na komendzie, żeby zrobić badania ? - zapytał mnie jakby nigdy nic, nawet się nie przejął całą sytuacją, jakby nie słyszał co do niego powiedziała moja przyjaciółka.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Nie rozmawiam z Tobą, mało mnie to obchodzi i tak zniosę zarzuty - powiedziałam krótko, nie chciałam oskarżać Corana, w końcu byłam pijana i to całe zamieszanie.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">Naprawdę tylko przysporzyłabym mu więcej kłopotów. Poza tym nie chcę wiedzieć co dokładnie się stało tamtej nocy. Wolę żyć w nieświadomości, chociaż po pierwszym telefonie Corana, który odebrałam nie było wątpliwości, że mnie "zaliczył". Tak ogóle to Harry nie powinien się do mnie odzywać, czym bardziej to wszystko zgłaszać. Co mu w ogóle strzeliło do tej pustej głowy, co ? Tak go zmieszałam z błotem wczoraj, czy przedwczoraj, a on zgłosił to wszystko. </span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><br /></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">Wszystkie dni mi się mieszają ze sobą, jakby czas przestał lecieć z odpowiednią prędkością. Traciłam powoli rachubę czasu. Moje życie zmieniło się nie do poznania przez parę trzech tygodni. Jakby moje życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Zupełnie inny. Jakbym to nie ja była jego właścicielem. </span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Świetnie, zrobiłem Ci przysługę, a teraz się do mnie nie odzywasz. I jeszcze chcesz odrzucić zarzuty ? Przecież po tym wszystkim co Ci zrobił to się mu należy trochę sprawiedliwości ? - powiedział lekko poirytowany.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Nie prawda, jeszcze mu klucze podłożyłeś pewnie, co ? - powiedziałam zdenerwowana.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Nie, to już kłamstwo. Co Ty o mnie myślisz w ogóle ? - powiedział oburzony i aż wstał z kanapy, zrobiłam to samo, a dziewczyny przyglądały się z przerażonymi minami całej scenie.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- To co niby się stało, panie idealny ? - krzyknęłam.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Tobie je dałem, wraz z bluzą, żebyś mogła wpadać do nas kiedy zechcesz. Ale nie, osądzaj mnie, masz rację, bo to ja jestem wszystkiemu winny. Na przykład temu, że się spiłaś, masz tatuaż, twój striptiz widział każdy facet w tamtym klubie, że kontuzjowałaś Ellie, że trafiłaś do szpitala i że w ogóle nas poznałaś ! - wykrzyczał i wybiegł z pokoju.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><br /></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">Usłyszałyśmy tylko trzask drzwi. Usiadłam zdezorientowana i zmęczona na łóżku, nie wiedziałam co zrobić. To wszystko stało się tak nagle, zarazem tak dziwacznie. Miałam mętlik w głowie coraz większy. Położyłam się na łóżku i powiedziałam, żeby dziewczyny wyszły, żeby dały mi spokój, bo już nie wytrzymuje. Nie chciały wyjść. Spędziłyśmy tak popołudnie. Na zwykłym siedzeniu. Po prostu byłyśmy, nic nam nie było potrzebne. Wystarczyły nam własne dusze i obecność. </span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><br /></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">Słońce zaszło, trzeba było się zastanowić, czy idziemy na imprezę. W końcu powinnyśmy się zrelaksować, miałam powoli już wszystkiego dość. Chciałam być taka zwykła, niczym się nie wyróżniająca. Zwykła Em ? Nie ma szans, najpierw trzeba ją znaleźć. Koniec tego, muszę się z tego wyrwać, idziemy zaszaleć ! Koniec nudy, szarej codzienności, zadręczanie się wszystkim co robię. Patrzeć na konsekwencje bez żadnej zabawy. Mam to już gdzieś, potrzebuje lekkiej zmiany, lekkiego porwania w rytm muzyki. Wstałam zadowolona z siebie. Wyrzuciłam dziewczyny do łazienki po ubrania. Po chwili byłyśmy już ubrane i wymalowane. Nie wyglądałyśmy w sumie jakoś super imprezowo, ale ważne, że wychodzimy z domu. nasze humory zdecydowanie się poprawiły. Wyszłyśmy z domu i pobiegłyśmy na autobus do miasta. Musiałyśmy dojechać do klubu "Puzzle", tak jak ostatnio. W mniej niż półgodziny dotarłyśmy na miejsce, wyłączyłyśmy telefony i poszłyśmy zaszaleć !</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><br /></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">Bramkarz od razu nas wpuścił, bo pamiętał mnie jeszcze sprzed tamtego "incydentu". Oddałyśmy rzeczy do szatni, spotkałyśmy nasze znajome, a potem po prostu ruszyłyśmy na świecący się parkiet, żeby zaszaleć jak najzwyklejsze nastolatki. Nawet nie wiecie jakie to było uleczające, orzeźwiające i dziwnie zabawne. Nie przepadałam za takimi zabawami, ale jednak to mi się akurat podobało. Ludzie patrzyli się na nas i pewnie myśleli, że sfiksowałyśmy, ale miałyśmy to gdzieś, bo liczyła się teraz dobra zabawa. Zmęczona poszłam do baru po coś dla nas do picia. Poprosiłam barmana o trzy wody, czekałam aż wyciągnie z lodówki zimne napoje. Rozglądnęłam się po ladzie baru. Zauważyłam Harry'ego i Louis'a gadających z jakimiś panienkami. Czemu musieliśmy chodzić do tych samych klubów ? Ledwo co się pokłóciłam z tym debilem, a on już z jakąś dziewczyną ? Nie jestem zazdrosna, nie mam powodu. Nie mam, prawda ? Znaczy ja wam chcę uświadomić, że nie jestem. No, nie jestem... Nie ważne, nie wprowadzajcie mnie w błąd !</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">W każdym razie... Wzięłam te wody i poszłam do moich przyjaciółek. Po paru godzinach tańcowania w końcu usiadłyśmy na jakiejś różowej kanapie. </span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Gramy ? - powiedziała May ruszając brwiami.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">Chodziło jej o naszą słynną grę w wyzwania. Standardowo, co jedno zadanie to gorsze, po trzech, czterech rundach leżymy na podłodze ze śmiechu. Brutalna gra dla osoby wykonującej zadanie, ale genialna dla oka.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Pewnie ! - powiedziałam, przekrzykując muzykę.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Kto zaczyna ? - zapytała Spencer, a wszystkie złapałyśmy się za nos, May była ostatnia, czyli przegrała, schyliłam się do Spencer i namówiłyśmy się jakie zadanie dostanie nasza przyjaciółka.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Dobra, idź May do barmana i pocałuj go w usta - zachichotałyśmy, May spojrzała na nas jak na idiotki.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Przecież ja mam chłopaka ! No głupki, a co jak Aaron to zobaczy ?</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Znasz zasady, twój problem ! - odpowiedziała chamsko Spence.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">May nie miała wyboru, gorsze jest zadanie jako karę za nie zrobienie zadania. No to poszła do baru, barman się nachylił z pytaniem, ale ona nie traciła okazji i dała mu całusa. Ludzie dookoła zaczęli bić brawo. Zachichotałyśmy. Ta wróciła triumfując. </span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Niech będzie, teraz Em, idź do pierwszego z brzegu faceta, uderz go w twarz i powiedz "Jak mogłeś?" - Spencer aż zaklaskała.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">Nic trudniejszego. Odciągnęłam faceta na bok od tańczącej tlenionej blondynki. Facet był umięśniony i bardzo postawny. Uderzyłam go otwartą dłonią w twarz, aż mnie ręka zapiekła, wykrzyknęłam słowa, która miałam w zadaniu wypowiedzieć. Chciałam się odwrócić, i wrócić czym prędzej do przyjaciółek. Ale koleś złapał mnie za przed ramię i obrócił do siebie, i odwinął mi w twarz ! Aż się obróciłam i zachwiałam. Ochroniarz mnie złapał. Mężczyzna chciał uderzyć ponownie, ale zdążyłam się zgiąć i to mój wybawca dostał z pięści w twarz. Rozpętała się bójka. Każdy facet jaki był w klubie włączył się w walkę. Dostałam się do przyjaciółek i starałyśmy się wydostać. Po kwadransie jakoś dostałyśmy się do szatniarza, który dał nam ubrania i wybiegłyśmy na ulicę. </span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- I kto tu jest nienormalny ? - zapytałam, Spencer dotknęła mojego policzka, poczułam piekący ból.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Masakra, lepiej chodźmy do domu. To będzie trzeba zakryć, czy coś. Nie pokażesz się tak nigdzie - włączyłam telefon, chciałam go schować do kieszeni, ale zadzwonił Lou.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Tak ? - zapytałam nonszalancko.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Gdzie jesteście ? - zapytał lekko zdenerwowany, jakby się martwił, że się nam coś stało. </span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">Chociaż nawet nas nie widział w klubie, był zajęty. Wyrywał "towar" dla Hazzy. Kultury trochę, błagam.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Przed "Puzzle", a coś się stało ? - udawałam, że niby nic się nie stało.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Dobrze, że wyszłyście, kto wszczął tą bójkę ? - zapytał zdyszany.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Ja, tak w sumie, bo uderzyłam faceta w twarz, a potem on mnie i potem ochroniarz jego i potem koleś obok, no i tak dalej. A gdzie w ogóle jesteś i skąd wiesz o "Puzzle" ? - zapytałam jakbym go przecież nie widziałam.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Też tam byłem razem z Haroldem. Właśnie wyszliśmy, o już Cię widzę - rozłączył się, a ja się obróciłam. Harry miał rozdartą koszulę i zaczerwienioną twarz, też pewnie dostał. Louis nie był tak obity, przynajmniej miał wszystko na swoim miejscu. </span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Oj... - Louis podszedł i dotknął mojego policzka, syknęłam cicho - Przepraszam, a to szmata. Za grosz kultury.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Nie powiem, kto też nie ma za grosz kultury w tym towarzystwie - spojrzałam na poobijanego chłopaka.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Dobra, nie skomentuje - powiedziała May - Jedziecie do domu ? Bo my nie mamy co robić, a Spencer nie miała nawet zadania - zaśmiała się.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Jakiego zadania ? - zapytał Harry, May machnęła tylko rękę - W każdym razie jedziemy, możecie jechać z nami, jak tak bardzo wam się nudzi, ale u nas jest podobno jakaś imprezka mała, bo przecież jest dzień św.Patryka. Niall wbił się w zielony garnitur i teraz myśli, że jest fajny i ciągle biega po domu krzycząc "Jutra nie ma !" . Cokolwiek to ma znaczyć.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Jakbyś chodził do szkoły to byś wiedział, że w celtyckiej kulturze dzień św.Patryka oznaczał ostatni dzień świata. Mówiona, że jutra nie będzie. Że to ostatni dzień, potem będzie tylko dzień Sądu Bożego. Wystarczyło słuchać co Nialler mówi, a nie potem udawać głupiego przy wszystkich - powiedziałam arogancko.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Wiem pani najinteligentniejsza-na-świecie-co-wszystkie-rozumy-pozjadała - odpowiedział Hazz.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Zamknąć się i wsiadajcie - rozkazał Louis.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><br /></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">Wsiedliśmy do czarnego vana i pojechaliśmy do rezydencji chłopaków. Gdy tylko dojeżdżaliśmy słychać było muzykę. Widać Niall jako Irlandczyk się bardzo szanował. Wiedział co to szaleć w ostatni dzień świata. Cały dom był ogromny. Miał białe ściany z zewnątrz i ogromne okna na schody, do tego drewniany płot, który zakrywał dom od zewnątrz. Auto stanęło. Weszliśmy do domu, a Louis powiedział, żebyśmy się pokazali świętującym, a ja mam iść z nim na górę. Weszliśmy po krętych schodach, a ja patrzyłam przez te majestatyczne okna. Widok był niesamowity, cała panorama Londynu, jak ze zdjęcia. Wszystko takie piękne, jak na dłoni. Górne piętro miało pięć drzwi, zapewne, każdy miał swój pokój. Każde drzwi były zupełnie inne. Były tak wystrojone, że od razu się wiedziało do kogo się wchodzi. Niall miał flagę Irlandii i pełno koniczynek, Liam miał Danielle, jakieś wąsy, dużo rysunków fanów, Harry miał wszystko, dosłownie Spongebob'a, cytat z każdej ich piosenki, dużo ich zdjęć, parę kotów, Zayn miał lusterka i odbite szminką czerwone usta na nich, a </span><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">Louis miał marchewki i paski na swoich. Otworzył drzwi. Zwykły pokój, podobny do mojego, dużo zdjęć z przyjaciółmi, laptop, podwójne łóżko. Wszystko było w białych odcieniach. Usiadłam na łóżku, a on na obrotowym krześle przy biurku.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Po co miałam się z Tobą tu szarpnąć ? - zapytałam, chociaż nie byłam zła, nie przeszkadzało mi to, uwielbiałam jego towarzystwo.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">Mogłam mu wszystko powiedzieć, wyrywał mnie z przemyśleń i dawał mi po prostu do zrozumienia co mam robić.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Byłaś ostatnio na TT, albo na naszym nieoficjalnym blogu ? - zapytał i wziął laptopa i usiadł koło mnie, włączył go i wszedł na Twittera. </span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">Pokazał mi tweety Harry'ego. Było parę takich jak "Life is a bitch and love it better, but not now" ; "Hate to being lied and hate to telling the truth" ; "Sun is shining and lies are lies" ; "Got to hide in shadows and need to grow up". Potem wszedł na jakiegoś bloga, wątpię, żeby Directioners wiedzieli o nim. Był tam wpis Harry'ego o tym, że miłość trzeba pielęgnować, a nie mścić się na ludziach, którzy chcieli ją zdeptać, że cokolwiek się stanie nie możemy się poddać, a jak się poddajemy to znaczy, że nie kochaliśmy naprawdę, że on przeprasza i on nie oczekuje wybaczenia, ale chcę, żeby to co było odeszło, niczego już nie oczekuje. Byłam trochę zdziwiona, nie sądziłam, że żywił coś na kształt miłości do mnie, na pewno była braterska, bo przecież tak naprawdę to się nie znaliśmy. Nie wnikam w to głębiej...</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Wiesz co on zrobił dzisiaj po powrocie od was ? - zaprzeczyłam - Zadzwonił do Corana i on tu przyszedł. Tak wiem, dziwne, potem się przeprosili i powiedział, że wycofa zarzuty jeżeli odda mu klucze i nigdy się do Ciebie nie zbliży więcej. Nie był gotowy tego obiecać, tego drugiego w sensie, ale w końcu się zgodzili. Wymiana poszła sprawnie. Patrz co on dla Ciebie zrobił, znaczy on myślał, że robi to dla Ciebie. Sama widzisz, że nie jest normalny ostatnio...</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Ale sam sobie na to zasłużył widziałeś co robił, no...</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Widziałem też rzeczy, których Ty nie widziałaś, nie było tu miło przez ostatnich parę dni.</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Jak na przykład ?</span>Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-19437008219619012942012-04-26T07:17:00.001-07:002012-04-26T07:17:18.654-07:00Rozdział 11 - W Końcu Trochę Zabawy Na Boisku.<div style="text-align: justify;">
<b>Od Autorki :</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Dobra, przepraszam Was, że nie dodawałam rozdziałów, ale zepsułam kolejny komputer w domu i teraz siedzę u przyjaciółki i wydębiłam u niej komputer. Kochana Spencer < 3 . Jeszcze te całe egzaminy, postaram się dodać coś może w weekend, ale wątpię, szczerze przepraszam.</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- To się zabawimy - powiedziałam do siebie cichutko, zamknęłam oczy, techniczna kazała mi iść.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odetchnęłam i wyszłam na parkiet. Tłum szalał, widziałam biało-czerwone szaliki. Ludzie wykrzykiwali moje nazwisko. Uśmiechnęłam się szeroko i pomachałam do tłumu, stanęłam koło przyjaciółek. Wszystkie się uśmiechałyśmy. Byłyśmy pod wrażeniem, aż się Kate wzruszyła. Cała drużyna wyszła na boisko, Trenerka i pozostali siedzieli na ławce pod ścianą. Odśpiewałyśmy hymn, potem to samo zrobiło Finki. Przywitałyśmy się i zajęłyśmy swoje pozycje. I mecz się rozpoczął. Grałyśmy do trzech wygranych setów po dwadzieścia pięć punktów.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pierwszą zagrywkę wylosowały Finki. Zaserwowała szybką piłkę, May ją odebrała, piłka poszybowała poza boisko. Straciłyśmy piłkę. Kolejna zagrywka. May znowu odebrała, teraz wiedziała co zrobić i piłka odbiła się wprost do Kate, która mi wystawiła. Wyskoczyłam i zaatakowałam jak najmocniej potrafiłam. Spotkał mnie blok, na szczęście piłka otarła się o ich palce i wyszła na aut. Pierwszy nasz punkt. To było proste. Spencer weszła na zagrywkę. Podrzuciła wysoko piłkę i wyskoczyła do niej, piłka poleciała prosto na siatkę. Myślałam, że nie przejdzie, przynajmniej tak to wyglądało. Ale jednak się myliłam. Piłka odbiła się od siatki i odbiła się od parkietu na stronie przeciwnika. Zdobyłyśmy punkt ! Kolejny. Mecz był zaciekły. Szłyśmy łeb, w łeb. W setach było po dwa, w punktach prowadziły one. Dwadzieścia trzy do dwudziestu jeden. Był ich serwis. Finka zaserwowała. Odebrałam, poczułam swędzący ucisk w nadgarstkach. May wystawiła, a Spencer wykonała miękką kiwkę. Niestety to nie koniec, przeciwniczki odebrały, z dziwną lekkością, jakby od małego nic, tylko grały w siatkówkę. Spotkały się z naszym blokiem, był on dla nich nie do pokonania. Zdobyłyśmy punkt ! Coraz bliżej do nich, zauważyłam, że jednak mamy szanse na wygraną. Przybiłyśmy sobie piątki. Dwadzieścia trzy do dwudziestu dwóch. Kate przejęła piłkę. Pięknie zaserwowała, mocno i idealnie na róg. Przeciwniczka wykonała pad w kierunku piłki, ta poszybowała wysoko, nie zagrały na trzy podania, gdyż kolejna zawodniczka po prostu przebiła piłkę od nas. Odebrałam, Lily mi wystawiła i May zwieńczyła nasze dzieło. Punkt dla nas, oby tak dalej. Trenerka pokazała nam kciuki w górę. Wierzyła w nas całym sercem. Aaron zdenerwowany siedział na ławce. Miałam spocone ręce, wytarłam je o parkiet. Może to i dziwne, ale zawsze skutkowało w stu procentach. Podłoga zapiszczała od pociągnięcia moich mokrych rąk. Tej sztuczki nauczył mnie asystent Trenerki. Podniosłam się i zaczęłam klaskać wraz z tłumem dopingując Kate. To był as serwisowy, widać nasz doping jej służył ! Remis, w końcu. Tak blisko wygranej. Chciałam, żeby mecz już się skończył. Kate zaserwowała ponownie. Aut. Piłka meczowa dla Finlandii. Nie spodobało mi się to. Nie możemy tego przegrać, nie teraz. Trener przeciwniczek zmienił serwującą zawodniczkę. Tłum ryczał jak oszalały. Finka podrzuciła piłkę, emocje sięgały zenitu, ta piłka mogła decydować o naszej przegranej. I zaserwowała, May z zaskakującą lekkością odebrała piłką, niestety poleciała ona bardzo wysoko, tuż przy siatce. Spencer wyskoczyła do piłka i kiwnęła na stronę przeciwnika. Dziewczyna wykonała pad, piłka odbiła się na aut, żadna z zawodniczek nie zdążyły dobiec. Remis, tak ! Nie przegrałyśmy, mamy jeszcze szanse ! Super, każda z nas przybiła sobie piątkę, nasze uśmiechy były szerokie od ucha do ucha. Teraz moja kolej, ja serwuje. Odetchnęłam głęboko, wzięłam piłkę, odsunęłam się od linii końcowej, obróciłam się plecami do mojej drużyny, pocałowałam piłkę i szepnęłam "Zrób to dla mnie, ten jeden raz". Jeszcze jeden głęboki wdech. Obróciłam się twarzą do boiska, teraz albo nigdy. Podrzuciłam wysoko piłkę, rozbieg i uderzenia. Mój serwis przeleciał gładko nad siatką, miałam wrażenie, że to autowa piłka, ale Finka nie dała kontynuować moich rozmyślań, bo odebrała go. Kolejna wystawiła, May nie dała jej zaatakować, jej blok ją powstrzymał. Przeciwniczki straciły orientację i nie zdążyły kolejny raz zrobić grę na trzy. Punkt ! Meczowa dla nas ! Tłum szalał. Techniczni podali mi kolejną piłkę. Wytarłam spocone ręce o parkiet. Pocałowałam piłkę raz jeszcze. Szepnęłam na szczęście do niej "Współpracuj ze mną, ten ostatni raz. Dla mnie, dla nas". Zamknęłam oczy, podrzuciłam piłkę i wyskoczyłam. Uwaga, cisza ! Nic nie słyszałam, oprócz bicia mojego serca. Czas zwolnił, widziałam tylko piłkę obracającą się wokół własnej osi. Upadła na boisko. Dokładnie w sam środek linii boiska ! WYGRAŁYŚMY !!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Naszych reakcji raczej nie można opisać, chyba każdy w euforii robi głupoty, co ? Skakanie, przytulanie się, krzyczenie, "ogólny zaciesz", jak to mówi Spencer. W końcu zeszłyśmy z boiska z triumfalnymi uśmiechami na twarzach. Prezydent przemawiał coś jeszcze, ale już nie słuchałyśmy. Ubrałyśmy bluzy i poszłyśmy do szatni. Każda z nas rozwaliła się na ławkach przy swoich rzeczach. Trenerka wraz z Aaronem stanęli dumni.<br />
- Nawet nie wiecie jak wielkie to jest osiągnięcie dla nas, dla was i ogólnie dla Polski. Jestem z was niesamowicie dumna. To wszystko jest jakieś niesamowite zrządzenie losu ! Dziewczyny dzisiaj to my idziemy zaszaleć ! Więc macie się zebrać i jedziemy na imprezę. Nawet Ty, Em, możesz odrobinę pójść na całość - zaśmiała się Trenerka.<br />
Aaron też nie ukrywał radości, podbiegł do May i mocno się do niej przytulił. Ona zachichotała, to aż było dziwne, w ogóle do niej nie podobne. Po chwili on i nasza Trenerka wyszli z szatni. Wszystkie się powoli zbierałyśmy pod prysznice. Nic mi się szczerze nie chciało. Teraz właśnie dochodzimy do czasu teraźniejszego. Właśnie w tej chwili miałam ochotę się poddać. Nie wiem nawet czemu. Po prostu nie miałam na nic ochoty, nic mi się nie chciało. Zaszłyśmy tak daleko, a jeszcze było za dużo najwyraźniej do końca. Większość moich dziewczyn wyszło z łazienki, więc wzięłam ręcznik i poszłam się umyć. Gdy już wychodziłam, byłam sama w łazience. Spojrzałam w lustro i poczułam jak cała niechęć do siebie jeszcze bardziej wzrasta. Pomyślałam sobie o Harry'm i po prostu nie miałam już nawet na imprezowanie ochotę. Poszłam się ubrać, w szatni czekały na mnie tylko May i Spence. Nikt poza nimi.<br />
- Pospiesz się, ciołku - powiedziała uradowana Spencer.<br />
- Te, patrz na jej minę. Nawet się nie cieszy, co z Tobą ? - powiedziała zdziwiona May.<br />
- Tak jakoś, nie mam nastroju, to przez te wszystkie dziwne sytuacje ostatnio i jeszcze Ellie, i ten koleś, i Harry. Szkoda gadać... - powiedziałam znudzona.<br />
<br />
Powoli się zaczęłam ubierać. Usłyszałam jak telefon wibruje mi w torbie, zignorowałam go, pewnie to znowu Coran. Jeszcze tego mi brakuje. Powiedziałam, żeby dziewczyny na mnie nie czekały, spotkamy się w autobusie, bo zajmie mi to jeszcze trochę. Poszły, zostałam sama w pomieszczeniu. Po chwili byłam już caluteńka gotowa. Uczesałam się i poszłam jeszcze raz do łazienki, żeby zobaczyć czy na pewno jest wszystko dobrze. Ale ni wyglądało jakoś źle, zwyczajnie. Rurki, koszula w kratę i okulary na czubku głowy. Poszłam po torbę i wyciągnęłam telefon. Wybrałam numer Corana. Nawet jednego dźwięku nie usłyszałam oczekiwania, jak on odebrał.<br />
- Halo ? - powiedział szybko.<br />
- Tu Emily, powiedz o co Ci w ogóle chodzi ? ! Dzwonisz do mnie od rana i wyzywasz, jakbym puszczała się na ulicy ? Co z Tobą jest nie tak ? - powiedziałam i starałam się trzymać twardo, tylko, żeby głos mi się nie załamał.<br />
- Pytasz się mnie co jest ze mną nie tak ? Nasłałaś na mnie gliny ! Oskarżono mnie o kradzież i gwałt ! - skrzyczał mnie.<br />
- Nic nie nasyłałam, ciągle miałam treningi i byłam w szpitalu, nie miałam jak ! O jaką kradzież ? ! - powiedziałam zdziwiona, zaczęliśmy do siebie krzyczeć.<br />
- O klucze do jakiegoś Styles'a, no i gwałt Ciebie. Pewnie dzisiaj, albo jutro wezmą Cię na badania.<br />
- Świetnie... - zrozumiałam, co Harry zrobił.<br />
Nic nie powiedziałam, po prostu się rozłączyłam. Mój "obrońca" odpłacił się i mi i jemu z aż za dużą nawiązką. Nie dość, że mnie wrobił to jeszcze siebie. Wybiegłam z budynku, złapałam dziewczyny przy busie i wyciągnęłam na stronę, żeby nikt nas nie słyszał. Powiedziałam im całą historię z dzisiaj. Stały jak wryte. Co niby miały powiedzieć, sama nie wiedziałam co mam teraz zrobić.<br />
<br />
Wsiadłyśmy do autobusu i pojechałyśmy do domu. May usiadłyśmy wszystkie u mnie w pokoju na sofie.<br />
- Dzwoń po Harry'ego niech nam wszystko wytłumaczy... - powiedziała Spencer.<br />
- Co tu tłumaczyć, wściekł się i doniósł na niego psom - powiedziała May obojętnie, ale wyciągnęła telefon i zadzwoniła - Halo ? O cześć, Hazz, wpadnij do nas, mamy świetne wieści i musimy z kimś iść na imprezę... No dobra, spoko. Do zobaczenia, pa - rozłączyła się - Będzie za dziesięć minut.<br />
- Chcesz naprawdę z nim gadać ? - powiedziałam do Spence.<br />
- Tak, chcę wiedzieć, czemu jest taki głupi...Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-53782154321939928142012-04-23T09:06:00.000-07:002012-04-23T09:06:03.710-07:00Rozdział 10 - Nigdzie Się Nie Ruszać.<div style="text-align: justify;">
- Jak po treningu ? - zapytał ucieszony Irlandczyk.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobrze, jak się już wejdzie pod prysznic to poczujesz, że takie treningi to piękna rzecz - powiedziała May, trzymając się za ręce z Aaronem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Fajnie, chciałbym spróbować tak zagrać, czy coś. Musi to być zarąbiste.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie da się zaprzeczyć - powiedziała Spencer - Coś Hazza taki cichy ?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak sobie, nie czuję jakoś się za dobrze - odpowiedział chłopak.</div>
<div style="text-align: justify;">
- My podobnie, Em nie mogła spać, potem było coraz gorzej. Gdyby nie trening to ryczałybyśmy na ziemi w pokoju - powiedziała May.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przykro mi, mam nadzieję, że nie jest tak źle jak z nim wczoraj - skomentował Niall - Jak wróciliśmy do domu to on grał w golfa na dachu, wybił ponad sto piłek, bo cały nasz zapas. Gdyby nie my to pewnie by zaczął walić tym kijem po ścianach. Nawet nie powiedział o co chodzi...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po prostu nie chcę tego rozpamiętywać, pogodziłem się z tym...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Trochę jaśniej może ? - poprosił jego przyjaciel.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To tak jakbyś miał kotka, tak wiem zawsze nawiązuje do kotów, ale one są kochane. W każdym razie, masz tego kotka, uwielbiasz go. Kiedy przychodzisz do domu od razu o nim myślisz - mówił Harry i patrzył mi się w oczy co chwilę odwracałam wzrok, czułam, że zaraz wybuchnę płaczem - Zawsze chcesz być blisko niego, bo boisz się, że sobie coś zrobi, bo jest jeszcze mały. Wiesz, że jest taki delikatny, że nigdy by Cię nie skrzywdził i nagle ten kotek się zgubił, czujesz się oszukany, bo miałeś nadzieję, że nigdy Cię nie opuści, okłamie, będzie z Tobą zawsze w prawdzie, będzie Tobie wszystko mówił - poczułam, że samochód się zatrzymał i wyszłam jak najszybciej mogłam. Pobiegłam do domu, otworzyłam drzwi, chociaż ręce, które mi się znowu niemiłosiernie trzęsły nie pozwalały mi na wpasowanie kluczyka do dziurki. W końcu je otworzyłam i wbiegłam do swojego pokoju. Nie chciałam na niego patrzeć, miałam ochotę płakać i krzyczeć w poduszkę. Rzuciłam się na łóżko. Zakryłam sobie twarz poduszką. Łza wsiąknęła w nią, nawet nie poczułam jej na policzku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Usłyszałam jak ktoś wchodzi po schodach, siada krześle przy biurku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Precz - wychrypiałam.<br />
- Nie pójdę póki mi nie powiesz wszytko co się stało tamtej nocy. Wszystko - powiedział Harry oschle.<br />
- Nie, nie mamy o czym rozmawiać.<br />
- Najwyraźniej mamy. Co ja takiego zrobiłem, nic mi już nie mówisz... Oszczędź mi mąk i powiedz to co musisz - podniosłam się, spojrzałam mu prosto w oczy i perfidnie jakbym recytowałam powiedziałam mu pokrótce co się stało, znaczy czego ja się dowiedziałam co się stało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No to, kąpałam się w Tamizie, zrobiłam sobie tatuaż, a no i wylądowałam w łóżku z Coran'em, wylądować w łóżku to pozwól przełożę na twój język, przespać się z nim. Tak, przeleciał mnie. Koniec historii. Teraz możesz szczęśliwy stąd odejść - powiedziałam i szybko weszłam do łazienki trzaskając drzwiami.<br />
Słyszałam jak szybko zbiega po schodach. Byłam na siebie wściekła, chociaż zrobiłam dobrze mówiąc mu wszystko. Nie powinnam była wtedy doprowadzić się w ogóle do takiego stanu. Mogłam jakoś inaczej rozładować napięcie, ale się już stało. Trzeba z tym żyć. Nie mogę zmienić przeszłości. Jeszcze teraz całe to wyznanie. To też było lekkomyślne. Nawet nie wiem do czego Harry jest zdolny. To już raczej oczywiste, że nie będzie się do mnie odzywał, ale to raczej nie wszystko. Co jeszcze zrobi ? Zgubiłam się w tym wszystkim, najpierw same kłamstwa, a teraz sama prawda. Niby to kłamstwo boli bardziej niż prawda, ale w tym przypadku już nie wiem. Sama sobie nagmatwałam i powinnam żyć z tym dalej.<br />
<br />
Poszłam pod zimny, wręcz lodowaty prysznic. Należał mi się. Ile można zajmować się użalaniem się nad sobą i własnymi problemami. Muszę jakoś wszystko z powrotem przywrócić do normy. Potem ubrałam się w piżamkę i wskoczyłam pod kołderkę. Miałam nadzieję, że szybko zasnę, należało mi się trochę snu, w końcu jutro bardzo ważny mecz. Niedoczekanie moje, telefon zadzwonił. Poirytowana sięgnęłam po telefon, który był pod poduszką.<br />
- Halo ? - zapytałam, nie spojrzałam nawet na ekran, nie widziałam kto zadzwonił.<br />
- Daj mi numer do Kate - powiedział z kapką desperacji w głosie Zayn.<br />
- Widziałeś, która godzina ? Wiesz, że mamy ważny mecz ? - odpowiedziałam podburzona.<br />
- Przepraszam ? Naprawdę nie chciałem, ale jednak ten numer jest mi potrzebny - powiedział.<br />
- Idź spać, nic Ci dzisiaj nie dam. Ona też potrzebuje snu. Dobranoc.<br />
- Ale Emily, błagam, tylko numer. Nie będę do niej pisał, czy coś dzisiaj. Em, tak ładnie Cię proszę.<br />
- Dobranoc, Zayn - powiedziałam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę w telefonie.<br />
Wyłączyłam telefon i oddałam się snu. W końcu nikt mi nie przeszkadzał, mogłam w spokoju jeszcze raz się nad wszystkim zastanowić. Tak na spokojnie. Mam czas, nic i nikt mnie tu nie złapie. Po prostu pomyśl raz jeszcze Em...<br />
<br />
Rano obudził mnie budzik w telefonie, na tapecie miałam wyświetlone przypomnienie o meczu. Spojrzałam na tapetę, było tam zdjęcie w deszczu, cali mokrzy Spencer, Louis, Liam, Harry i Niall (ja robiłam zdjęcie). Tacy szczęśliwi. Nic wtedy się nie działo, po prostu spokój. Uśmiechnęłam się do siebie. Wstałam i podeszłam do szafy. Spojrzałam na spodnie, musiałam wziąć dres. Wybrałam biało-czerwony, miałyśmy dzisiaj go ubrać, żeby wszyscy wiedzieli, że jesteśmy z Polski. Teraz koszulka, bo i spodnie i bluzę już mam. Wzięłam białą koszulkę z flagą amerykańską. Gdy ściągałam górę od piżamy, zahaczyła ona o mój łańcuszek. Wzięłam go do ręki i spojrzałam na niego. Brytyjska flaga na szczęście. Chyba jednak nie służyła mi poza boiskiem. Ubrałam koszulkę i włożyłam wisiorek pod koszulkę. Podeszłam do biurka, na którym leżała miska z wypranymi ubraniami. Nie miałam czasu ich poskładać. Wyciągnęłam spodenki i koszulkę. Włożyłam ją do torby. Wszystkie potrzebne rzeczy już tam były. Nagle pomyślałam o Ellie. Dzisiaj z rana pojechała do domu. Żałuję mojej nieuwagi. Mogłam się była zastanowić. Niby i był to przypadek, ale czułam się winna. Nic tego już nie zmieni. Zbiegłam po schodach z torbą na ramieniu, oczywiście wzięłam torbę w kolorze mojego dresu, więc nie pozostawało wątpliwości skąd jestem. Weszłam do kuchni. Przy stole siedział Niall, Spencer i May, Aaron robił śniadanie.<br />
- Dzień dobry ! - powitałam wszystkich.<br />
- Cześć, siadaj - powiedziała Spence i odsunęła krzesło koło siebie - Aaron zaraz da nam jedzenie i możemy ruszać w drogę - uśmiechnęła się promiennie, zajęłam miejsce, które mi wskazała.<br />
- Fajnie, a Ty byłeś tu przez całą noc ? - zapytałam zdziwiona Niall'a.<br />
- W zasadzie to tak, nie chciałem, żeby Spencer się stresowała. A Harry też był ? Bo nie widziałem, kiedy pojechał ? - odpowiedział chłopak.<br />
- Wcześnie wyszedł, zaraz jak wróciliśmy do domu - ściszyłam głos, było mi głupio.<br />
- Aha... Dobrze wiedzieć, że między wami już wszystko dobrze - powiedziała ironicznie May, z rana zawsze była zła, jakby nigdy nie mogła się wyspać.<br />
- Nie jej wina, prawda Em ? - powiedziała druga przyjaciółka, nigdy nie widziała we mnie winy, jeszcze po całym tym zamieszaniu z Coranem, nawet nie chciała podejmować pochopnych oskarżeń.<br />
- W zasadzie to trochę moja, powiedziałam mu wszystko, co zrobiłam tego dnia co kontuzjowałam Ellie. Nie powinnam w sumie, ale raczej kiedyś musiał poznać prawdę. I tak by się dowiedział, tak ? - powiedziałam niezbyt dumna z siebie.<br />
- Chociaż mogłaś to odwlec, ale Harry to dobry chłopak, zrozumie. Niall obiecaj, że z nim pogadasz, dobra ? - poprosiła go Spencer, Irlandczyk przytaknął, a ona zmieniła szybko temat - Nie uwierzycie, ten oto tu "cichy" chłopak, nic nam nie powiedział ! On ma dziewczynę ! - zachichotałam cicho.<br />
- Weź, nie przeginajmy, po prostu spotkaliśmy się parę razy, to nic takiego... - odpowiedział cały czerwony Niall.<br />
- Uuu... - powiedziałam, a chłopak przybrał jeszcze bardziej różową barwę.<br />
- A niby taki samotny i w ogóle - powiedziała May i odgryzła kawałek jabłka - Próbowaliście tych jabłek ? Smakują jak gruszki - wszyscy wybuchnęli śmiechem.<br />
Każdy z nas wziął po jabłku. Nie wspominałam wam, o tym, ale May uwielbiała jabłka. To taka jej tradycja, codziennie jadła jabłko. Miała niesamowitą wiedzę o nich. Znała wszystkie odmiany w Polsce, potrafiła nawet rozpoznać dobre jabłko po odgłosie jakie wydawało, kiedy się przecięło. Miała rację, smakowały jak gruszki. Poczułam się jak w wakacje. Natomiast moją małą tradycją było jedzenie gruszek w lecie. Miałyśmy z mamą dużą, wręcz ogromną gruszę w ogrodzie. Była już tam, kiedy się wprowadziłyśmy. Owoce tego drzewa były niesamowite, nie jadłam takich nigdzie indziej. Nic mi ich nie zastąpi, to moja mała cząsteczka wakacji i nowego domu. Wzięła drugie jabłko i poszłam ubierać buty, stwierdziłam, że pójdę jeszcze do Kate przed wyjazdem.<br />
Wyszłam ze wszystkimi rzeczami na dwór. Mgła pokrywała wszystko dookoła. Widoczność nie była za dobra, maksymalnie widziałam wszystko do półtora metra. Szłam trochę na oślep. Nie było wiatru, ani słońca. Wszędzie mgła i niesamowita cisza. Moje serce miało przyspieszony rytm. Na marginesie, kto by się nie przestraszył jakby szedł w takiej mgle ? Przyspieszyłam kroku. ŁUP !!! <br />
Nie ma co, ale ze mnie geniusz. Nie zauważyłam krawężnika... Miałam starty cały łokieć, poczułam metaliczny zapach krwi. Spojrzałam na łokieć, nie było jej za dużo, ale ten zapach wyczuwałam znacznie mocniej niż pozostałe. <br />
<br />
Podniosłam się i usiadłam na chodniku. Syknęłam cicho. Spojrzałam na zranione miejsce. Wyciągnęłam z torby wodę utlenioną i bandaż elastyczny, nie miałam żadnego plastra, tylko to i jaką maść na opuchlizny, czy coś. Spłukałam krew i piasek. Zabandażowałam i już miałam wstać, gdy usłyszałam telefon. Ktoś znowu dzwoni. Daliby mi czasem spokój.<br />
- Halo ? - zapytałam zdenerwowana.<br />
- TY SUKO ! Jesteś zdrowa na umyśle ? ! - znałam ten głos, ale nie byłam pewna, czy to naprawdę on - Jak mogłaś mnie, kurwa, w takie gówno wpakować ? ! Zajebie Cię za takie świństwo ! Jebana kurwa i małolata z Ciebie. I dobrze, że Cię przeleciałem, teraz wiem, że jesteś bezwartościową szmatą ! - Coran był wściekły, nie miałam pojęcia co mogło go doprowadzić do takiego stanu, oczy zakryły mi się łzami.<br />
<br />
Nie słuchałam dalej jego wyzwisk, po prostu się rozłączyłam. Potem telefon dzwonił jeszcze parę razy. Ignorowałam jego połączenia. Spojrzałam na zegarek, było już wpół do dziewiątej, musiałam biec na plac. Wstałam i jak najszybciej dotarłam do miejsca spotkania. Wszyscy wsiedli do autobusu, Trenerka stała tylko przed nim i czekała, najwyraźniej na mnie. Gdy dobiegałam odpięłam wsuwkę i grzywka spadła mi na oczy, nie chciałam, żeby ktoś widział, że płakałam.<br />
- W końcu, gdzie Cię zwiało ? I po co ten bandaż ? - zapytała kobieta i weszła za mną do autobusu.<br />
Kierowca zamknął za nami drzwi.<br />
- Przewróciłam się - powiedziałam i wytarłam rękawem nos.<br />
Udawałam twardą, przecież nic się nie stało. Poszłam na koniec autobusu do moich przyjaciółek. Usiadłam obok Spencer.<br />
- Co Ci się... - odsłoniła mi grzywkę z twarzy, zauważyła spuchniętą twarz, dotknęła mnie w policzek, zapiekło mnie, musiałam otrzeć twarz o asfalt, nie czułam tego.<br />
- Upadłam - telefon znowu zadzwonił, kliknęłam ignoruj połączenie.<br />
- Telefonu też już nie odbierasz ? - zdziwiła się May.<br />
- Mam powody...<br />
<br />
Wysiadłyśmy z autobusu. Musiało to śmiesznie wyglądać jak jakieś piętnaście osób ubrane w czerwono-białe stroje wyszły gromadą z jednego autobusu. Telefon znowu zadzwonił, nie wytrzymałam i rzuciłam nim o ziemię. Przestał dzwonić, bo się wyłączył. Spencer i May spojrzały na mnie przerażone. Nie wiedziały co się stało, tym bardziej ja nie wiedziałam o co chodzi Coranowi. Kate podniosła telefon i włożyła go do mojej torby, uśmiechnęłam się do niej, chociaż wiem, że nie wyglądało to za dobrze, bo moja twarz była spięta. Weszłyśmy do budynku i powitał nas Prezydent Londynu, każdej z nas uścisnął dłoń. Wskazał nam szatnie, dał kluczyk i życzył nam dobrego meczu.<br />
W szatni każda z nas odetchnęła z ulgą, całe to sztuczne przejście się skończyło. Zaczęłyśmy się przebierać. Potem poszłyśmy do oddzielnej hali i kazano nam się tam rozgrzewać do meczu. Potem Trenerka powiedziała, że ma coś do ogłoszenia :<br />
- Okazało się, że odbędą się dzisiaj dwa mecze, tak też byłam zdziwiona, czemu nie jeden. Ale tak zarządzili, więc niech tak będzie. Dzisiaj gramy jeden mecz, to jest dobra nowina, tego nie zmienili. My z
Finlandią, potem gra Australia z Indiami. Te cztery drużyny
należą do ekipy finałowej. Więc drużyn jest sześć, Finlandia, Australia, czyli poprzednie wicemistrzynie, Indie, Anglia, te są poprzednie mistrzynie, bronią tytuł od paru lat i Hiszpania. Teraz po prostu musimy wygrać i
będziemy w ćwierćfinale turnieju. Jak tylko wygramy ten mecz mamy trzy tygodnie z głowy, rozumiecie to ? Tylko, że wtedy ja już nie odpuszczę do końca, treningi będą codziennie. Wiem, że to wygracie, znaczy nie jestem tego pewna, ale bardzo w was wierzę, znaczy... - Aaron jej przerwał, żeby się nie pogrążała.<br />
- Wasza Trenerka ma na myśli, że nie możecie spocząć na laurach i macie to wygrać, rozumiemy się. Spencer, kapitanie, chcesz coś dodać ? - Spencer dumnie wstała.<br />
- Chyba jedynie chcę się z wami pomodlić - wszyscy wstali i złapali się za ręce, każdy spuścił głowę - Panie, daj nam siłę i nadzieję, żebyśmy mogło to wygrać. Całe to wydarzenie i przebywanie w tak niesamowitym mieście jak Londyn to niesamowita nagroda, dziękujemy Ci Panie. Daj nam siły, prosimy Cię Panie.<br />
- Prosimy Cię Panie - powtórzyliśmy wszyscy, puściliśmy się i wyszłyśmy z szatni.<br />
<br />
Ściągnęłyśmy bluzy i ustawiłyśmy się w rzędzie przed wejściem na halę. Słyszałyśmy skandujące tłumy, było niesamowicie głośno. Rudowłosa techniczna kazała nam zaczekać dziesięć sekund i potem każda z nam, po kolei wyjdzie na halę. Pierwsza wyszła Spencer, potem May, Kate, ja miałam być jako czwarta. Strzepnęłam wszystkie członki, byłam podenerwowana, nie wiedziałam czego mam się spodziewać.</div>Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-86233806785631527902012-04-21T04:24:00.000-07:002012-04-21T04:24:23.129-07:00Rozdział 9 - Niespodzianka, Ktoś I Trening (W Końcu)<div style="text-align: justify;">
- Sami to sobie wyjaśnicie, nie będę Ci, Em już bardziej burzył życia. Mam nadzieję, że dostałaś dobrą nauczkę do tej pory - powiedział Louis.<br />
- To mi powie, którekolwiek z was o co chodzi ? - zapytał Harry i podał wypis przyjacielowi.<br />
- Zostawmy to na potem - powiedziałam.<br />
- Chcę wiedzieć teraz - odpowiedział stanowczo Hazza.<br />
- To masz problem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Louis wypełnił kartę pacjenta i podpisał się jako dorosły mnie odbierającą. Położyłam się na łóżku, ściągnęłam bluzę, było mi bardzo gorąco. Zakryłam twarz dłońmi, nie miałam już na nic ochoty. Po chwili przyszła pielęgniarka, Katherine.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś nie tak ? - zapytała mnie i uklękła przy łóżku, wyciągnęła moją twarz z dłoni.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie - wydukałam - Jestem taka głupia - przytuliłam się do niej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cokolwiek się stało na pewno się obróci w coś dobrego. Chodź - podniosła mnie, siedziałam teraz na łóżku twarzą do niej, odłączyła mi kroplówkę i wyjęła wenflon, dała mi wacik, żeby zatamować krwawienie z dłoni - Nie wyglądasz najlepiej... - pokiwałam głową, przyłożyła rękę do mojego czoła - Masz gorączkę, nie wypuszczę Cię, nie mogę... Przepraszam - wyciągnęła z kieszeni termometr i włożyła mi go do ucha.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja muszę wrócić do drużyny i-i trenować - termometr wykazał 37,9 stopni Celsjusza.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wrócisz, daj sobie jeszcze jeden dzień - położyła mi dłonie na kolanach i patrzyła głęboko w oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mogę, nie zawiodę drużyny - powiedziałam żałośnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niech będzie, ale masz wziąć te leki i do końca dnia leżeć w łóżku, dobrze ? - przytaknęłam, ona wyciągnęła karteczkę i nabazgrała jakieś słowa - Zanieś to do szpitalnej apteki i mam Cię już tu więcej nie spotkać, dobrze ?</div>
<div style="text-align: justify;">
Odkleiła jeszcze mi opatrunek na skroni, widziałam jak przykleiła malutkie ściągacze na ranę, czułam, że była długa i głęboka, wcześniejsze szwy mi się rozpuściły, więc na wszelki wypadek trzeba był zostawił jakąś asekurację. Kobieta uśmiechnęła się do mnie raz jeszcze, dała mi chusteczki i wyszła. Louis dał jej jak wychodziła kartę i wyszliśmy z pokoju. Znaczy Lou i ja, Harry został. Widać miał jeszcze do przemyślenia parę spraw. Zjechaliśmy windą do holu, tam odebrałam leki i pojechaliśmy prywatnym vanem chłopców do domu. W końcu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Otworzyłam drzwi. Najpierw ściągnęłam buty i kurtkę. Louis poszedł zanieść moje rzeczy do pokoju. Ja natomiast poszłam do kuchni, zapewne tam były moje przyjaciółki. Otworzyłam drzwi, ale ich tam nie było. Poszłam na pierwsze piętro. Weszłam do pokoju May, pusto. Pokój Spencer też był pusty. Poszłam na drugie piętro i mnie oszołomiło.</div>
<div style="text-align: justify;">
- NIESPODZIANKA !!! - usłyszałam, cała moja drużyna, włącznie z trenerką i wszystkimi chłopcami z One Direction, oprócz Harry'ego tam byli. Takie to było miłe. Zrobili mi niespodziankę. Kochani byli. Każdy z nich miał z ręce balona, czy serpentyny. W rękach May i Aarona dostrzegłam duży tort w kształcie boiska do siatkówki i małych ludzików grających na boisku. Na nim był napis "Szczęśliwego Powrotu Do Zdrowia, Em !". Był niesamowity ! Byłam pozytywnie zaskoczona, zaczęłam wszystkim dziękować i się przytulać. Louis musiał znowu zepsuć całą tą chwilę :</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, ja wiem, że to jest fajne i tak dalej, ale Em musi się położyć, bo ma gorączkę. Obiecałem pielęgniarce, że przeleży cały dzień w łóżku łykając tabletki, więc zjemy tort i koniec zabawy, dobrze ? - powiedział z troską o mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wszyscy przytaknęli. Zjedliśmy pospiesznie tort. Usiadłam na łóżku prowadząc nieformalną rozmowę z May, patrzyłam się na wszystkich gości. Nie było w nich nic szczególnego, po za jednym szczegółem w jednej parze. To byli Zayn i Kate. Byli tacy roześmiani i zadowoleni. Widziałam jak ze sobą flirtują. Zachichotałam i pokazałam kątem łokcia mój obiekt zainteresowania mojej rozmówczyni. Uśmiechnęła się tajemniczo i wstała z miejsca. Przeszła obok nich i niby przypadkiem popchnęła Kate na chłopaka. On złapał ją i się roześmiali. May cicho przeprosiła i poszła dalej. Roześmiałam się. Wiedziałam, że mojej kumpeli z drużyny się on podoba, ale nie sądziłam, że przejdzie to w coś większego. Miałam cichą nadzieję, że jednak tak. Nie będę zapeszać. Impreza nie trwała długo, wypędzona mnie do łóżka, goście się rozeszli, a tort zjedzono. Zostałam w pokoju tylko ja i Louis. Dał mi leki i szklankę wody. Grzecznie wypiłam i schowałam się pod kołdrę. On usiadł obok i rozmawiał pogodnie, jakby nie miał nic do zrobienia i liczy się jedynie ta chwila.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No wiesz, ja starałem się udawać, że nie, to nie ja zrzuciłem te wszystkie gitary ze ściany. Stanąłem za Niallerem i udawałem roześmianego, że niby to ten Irlandczyk - roześmialiśmy się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co złego to zawsze Niall - chłopak poprawił mi kołdrę przy nogach, żeby nigdzie nie wyciekało ciepło.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bywa, musi być kozioł ofiarny. Na pewno też takiego macie w drużynie - uśmiechnął się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No w sumie, czasem jest nim Spence, a czasem ja. Wymieniamy się tą fuchą od czasu do czasu - odpowiedziałam mu uśmiechem., nastała chwila ciszy. W końcu Louis powiedział, lekko posmutniał :</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz, źle zrobiłem. Nie powinien cokolwiek mówić przy Harry'm teraz pewnie nie wie co myśleć. Zagmatwałem niepotrzebnie...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak się nie będzie odzywał to przeżyję, wiesz. Muszę skupić się na siatkówce. On to... No ogólnie on i wy byliście takim wielkim plusem całego tego wyjazdu, nasze całe spotkanie to przypadek, więc i tak już dużo dostałam. To najlepsze co mnie spotkało, ale wiem, że szczęście nie może trwać długo, bo byłoby ono wymuszone - wzruszyłam ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie zmienia faktu, że mogłem nic nie mówić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mogłeś, ale chciałeś, żebyśmy byli w stosunku do siebie szczerzy. Doceniam to. Zdarza się. Nie możesz już na nic poradzić. Oczy mi się kleją i tak już późno jest. Jesteś nadopiekuńczy - zaśmiałam się i potarłam oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie jestem, po prostu o Ciebie dbam, ale idź już spać. Jutro pierwszy trening, musisz się wyspać - pocałował mnie w głowę na dobranoc i wstał z łóżka - Śpij słodko - zgasił światło i zbiegł po schodach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Światło księżyca wlało się przez okno. Zamknęłam oczy i nie musiałam długo czekać, aż sen mnie obejmie. Noc była ciężka. Ciągle się budziłam. Jakby ten sen wypuszczał mnie z objęć i chwytał na nowo, nie był zdecydowany co ze mną zrobić. Kręciłam się z boku na bok. W końcu o piątej nad ranem, stwierdziłam, że nie dam rady, muszę wstać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ubrałam się w niebieski z hummel'a dres i wyszłam z domu. Najpierw pobiegłam za osiedlem, potem do lasu, dobiegłam do jeziora i zatrzymał mnie niesamowity widok. Mgła rozlewała się lekko nad powierzchnią wody, kolor samej wody był głęboko niebieski, jakby miał bardzo dużą głębokość. Jezioro z jednej strony było otoczone drzewami, z drugiej była duża łąka, dalej widać było drogę szybkiego ruchu do samego centrum Londynu. Westchnęłam, piękny widok. Usłyszałam chrząknięcie. Może i byłam ostatnio przewrażliwiona, ale naprawdę coś usłyszałam. Może to i głupie, ale po całej tej rozmowie ze Spencer nie powinnam była biegać po lesie. Obróciłam się powoli, nic nie dostrzegłam. Serce zaczęło mi mocniej bić. Zaczęłam powoli iść w stronę wody, myślałam, że pobiegnę szybko po linii brzegu na drugą stronę. Usłyszałam ponownie chrząknięcie. Obróciłam się. Znowu pusto, potem zobaczyłam jak jakiś ptak wzbił się w powietrze głośno skrzecząc. Szum krwi zagłuszał racjonalne myślenie. Poczułam zimne krople potu na czole i karku. Puściłam się biegiem. Bałam się, nie widziałam innego wyjścia. Moje ciało trzęsło się całe ze strachu. Nie oglądnęłam się. Po prostu biegłam na drugą stronę jeziora. W końcu stanęłam, byłam daleko, nawet bardzo. Drzewa pod którymi stałam przed chwilą miały około piętnastu-dwudziestu metrów, teraz wyglądały jak większe patyki. Rozejrzałam się ostrożnie. Nic obok mnie nie było. Spojrzałam w miejsce po drugiej stronie jeziora. Coś tam było, a może ktoś ? Czarna postać wolno weszła w głąb lasu, zniknęła. Rozpłynęła się w mroku drzew. Moje serce dalej łopotało jak szalone. Teraz byłam pewna, ktoś tam był. Ktoś mnie śledził, obserwował, może i nawet na mnie polował. Za łatwo udało mi się uciec. Pobiegłam w stronę drogi. Złapałam autobus do centrum, który przejeżdżał przez moje osiedle.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wysiadłam o bez zastanowienia pobiegłam do domu, ręce mi drżały w dalszym ciągu. Gdy tylko zamknęłam drzwi do domu przekręciłam też kluczyk w zamku. Pobiegłam do pokoju, weszłam do łazienki. Puściłam wodę pod prysznicem, ale do niego nie weszłam. Usiadłam w kącie pomieszczenia. Podciągnęłam kolana do klatki piersiowej. Kiwałam się jakbym zobaczyła ducha. Może i zobaczyłam. Najgorsze co mogłam teraz zrobić to wyjść z pokoju.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po paru godzinach doszłam do siebie. Może nie do końca, bo weszłam pod prysznic w ciuchach. Usłyszałam pukanie, moje serce szybciej zabiło. Widać nie opanowałam swoich emocji w pełni. Otrząsnęłam się lekko i wsłuchałam w odgłosy po za wodą tryskającą na mnie i przewodu wentylowego w łazience.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Em, wszystko dobrze ? - usłyszałam głos May, trochę się uspokoiłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- We-we-wejdź, zawołaj Spe-spence - powiedziałam woda nie była już ciepła, ale nie było nic co mogło mnie powoli wrócić do życia, prócz przyjaciółki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po chwili zobaczyłam jak klamka się rusza, dziewczyny weszły i zobaczyły mnie skuloną, ale tym razem pod prysznicem w ubraniach. Byłam mokra, zziębnięta i dalej lekko roztrzęsiona. Podeszły bliżej. Usiadły obok, widząc mnie w takim stanie wiedziały jak bardzo się bałam. Pozwoliły, żeby woda też i je oblała. Przytuliły mnie, nie oczekiwały, że powiem co się dzieje, po prostu chciały, żebym się otrząsnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Poszłam biegać, bo nie mogłam spać - mówiłam martwo, głucho, bez uczuć - Pobiegłam do lasu, potem dotarłam do jeziora, zatrzymałam się, bo był niesamowity widok. Usłyszałam chrząknięcie, obróciłam się, ale nikogo nie było, potem znowu. Przestraszyłam się i pobiegłam na drugą stronę. Tam ktoś był, ktoś mnie śledził. Może teraz na mnie poluje - przyjaciółki wiedziały co mam na myśli, morderca taty Spencer wrócił.</div>
<div style="text-align: justify;">
Bałam się jak każda z nas, ale nie chciałam tego przyznać do teraz. Kto chodził o piątej nad ranem po lesie ? Co jeżeli wyjdziemy z domu i już nie wrócimy ? Czułam jak dziewczyny przytuliły mnie mocniej. Też je to zdziwiło.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Słyszałyśmy jak dzwonią nam telefony, ktoś puka do drzwi. Nie ruszyłyśmy się. Nic, woda dalej nas oblewała. Wstałam jako pierwsza i zakręciłam wodę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Musimy wstać, patrzcie na godzinę, jest już w połowie treningu. Nie możemy zawieść drużyny - Spencer wstała i podniosła May. Całe mokre zalałyśmy dywan w moim pokoju. Nie dotknęłam telefonu. Zeszłyśmy na dół do kuchni. Na krześle z telefonem przy uchu siedział Aaron.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzwonię do wa... - przerwał bo zobaczył, że jesteśmy całe mokre i w nie najlepszych humorach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zawieź nas na trening - powiedział prosto z mostu</div>
<div style="text-align: justify;">
- Do-dobra, ale chyba się przebierzecie, co ? - zapytał - Co się tak w ogóle stało ?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ważne, ale teraz masz być ciągle, proszę z nami. Gdziekolwiek wyjdziemy, błagam, my się boimy, rozumiesz ? - powiedziała May i mocno się do niego przytuliła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Siedzieliśmy ściśnięci w taksówce. Byłyśmy ochłonięci, ale czuliśmy jakby ktoś nas obserwował. Potrzebowałam kogoś, kto będzie ze mną. Nie mogę się teraz bać. Jutro poważny mecz. Weszliśmy na halę. Zobaczyłam na trybunach Niall'a i Harry'ego. Nie byłam w stanie się uśmiechnąć i zamachać jak wariatka. Po prostu podeszłam do Trenerki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam, było małe zamieszanie. Odpracujemy morale drużyny. Będziemy trenować po treningu parę godzin, żeby nadrobić mój ubytek - powiedział i ściągnęłam spodnie z suchego dresu, pod nimi miałam normalne spodenki, ściągnęłam bluzę i zmieniłam buty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, idźcie się porządnie rozgrzać i poróbcie trochę padów i obrotów. Dzisiaj będziemy ćwiczyć obronę. Macie nie zawieść drużyny, kapitanie - powiedziała do Spencer, przyjaciółka otworzyła szeroko oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kapitanie ? - powiedziała zdziwiona</div>
<div style="text-align: justify;">
- Musimy jakiegoś mieć, jesteś częścią spajającą tej drużyny - powiedziała Trenerka uśmiechnięta od ucha do ucha - Biegać, już.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Spencer zaczęła się śmiać i tarzać ze szczęścia po parkiecie. Trenerka wiedziała, że jak ona jest szczęśliwa to i cała nasza trójka. Wiedziała, który to nasz słaby punkt. Zaczęłyśmy biegać po obwodzie boiska.<span style="text-align: -webkit-auto;">Stałyśmy na krawędzi boiska do siatkówki, Trenerka stała pod siatką, my na przeciwko niej.</span><br />
<div style="text-align: -webkit-auto;">
<div style="text-align: justify;">
- Dobrze, że już opanowałyście pady i przewroty. Teraz logika i trzeźwy umysł. Em, zrobimy tak, Ty robisz pad, wstajesz, przewrót do tyłu i postarasz się wstać i odbić piłkę do mnie. Dawaj - zrobiłam pad, byłam w połowie boiska, przewrót w tył, ledwo co podniosłam się na kolanach z podłogi, a piłka leciała w moją stronę, pochyliłam się do niej, stanęłam szeroko i odbiłam piłkę w stronę Trenerki. Wyszło mi ! Kobieta złapała piłkę.</div>
</div>
<div style="text-align: -webkit-auto;">
<div style="text-align: justify;">
- Właśnie tak ma zostać wykonane to ćwiczenie. Teraz kara, bo trudne to ono bardzo nie jest. Kapitanie, propozycje ? - pochwaliła mnie kobieta</div>
</div>
<div style="text-align: -webkit-auto;">
<div style="text-align: justify;">
- Dziesięć padów, ale bez zwiększania ? - powiedziała Spencer.</div>
</div>
<div style="text-align: -webkit-auto;">
<div style="text-align: justify;">
- Niech będzie, taka kara będzie dla jednej, która nie wykona. Potem utrudnimy wam ćwiczenie. Każda musi je wykonać dziesięć razy - podzieliła nas na trzy grupy i wykonywałyśmy posłusznie ćwiczenie, parę błędów się zdarzyło, ale to tam nic. W końcu Trenerka zebrała nas z powrotem.</div>
</div>
<div style="text-align: -webkit-auto;">
<div style="text-align: justify;">
- Ładnie, jestem z was dumna, oprócz Iz, bo się obijała, za to pobiegnie sobie trzy kółka i co każde kółko będzie głośniej krzyczeć "Kto wygra ? Polska wygra". Pamiętaj mamy Cię słyszeć - Iz zabrała się do biegu. Co chwilę był okrzyk, a my się z niej śmiałyśmy. - Dobra, to tak. May stań na linii do serwisu, o tak. Zaraz zaserwujesz i pobiegniesz po piłkę, pod siatką zrobisz pad i wstaniesz tak, żeby odbić piłkę na drugą stronę boiska. Która nie wykona trzech powtórzeń nie wyjdzie z hali i pójdzie się myć. Ta która zrobi to najszybciej wybierze dziewczynę, która się nie umyje po treningu - uśmiechnięta Trenerka kazała pokazać May ćwiczenie i stanęła z boku. Moja przyjaciółka zaserwowała z dołu lekko pobiegła sprintem zrobiła szybki i długi pad pod siatką i wstała, odbiła piłkę łokciem do tyłu, piłka poszybowała w górę, w końcu spadając zahaczyła o siatkę, ale spadła po stronie przeciwnika. Ćwiczenie wykonane. Teraz się trzeba skupić.</div>
</div>
<div style="text-align: -webkit-auto;">
<div style="text-align: justify;">
Pierwsza May zaczęła kolejkę swoim pokazowym łokciem. Potem usłyszałyśmy końcowy okrzyk o wygranej Polsce przez biegającą. Potem ja ledwo co wyrobiłam i odbiłam nogą. Zaśmiałyśmy się, to mi wyszło. Potem Spencer z niezwykłą lekkością przeleciała pod siatką i odbiła dołem piłkę. Wszystkie byłyśmy pod ogromnym podziwem. Potem kolejna kolejka, niektórym się udało, niektórym nie. Na szczęście naszej trójce udało się nie skuć ani razu. May wybrała Iz za obijanie się do niemycia. Było to chamskie, ale musiała ją jakoś zmobilizować do pracy. Nie możemy przegrać, bo któraś z nas nagle leniuchuje. Dziewczyny te które skończyły szły do szatni, pozostałe dalej wykonywały ćwiczenie. My odbijałyśmy w kółku w trójkę.</div>
</div>
<div style="text-align: -webkit-auto;">
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, tak już na spokojnie. Sądzicie, że to mógł być on ? - powiedziałam ściszonym głosem, nikt nie mógł usłyszeć naszej rozmowy.</div>
</div>
<div style="text-align: -webkit-auto;">
<div style="text-align: justify;">
- Może, nie wiem, mam nadzieję, że nie, nie teraz - powiedziała Spencer poważnie.</div>
</div>
<div style="text-align: -webkit-auto;">
<div style="text-align: justify;">
- Dajcie spokój, ja się go nie boję, nie zamorduje żadnej z nas - zaśmiała się, ale żadnej z nas nie było do śmiechu.</div>
</div>
<div style="text-align: -webkit-auto;">
<div style="text-align: justify;">
- Bo masz Aarona to luzik, a my co ? - powiedziałam poirytowana.</div>
</div>
<div style="text-align: -webkit-auto;">
<div style="text-align: justify;">
- Jest też wasz, tak ? Przecież będziemy zawsze w czwórkę, nigdzie się nie ruszamy same, czy w dwójkę, zawsze minimum w trzy, jasne ? - powiedziała May odważnie.</div>
</div>
<div style="text-align: -webkit-auto;">
<div style="text-align: justify;">
- Powinnyśmy mieć przy sobie zawsze kogoś do obrony, nie możemy ruszać się nigdzie same - przytaknęłam przyjaciółce.</div>
</div>
<div style="text-align: -webkit-auto;">
<div style="text-align: justify;">
- Ty masz Aarona, Ty Louis'a, a ja ? - zapytała smutna Spencer - Czuję się samotnie...</div>
</div>
<div style="text-align: -webkit-auto;">
<div style="text-align: justify;">
- Ty masz nas, a Lou ma dziewczynę - odpowiedziałam jej z politowaniem.</div>
</div>
<div style="text-align: -webkit-auto;">
<div style="text-align: justify;">
- Tak, ma tak dziewczynę, że cały swój czas spędza z Tobą - powiedziała May.</div>
</div>
<div style="text-align: -webkit-auto;">
<div style="text-align: justify;">
- Nie słucham - powiedziałam i zatkałam sobie teatralnie uszy, roześmiałyśmy się na chwilę, zauważyłam, że wszyscy już skończyli, Trenerka też poszła, chłopcy siedzieli na trybunach.</div>
</div>
<div style="text-align: -webkit-auto;">
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, może parę ataków i do domu ? Proszę chodźmy do domu i miejmy to z głowy, jutro ważny mecz. - powiedziała błagalnie Spence</div>
</div>
<div style="text-align: -webkit-auto;">
<div style="text-align: justify;">
- Niech będzie, ale ataków na maksa, zrobimy tak. Ja stanę na przyjęciu, Ty, Spencer na wystawię, a Emily na ataku. Będziemy się zmieniać co dziesięć minut. Wszystko musi być sprawne i szybkie i możemy iść - zarządziła May.</div>
</div>
<div style="text-align: -webkit-auto;">
<div style="text-align: justify;">
Tak też zrobiłyśmy, wszystko było na sto dziesięć procent, szybkie wymiany, żadnych zgubionych piłek. Co dziesięć minut dzwonił minutnik w tablicy z punktami. Po półgodzinie było z głowy. Zawołałyśmy trójkę chłopaków na dół, czekali w naszej szatni na nas, a my poszłyśmy do łazienki. Umyłyśmy się całe wraz z włosami. Zaplotłam sobie warkocz i dosuszyłam go już splecionego. May już była ubrana i wysuszona, teraz pomagała Spencer się wysuszyć i ubrać do końca. Ja ubrałam buty i chowałam nasze rzeczy do toreb. Gotowe wyszłyśmy do chłopców. Niall, Harry i Aaron rozmawiali o czymś przejęci, gdy weszłyśmy zamilkli. Wyszliśmy z budynku i wsiedliśmy do czarnego vana chłopaków z zespołu.</div>
</div>
</div>Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-50974360449687744722012-04-20T13:12:00.000-07:002012-04-20T13:12:36.666-07:00Rozdział 8 - Okropne Uczucie...<div style="text-align: justify;">
Dobra, więc tak podsumujmy parę rzeczy. Schlałam się, straciłam dziewictwo, zrobiłam sobie tatuaż, pogrzebałam swoje szanse na wygranie turnieju, chłopak na którym mi zależy mnie nienawidzi, a no i moja mama jest w ciąży. Mogło być gorzej ? Błagam nie proszę o zaprzeczenie, nie utrudniajcie mi bardziej życia. Postaram się to naprawić, ale wszystko po kolei. Chociaż nie chcę naprawiać niczego co jest między mną, a Harry'm. Może to i lepiej ? W każdym razie jakoś sobie z tym poradzę. Przechodząc do rzeczy teraźniejszych, znaczy, w którym to ja momencie stanęłam ? Aaa...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czułam jak krew zalewała wszystko dookoła, powoli traciłam przytomność. Umysł płatał mi figle, nie rozumiałam co się dzieje. W końcu straciłam kontakt z rzeczywistością. Myślicie sobie, jest źle, ale ja to nazwę może to jedynie wakacje od teraźniejszości. Spełniłam najskrytsze marzenia, a potem je zaprzepaściłam. Głupota, czy pech ? Zapewne obydwa. Obudziłam się w szpitalu. Było ciemno, w sensie była noc. Mój pokój był jednoosobowy. Z jednej strony było duże okno na Londyn, z drugiej okno na korytarz i para drzwi, jedne do łazienki, drugie na korytarz. Obok łóżka komoda i szafka nocna z lampką. Żółto-niebieskie ściany. Kto mógł połączyć tak kolory i to w szpitalu ? Przetarłam oczy. Zobaczyłam na ręce opaskę z imieniem, nazwiskiem i numerem sali, za pewne tej w której się znajdowałam. Poczułam też wenflon w dłoni. Miałam na sobie swoją piżamę. Ściągnęłam nogi z łóżka. Lekko postawiłam je na ziemi. Wstałam. Niedoczekanie moje, nie trwało to długo, upadłam, poczułam silny ból w głowie. Pielęgniarka pomogła mi wstać, posadziła mnie z powrotem na łóżku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wstawaj. Daj sobie jeszcze parę godzin - powiedziała i spojrzała mi na wenflon - Trzeba będzie go zmienić i dać Ci trochę jedzenia, oczywiście przez żyły - uśmiechnęła się pogodnie</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziękuję, co się w ogóle stało ? - zapytała ledwo żywa, jakby przebiegła maraton</div>
<div style="text-align: justify;">
- Za dużo krwi wyleciało z twojej główki - powiedziała i dotknęła mojej skroni, poczułam, że mam na niej opatrunek - Przywieźli Cię tutaj wczoraj popołudniu, byłaś w śpiączce po transfuzji całe półtorej dnia. Ale jutro, lub za dwa dni powinnaś wyjść. Coś chciałabyś, żebym zrobiła ? Jestem tu jedyna na oddziale, a pacjentów mamy jedynie czterech włącznie z Tobą. Wszystkich wypisaliśmy przed świętami. No oprócz waszej czwórki. A i twoi przyjaciele mają się stawić jutro rano. Byli przy Tobie cały czas, wyszli zaledwie godzinę temu, może mniej - stała nade mną i czekała na reakcję, uśmiechała się tak pogodnie, jakby chciała pokazać, że jestem dla niej najważniejsza w tym momencie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mogłaby mi pani powiedzieć, gdzie jest mój telefon ? - zapytałam uprzejmie</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oj, wszystkie twoje rzeczy są w komodzie, twoi przyjaciele je ci wypakowali, najważniejsze rzeczy, w tym telefon i laptop masz w szafce - otworzyła szafeczkę i podała mi mojego smartphone'a - Proszę, teraz pójdę dla Ciebie po jakieś jedzenie dożylne i zaraz wrócę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzała na telefon, była już druga w nocy. Co moi kumple robili o tej jeszcze porze tutaj ze mną ? Musieli mnie bardzo kochać najwyraźniej. Szkoda, że nie mieli dzisiaj treningu, bo zobaczą mnie w takim stanie. Nie chcę, żeby ktokolwiek widział mnie ledwo żywą. Wyglądałam jak słaba i głupia niedoszła samobójczyni. Po chwili wrócili pielęgniarka i zmieniła mi wenflon, potem nakłuła ponownie rękę i podpięła do niego małą rurkę z woreczkiem. Uśmiechnęła się i kazała mi iść spać. Nie mogłam się powstrzymać, musiałam gdzieś zadzwonić. Mama odpada, Harry się do mnie nie odzywa, Spencer i May powinny pójść w końcu spać. Mam kogoś jeszcze ? Wybrałam losowy numer.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Halo ? - odebrał zaspany głos, ale go nie poznałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Z kim w ogóle rozmawiam ? - zapytałam, sama też w pełni nie byłam ogarnięta</div>
<div style="text-align: justify;">
- E-em ? Emily to Ty ? - zapytał głos w telefonie i jakby się ożywił - Jak się czujesz ?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Trochę nie za dobrze, to z kim rozmawiam ? - zapytałam niepewnie</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall, twój Irlandczyk - odpowiedział troskliwie</div>
<div style="text-align: justify;">
- To dobrze, już myślałam, że to jakiś głupek z 1D - zaśmiałam się wymuszenie</div>
<div style="text-align: justify;">
- Śmieszne, czekaj chwilę - odsunął telefon od ucha i słyszałam jak krzyczał "Ej, Emily się obudziła i właśnie do mnie zadzwoniła ! Chodźcie tu" - Dobra, wróciłem</div>
<div style="text-align: justify;">
- To było bardzo, e-e subtelne ? - szarpnęłam się na kapkę ironii</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak to Niall - usłyszałam głos Zayn'a - Już lepiej Ci, jak się trzymasz ?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jakoś, dopiero co wstałam i dostałam jedzenie przez rurkę, powiem, że bardzo smaczne - usłyszałam jak się śmieją</div>
<div style="text-align: justify;">
- To dobrze, martwiliśmy się, w ogóle to jak można pojechać do szpitala przez jakieś zwykłe przecięcie ? - zapytał Liam</div>
<div style="text-align: justify;">
- Najlepsze jest to, że przecięłam się papierem - powiedziałam żałośnie - Dokładniej listem od mamy, położyłam się na łóżku i mnie pociął. Ale w sumie to gorsze było to co w nim się znajdowało niż samo przecięcie - zaśmiałam się sztywno</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak chcesz to mogę przyjechać - zaoferował się Louis</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeżeli chcesz i się wyspałeś to możesz - powiedziałam i uśmiechnęłam się do siebie słabo.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall, debilu ! - usłyszałam jak Irlandczyk krzyczy, bo Louis go uderzył - No już jestem, co za głupek. To wpadnę, za półgodzinki się widzimy - powiedział i odszedł od telefonu</div>
<div style="text-align: justify;">
- A jak tam wam mija noc chłopaki ? - zapytał przyjaźnie i poczułam okropny ból w okolicach skroni, zagryzłam wargi, ale nie pisnęłam ani słowa</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobrze, fajnie, że zadzwoniłaś tak w ogóle - powiedział Zayn - Tęskniliśmy</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak w ogóle to wiedzieliśmy, że będzie wszystko dobrze, a Harry na krok Cię nie odstąpił przez cały dzień i noc jak tam byłaś, w końcu pielęgniarka go wyrzuciła - zaśmiał się Liam, potem usłyszałam jak krzyknął, bo zapewne Harry go walnął - Nie będę przecież chorej kłamać, tak ? - ból wzrastał, musiałam się rozłączyć, więc po prostu to zrobiłam i ostatkiem sił przed zemdleniem nacisnęłam przycisk na ścianie, który wzywał pielęgniarkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Znowu zemdlałam, obudziłam się i nade mną stała pielęgniarka. Miałam podłączone kolejne kable do ręki i klatki piersiowej. Obok stał monitor i wyświetlał ciśnienie, rytm serca i coś jeszcze co zawsze zapominał jak się nazywało. Pielęgniarka powiedziała, że straciłam przytomność, mój próg bólu nie wytrzymał. Okazało się, że po transfuzji nie można dawać ludziom niektórych witamin, oczywiście kiedy kobieta dawała mi jedzenie przez rurkę to zapomniała podać też środków przeciwbólowych. Przeprosiła mnie i wyszła. Padłam na poduszkę i wsłuchiwałam się w pikanie monitora mojego serca. Spojrzałam na telefon, który leżał na szafce nocnej. Miałam pięć nieodebranych połączeń i minęły dwie godziny od rozmowy z chłopakami. Podniosłam się na poduszce i zauważyłam, że ktoś siedzi na krześle w kącie pokoju. To był Harry, miał przymknięte oczy, nie wiedziałam, czy śpi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziękuję - powiedziałam cicho do niego, był ze mną odkąd tu trafiłam, troszczył się, choć się nie odzywał, był ze mną, chociaż popełniłam tyle błędów jednej nocy. Nie otwierając oczu, chłopak powiedział :</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie dziękuj, jestem tu, bo powinienem...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niby czemu, nawet się nie znamy, spędziłeś tu cały wolny czas ślęcząc nad łóżkiem, chociaż miałeś dużo ważniejsze sprawy do roboty - powiedziałam zirytowana</div>
<div style="text-align: justify;">
- Znam Cię dobrze, nie oszukuj się. Nie mogłoby mnie tu nie być, martwiłem się, wiesz ? Ja mam uczucia i nie potrafię ich schować do kieszeni, czy zalać wódką i tequilą - nie otwierał oczu, jakby bał się tego co zobaczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja też nie potrafię ich schować, ale po prostu nie potrafię sobie z nimi radzić, to jest różnica. Z resztą nie powinieneś się martwić o osobę, która nie szanuje twoich uczuć, jak widać - powiedziałam i obróciłam się na bok, żeby na niego nie patrzeć, wiedziałam, że tylko minuty dzielą mnie od wybuchnięcia i wykrzyczenia wszystkiego co o nim myślę, co czuję i czego tak naprawdę pragnę, zbierało mi się na łzy, ale ostatkiem sił je powstrzymywałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty je szanujesz, widzę to, ale ciągle się powstrzymujesz, może mnie nie lubisz, a może... Nie wiem, wiem jedynie, że zależy mi na tym co jest między nami - poczułam jak siada na łóżku</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czyli jednak mnie nie znasz - postanowiłam zadać ostateczny cios - Nic do Ciebie nie czuję, nic nie mamy. Nie znasz mnie i raczej nie poznasz... - łza spłynęła mi po policzku, była zapowiedzią kolejnej fali łez, musiałam być twarda, nie chciałam, żeby coś się stało. Monitor serca wydawał dźwięki jak szalony, jakby to była zapowiedz zawału.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Em, o co Ci chodzi ? Jaki Ty masz ze mną problem, co ? - był zdenerwowany, podniósł głos, po raz pierwszy usłyszałam jak się denerwuje, powoli ta złość rosła - Od samego początku staram Ci się uchylić nieba, robić wszystko, żeby być blisko, a co dostaję w zamian ? Zdradę, dziewczyna spija się, tańczy na stole i ląduje na następny dzień z kimś w łóżku, tracąc dziewictwo i zapewne on zostanie ojcem. Co takiego Ci zrobiłem chcąc być przy Tobie ? No co ? ! - wykrzyczał i usłyszałam jak siada na krzesło, nie miał zamiaru wyjść, nie mógł być już bardziej zły, a może nie był zły ? Był rozgoryczony ? - I i tak dobrze wiesz, że stąd nie wyjdę, bo się boję, boję się tak samo jak Ty. Znam Cię, a może znałem tamtą dziewczynę, kiedy podeszła podpisywać płyty. Gdzie ona się zgubiła ? Gdzie ona jest... - powiedział żałośnie, bałam się cokolwiek odpowiedzieć, sama nawet nie wiedziałam co odpowiedzieć</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ona dorosła, gdy się dowiedziała, że jest matką - jednak to był ostateczny cios, skłamałam. Monitor ucichł, przez chwilę. Straciłam rytm serca, zatrzymało się na chwilę. Potem znów ożyło z normalnym tempem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tak, skłamałam. Wiem jedynie, że on nie wyszedł, a ja zasnęłam. Byłam zmęczona, wycieńczona. Ciągle traciłam przytomność. Muszę wrócić na boisko. Nie dam rady, jeżeli tam nie wrócę. Za dwa dni mecz z Finlandią. Jutro, jeżeli mnie wypiszą pójdę na trening i zagram. Mam nadzieję.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Oddziałowa pielęgniarka z nocnego dyżuru podciągnęła roletę w pokoju. Słońce wlało się delikatnie do pomieszczenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzień Dobry, kochanie - powiedziała - Przyniosłam Ci śniadanie - pokazała na kolejną butelkę jakiejś wody przyczepionej do moich żył - Ja już idę, skończyłam zmianę. Trzymaj się, oddaję Cię w dobre ręce, Katherine będzie nad tobą czuwać - po czym wyszła z pokoju.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyprostowałam się i ściągnęłam powoli nogi z łóżka. Tym razem musiałam wstać. Nie miałam wyboru. Rozejrzałam się jeszcze po pokoju, w kącie na krzesłach spali oparci o siebie Louis i Harry. Żałowałam najbardziej na świecie tego, że skłamałam, ale nie było już odwrotu. Za późno, za błędy się płaci. Zamknęłam oczy. Poczułam zimną posadzkę pod stopami. Podniosłam się, cały ciężar skupiłam na nich. Zachwiałam się, ale nie upadłam. Otworzyłam oczy. Stanęłam, w końcu. Zrobiłam krok do przodu, moje ciało było jeszcze słabe, więc zachybotało się. Złapałam się ramy łóżka, żeby nie upaść. Podeszłam bardzo wolno do komody. Chciałam wziąć ubrania i pójść się ubrać, potem poprosić o wypis. Wzięłam kroplówkę i ubrania i poszłam do łazienki. Moje ruchy były jak w zwolnionym tempie, ale po kwadransie w końcu byłam ubrana. Spojrzałam w lustro, miałam zapadnięte policzki, sine smugi pod oczami, opatrunek na skroni. Przypomniałam sobie, że mogłam już ściągnąć opatrunek na karku. Oderwałam go za jednym razem. Wzięłam drugie lusterko i zobaczyłam odbicie mojego tatuażu w lustrze z przodu. Był piękny. Trzy czarno-białe jaskółki. Takie o jakich zawsze marzyłam. Chociaż po pijaku zrobione, a jednak były takie jakie chciałam sobie zawsze zrobić. Niby pijana, a jednak trzeźwa umysłu. Odłożyłam lusterko na półkę i podciągnęłam rękawy mojej bejsbolówki, miałam na sobie jeansowe rurki, koszulkę w wąsy i czerwoną bejsbolówkę. Związałam włosy w kucyk i przykryłam grzywką skroń. Otworzyłam drzwi do łazienki. Harry'ego już nie było. Zapewne wstał i w końcu poszedł do domu. Louis składał moje rzeczy do torby na łóżku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hazza poszedł po wypis. Siadaj - wskazał na łóżku, był uśmiechnięty, chociaż niewyspany, usiadłam i patrzyłam jak układa rzeczy - Powiedział mi on coś dziwnego wczoraj...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak ? - zapytałam, jakbym nie wiedziała o czym mówi</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś w ciąży ? - zapytał prosto z mostu</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, okłamałam go... - powiedziałam skruszona</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak... ? Czemu ? Przecież mówiłem Ci, żebyś nie robiła nic głupiego względem niego, potem będziesz żałować... - powiedział poirytowany</div>
<div style="text-align: justify;">
- Będę, znaczy już żałuję, ale teraz wiem, że będzie chciał żebym wyjechała. Nie będzie tęsknić, przestanie mu na mnie zależeć. To jest plus, pozostałe to minusy. Przeżyję, teraz muszę wrócić na boisko.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak wrócisz, skoro jesteś w ciąży, jak to będzie wyglądać, skoro wejdziesz na boisko. On pewnie powie trenerce, bo będzie się martwił, że dziecku się coś stanie. Może będzie chciał nawet pomóc Ci je wychować ? Pomyśl co zrobiłaś ! - podniósł głos zrozpaczony</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam, musiałam. Jak Ci tak to przeszkadza to sam mu wszystko powiedz ! - odpowiedziałam zdenerwowana.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powiedzieć co ? - zapytał Harry w drzwiach zszokowany.</div>Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-7084514995078917882012-04-16T09:46:00.001-07:002012-04-16T09:46:29.212-07:00Rozdział 6 - Za Trzecią Urwał Mi Się Film...<div style="text-align: justify;">
<b><i>Od Autorki :</i></b><br />
<b><i>Od razu mówię, że ten rozdział to jeden z dwóch moich ulubionych, najlepszy moim zdaniem jest kolejny ! Ostrzegam, że będzie ostrrrro ! < 3 . Mam nadzieję, że spodoba wam się tak jak mi, po prostu sama się zaskoczyłam co mi do głowy wpadło : ) .</i></b><br />
<br />
<br />
Zajadając się marchewką razem z Louisem w kuchni rozmawialiśmy o wszystkim. Czułam jakby mnie znał od bardzo dawna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, czyli co w ogóle masz zamiar zrobić ? - zapytał przeżuwając marchewkę</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem ? Przyjechałyśmy wygrywać to jest priorytet - powiedziałam dumnie</div>
<div style="text-align: justify;">
- No wiem, a co z nim ? - zapytał zaniepokojony - Już mu pokazałaś, że coś między wami jest...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem... To był błąd. Nie powinnam była...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Weź marchewkę i nie przejmuj się - wzięłam gryza pomarańczowego warzywa - Po prostu się nie przejmuj, dobrze ?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak mam się nie przejmować, sam widzisz, że między nami coś jest. Nie wyjadę z całym sercem stąd. Wiem, że albo zostawię je z nim, albo wezmę jego połówkę ze sobą. Mi się kroi serduszko jak myślę, co mogłoby się stać - powiedziałam i spuściłam wzrok</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiesz co się stanie, nie możesz niczego przewidzieć - wstał z krzesła i podszedł do lodówki, wyciągnął mleko i nalał dwie szklanki, postawił na stole</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja nie piję, nie lubię - odsunęłam od siebie szklankę, Louis opróżnił za jednym razem dwie szklanki</div>
<div style="text-align: justify;">
- Marchewki do pożera, a mleka to nie pije - zaśmiał się - Dobra, w takim razie chcesz go odepchnąć, żeby wcześniej złamać mu uczucia ?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, póki się we mnie nie zakochał - powiedziałam wzruszając ramionami</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tu masz rację, ale... Chwila znajdę argument - zamilkł na chwilę - Mam ! - wykrzyknął triumfalnie - Mogłabyś dać mu trochę zaznać życia, a w końcu on by umilił Ci wyjazd.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przyjechałam tu, podkreślę to, jakbyś już nie słyszał tego setki razy : przyjechałam tu, po to, aby wygrywać, a nie się zakochiwać - powiedziałam zirytowana.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, tak, tak, błagam wyryło mi się to w pamięci jak to, że co cztery sekundy rodzi się człowiek - powiedział znudzony - Jak raz spróbujesz to raczej nikt Ci głowy nie odetnie ?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, ale odetną mi połowę mięśnia zwanym sercem - powiedziałam</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale przynajmniej będziesz wiedzieć, że było warto...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, skoro mi coś odetną to raczej niezbyt - wstałam z krzesła - Patrzeć już na Ciebie nie mogę, idę na dwór.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Daj mi iść z Tobą, zanudzam się jakimś filmem, jedyna jesteś która sprawia, że czuję, że mogę żyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powiedziałam, że patrzeć na Ciebie nie mogę, ale dobra... Tylko weź aparat, jest w pokoju Spencer - powiedziałam i poszłam do przedpokoju po kurtkę, Lou pobiegł po schodach do pokoju dziewczyny, po chwili był już z urządzeniem w ręce przy mnie. Spokojnie wyszliśmy na dwór. Było dość późno, gwiazdy świeciły oszałamiająco. Niebo było bezchmurne. Spacerowaliśmy dookoła osiedla. Louis był moim modelem. Patrzył w gwiazdy jakby nic się nie liczyło. Robił z siebie głupka, strzelał głupie miny, skakał dookoła jak naćpany. Pocieszny chłopak. Kolejna setka zdjęć zapełniła mi pamięć na karcie. Louis zabrał mi aparat. Zaczął robić mi zdjęcia, zaczęłam zachowywać się dokładnie jak on. Wygłupiać, śmiać się, skakać po ulicy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu stoisz po stronie aparatu, powinnaś stawać po stronie obiektywu, jak my - powiedział dumny</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo wolę, żeby ludzie mnie nie widzieli, a widzieli moją pracę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To źle robisz, obiecaj mi, że nie dotkniesz aparatu przez kolejny tydzień - po czym wyszczerzył zęby</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba żeś zgłupiał do reszty - wyśmiałam go</div>
<div style="text-align: justify;">
- To trzy dni - pokręciłam głową - Dwa ? Chociaż jutro, proszę ! - powiedział i zrobił minę małego szczeniaczka, zachichotałam, co wziął za tak.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niech będzie, ale jeden dzień. Nic po za tym.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Super, przyjdę na twój trening, wpuszczą mnie ? - pokiwałam głową - To fajnie będziesz mieć duuużo zdjęć - podkreślił</div>
<div style="text-align: justify;">
- Super - powiedziałam ironicznie</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uśmiech - wyszczerzyłam zęby, a on zrobił mi zdjęcie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Co tu dużo opowiadać, wróciliśmy w dobrych humorach do domu. Cała zgraja właśnie wychodziła z domu. Zdziwieni spojrzeli na nas, kiedy chcieliśmy wejść do domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie idziecie ? Jutro trening, powinnyście się wyspać - powiedziałam do przyjaciółek</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na spacer, nad jezioro - powiedziała zadowolona z siebie Spencer - Liam przyjedzie z Zayn'em i będziemy sobie patrzeć w gwiazdy - powiedziała podekscytowana zarazem rozmarzona - A gdzie wy byliście ?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak sobie łaziliśmy, bawiłem się aparatem - powiedział dumny z siebie Louis</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idziecie z nami ? - zaproponował znudzony Harry</div>
<div style="text-align: justify;">
- Możemy, jak daleko jest jezioro, bo mnie nogi już bolą - powiedziałam zmęczona</div>
<div style="text-align: justify;">
- No trochę jest, ale mogę Cię ponieść - zaproponował Louis i podniósł do góry brwi na zachętę, roześmiałam się</div>
<div style="text-align: justify;">
- No to chodźmy - powiedziałam i nawet nie weszliśmy do domu. Zwróciliśmy i grupą szliśmy w kierunku jeziora. Louis robił zdjęcia wszystkiemu dookoła. Harry podszedł do mnie i wędrowaliśmy ramię w ramię. Byłam już dość zmęczona, trochę głodna i spragniona. W końcu była już czwarta nad ranem, nie jadłam od śniadania, a o piciu to już nie wspomnę. Potknęłam się, w ostatnim momencie Harry mnie złapał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może wezmę Cię na barana ? - zaoferował się</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie trzeba, dam radę, trochę zmęczona jestem, nic takiego. Daj spokój, albo wskakujesz, albo zaprowadzę Cię do domku i się wyśpisz po raz pierwszy odkąd tu jesteś - powiedział troskliwie, zarazem stanowczo</div>
<div style="text-align: justify;">
- To lepiej chodźmy do domu, ale na baranach - zaśmiałam się, w sumie to był żart, ale on tego tak nie potraktował, bo nie zdążyłam się obrócić, a już mnie wrzucił sobie na plecy. Zachichotałam jak głupia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ej, Louis zrób nam zdjęcie - uśmiechnęłam się do niego, zdjęcie musiało wyjść głupiutko - My idziemy do domu, bo Em mi zaraz zaśnie. Przyjadę sam do domu, dobra ? - Lou kiwnął głową. Harry wolno szedł do naszego domu, nie miał za daleko, więc nie miał się gdzie spieszyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I tak już długo wytrzymałaś - powiedział krzepiąco</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zwykle wytrzymuje dłużej, ale jakoś ostatnio jestem wykończona... - zamknęłam oczy i położyłam się na jego ramieniu</div>
<div style="text-align: justify;">
- Się nie dziwię, tylko by łaziła po mieście, szalała i w ogóle. Znajdź sobie trochę wolnego czasu, co ? Wykończysz mi się tu - powiedział, a ja powoli zasypiałam</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może, nie wiem...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ostatnio tak z Lou ciągle, zaczynam być zazdrosny ? - zaśmiałam się cicho</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem, jakoś tak. Mamy trochę wspólnych tematów... - poczułam jak Harry postawił mnie na ziemi po czym wziął znowu do góry, ale tym razem na ręce. Przeniósł mnie przez próg, ściągnął buty i zamknął drzwi. Wszedł po schodach do mojego pokoju. Poczułam jak kładzie mnie na łóżku. Ściągnął mi kurtkę i buty. Położył się obok i przykrył nas kołdrą. Poczułam jego oddech przy mojej szyi. Przewróciłam się na bok, leżeliśmy teraz twarzą w twarz. Moje oczy dalej były zamknięte. Przysunęłam się do niego bliżej. Moje ręce objęły go ciasno. Zasnęłam. W tym momencie byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Rano obudziły mnie dziewczyny. Harry'ego nie było, musiał pójść do domu, w końcu też ma swoją robotę. Zobaczyłam karteczkę na biurku. Nie chciałam, żeby dziewczyny też ją przeczytałam, bałam się, że to coś ważnego. Dopytywały się co się działo, bo Harry poszedł dopiero przed godziną, twierdziły, że nie spał całą noc. Za półgodziny miałyśmy zbiórkę na trening. Zignorowałam wszystkie pytania dziewczyn i poszłam do łazienki, ale najpierw niepozornie zgarnęłam świstek papieru z moim imieniem z biurka. Położyłam go na umywalce. Nie wiedziałam, czy mogę go od tak przeczytać. Umyłam twarz i ubrałam dres. Związałam włosy w kitkę i spięłam grzywkę. Wzięłam kartkę do ręki. Głęboki wdech i otwieramy...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>"Słodko spałaś, więc nie chciałem Cię budzić. Chciałem jedynie podziękować za miło spędzoną noc (tak wiem, spałaś, ale ja przez cały ten czas patrzyłem jak twoja klatka piersiowa się unosi, w sensie jak oddychasz, bez skojarzeń). Widzimy się na treningu, Louis zabrał twój aparat, macie genialną umowę, podoba mi się. Harry : )"</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
Lekko zdziwiona odłożyłam kartkę na umywalkę. I tyle ? Cienko, myślałam, że się postara. No, ale nie narzekam, liczy się pamięć. Zbiegłam na dół, zostało nam dziesięć minut. Mój telefon jechał na ostatkach baterii. Wrzuciłam go do torby wraz z ciuchami i wodą. Wzięłam jabłko ze stołu i poszłam ubrać buty. Dziewczyny już zbiegały po schodach, wzięłyśmy kurtki i wybiegłyśmy na zewnątrz. Ja z jabłkiem w buzi, niezałożonym jednym butem, kurtką w ręku i torbie na ramieniu biegłam na placyk. Dziewczyny były tuż za mną. Trenerka nas policzyła i wsiadłyśmy do busa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ledwo co - powiedziała Spencer, gdy usiadłyśmy razem na podwójnym siedzeniu</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nom, jak tam wczoraj było, opowiadaj - powiedziałam roześmiana</div>
<div style="text-align: justify;">
- Najpierw Ty !</div>
<div style="text-align: justify;">
- Poszłam spać i tyle, no tylko, że z Harry'm obok - zaśmiałyśmy się</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ta, masz rację, nic do opowiadanie - powiedziała ironicznie przyjaciółka - U nas też się nic nie działo, po za tym, że Zayn'owi spodobała się Kate, ale ciii - powiedziała przytykając sobie palec do ust - Nic nie wiesz. Liam się coś burzył, że Danielle ma go gdzieś. Louis robił wszystkim zdjęcia. A no i bateria prawie mu zdechła. Na twoje nieszczęście Liam ma taki sam aparat, więc dał mu swoją ładowarkę w domu. No i Niall był zadziwiająco cicho - powiedziała pogrążając się w zadumie</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spoko. Żałuję, że mnie nie było... Chociaż to w sumie nie, miałam chłopaka przy boku, więc co mi tam - zaśmiałam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po kilkunastu minutach byłyśmy już przed budynkiem hali, gdzie zaraz miał się rozpocząć trening. Trenerka zaprowadziła nas do szatni. Tam przebrałam się w krótkie obcisłe spodenki, luźną czarną koszulkę i włożyłam nakolanniki. Wzięłam jeszcze wodę i wyszłam z szatni. Przeszłam przez ciemny korytarz. Otworzyłam drzwi na halę i zobaczyłam trenerkę z paroma dziewczynami pod ścianą. Szłam już po środku hali, nagle usłyszałam jak ktoś mnie woła z tyłu. Obróciłam się, a na trybunach siedział Louis i Harry z aparatem. Zamachałam do nich i podeszłam do Trenerki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co za wariatów zapraszasz na nasze treningi - powiedziała z politowaniem</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sami chcieli, z resztą, oni tutaj, bo muszą oddać mi aparat - wytłumaczyłam się, po chwili reszta drużyny doszła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra to rozgrzejcie się i tyle, dzisiaj będziemy mieli test na wytrzymałość. Test Coopera inaczej. Tak wiemy Em, twój ulubiony, bo uwielbiasz patrzeć jak wszyscy mdleją na ziemię - dziewczyny się zaśmiały - W każdym razie macie się rozciągnąć i zaczynamy - pogoniła nas.</div>
<div style="text-align: justify;">
Stanęłyśmy w kółku. Najpierw zaczęłyśmy od rąk, potem tułów i nogi. Trenerka ustawiła nas na początku hali i krzyknęła start, po czym rozpoczęła naliczanie w stoperze. Nasz wynik musiał znajdować się w najlepszej skali, więc musiałyśmy przebiec co najmniej 45 minut. Starałyśmy się nie paść na podłogę po dwóch kwadransach. Na szczęście dobrze zaczęłam, więc jedynym problemem to pot zalewający mi wszystko. Biegłam, nie przestawałam. Swoim tempem. Nikt mi teraz nie mógł zawracać głowy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kolejny kwadrans minął - usłyszałam od Trenerki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Powoli mój organizm zaczął mi dawać się we znaki, że niedługo będę musiała zakończyć bieg. Niektóre moje koleżanki padły ze zmęczenia na ziemię. Z butelką wody w ręce siedziały już na ławce. Mało już nas zostało. Zaledwie cztery, Kate, Spencer, May i ja. Powtarzałam sobie, że dam radę. Bo dam ! Muszę dobiec jak najdalej. Po paru minutach Kate padła na ziemię, koleżanki postawiły ją na nogi. Patrzyłam jak dyszała z wycieńczenia. Ledwo co stała. Moje tętno było coraz większe, byłam spragniona, większość moich płynów już wypociłam. Chwilę później zobaczyłam jak Spencer upadła na ziemię, chciałam się wrócić, ale Trenerka kazała nam biec dalej. Okazało się, że zemdlała. Biedna, mogła usiąść, ale zawsze chcę być najlepsza. Czułam, że zaraz też już stracę wszystkie siły. Przebiegłam jeszcze parę metrów, ale upadłam. Moje nogi nie dały już rady. Została May, nie dziwne to było. Ona była wytrenowana, trochę jak robot, nie dawała nigdy za wygraną, musiała być najlepsza, albo nie nazywała się May Terrence. Jedyna mogła się utrzymać do końca w tym biznesie. Trenerka podeszła do mnie i pomogła mi wstać. Podprowadziła mnie do ławki. Mój czas to pięćdziesiąt osiem minut i trzydzieści sześć sekund. Jeden z lepszych czasów w moim życiu. Wypiłam z półtora litra wody. May skończyła dopiero po jakoś kolejnych dwudziestu minutach. Trenerka po odsapnięciu kazała nam się ponownie rozciągnąć, bo miałyśmy dopracować nasz atak. Ładnie się rozciągnęłam i wzięłam piłkę. Pani ustawiła nas w rzędzie prostopadle do siatki, a sama stanęła pod nią. Miała zamiar nam wystawiać. Za każdy zły atak, nieudany, bądź wyautowany, albo chociażby nie doskoczyłyśmy do siatki, albo do piłki miałyśmy do wykonanie piętnastu pompek i dwudziestu przysiadów. Mówicie luzik, ale za każde kolejne złe wykonanie ilość ćwiczeń jest podwajana. Dwie pierwsze dziewczyny z łatwością zaatakowały, niestety moja piłka wyleciała na aut. Pierwsza seria ćwiczeń, Spencer poklepała mnie po plecach na pocieszenie, uśmiechnęłam się wymuszenie i wróciłam do kolejki. Kolejne skucie, trzydzieści pompek, nie mówiąc o przysiadach. Świetnie... Kolejne, kolejne, kolejne. Teraz powtórzenia miały już po sto dwadzieścia pompek i sto sześćdziesiąt przysiadów. Padałam. Moja kolej, piłka przeszła przez siatkę, miało być genialnie, wyszło jak wyszło. Moja piłka była idealna, ale nie w miejsce, w które zaatakowałam. Była to kostka Ellie. Podbiegłam do niej. Dziewczyna zaczęła płakać. Wyprostowałam jej nogę, usłyszałam strzyknięcie, chyba coś nastawiłam. Trenerka podbiegła z apteczką. Ściągnęła zawodniczce buta i skarpetkę. Pocieszałam ją w czasie, gdy kobieta bandażowała nogę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jest złamana... - powiedziała podnosząc dziewczynę - Musimy jechać do szpitala. Wy zostańcie John odwiezie was do domów za pół godziny, idźcie się umyć i wracajcie do domów. Jutro treningu nie ma - i wyszła z zawodniczką pod ręką. Wkurzona na siebie i obarczona winą wzięłam piłkę i uderzyłam z całej siły, poleciała na drugi koniec hali. Właśnie pogrzebałam dziewczynie karierę sportową... Jak mam nie być wściekła, przy okazji straciłyśmy zawodnika z pierwszego składu. Miałam ochotę krzyczeć, płakać i bić się ze ścianą, czemu mnie to nie spotkało, tylko ją ? Podeszłam do ściany i chciałam uderzyć z pięści, ale gdy moja ręka miała już dotknąć betonowej ściany piłka zbiła ją z kierunku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Siebie też chcesz kontuzjować ? - powiedziała May, to ona rzuciła piłką</div>
<div style="text-align: justify;">
- Właśnie pogrzebałam nasze szanse na wygraną ! - wykrzyczałam do niej</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mamy zawsze siebie, jakoś damy radę, uspokój się. Odpracujesz swoje winy na treningu, idź do szatni - rozkazała mi przyjaciółka</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie będziesz mi mówić co mam robić ! - znów podniosłam głos, byłam wściekła</div>
<div style="text-align: justify;">
- To patrz - wzięła mnie na ręce i wyniosła do szatni, wyszłyśmy do łazienki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Postawiła mnie na ziemi. Włączyła prysznice. Trzymała mnie, więc nie mogłyśmy się ruszyć. Strugi wody oblewały nas. Moja złość zaczęła maleć. Trochę jakbym została ochłodzona. Nie podejrzewałam, że May potrafi się tak zdenerwować, taka niepozorna średniego wzrostu dziewczyna. Nie zamknęła kranu, dopóki nie zobaczyła, że jestem w pełni spokojna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Już, zakręć to - powiedziałam jej, chociaż złość dalej we mnie się gotowała</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zakręcę jak zobaczę, że ochłonęłaś - powiedziała łagodnie, powoli dochodziłam do siebie. Słyszałam jak dziewczyny wychodzą z szatni. W drzwiach do łazienki pojawiła się ubrana w brązową spódniczkę, kremową koszulę i kwieciste rajstopy Spencer.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Widzę ochładzacie się - zażartowała przyjaciółka - Za niecałe dwadzieścia minut nasz autobus odjeżdża do domów, sprężcie się - nie ruszyła się z miejsca, czekała na naszą reakcje</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nigdzie nie idę - powiedziałam stanowczo</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak chcesz - odpowiedziała obojętnie May i zakręciła kurek, wyszła spod prysznica, jakby nic się nie stało. Słyszałam jak suszy sobie włosy, potem wyszła. Spencer dalej stała i patrzyła na mnie. Ja siedziałam na kafelkowej podłodze opierając się o ścianę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chodź pójdziemy stąd jak najdalej - powiedziała podchodząc do mnie</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chcę, ja nie potrafię, zrobiłam komuś krzywdę, teraz już nawet nie będzie mogła grać w siatkówkę. Wiem jak każda z nas kocha to co tu robimy. Właśnie pogrzebałam jej przyszłość - powiedziałam i wytarłam łzę z policzka</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie zadręczaj się to był wypadek - powiedziała przyjaciółka i uklęknęła obok mnie, nie przeszkadzało jej, że moczy sobie rajstopy i spódnicę</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ma wypadków, to nie powinno mieć miejsca - powiedział buńczucznie</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale miało i to już nie twoja sprawa, idziemy stąd - powiedziała i podała mi rękę</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nigdzie nie idę, chyba, że miałybyśmy się schlać w jakimś klubie - powiedziałam desperacko</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niech będzie, chodźmy, upijmy się do nieprzytomności - jak to usłyszałam podniosłam na nią zaszklone oczy</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zrobisz to dla mnie ? - pokiwała głową i obie wstałyśmy, ubrałam się i z mokrą głową wyszłam z budynku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na zewnątrz czekali chłopcy, ale ja już nic nie mówiłam. Przyjaciółka wzięła ich na bok i coś powiedziała, oni pokiwali głowami i zadzwonili po taksówkę. Podwieźli nas do klubu. Ku mojemu zdziwieniu weszli z nami. Pierwsze co to podeszłam do baru. Spence zamówiła mi całą butelkę wódki i dwie szklaneczki, dla niej i dla mnie. Chłopcy usiedli po drugiej stronie baru. O czymś rozmawiali, ale ja miałam zamiar utopić smutki w alkoholu. Pierwsza setka, nic, żadnych uczuć. Kolejna, następna. Spencer zamówiła drugą butelkę. Za trzecią urwał mi się film...</div>Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-78131195121311068022012-04-14T11:47:00.000-07:002012-04-14T11:48:10.082-07:00Rozdział 5 - Nic Głupiego...?<div style="text-align: justify;">
<i><b>Od Autorki :</b></i><br />
<i><b>Jak napisałam Inie, tak zrobiłam. Postanowiłam, że rozdziały będą ukazywać się także w soboty, mam nadzieję, że to nie przegięcie, ani nie robię wam dalej niedosytu. Piszcie w komentarzach co myślicie, o tym : ) .</b></i><br />
<br />
<br />
Późnym wieczorem chłopcy odwieźli nas do domu, Spencer było w siódmym niebie po tak mile spędzonym dniu. Ja też nie narzekałam. Spędziłam w końcu dzień z wymarzonym zespołem i spełniłam kolejne z moich marzeń. Jak weszłam do domu to pierwsze co to poszłam się umyć. Potem padnięta wtuliłam się w kołdrę i zasnęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chwalebny dzień ! Nic mnie nie obudziło, żadna woda, zapach jedzenia, sms, czy alarm. Wyspałam się, w końcu. Wypoczęta ubrałam się. Jak zawsze niezdecydowana wybrałam jednak coś zwykłego. Bejsbolówka, moja ulubiona koszulka z ciastkowym potworem i rurki. Zeszłam na dół. Wzięłam miseczkę i nabrałam wodę. Na paluszkach poszłam na pierwsze piętro. Otworzyłam powoli drzwi do pokoju Spence. Słońce wlewało się z okna spokojnie do pokoju, oblewając przy tym na pomarańczowo cały pokój. Podeszłam do śpiącej dziewczyny. Chciałam już ją oblać, ale zobaczyłam jak skulona płacze przez sen. Odłożyłam miseczkę na biurko. Przytuliłam ją. Ona się obudziła. Pocieszałam ją słowami "To tylko sen", "Spokojnie", "Nic się nie dzieje". Kiedy ochłonęła zauważyła miskę na stole.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po co to ? - zapytała, ja wstałam podeszłam do biurka, wzięłam miskę do rąk</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po to - oblałam ją i wybiegłam z pokoju, cała mokra zaczęła mnie gonić po domu, wybiegłam na ogródek, biegałyśmy dookoła huśtawek. Wcześniej nawet ich nie zauważyłyśmy. W końcu wbiegłam do domu i zamknęłam drzwi, także przyjaciółka nie mogła wejść do środka. Wzięłam mopa i pozmywałam w jej pokoju, na schodach, w kuchni tak, żeby nie było mokrych plam. Dałam jej ręcznik, żeby się wytarła, ale dalej jej nie wpuszczałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Daj mi wejść, no, nic Ci nie zrobię - prosiła</div>
<div style="text-align: justify;">
- Znam Cię, i się nie dam. Jak wyschniesz to, może wejdziesz - powiedziałam beznamiętnie</div>
<div style="text-align: justify;">
- Proszę, odpłaciłaś mi za wczorajszą pobudkę, jesteśmy kwita. Naprawdę będę grzeczna - zlitowałam się i wpuściłam ją do środka. Na szczęście nic mi nie zrobiła. Pobiegła na górę się ubrać. Poszłam za nią, bo nie miałam nic lepszego do roboty. Ubrana suszyła sobie włosy. Zabrałam jej suszarkę i sama zaczęłam jej suszyć te niesforne loczki. Dziecko bez mamy to, by nie przeżyło, zawsze sobie powtarzam myśląc o niej. Taka nieporadna, a taka kochana. Chociaż wiem, że tak naprawdę jest silniejsza od nas wszystkich. Tyle zniosła, a pomimo to się nie poddała ani razu. Ujście w swojej złości, a czasem bezsilności rozwiązuje treningami i spotkaniami z nami. Zawsze byłyśmy nierozłączne po poznaniu naszej historii. Jakby to było dzisiaj zawsze będę to pamiętać. Tak, użyję tu pięknego kawałka retrospekcji.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Było gorące lato. No dobra, w ten dzień akurat padał deszcz. Ulewa, że aż masakra ! Minęło pół roku odkąd się znamy. Pierwszy tydzień wakacji, moje przyjaciółki spały u mnie. Spencer pobiegła rano do lasu, nie chciała nas budzić, więc po prostu pobiegła sama. Wystraszyłyśmy się, czemu tak nagle zniknęła. Nie znała tu nikogo, bo mieszkałam w małej wiosce razem z May. Spencer mieszkała w mieście, gdzie chodziłyśmy do szkoły. Z May się znałyśmy od przedszkola, ale nie przepadałam za nią, bo tak naprawdę się nie znałyśmy, dopiero podczas naszych treningów, dobrałyśmy się i stałyśmy się nierozłączne. Po dwóch godzinach siedzenia na szpilkach usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam po schodach. W drzwiach stanęła mokra, przemoczona i brudna Spencer. Nasza 1/3 paczki. Od razu wpuściłam ją do domu. Poszłyśmy do łazienki. Okazało się, że strugi deszczu jedynie zakrywały jej łzy. Gdy już wrzuciłyśmy ją pod prysznic, umyłyśmy wysuszyłyśmy i ubrałyśmy to łzy dalej spływały po jej policzkach. Nie mogła przestać, to była rocznica śmierci jej taty. Nie dziwię się, że tak zareagowała. Potem tak jak jej łzy, tak potok słów wyleciał jej z ust. Wytłumaczyła nam wszystko. To jeszcze bardziej zbliżyło nas do siebie. Jeszcze bardziej poczułyśmy, że się potrzebujemy nawzajem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Piękna retrospekcja, co ? W każdym razie, przechodząc do dnia na którym skończyłam, kiedy to suszyłam włosy Spencer. Wyłączyłam suszarkę, wzięłam szczotkę i powoli je rozczesywałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Widziałam go... - powiedziała pusto</div>
<div style="text-align: justify;">
- W sensie ? - zapytałam, niedokładnie wiedziałam o co chodzi</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mordercę mojego ojca, widziałam jak siedzi na trybunach...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Widziałaś go dwa razy, skąd pewność, że to akurat on był w twoim śnie ?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Daj spokój, takiej twarzy się nie zapomina... Dalej i tak mi nie wierzycie, że widziałam go wtedy, w tym lesie. Widziałam go, naprawdę, mam szczęście, że byłyście ze mną. To był on i jak widać nie daje za wygraną. Polska policja to dupy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To prawda, ale nie możesz być pewna, że to był on.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To był on, widziałam go na zdjęciu. Dalej miał tą szramę na pół twarzy co mój tato ją mu zrobił !</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja wiem, ale nie masz pewności, to było z resztą ponad rok temu już.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Em, chociaż raz daj za wygraną i przyznaj, że on żyję i poluje na mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, nie przyznam, bo nie chcę widzieć jak zaczynasz być smutna, czy coś w tym rodzaju, ja chcę mieć Cię żywą ! Zrozumiałaś ? On nie żyje, nie żyje i jeszcze raz nie żyje. A gdy będzie próbował Cię "upolować" to my zawsze z Tobą będziemy. Nie zabierze nam Cię... - powiedziałam dumnie i przytuliłam się do niej tyłem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie miałyśmy zdecydowanych planów na dzisiaj. Chciałyśmy jedynie pójść do kina, czy do klubu. Nic specjalnego. Stwierdziłyśmy też, że zjemy śniadanie na mieście. Aaron musiał załatwić parę spraw z Trenerką, więc miałyśmy całą May dla siebie. Całą trójką zadzwoniłyśmy po taksówkę, która zabrała nas do położonego w samym centrum stolicy Anglii Starbucks Coffee. Zapłaciłam taksówkarzowi i poszłyśmy do kawiarni. Usiadłyśmy w kącie i zamówiłyśmy trzy karmelowe kawy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak było wczoraj z Aaronem ? - zapytałam May i napiłam się kawy</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobrze, byliśmy w kinie, miło było. A wam ? - powiedziała szczęśliwa. Widać było, że jej pogoda ducha zawdzięczana jest jego obecnością.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Genialnie, graliśmy w siatkówkę. A Harry i Niall przystawiają się do Em - powiedziała podekscytowana Spence</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteście niezłe, jak nie macie treningu to gracie w siatkówkę, logiczne - powiedziała - Uuu... Em już ma podryw i to w innym kraju i to przez dwóch światowej sławy chłopców ! - zaśmiała się</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bez przesady, wypraszam sobie. Bzdura, nie polecieliby na kogoś, kogo nawet po pierwsze nie znają, po drugie nikt nie wie kim jestem. Jestem zbyt przeciętna dla nich - stwierdziłam. Może nie wierzycie to co mówię, ale naprawdę tak myślałam, ba może dalej przechodzi mi to przez myśl i nie zaprzeczam. Nie wierzę, że mogłabym w ogóle zadziałać między nimi. Moja wiara w siebie nie jest zbytnio duża, żeby w to uwierzyć, czy coś z tym zrobić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sama wiesz, że tak jest. Zawsze chłopcy lecą na ten twój odmienny pogląd świata, czy olewanie ich - powiedziała May</div>
<div style="text-align: justify;">
- Głupoty same słyszę - powiedziałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To w końcu odetkaj te uszy i nas posłuchaj. Masz mi nie zamieszać w żadnym z ich żyć, bo niedługo wyjeżdżamy, a oni są sławni - mówiła May - A jeżeli Cię polubią, to staraj się tak bardzo to przedłużyć i kłamać, że nie odwzajemniasz ich uczucia. Masz mi nic w życiu ich, ani naszych nie namieszać. Nie chcę skandali, czy zdjęć. Nic. Proszę, po prostu daj nam odetchnąć i nic nie namieszać. Za często coś chrzanisz i nie wiesz jak to potem naprawić. Proszę, o za dużo Cię nie prosimy...</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobra, obiecuję, nic nie namieszam. Będzie dobrze, zobaczycie - powiedziałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Miała rację. Często zaczynałam coś co nie miało sensu, po czym robiłam coś czego później bardzo
żałowałam. Krzywdziłam ludzi tak jak robił to mój tato. Musiałam zacząć coś od
nowa, z czystym kontem. Teraz miałam nie nawalić. Niech będzie, postaram się. Z
perspektywy dwóch tygodni do przodu mogę teraz powiedzieć : niedoczekanie moje.
Nawalić, nie nawaliłam, obietnice zrobiły to za mnie.</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Cała nasza trójka poszła do kina. Wybrałyśmy jakiś dobrze
zapowiadający się film pt. "Kobieta W Czerni". Zwiastun wyglądał
bardzo przerażająco, co przemawiało do nas jako dobre kino. Im straszniejsze,
tym ciekawsze. Tak to działo. Coś musi Cię chwycić, żeby było dobre. Tylko
straszne filmy mogłyby być dobre. Co fajnego jest w komedii romantycznej, kiedy
wiesz, że prawdopodobieństwo znalezienia takiej miłości jest jak jeden do
osiemdziesięciu dwóch miliardów. Czyli nawet więcej niż ludzi na świecie !
Bardzo mała szansa, żeby coś takiego przeżyć. Po wysiedzeniu tych dwóch godzin
z hakiem wyszłyśmy zmęczone, aczkolwiek podekscytowane rozmawiając o filmie. Film przekroczył nasze oczekiwania. Był wręcz zniewalający z nóg. Zwiastun nie okazał jak niesamowity jest film, co bardzo rzadko się zdarza. W tym momencie nasze plany dość zawiodły, bo brak ich przeszkodził nam we wszystkim. Była dziewiętnasta, niezbyt dużo możliwości się nasuwa. Siedziałyśmy w kawiarence na przeciwko kina. Z zadumy wybił nas, ostatnio za często wybijał mnie ten telefon, tak mój telefon zadzwonił. To Harry dzwonił. Spanikowałam po całej tej rozmowie z dziewczynami, kazałam May odebrać. Zaczęła się burzyć, ale i tak zrobiła o co prosiłam.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Telefon Emily - powiedziała na wstępie i przełączyła rozmowę na głośnik</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Jest może Em gdzieś blisko ? - zapytał zbity z tropu chłopak</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Nie, przepraszam. Coś przekazać ? - zapytała grzecznie May</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- No mam zaproszenia dla waszej trójki na występ Ed'a Sheeran'a. Wiem, że Spencer i Em bardzo go kochają - zaśmiał się melodyjnie - Co do Ciebie nie mam pewności, bo pewnie wolisz coś mocniejszego.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Trafiłeś, wolę, ale Ed jest taki pocieszny. - powiedziała zachwycona</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, to przyjedźcie jak najszybciej pod klub <i>True Words.</i> Będę czekać razem z chłopakami przed nim, żebyście się nie zgubiły. Słyszałem już parę historyjek o was, więc wolę być ubezpieczony - roześmiał się</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- No dobra, będziemy jak najszybciej. Pa - powiedziała i się rozłączyła.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Ed Sheeran ? Przecież to najlepszy piosenkarz, pisarz piosenek w UK, ba na świecie ! Jak Harry mógł mi to zrobić ? Teraz kiedy miałam zacząć go do siebie zniechęcać on odwala takie rzeczy ? Jak mam nie pokazać, że się cieszę, w ogóle jak powinnyśmy mu się odwdzięczyć za coś takiego ? Masakra, prawda ? W każdym razie poszłyśmy na zewnątrz i złapałyśmy jeszcze autobus. Mądra Em, zawsze przezorna i znalazłam mapę w telefonie. Znalazłam klub, był jakieś dwa przystanki przed nami. Londyn powoli zaczął się ściemniać. Jakby miasto budziło się dopiero ze snu. Przewiozłyśmy się na gapę, na szczęście nikt tego nie zauważył. Wyskoczyłyśmy z autobusu. Przed miejscem spotkania czekał Harry. Zamachał do nas, od razu go zauważyłyśmy. Powoli zaczęłyśmy się zbliżać.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Em, pamiętaj. Nie rób nic głupiego - przypomniała mi May</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Pamiętam - Harry znalazł się w odległości na tyle, że już wszystko słyszał, więc zaczęłam głośno - Cześć, Ed Sheeran ? Serio ?</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Chciałaś to masz - powiedział i wprowadził nas do klubu - Dajcie mi wasze rzeczy, tak możesz wziąć ze sobą aparat - powiedział czytając mi w myślach, a ja wyciągnęłam aparat z torebki. Nasze rzeczy oddał do garderoby. Cała nasza czwórka weszła głębiej do klubu. Stanęliśmy w drzwiach. Na sali były rozstawione stoliki ze świeczkami, a przy końcu sali była scena ze sprzętem i krzesłem. W pomieszczeniu było jedynie parę technicznych sprawdzających ostatnie rzeczy przed koncertem. </div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Koncert zacznie się za godzinę, pewnie półtorej. Ed jest w garderobie z chłopakami, no nie ma dzisiaj Zayn'a i Liam'a. Jeden dalej nie powiedział nam o co chodzi, a drugi jest z Danielle. Chcecie poznać naszego artystę ? - zapytał, ale znał odpowiedź, od razu poprowadził nas za kulisy do pokoju muzyka. Zapukał i wszedł. Przy biurku stał rudy chłopak, a za nim stali Niall i Louis. </div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- To są te panny ? - powiedział radośnie Ed</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Tak, to jest Em - pokazał na mnie - To Spencer, a to Emily.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Miło was poznać, słyszałem o was co nieco - powiedział, po czym podszedł do nas, żeby się przywitać - Emily - podał mi rękę - nasza genialna artystyczna duszyczka - lekko się zdziwiłam, skąd on w ogóle to wytrzasnął, potem podszedł do Spencer - Spencer, jakże utalentowana siatkarka, czy wokalistka, odbicie lustrzane Em, słyszałem, że lubisz, gdy tak na Ciebie mówią - zwrócił się do mnie, a ja jedynie kiwnęłam głową - Jesteście jak siostry, lubię takie dziewczyny. No i May, Ciebie to nic nie przebije w siatkówce. Masz przemiłego chłopaka, bardzo grzeczny. Wasza miłość jest taka niewinna, słodka, młoda i jak sama to ujęłaś z przyjaciółkami "pocieszna" - zachichotałyśmy - Louis idź po aparat, proooooszę - przeciągnął samogłoskę</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Nie trzeba ja mam - powiedziałam i podałam go Louisowi, ten zrobił nam parę zdjęć z wokalistą</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Zaradna jak zawsze, idź z Louisem i zobacz ile ludzi stoi przed klubem, słoneczko ? - powiedział troskliwie, aż chciało się go uściskać. Grzecznie zostawiłam aparat i wyszłam z Lou z garderoby. Po chwili milczenia, pierwszy zaczął.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Jak po wczoraj ? - zapytał chłopak</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Miło, jejku, mogłabym tak codziennie - zaśmiałam się</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- No, wiesz, nie tylko Ty - odpowiedział - Pamiętasz co Ci mówiłem, wtedy na meczu ? - spojrzałam na niego z niepokojem. Kazałam muz zaczekać, a sama wyszłam z budynku, powoli formowała się kolejka, było tam jakieś dwadzieścia osób. Wróciłam do środka. Siedliśmy z Louisem w kącie pomieszczenia. Nikt nas tam, by nie zobaczył.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- No, że mam szansę u któregoś z was, czy coś w ten deseń - powiedziałam</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Dobra pamięć, dobra. Jeżeli chodzi o to, sama widzisz jak sprawy idą. Proszę Cię, nic nie rób, po prostu przy nas bądź, a sama zobaczysz jak bardzo możemy kogoś pokochać - powiedział</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Już coś dzisiaj obiecałam, ciężko mi będzie to obiecać, przepraszam... - powiedziałam i spuściłam wzrok na stół, on podniósł mi brodę, tak bym patrzyła mu prosto w oczy</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Czego się boisz ? Jestem przy Tobie, pamiętaj - powiedział łagodnie</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Ja-ja, nie chcę nikogo skrzywdzić - chciałam powiedzieć twardo, ale czułam jak głos mi się łamie - Obiecałam, że nie zamieszam w waszym życiu, że nie dam wam się we mnie zakochać. Ja nie chcę, popełnić żadnego błędu. Przyjechałam tu grać, a nie się zakochiwać w was jeszcze bardziej. Kochałam was jako zespół, a teraz jak mam szansę pokochać was jako chłopaków, których znam jest mi ciężko, bo wiem, że za dużo osób już zraniłam. Nie wiesz jak to jest - łza spłynęła mi po policzku, on ją wytarł rękawem</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Nie mów tak, jeżeli się kogoś zraniło to czasem się musiało to stać, żeby później mogło się zdarzyć coś wspaniałego. Nie próbuj mi tutaj nawet płakać, nie chcę widzieć żadnych łez - przysunął się bliżej i objął mnie ramieniem. Położył moją głowę na swoim ramieniu. Westchnął lekko. - Nie masz pojęcia jak to jest naprawdę ranić... - objęłam go mocniej, schowałam głowę w jego ramieniu, tak, żeby nie patrzył jak płaczę - Jesteś niesamowita, słodka, miła, mądra i twierdzisz, że mogłabyś kogoś zranić ? - pokiwałam głową - Mylisz się, zbyt Cię pokochaliśmy już, żebyś mogła nas zranić. Cokolwiek teraz zrobisz i tak już jesteś nasza. Masz mi tu przestać się mazać, jesteś silna i teraz nam to pokaż.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Przetarłam oczy i podniosłam głowę. Spojrzałam mu w oczy, były takie troskliwe, łagodne i jakby mówili do mnie, że zawsze jest nadzieja na lepsze jutro. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w czoło.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- A Ty mój - usłyszałam szelest, kurtyna się poruszyła</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Chyba ktoś słyszał moment, który był wyrwany z kontekstu - powiedział Louis, wstał i podał mi rękę. Poszliśmy razem za kulisy do garderoby. Przed wejściem zapytałam, czy wyglądam w miarę normalnie, ale on odpowiedział :</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Wyglądasz najładniej na świecie, nie potrzebujesz mnie, żebym Ci na to odpowiadał, sama masz to wiedzieć. Jesteś piękna i tyle - weszliśmy do pokoju, wszyscy śmiali się. Gdy nas zobaczyli jakby się ucieszyli na nowo.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- W końcu. Ile już jest osób, kochanie ? - zwrócił się do mnie</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Około trzydziestu jakoś - odpowiedziałam</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- To dobrze, jak będzie jakoś dwudziesta to zaczniemy wpuszczać ludzi - powiedział Ed - Idźcie już, a ja muszę się przygotować.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Wyszliśmy z garderoby. Razem z Louisem usiedliśmy w stoliku w kącie. Dołączył do nas Harry, Niall i dziewczyny usiedli parę stolików dalej. Louis powiedział, że pójdzie po wodę dla nas. Harry przysunął się do mnie.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Louis ma dziewczynę... - powiedział sztywno</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Wiem, i ? Jeżeli chodzi o to, że podsłuchiwałeś nas w nie tym momencie co trzeba to się przeprasza - powiedziałam łagodnie, patrząc jak trzęsą mu się ręce</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Och, przepraszam... Nie chciałem, to tak jakoś wyszło. To czemu niby jest taki twój ? - spytał pretensjonalnie, jakby to on chciał być mój</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Bo jest mój i tyle. Kocham go za jego obecność.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Dobrze wiedzieć, a ja jestem twój ? - zrobił minę małego szczeniaczka</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Pewnie, że tak - położyłam rękę mu na szyi, przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, po czym pocałowałam go delikatnie w policzek. Chciałam oderwać moją rękę, ale on złapał ją i położył na sercu. Czułam jak jego serce przyspiesza rytm. Spojrzałam na niego, jego oczy były zamknięte, jakby chciał zapamiętać tę chwilę na zawsze. Louis właśnie przyniósł trzy szklanki z wodą i malutką cytrynką w środku. Postawił na blacie stołu, Harry jakby się ocknął i otworzył oczy. Nasze ręce zjechały z jego klatki piersiowej na jego nogę. Trzymaliśmy się dalej za ręce. </div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Proszę - powiedział i usiadł obok nas. Zauważył nasze dłonie i jakby przez jego twarz przeszło coś na kształt zadowolenia z siebie. Uśmiechnęłam się. Zobaczyłam jak ludzie powoli wchodzą do klubu. Po półgodzinie całe pomieszczenie było zapełnione po brzegi. </div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Nie będę opisywać wam jak fantastycznie było na koncercie Sheeran'a, bo to raczej oczywiste. Przez cały występ trzymaliśmy się z Harry'm za ręce. Czułam jak niektórzy na mnie patrzą z zawiścią, czemu to ja go trzymam, a nie ktoś inny. Po koncercie wsiedliśmy do auta całą szóstką. Pojechaliśmy do nas. Wszyscy ściśnięci na moim łóżku oglądaliśmy jakiś film. Nie był zbytnio ciekawy, pod byle pretekstem zeszłam na dół do kuchni. Usiadłam przy stole i wyciągnęłam telefon. Włączyłam TT. Zauważyłam nowych obserwujących mnie. Była to cała piątka chłopaków z 1D. Zaśmiałam się do ekranu i napisałam tweet'a : "I kto rządzi ? Całe One Direction mnie followuje ! Kolorowych wszystkim x". Usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Zza nich wyłoniła się głowa Louis'a.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Ktoś miał się nie angażować ? - powiedział i usiadł naprzeciwko - Macie marchewki ? - wskazałam na lodówkę, on podszedł i wyciągnął sobie trzy, po czy wrócił na swoje miejsce</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- To nie ja, nie chciałam go puścić, bo pewnie by sobie coś pomyślał - powiedziałam przeglądając ostatnie tweety znajomych</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Tak, tak. Wmawiaj tak sobie. Z resztą, ledwo co się znacie, jeszcze nic nie wiadomo.</div>
</div>Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-52612062185546714502012-04-13T06:11:00.000-07:002012-04-13T06:11:28.294-07:00Rozdział 4 - Na Poprawę Humoru Siatkówka<div style="text-align: justify;">
Perfidnie mnie obudzono ! Uwierzylibyście ? Oblali mnie wodą ! Smacznie sobie spałam w łóżku, a tu przychodzi taka Spencer i oblewa mnie wiadrem wody ! No może nie wiadrem, ale wody było trochę dużo. Zaczęłam krzyczeć na Spence, ale ona jedynie się ze mnie śmiała. Poszłam ledwo żywa do łazienki. Byłam mokra od stóp do głów. Wróciłam do pokoju, moja pościel i łóżko nie ucierpiały w takim stopniu jak ja. Chociaż i tak nie widziałam za dużo suchych rzeczy. Podeszłam zła do przyjaciółki i się w nią wtuliłam, żeby też trochę nasiąknęła wodą. W końcu całe mokre zeszłyśmy na dół. Na stole leżało połowa już tylko pizzy w otwartym pudełku. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Mnie to już się nie zawoła na jedzenie ? - powiedziałam oburzona, nie dość, że oblano mnie wodą to jeszcze na żarcie nie wołają, chamstwo po prostu</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chcieliśmy Cię budzić, znaczy ja i Aaron, bo wiedzieliśmy, że będziesz zła, ale Spence nas nie słuchała. Masz - podała mi talerz z ciepłą pizzą</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziękuję, jedna normalna. Idź się ! Ja tutaj spokojnie sobie śnię i przychodzi taki dzieciak i patrz jak na tym wychodzisz. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Bywa, trzeba było tyle pisać wczoraj ? - zapytała karcąco Spence</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie moja wina, zawsze ludziom mówię, że zawsze odpisuję, więc teraz nie mogłam zrobić wyjątku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ble, ble, ble. Tylko byś mówiła jaka to fajna jesteś - parsknęliśmy wszyscy śmiechem - Idź się już lepiej ubierz, a nie tylko zalewasz podłogę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ubrana zbiegłam na dół. Nie zdążyłam wejść do kuchni, bo usłyszałam, że ktoś puka do drzwi. Otworzyłam stała w nich przemoczona pani Trener. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś się stało ? Trening ma być dopiero za godzinę - powiedział i wpuściłam ją do środka, bo na zewnątrz lało jak z cebra.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Trening jest odwołany, bo nie ma hali, a mecz mamy dopiero za tydzień, dam wam dwa dni przerwy, potem bierzemy się do lekkich treningów. Nie maksymalnych, ale takich na luzie. Mecz mamy z Finlandią. Powinnyście dać radę. Nie są najgorsze. W każdym razie macie wolne te dwa dni. Róbta co chceta, ale z umiarem to do Ciebie, Em</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne, jasne, będę pamiętać. </div>
<div style="text-align: justify;">
- To przekaż dziewczynom, czy coś. Miłej zabawy - powiedziała i wybiegła na zewnątrz. Zamknęłam drzwi i poszłam do kuchni. Usiadłam na krześle.<br />
- Nie zgadniecie, kto przed chwilą nas odwiedził ! - powiedziałam do przyjaciół zebranych przy stole<br />
- No dawaj, zagnij nas - powiedziała May<br />
- Trenerka, nie mamy dzisiaj, ani jutro treningu ! Kto się cieszy ? - powiedziałam szczęśliwa<br />
- Zdecydowanie ja - powiedziała Spencer - To w sumie genialnie, bo chciałam połazić po Londynie, czy coś<br />
- Ekhem ? - chrząknęłam<br />
- No tak, my chciałyśmy - poprawiła się<br />
- To my pójdziemy do kina, czy coś - powiedziała do Aarona May<br />
- Zaraz powinno się trochę przejaśnić i możemy iść - powiedziałam - Zbieram manele, jak aparat i osobiste urządzenia bez, których żyć nie potrafię i będę gotowa<br />
- No to ja się przebiorę i idziemy - powiedziała Spence i wbiegła po schodach do pokoju.<br />
Ja zostawiłam zakochanych samych i też poszłam na górę. Znalazłam moją ukochaną lustrzankę, dzięki której wszystkie najlepsze wspomnienia są na zdjęciach, włożyłam ją do mojej skórzanej torby wraz z portfelem, telefonem i jakimiś drobnymi rzeczami. Umyłam jeszcze zęby i zbiegłam na dół. Przy wejściu ubierała się właśnie Spencer. Jej czarne loki opadały na ramiona, miała na sobie jasnobrązowy płaszcz i kwieciste spodnie. Zawiązała sobie jeszcze chustkę pod szyją i była gotowa. Ubrałam sobie jakieś trampki i niebieską sportową kurtkę. Wyszłyśmy z domu. Już nie lało, ale mżawka lekko obmywała nasze twarze. Szłyśmy w stronę przystanku autobusowego. Wyciągnęłam aparat i zaczęłam robić zdjęcia wszystkiemu dookoła. Razem z przyjaciółką robiłyśmy głupawe miny do obiektywu. Stanęłyśmy na przystanku. Autobus miał być za jakieś dziesięć minut. Schowałam na chwilę aparat. Wyciągnęłam telefon. Miałam nieprzeczytaną wiadomość od Hazzy "Kiedy kończysz trening dzisiaj ?". Zadzwoniłam zamiast odpisać. Po paru sygnałach oczekiwania odebrał.<br />
- Co się stało ? - zapytał głos w słuchawce<br />
- Odwołali nam treningi na dzisiaj i jutro, więc mamy wolne i właśnie razem ze Spencer jedziemy pozwiedzać sobie Londyn. Tak dzwonię, żeby nie było, że zapomniałam powiedzieć, a co ? - odpowiedziałam<br />
- Myślałem, że właśnie pokażę Ci trochę miasta, to może się gdzieś spotkamy na miejscu ? - zapytał Harry<br />
- Dobra, o której i gdzie sam myśl, bo raczej nie jestem zbytnio obeznana w tym jakże pięknym mieście.<br />
- Też prawda, to może w Hyde Park ? Coś taka przygaszona ? - zapytał grzecznie<br />
- Nie wiem, chyba, przez ten trening, jak się ćwiczy non stop to potem ciężko jest z niego zrezygnować od tak. Niech będzie, w takim razie w Hyde Park o... - spojrzała na zegarek przy przystanku było już równo południe, o tej porze byłabym już na treningu - trzynastej, może wpół do czternastej. Jakie atrakcje przewiduje pan na spotkanie z nami ? - zapytałam<br />
- Nie wiem, na pewno nie będą się panienki nudzić - odpowiedział - To się widzimy za godzinę, półtorej. Pa ! - niegrzecznie się nie pożegnałam, a po prostu rozłączyłam. Czerwony bus właśnie podjechał. Wsiadłyśmy, Spencer kupiła nam bilety na przystanek za mostem Westminster. Usiadłyśmy grzecznie na pierwszych siedzeniach. Patrzyłam przez okno jak mijały kolorowe domy, lasy, nawet jedno jezioro. Wyciągnęłam aparat i przeglądałyśmy razem zdjęcia sprzed piętnastu minut. Po obejrzeniu całej zawartości mojej pamięci w aparacie moja przyjaciółka zapytała mnie o coś, co zawsze pytała kiedy była smutna. Chciała pocieszenia, bo ciężko było jej się ze wszystkim uporać. Nie zawsze dawała radę, nie winiłyśmy jej za to, też miałyśmy takie momenty.<br />
- Sądzisz, że kiedyś mi przejdzie, że pogodzę się ze wszystkim od tak ?<br />
- Nie wiem, Spence, może. Mi przeszło, ale mój nie był bez winy. Może kiedyś, gdy wszystko się wyjaśni, na pewno się pogodzisz i to przetrwasz. Na razie masz nasz, więc się nie martw.<br />
- A co jak mnie znajdzie w ciemnej uliczce i zrobi to samo co z moim... - ucichła, jakby bała się wypowiedzieć słowa "tato", bo nie używała go od paru lat. Jej tato został zamordowany przez jakiegoś szaleńca, nie wiadomo dlaczego. Znaleziono jedynie jego ciało z napisem "Zabiję was jeden po drugim...". To się stało jak miałyśmy zaledwie dziesięć lat, czyli jakieś sześć lat temu. Jej mama zaharowuje się jak tylko może, żeby dać rodzinie byt życia. Nasza trójka mam tak jak my jest przyjaciółkami, wszystkie samotne. Mój ojciec to świnia i podłe zwierzę, alkoholik, bił moją mamę, czasem mnie, jak nie zdążyłam uciec do pokoju. Gdy byłam młodsza od Spencer, jak miałam zaledwie osiem lat moja mama uciekła ze mną do mniejszego miasta, podobno jest za kratkami, ale nic nie jest pewne. A tato May po prostu zdradził... Każda bez mężczyzny przy boku, żeby ktoś mógł je ochronić. Tylko to tak bardzo nas bolało, że nie mogłyśmy nic zrobić. Jedynie Spencer nie była nigdy niczemu winna, jej tato po prostu został zabity.<br />
- Nie stanie się nic takiego, bo jesteśmy w Londynie, a tu na pewno nie przyjedzie jakiś świr, nawet pewnie nie wie, że jesteś córką tak dzielnego mężczyzny jakim jest twój tato - powiedziała i przytuliłam ją. Tak rzadko można zobaczyć jak jakaś siatkarka płaczę nie z powodu kontuzji. To jest bardzo dziwne. Ale niektóre z nas po prostu mają uczucia. Łzy nastolatki skapywały mi na koszulkę, były gorące i szczere. Przytuliłam ją jeszcze mocniej do siebie. W końcu odsunęła się ode mnie i wytarła mokrą twarz rękawem płaszczyka.<br />
- Już mi lepiej - powiedziała starając się uśmiechnąć - Zaraz wysiadamy - na ekranie przed nami wyświetlił się komunikat, że zaraz nasz przystanek. Stanęłyśmy przy drzwiach, po chwili usłyszałyśmy dźwięk i jak kobiecy głos mówi "Westminster Bridge". Gdy tylko drzwi się otworzyły wyszłyśmy na zewnątrz. W centrum Londynu nie padało, wręcz wyszło słońce. Rozpięłam kurtkę i podciągnęłam rękawy. Przyjaciółka rozwiązała chustkę i włożyła ją do torebki. Poszłyśmy na most. Nie mogłyśmy nie mieć zdjęć z Big Benem, czy Parlamentem. To był standardowy punkt zdjęciowy dla każdego turysty. Stanęłyśmy na środku mostu, ja amator-fotograf kazałam jej ściągnąć płaszcz i przygotować się do mojej "sesji". Zaczęła się uśmiechać. Kazałam jej skoczyć. Uchwyciłam moment jak skacze pełna radość. Potem stanęła przy murku mostu. Udawała smutną, jakby zostawiła kogoś za oceanem. Potem usiadła na owym murku i jakby tchnęło w nią znowu życie. Oczywiście nie przepadam za modelowaniem, to okropne, wolę, żebym to ja była tym za aparatem, bo nie będzie mnie widać. Spencer nie dała za wygraną i zabrała mi aparat. Ściągnęłam niechętnie kurtkę i wykonywałam jej polecenia. W końcu oddała mi aparat i poszłyśmy na London Eye. Kupiłyśmy bilety i wsiadłyśmy do kolejki. Z każdym podniesionym metrem przez oko robiłam coraz więcej zdjęć. Robiłam zdjęcia panoramie, przyjaciółce, naszym butom (to taka tradycja, za każdym razem gdy mam apart w rękach robię zdjęcia naszym butom, czemu to w sumie nie wiem, ale to taka pamiątka), ludziom dookoła. Wycieczka dobiegła końca i musiałyśmy wyjść. Wsiadłyśmy do metra na stacji Waterloo i pojechałyśmy na Victoria Station. Stamtąd poszłyśmy do Buckingham Palace, a potem prosto do Hyde Parku. Było za dwadzieścia czternasta, kiedy przekroczyłyśmy wejście parku, chciałam zadzwonić do Harry'ego, ale mnie ubiegł i usłyszałam dźwięk dzwonka w telefonie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wyświetlił mi się jego kontakt.<br />
- Halo ? - powiedziałam<br />
- Gdzie się podziewać, już się martwimy - powiedział<br />
- Właśnie weszłyśmy, jesteśmy tuż za Hyde Park Corner. A wy gdzie ?<br />
- To idźcie prosto to nas spotkacie.<br />
- Dobra, do zobaczenia - i się rozłączyłam.<br />
Szłyśmy tak jak nam kazał. Po paru minutach marszu zobaczyłyśmy dużą łąkę, a na środku niej rozstawione boisko do siatkówki plażowej. Zignorowałyśmy jego polecenie i poszłyśmy w kierunku boiska. Kiedy ściągnęłam buty i skarpetki, żeby poczuć piasek przez palce usłyszałam głos tuż za mną, dokładniej to przy mojej szyi.<br />
- Nie ładnie nie słuchać się przewodnika - powiedział Niall, obróciłam się i stanęłam dosłownie milimetry od jego twarzy, poczułam jego perfumy, zakręciło mi się w głowie i straciłam równowagę. Poleciałam na niego i oboje upadliśmy na ziemię. Zaczęliśmy się śmiać. Zeszłam z niego i podałam mu rękę, żeby wstał. W końcu stanęliśmy i zobaczyłam, że wszyscy już są obecni. Znaczy nie wszyscy nie było Zayn'a. Liam stał z piłką i rozmawiał ze Spencer. Louis i Harry stali tuż obok nas.<br />
- Cześć, przepraszam, nie mam zbytnio dobrej równowagi - powiedziałam do Irlandczyka<br />
- Nic nie szkodzi, przeżyję - powiedział otrzepując się z piasku, pocałował mnie w policzek - No cześć.<br />
- Dobra, w każdym razie zakochańce - powiedział Harry - To właśnie moja atrakcja, skoro nie macie dzisiaj treningu to zagracie z nami - Spencer i Liam podeszli bliżej, staliśmy teraz w ciasnym kółeczku<br />
- Dobra to któryś z was gra jakoś ponad przeciętnie ? - zapytała Spencer<br />
- Tylko Liam i wy - powiedział Lou<br />
- To może ja i Liam przeciwko wam wszystkim ? - powiedziała moja przyjaciółka<br />
- Nie no, aż tak dobrze to ja nie gram, lepiej grajcie same przeciwko wszystkim facetom, co ? - zapytał<br />
- Albo jeszcze lepiej zróbmy małe zawody, każdy kto umie grać gra z tym co nie potrafi. Więc ja i Em, Lou i Liam, Harry i Spencer. Może być ? - zaproponował Niall<br />
- A może lepiej Spencer z Lou, Harry z Em, a ja z Tobą ? Będzie bardziej wyrównanie - powiedział Liam<br />
- Niech będzie, kto zaczyna ? - powiedziałam szczęśliwa, że jednak dzisiaj trochę poćwiczę<br />
- Może niech zaczną Liam z Niallem z drużyną Spencer - powiedział mój partner, wszyscy byli zgodni. Spencer ściągnęła płaszczyk i bluzę. Zrobiłam to samo. Mieliśmy dwie piłki, więc ja z Harrym zaczęliśmy się rozgrzewać, a pozostali na boisku grać. Najpierw parę rzutów, potem podania, lekkie kiwki, czy plasy. Mój partner był bardzo dobrym wystawiającym jak się okazało. Graliśmy do dwóch wygranych setów. Więc nie za krótko. Drużyna Spencer prowadziła w setach, ale w drugim secie to drużyna Liam nie dawała za wygraną, prowadzili paroma punktami.<br />
- Nie grasz najgorzej - zauważyłam odbijając piłkę<br />
- Dziękuję, chociaż i tak za dobrze nie gram - powiedział szczerząc zęby i kiwnął bardzo lekko, że aż musiałam zrobić pad, żeby piłka nie spadła. Szybko wstałam , a on podał piłkę górą. Tym razem ja mocno splasowałam. Przyjął piłkę.<br />
- Ładnie - pochwaliłam jego przyjęcie<br />
- Wiesz, ma się tę odwagę - zaśmiał się, Spencer przegrała seta. Usiedliśmy przy słupku, a ja wyciągnęłam aparat. Zaczęłam robić zdjęcia grającym. Wyszło z tego parę dobrych ujęć. Potem Harry zabrał mi aparat, zaczął robić zdjęcia wszystkiemu dookoła, podobnie jak ja, ale on robił to z zawziętością i niesprecyzowaną ręką.<br />
- Zrób to wolniej - złapałam go za ręce na aparacie, przycisnęłam jego palec na klawiszu do robienia zdjęć, powoli wykadrowałam i zdecydowanie nacisnęłam - Widzisz, spokojniej<br />
- Okej... - chłopak wziął lustrzankę, odsunął się ode mnie i zaczął robić mi zdjęcia. Zaczęłam zasłaniać twarz<br />
- Skończ - zaśmiałam się<br />
- Weź te łapy, psujesz mi ujęcie - odpowiedział jakby był wielkim fotografem, złapał mnie za ręce i odsunął na bok, spuściłam wzrok na nasze ręce, on położył je na swoim kolanie i zrobił parę zdjęć. Usłyszeliśmy okrzyk, moja przyjaciółka wygrała dwa do jednego. Teraz mieliśmy zagrać z drużyną przegraną. Weszliśmy na boisko spokojnie oddając aparat w ręce Spence. Pierwsi zagrywaliśmy, wyrzuciłam piłkę do góry, wyskoczyłam i uderzyłam z całej siły piłkę w najwyższym punkcie wyskoku. Piłka odbiła się od mojej dłoni i poleciała na boisko przeciwnika. Liam odbił ją dołem, piłka była za mocna, więc przeleciała z powrotem na nasze boisko. Odbiłam ją, Harry mi wystawił i kiwnęła tuż przy siatce, Niall nie zdążył jej odbić. Pierwszy punkt mieliśmy już za sobą. Potem kolejny, aż wygraliśmy pierwszego seta. Niall zmotywował Liam i powtórzyli swój wygrany set jak u Lou. Ale jednak to my ostatecznie wygraliśmy. Teraz to moja przyjaciółka, wraz z Louisem weszli na boisko.<br />
- Spokojnie, nic się nie stanie, jak już to ja nas wyratuje - powiedziałam do Harry'ego i przybiliśmy skacząc do góry piątki.<br />
- Nie doczekanie wasze, słonko - powiedział Louis do mnie<br />
- To się okaże, kochany - odpowiedziałam<br />
<br />
Pierwsi serwowali nasi przeciwnicy. Spencer nie dając nam nawet myśleć o wygranej mocno zaczęła zagrywkę. Stanęłam przed Harry'm i odebrałam, zawsze serwuje się na słabszych zawodników. Mój partner wystawił do góry, ja wyskoczyłam i zaatakowałam. Moja przyjaciółka obroniła, Lou wystawił, jego partnerka chciała już zaatakować, ale razem z Harry'm zablokowaliśmy piłkę zanim do niej doskoczyła. Żadnej asekuracji po stronie przeciwnika. Nasz zdobyty punkt. Przybiliśmy sobie. Moje serwy. Wzięłam piłkę, spojrzałam na puste plamy na boisku drużyny przeciwnej. Nikt nie stał przy siatce. Wyskoczyłam i uderzyłam piłkę lekko. As serwisowy ! Nie zdążyli podbiec do mojej piłki. Przybiłam sobie z moim zawodnikiem. Kolejna zagrywka, tym razem dobrze odebrana. Wystawiają i... odbieram, piłka poszybowała wysoko tuż nad siatką. Harry wyskoczył i ściął piłkę w puste pole boiska przeciwnika. Piękna akcja ! Nie ma co, mam genialną drużynę. Mijały punkty, byliśmy już pod koniec seta, piłka setowa dla nas. Harry podrzucił piłkę, uderzył, piłka poleciała wprost do Lou. Spokojnie mu Spencer wystawiła, ale gdy chciał wyskoczyć usłyszeliśmy grzmot, piłka wyleciała z wiatrem po za boisko. Spojrzeliśmy wszyscy w niebo, było czarno-szare. Zero przebłysku słońca, jakby nigdy go nie było. Nie zdążyliśmy się nawet schować pod drzewo jak zaczęło padać. Cali mokrzy już stanęliśmy pod ogromnym dębem. Nic pod nim nam nie groziło, no może oprócz zwiększonej prawdopodobniej, że uderzy w nas piorun. Usiedliśmy pod drzewem. Było ono tak rozległe, że nawet kropelka się nie przedostała do nas.<br />
- Dziękuję za mecz, miło się z wami wygrywało - powiedziałam do Spencer<br />
- Ha ha, śmieszne. Wygralibyśmy, gdyby nie ta burza. Prawda, Lou ? - odpowiedziała przyjaciółka<br />
- Zapewne - uśmiechnął się Louis<br />
- Właśnie, patrzcie co porobiliśmy - Niall podał mi aparat.<br />
Wszyscy przysunęli się dookoła mnie i urządzenia. Zaczęliśmy oglądać zdjęcia. Każde było inne, niektóre śmieszne, inne dramatyczne, bądź słodkie, jak Harry w geście radości mnie podniósł do góry, a ja zaczęłam się śmiać. Gdy zdjęcia zmieniły się na te, które robiłam sobie ze Spence, od razu wyłączyłam aparat.<br />
- To by było na tyle - powiedziałam<br />
- Dobra, ale ja chcę mieć zdjęcie z wami wszystkimi - powiedział Louis i podał aparat Liam'owi, ten odsunął się jak najdalej mógł, by nie zmoczyć aparatu. My zbliżyliśmy się do siebie i każdy zrobił głupią minę. Potem jedno miało być normalne, więc każdy się ładnie uśmiechnął. W końcu zmęczeni usiedliśmy pod drzewem i rozmawialiśmy. Rozmawialiśmy tak długo dopóki nie przestało padać.<br />
<br />
Takimi dniami mogłabym żyć, wiecie ? Spędzanie miło czasu w obcym mieście, które jest tak przyjazne. Niesamowite uczucie. </div>Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-83126766901952034382012-04-12T12:35:00.002-07:002012-04-18T04:48:48.205-07:00Rozdział 7 - Że Co ? !<div style="text-align: justify;">Obudziłam się w nieswoim pokoju, w nieswoich ubraniach i z nieznanym chłopakiem obok. Przetarłam oczy. Wstałam. Poczułam silny ból głowy, słońce chociaż ledwo co prześwitywało przez ciemne zasłony raziło po oczach. Chłopak obok się obudził. Był nawet ładny, był umięśniony, miał ciemne włosy i ciemne jak węgiel oczy, a jego uśmiech był idealny.</div><div style="text-align: justify;">- Cześć, jak się spało ? - zapytał i pocałował mnie namiętnie</div><div style="text-align: justify;">- Eee... ? - ten pocałunek był niesamowity, pomijając fakt, gdzie się znajdowałam i co się działo wczoraj.</div><div style="text-align: justify;">Nie miałam pojęcia co robić. Była godzina jedenasta. Nie wiedziałam, gdzie jestem, ani co robiłam z tym chłopakiem. Miałam nadzieję, że nie przespałam się z nim, ale biorąc pod uwagę, że byłam w jego zapewne koszulce i leżeliśmy w łóżku nadzy to mało prawdopodobne, że tego nie robiliśmy. Zamrugałam jeszcze raz, może tylko to mi się wydaję... Nie poskutkowało, uszczypnęłam się, też nie...</div><div style="text-align: justify;">- Coś się stało ? - zapytał zdezorientowany na wszystkie czynności, które wykonuje</div><div style="text-align: justify;">- Nie ? To znaczy tak, biorąc pod uwagę, że nic nie pamiętam... - zakryłam twarz rękami, miałam ochotę płakać</div><div style="text-align: justify;">- Nie masz się czego bać, jeżeli nie pamiętasz to jestem Coran - powiedział chłopak - I nie, nie zrobiliśmy tego. Tylko się całowaliśmy, no może trochę więcej bo, chyba obcałowałaś mnie całego - poczułam niesmak do siebie - Nie wiem, kiedy się urżnęłaś, ale jak wszedłem do klubu tańczyłaś na barze, gdy mnie zobaczyłaś podeszłaś i zaczęłaś się ze mną całować. Potem poszliśmy do mnie, nie miałem złych zamiarów, to był twój pomysł, potem z napalonej przeszłaś na zrozpaczoną. Zaczęłaś płakać, a potem umyliśmy się razem, wzięłaś moją koszulkę i zasnęłaś. Tylko tyle, spokojnie. A i Spencer, dobrze pamiętam ? - kiwnęłam głową - Kazała Ci przekazać, że pogrzebałaś swoje szansę. Nie wiem na co, ani nic, bo było za głośno, mi kazała być miłym i Cię nie kochać się z Tobą, bo i tak tego nie zapamiętasz. Posłuchałem. Tyle wiem - powiedział i wstał z łóżka, miał na sobie tylko bokserki, poszedł po moje ubrania i mi je podał. Ubrałam się pod kołdrą i wstałam z łóżka.</div><div style="text-align: justify;">- Gdzie moja torba ? - zapytałam zdziwiona</div><div style="text-align: justify;">- Nie miałaś żadnej torby, a jak już to pewnie jest w klubie - powiedział - Możemy tam pojechać.</div><div style="text-align: justify;">- Dobra, zamów mi taksówkę i pojadę tam sama. Dzięki za wszystko.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Wyszłam przed jego dom w jego ciemnych okularach. Światłowstręt dalej nie dawał mi spokoju. Ból głowy zmalał po paru aspirynach od mojego towarzysza. Zupełnie nie wiedziałam, gdzie jestem, nigdy nie widziałam tej części miasta. Coran wsadził mnie do taksówki i dał mi swój numer, gdybym czuła się źle. Podziękowałam raz jeszcze i pojechałam do klubu. Tam ochroniarz opowiedział mi co się działo. Byłam najwyraźniej gwiazdą wieczoru. Po tym jak się już upiłam leżałam trochę na podłodze. Potem, kiedy on chciał mnie wynieść wstałam i krzyczałam, że ja się bawię i proszę mnie zostawić. Zaczęłam tańczyć, potem całowałam każdego faceta, który obok mnie przechodził. Wskoczyłam za bar i porozbijałam trochę szklanych rzeczy. Barman postawił mnie na blacie, a ja tańczyłam, no znaczy robiłam striptiz. Gdy miałam już ściągnąć biustonosz zobaczyłam Corana i wyszłam z klubu. On wziął moje ubrania. Ochroniarz dał mi moją torbę. Już miałam jechać do domu, gdy zobaczyłam czyjś numer zapisany na moim nadgarstku. Wyciągnęłam telefon z torby miałam ponad piętnaście nieodebranych połączeń i trzy nieodczytane wiadomości. Zignorowałam to i wybrałam numer z nadgarstka.</div><div style="text-align: justify;">- Halo ? - usłyszałam męski głos w telefonie</div><div style="text-align: justify;">- Halo ? Dzwonię, bo mam ten numer zapisany na ręce i nie wiem co się działo wczoraj...</div><div style="text-align: justify;">- Emily ? - zapytał mężczyzna</div><div style="text-align: justify;">- Tak, o czymś nie wiem ? - facet się roześmiał</div><div style="text-align: justify;">- No, spójrz na swój kark - podeszłam do witryny jakiegoś sklepu i podniosłam lusterko do góry, miałam tam duży, biały opatrunek</div><div style="text-align: justify;">- Że co ? Świetnie... - powiedziałam do telefonu - Co tam jest, pod bandażem w sensie ?</div><div style="text-align: justify;">- Trzy czarne jaskółki, coś mówiłaś, że to coś z przyjaźnią, czy przyjaciółmi związane, w każdym razie jak Ci się nie podoba to mały problem, bo jest to trwałe - roześmiał się znowu - Ja muszę kończyć, powiem kolegom, że dzwoniłaś.</div><div style="text-align: justify;">- Ej, czekaj, co się działo wczoraj jak byłam u Ciebie ? - zapytałam podenerwowana, na pewno mnie zabiją w domu jak zobaczą co ze sobą zrobiłam</div><div style="text-align: justify;">- No, zrobiłem Ci tatuaż i wyszłaś, byłaś z takim chłopakiem, miał imię na C, jakoś Corvin, Conan, nie wiem.</div><div style="text-align: justify;">- Dobra, dzięki, coś szczególnego, mówiłam, gdzie idziemy, czy coś ? - zapytałam</div><div style="text-align: justify;">- Mówiłaś, że musisz iść do toalety, tam zwymiotowałaś, po czym zrobiłem Ci tatuaż, a Ty krzyczałaś, że podbijesz dzisiaj świat. Dam Ci Larry'ego, on z Tobą rozmawiał - mężczyzna dał do telefonu kolegę</div><div style="text-align: justify;">- Cześć Em - usłyszałam miły głos w telefonie - Co się stało ?</div><div style="text-align: justify;">- Nic nie pamiętam, nawet nie wiem kim jesteś - wyżaliłam się, łzy napłynęły mi do oczu</div><div style="text-align: justify;">- Spokojnie, wszystko będzie dobrze - uspokajał mnie - Wczoraj zrobiłaś sobie tatuaż i kąpałaś się w Tamizie, dlatego byłaś taka mokra, dałem Ci moją koszulkę i poszłaś do Corana, chłopak był dziwny, pewnie z nim spałaś, nie wiem...</div><div style="text-align: justify;">- Świetnie - mówiłam łamiącym się głosem, byłam załamana - Okłamał mnie, mówił, że się z nim wykąpałam i poszliśmy spać...</div><div style="text-align: justify;">- Nie płacz, był jakiś dziwny, ale nie wiesz co się stało. Idź do domu i zrób test ciążowy, na wszelki wypadek. Trzymaj się Em i dzwoń, kiedy chcesz - powiedział Larry</div><div style="text-align: justify;">- Dzięki, pa - rozłączyłam się. Wsiadłam do taksówki i pojechałam do domu.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Otworzyłam drzwi i weszłam do domu. Poszłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę i położyłam torbę na stole. Wyciągnęłam sok i napiłam się z gwinta. Usłyszałam jak ktoś schodzi po schodach, drzwi się otworzyły i weszła Spencer. Nic nie mówiąc przytuliła się do mnie, gdy tylko dotknęła mojego karku poczułam silny ból i krzyknęłam.</div><div style="text-align: justify;">- Co się stało ? - zapytała wystraszona przyjaciółka, odsłoniłam włosy i pokazałam opatrunek - Masz tatuaż ? Czad ! - zaśmiałam się</div><div style="text-align: justify;">- Trzy jaskółki, jako nasza trójka. May, Ty i ja - uśmiechnęłam się sztywno</div><div style="text-align: justify;">- Fajnie, co w ogóle się stało jak wyszłaś z klubu ? - zapytała zaciekawiona Spence</div><div style="text-align: justify;">- Wykąpałam się w Tamizie, zrobiłam sobie tatuaż i przespałam się z jakimś kolesiem... - powiedziałam i spuściłam głowę, dziewczyna mnie przytuliła.</div><div style="text-align: justify;">Po chwili do pomieszczenia weszła May.</div><div style="text-align: justify;">- Cześć, patrz Em wróciła - pochwaliła się Spencer</div><div style="text-align: justify;">- Świetnie, powiedz jej, że jest głupia i się do niej nie odzywam i mam gdzieś co zrobi ze swoim beznadziejnym życiem - powiedziała wkurzona, wzięła butelkę wody z blatu i wróciła do swojego pokoju.</div><div style="text-align: justify;">- A co z-z Ha-ha-rry'm ? - zapytałam dławiąc się łzami</div><div style="text-align: justify;">- Nic ? Wyszedł z klubu, gdy przelizałaś się z paroma facetami. Louis został dopóki nie wyszłaś. Pomógł mi wrócić do domu, ma twój aparat, oczywiście jeżeli chcesz zobaczyć zdjęcia z wczoraj. Nie radzę, nakręcił twój striptiz, trochę z dupy, ale to Lou nic złego z nim nie zrobi - powiedziała - A co Ty teraz zrobisz ?</div><div style="text-align: justify;">- Test ciążowy i będę udawać, że nic się nie stało. Chociaż nie odzywa się do mnie Harry i May, a jak May to pewnie i Aaron. Kup mi test, dobra ? - powiedziałam żałośnie łkając</div><div style="text-align: justify;">- Dobrze, to idę, a Ty nigdzie nie idź. Zadzwoń do Louisa, żeby się nie martwił. Nie mów mu o chłopaku i o teście, bo powie Harry'emu, ale pewnie i tak wie co się działo... - pokiwałam głową i pobiegłam do pokoju, położyłam się do łóżka. Co prawda nie opanowałam swojego płaczu, ale wątpię, żeby to ustało. Zadzwoniłam do Louisa.</div><div style="text-align: justify;">- Cześć Em, jak po wczoraj ? - zapytał i usłyszał jak czkam</div><div style="text-align: justify;">- Ź-ź-źle ? Mogę być w ciąży i osoby na których tak bardzo mi zależy się do mnie nie odzywają... - powiedziałam przez łzy i kolejna fala zalała mikrofon, chłopak zamilkł, a ja płakałam jak dziecko, po paru minutach dopiero się odezwał</div><div style="text-align: justify;">- Spo-spo-kojnie, dasz radę... - jąkał się, był zszokowany, nie sądził, że sprawy mogły się aż tak daleko posunąć - Mówiłaś wszystko Spencer - wyjąkałam żałosne "tak" - To dobrze, zaopiekuje się Tobą dzisiaj, jeżeli nie pójdziesz na jutrzejszy trening to ja do Ciebie przyjdę, pewnie nie pójdziesz, będę jutro z Niall'em, albo Zayn'em. Liam i Harry mają zapewne inne zajęcia. Nie przejmuj się, jutro się zobaczymy - powiedział Lou i się rozłączył.</div><div style="text-align: justify;">Ja dalej płakałam. Wiem, że w końcu zasnęłam. Śniło mi się jak biegłam przez las, uciekałam przez czymś, a może przed kimś ? Dobiegłam do jeziora i wskoczyłam do niego. To był ktoś. Wskoczył za mną i dopłynął do mnie, chciałam uciekać, ale nie zdążyłam. To był Coran, chciał mnie udusić. Obudziłam się natychmiast z krzykiem i zaschniętymi łzami na policzkach. Spencer siedziała obok.</div><div style="text-align: justify;">- Spokojnie - przytuliła mnie - Mam, chodź zrobimy to i będzie po sprawie.</div><div style="text-align: justify;">Poszyłyśmy razem do łazienki, wykonałam wszystkie instrukcje według polecenia z opakowania. Teraz zostało nam czekać pięć minut. Usiadłyśmy na łóżku, a Spence nastawiła minutnik. To były najdłuższe i najgorsze pięć minut w moim życiu. Zaraz miało się okazać, czy zostałam matką z przypadku, chociaż zawsze powtarzałam, że one nie istnieją, albo uciekłam od konsekwencji moich czynów. Jak mogłam być tak lekkomyślna, żeby tyle wypić ? Powinnam wydorośleć. Głupia jestem, byłam i będę. Nie można zawsze mieć szczęścia, zachowałam się jak mój ojciec. Spiłam się i zrobiłam coś, czego nie chciałam. Skrzywdziłam też osoby, na których mi zależy... Moje przemyślenia przerwał dzwonek w minutniku.</div><div style="text-align: justify;">- Już czas - powiedziała zdenerwowana Spencer - Cokolwiek się stanie zawsze będę Cię kochać - wzięła do ręki test. Zamknęłam oczy, przyjaciółka spojrzała i porównała wyniki z pudełkiem.</div><div style="text-align: justify;">- I ? - zapytałam zniecierpliwiona</div><div style="text-align: justify;">- Jedna kreska w obszarze kontrolnym, żadnej w obszarze testowym ! - wykrzyczała i mnie mocno uściskała.</div><div style="text-align: justify;">Kamień spadł mi z serca. Nie byłam w ciąży, nie zmienia faktu, że przespałam się prawdopodobnie z Coranem. Zapewne straciłam dziewictwo z jakimś przygłupim chłoptasiem z dyskoteki. Zawsze marzyłam o niesamowitym pierwszym razie. Za późno... Teraz czas, żeby wydorośleć. Muszę naprawić parę rzeczy. Skoro już zostałam wystraszona na maksa po jednej nocy to teraz mogę się wziąć za siebie. Żadnych pijackich wieczorów. Żadnego braku odpowiedzialności. Trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. Przyjachałam tu, żeby wygrać. Nie mogę brać nic do siebie. Poszłam się ubrać. Powiedziałam Spencer, że muszę coś załatwić. Wybiegłam z domu. Poszłam na łąkę obsianą kwiatami. Co roku u nas w drużynie wybierano zawodnika roku. W tamtym roku byłam to ja, w tym nie został wybrany, bo nie było czasu. Jak wygraną dostaje się statuetkę, wianek z kwiatów i piłkę z podpisami wszystkich dziewczyn z tegorocznego składu. Piłkę tą przywiozłam ze sobą, nigdy się z nią nie rozstawałam, przynosiła mi szczęście. Ją też wzięłam, gdy wybiegłam z domu z torby. Uplótłszy wianek poszłam do domu Ellie. Należało jej się. Dziewczyna nie była na mnie zła, wiedziała, że przypadki się zdarzają. Zapukałam do jej pokoju.</div><div style="text-align: justify;">- Proszę - usłyszałam głos koleżanki, weszłam z prezentami do pokoju. Ona siedziała na łóżku z gazetą, nikogo nie było w pokoju.</div><div style="text-align: justify;">- Hej - powiedziałam skruszona - W tamtym roku to ja wygrałam. Teraz to Tobie należą się oklaski. Jesteś wielka, a ja zmarnowałam niesamowitą siatkarkę - gardło powoli mi się ściskała, a oczy ponownie zaszkliły - Nawet nie wiesz, jak źle się z tym czuję. Jakie mam wyrzuty sumienia, to na pewno nie naprawi szkód, które wyrządziłam, ale chociaż poprawi Ci humor. Jest głupia i powinnam była uważać. Wczoraj popełniłam wiele głupstw i chcę zacząć od naprawienia, chociaż tego. Nie chciałam, uwierz mi. Jesteś wspaniała, a ja zachowałam się lekkomyślnie... - podeszłam i włożyłam jej na głowę wianek, Ellie mnie przytuliła, też się wzruszyła.</div><div style="text-align: justify;">- Nie płacz - powiedziała i wytarła łzy z mojej twarzy, a ja z jej - To nie twoja wina, to zwykły trening, po za tym, lekarz powiedział, że może jeszcze zagram, za jakiś rok, czy dwa. O wróceniu do klubu na razie nie ma mowy, ale będę starać się jak najbardziej. Dzięki, po za tym i tak mnie to męczyło, życie pod presją, treningi i zgrywanie doskonałej... - przytuliłyśmy się</div><div style="text-align: justify;">- Dobra, trzymaj się, wpadnę do Ciebie jeszcze jutro, ale wszystkie tym razem - uśmiechnęłam i chwyciłam za klamkę, już miałam wyjść</div><div style="text-align: justify;">- Właśnie i macie mi wygrać ten turniej. Jutro wyjeżdżam z powrotem do domu. A tak w ogóle to co jeszcze zrobiłaś ? - zapytała ciekawa, wzruszyłam ramiona i uśmiechnięta wyszłam.</div><div style="text-align: justify;">Po rozmowie z Ellie czułam się znacznie lepiej. Może i nie zabiłam tym mojego głosu sumienia, ale chociaż go uciszyłam. Moja radość nie trwała zbytnio długo, gdy wróciłam do domu zobaczyłam buty Harry'ego przy wejściu. Wbiegłam po schodach do mojego pokoju, czułam, że kolejna fala łez szykuje się do wypłynięcia. Rzuciłam się na łóżko, poczułam jak coś tnie mi twarz. Podniosłam się i zobaczyłam list, na kancie miał krew. Poczułam też jak gorąca krew powoli skapuje mi na koszulkę, zignorowałam to. Spojrzałam na list, był zaadresowany do mnie. Poznałam charakter pisma to był list od mojej mamy. Otworzyłam, ręce trzęsły mi się niemiłosiernie, krew zmieszana ze łzami skrapiała mi ubrania. Właśnie, taka mała przerwa, mówiłam wam o mojej mamie ? No, krótkie przypomnienie, jest ona bardzo niezaradna i roztrzepana. Nigdy się nie zatrzymuje, jedynie ja ją na ziemię sprowadzam. Trzymałam ją przy życiu i to ja w tym związku byłam mężczyzną i rodzicem zarazem. Byłam bardziej dorosła od mojej mamy. Ona jedyne co to się o mnie bała, bo sama popełniała błędy młodości. Takim błędem byłam ja, ale ona zawsze powtarza, że jestem najlepszym co ją w życiu spotkało. Wierzę jej, kocham ją i nigdy nie przestanę. To tyle, wróćmy do mojej historii. Moja mama napisała do mnie właśnie ten list, słowo w słowo.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">"Moje słońce !</div><div style="text-align: justify;">Piszę do Ciebie, bo nie mam jak zadzwonić. Mój telefon wpadła mi do rzeki, ciężka sprawa. Jak Ci się wiedzie w Londynie ? Jak zawody ?</div><div style="text-align: justify;">Jestem taka szczęśliwa za Ciebie. Tęsknię bardzo, ale staram się powstrzymywać, bo wiem, że jesteś w dobrych rękach i spełniasz swoje marzenia. Ogólnie to mam też dość ważną wiadomość do przekazania, dlatego też list ten jest nadesłany priorytetem. Kojarzysz może James'a ? To twój nauczyciel angielskiego. Wpadał z wizytami czasem. Gdy Cię nie było, jego wizyty było codzienne. Polubiłam go. Może i nawet zakochałam się w nim. Moje uczucia są odwzajemnianie, jak to się dowiedziałam też. Raz, gdy poszliśmy na kolację trochę popłynęliśmy i skończyliśmy w łóżku... Wiem, że nie powinnam i ciągle mnie przed tym bronisz i miałaś rację. Jestem w ciąży. James zapewnia mnie, że wychowamy razem dziecko i będzie wszystko dobrze, ale ja się strasznie boję. Powinnam była trochę Cię posłuchać. Ale trochę wina i jakoś tak wyszło.</div><div style="text-align: justify;">Czekamy z niecierpliwością na wyniki turnieju. Bardzo Cię kocham i będziesz miała śliczną siostrzyczkę, sama ją nazwij. Może to nie jest zadośćuczynienie w pełni, ale mam nadzieję, że Cię to uszczęśliwi.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Twoja na zawsze,</div><div style="text-align: justify;">Mama"</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Uwierzycie ? Ja robiłam głupoty, a moja mama wystrzeliła z czymś takim ? No, ludzie ! Trochę kultury, aż nie mogę uwierzyć... Ja chcę dorosnąć, a moja mama ani trochę o tym myśli. Byłam zła, wkurzona, wręcz mogłam równie dobrze skoczyć z okna. Poszłam do łazienki, spojrzałam w lustro, na skroni miałam długie przecięcie od listu. Na policzku miałam zaschniętą krew. Umyłam twarz, związałam włosy w kucyk odsłaniając mój bandaż na karku i zbiegłam na dół po apteczkę. Niestety apteczka była w kuchni. Stanęłam przed drzwiami usłyszałam głos Hazzy, May i Spencer. Wzięłam głęboki wdech i weszłam. Nie spojrzałam na żadne z nich. Spencer podbiegła do mnie i spojrzała mi na ranę.</div><div style="text-align: justify;">- Oszalałaś ? Co żeś zrobiła ? - powiedziała poirytowana, kazała mi usiąść na blacie i sama wzięła apteczkę</div><div style="text-align: justify;">- Przecięłam się, nie widać ? - powiedziałam wkurzona, przyjaciółka spojrzała w ranę jeszcze raz, przemyła ją i zakleiła gazą.</div><div style="text-align: justify;">- Musimy jechać na pogotowie, to trzeba zszyć, widzisz krew już zalewa gazę, możesz się wykrwawić, tępoto - powiedziała i uderzyła mnie w potylicę - Albo lepiej, zadzwonię po karetkę i będzie z głowy - moja przyjaciółka wyszła z kuchni. Zostałam z nimi w pokoju. Nikt się nie odzywał, zapadła martwa i głucha cisza. Nic nie chciało jej przerwać. Nie chciałam nawet na nich spojrzeć, czułam ich spojrzenia na mnie. Zeskoczyłam z blatu i wzięłam butelkę wody. Napiłam się. Milczenie pierwsza przerwała May, podbiegła do mnie i mnie mocno przytuliła, szepnęła mi do ucha "Kocham Cię, ale nie rób tego więcej". Odwzajemniłam jej uścisk. Stęskniłam się za nią, wiedziałam, że nie będzie się długo gniewać. Nie umiemy się na siebie złościć, jesteśmy przyjaciółkami na zawsze. Mój tatuaż też to pokazywał. W końcu mnie puściła i uderzyła w czoło.</div><div style="text-align: justify;">- Coś Ty sobie wyobrażała ? - powiedziała May i wytarła szybko łzę z twarzy, wzruszyłam jedynie ramionami - Tatuaż ? Serio ? Podoba mi się, ale to chyba przegięcie... Kiedy ściągasz opatrunek ?</div><div style="text-align: justify;">- Za tydzień, ale Larry mówił, że mogę już za dwa dni, bo to była fachowa robota - uśmiechnęłam się wymuszenie</div><div style="text-align: justify;">- Dobra, nie chcę pytać się o szczegóły. A i Harry przyszedł po swoją bluzę, dał Ci ją wczoraj. Pewnie nie pamiętasz - powiedziała ściszonym głosem, było jej głupio wyręczać chłopaka za taką rzecz</div><div style="text-align: justify;">- Pewnie jest w mojej torbie, albo u Corana, nie wiem, sam sprawdź - wskazałam na torbę leżącą na krześle, chłopak ją rozpiął. Zobaczyłam w środku puste butelki po Tequili i wódce. Bluzy nie było. - Czyli jest u Corana, albo w Tamizie, albo w studiu tatuażu. Muszę zadzwonić w takim razie...</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Chciałam wyjść, ale gaza odkleiła mi się od skroni, bo wsiąknęła już całą krew. Wyszłam z kuchni nie zwracając uwagi na zakrwawioną uwagę. Zachwiałam się i upadłam, za dużo krwi już straciłam. Harry mnie chwycił i posadził na krześle. Po chwili przyjechała karetka.</div>Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5603550826214976650.post-34013111342208582682012-04-10T12:41:00.000-07:002012-04-14T11:48:24.730-07:00Rozdział 3 - Union Jack Na Szczęście<div style="text-align: justify;">
<i><b>Od Autorki :</b></i><br />
<i><b>Dodaję teraz, bo później czasu nie będę miała : )</b></i><br />
<br />
<br />
No i kolejny dzień ciężkiej, ale pracy którą kocham. Dzisiaj pierwszy mecz, w sumie to przecież będziemy grać trzy mecze. Będzie ciężko, ale nie ma odwołania. Damy z siebie wszystko. Wstałam, spojrzałam na telefon, jeden sms nieprzeczytany. Numer nie był nawet zapisany, otworzyłam wiadomość. Było w nim napisane "Co panienka dzisiaj robi ? Chłopak z zespołu już się nudzi". Skapnęłam się, że to Niall. Ten sms zaczął bardzo dobrze dzień. Przypomniałam sobie o płycie. Wyciągnęłam z torby podpisaną płytę. Otworzyłam pudełko. Były tam podpisy "Louis x x", "Zayn :)", "Liam", "Ładna jesteś, Irlandczyk się zna" i co mnie zdziwiło "+44 171 546 223, zadzwoń jak Ci się będzie nudzić - Harry". Od kiedy to Harry rozdaje swój numer dziewczynom. Pewnie dlatego Niall mnie podwiózł, był miły, a Harry nawet na mnie spojrzał. Chociaż mógłby mi cześć powiedzieć, a nie w podłogę się patrzeć, jakbym była powietrzem. Zignorowałam wszystkie myśli i poczułam jak bardzo śmierdzę. Byłam jeszcze w ubraniach z wczoraj. Położyłam płytę na biurku, wzięłam sportowy dres i poszłam się umyć. Prysznic był jak błogosławieństwo. Nawet nie umyłam włosów, bo po meczu będą tak mokre od potu jakbym właśnie je umyła. Zakręciłam kran i złapałam ręcznik. Wytarłam się cała i ubrałam spodnie od dresu, potem luźną czarną bluzkę, nie mogłam znaleźć mojej nowej bluzy, pomyślałam, że pewnie została na hali, więc Trenerka ją wzięła. Rozpuściłam włosy, rozczesałam je i z powrotem związałam, podpięłam grzywkę wsuwkę, potem gumką-opaską zgarnęłam resztę włosów, żeby nic mi nie przeszkadzało w grze. Spojrzałam w lustro przed wyjściem z łazienki. Wyglądałam w miarę przyzwoicie, no może nie jak dziewczyna, ale przynajmniej wygodnie będzie mi się grało. Spojrzałam na zegarek, który stał na szafce z ręcznikami. Było ledwo po dziewiątej. Usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi frontowe. Zbiegłam cicho po schodach, żeby nie obudzić przyjaciółek. Drzwi frontowe się powoli otwierały. Stałam na schodach, żeby pierwsza zauważyć osobę, a nie żeby ona mnie zauważyła. W końcu osoba stanęła w przedsionku i zamknęła delikatnie drzwi. To był chłopak May. Pewnie chciał zrobić jej niespodziankę. Pomachałam do niego, kiedy mnie zauważył. Uśmiechnął się szczerze i poszliśmy do kuchni. Zamknęliśmy drzwi, żeby dziewczyny nic nie słyszały.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak miło Cię widzieć ! - powiedziałam ściszonym głosem</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nawzajem - powiedział grzecznie - Rozumiem, że dziewczyny śpią ? - kiwnęłam głową</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mówiłeś, że przyjeżdżasz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo nie wiedziałem, że przyjadę. Trenerka powiedziała, że potrzebować będzie asystenta, przysłała mi bilet, zafundował mi Ryanair. Nie wiem, mówiła, że May coś się źle czuła ostatnio beze mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie zaprzeczę. Od razu uśmiecha się, gdy Cię widzi. Jak ja bym chciała kogoś takiego... - rozmarzyłam się na samą myśl</div>
<div style="text-align: justify;">
- W sensie mnie ? - zażartował Aaron</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, głupku - odpowiedziałam - Kogoś na kogo widok nie mogłabym się przestać uśmiechać, gdyby był daleko to, bym się źle czuła, nie potrzebowałabym niczego, gdyby był przy mnie. Magiczne...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale May tak nie uważa, to nie jest magiczne. Po prostu mnie lubi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobrze wiesz, że kłamie, nie potrafi powiedzieć co naprawdę czuje. Jak zawsze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może i masz rację.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na pewno mam, nie kituj mi tutaj. Śniadanie ? - zapytałam i podeszłam do lodówki</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pewnie, dla wszystkich ?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, a co, jakieś pomysły ?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Żadnych, chociaż powinno być zdrowo i pożywnie, jak zawsze - powiedział i wyciągnął talerze. Położył je na stole.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tosty ?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Plus owoce i jest.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zaczęliśmy robić tosty, grzanki, kroić jakieś owoce. Położyliśmy wszystko na stole. Nie trzeba było nawet iść je budzić, bo już wstały i właśnie schodziły po schodach. Zajęliśmy miejsca przy stole.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Smacznego - powiedziałam i zaczęliśmy jeść.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzięki, nawzajem - powiedziała z pełnymi ustami Spencer. Zaśmialiśmy się wszyscy. Usłyszałam jak mój telefon dzwoni. Pobiegłam do swojego pokoju. Nie spojrzałam nawet kto dzwoni, po prostu odebrałam. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Halo ? - powiedziałam bez zastanowienia</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć, tu Harry - usłyszałam w telefonie</div>
<div style="text-align: justify;">
- Eee... No cześć ? - odpowiedziałam niepewnie - Coś się stało ?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, no znaczy tak - powiedział lekko zmieszany</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak ? - zapytałam zdziwiona</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zostawiłaś bluzę, tak mi się wydaję, że to twoja. Niebieska z czarnymi wstawkami z Hummel'a ? - zapytał</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jejku, dziękuję. Jest nowa, dostałam ją dwa dni temu od Trenerki ! Jesteś wielki. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Proszę, kiedy masz czas się spotkać, żeby Ci ją oddać ?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jutrze ? No chyba, że dzisiaj przyjedziesz na mecz do nas.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jaki mecz ? - zapytał, już się rozluźnił, nie denerwował niczym</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gramy razem z drużyną w tych zawodach z Ryanair'a. W Ryanair Tournament. Dzisiaj gramy trzy mecze grupowe. Chyba, że nie lubisz siatkówki to spotkamy się jutro ? - powiedziałam </div>
<div style="text-align: justify;">
- Postaram się dzisiaj wpaść, a o której macie mecze ? Bo nie wiem, czy się wyrobimy, bo mamy jeszcze umówiony wywiad i program. Więc nie wiem za bardzo. Wiesz, że sądziłem, że pierwsza zadzwonisz - zaśmiał się</div>
<div style="text-align: justify;">
- Też tak myślałam, jak przeczytałam dzisiaj rano twój wpis na płycie. No mecze zaczynają się o 12, my pewnie będziemy grać o 13-14, mecze trwać będą do jakoś 19. Rozegranych będzie 6 meczy. Wygrane dwie drużyny nie grają razem. Ich mecze zostają na ostatnie rozgrywki pod koniec tygodnia. Potem będą grać jeden mecz co dwa dni, tak do finałów - wytłumaczyłam</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spoko, to pewnie wpadniemy, a gdzie ?</div>
<div style="text-align: justify;">
- W <span style="background-color: white; line-height: 19px;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">Earls Court Exhibition Centre, tacy fajni jesteśmy, że w najlepszej hali gramy - powiedziałam podekscytowana</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; line-height: 19px;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Dobra, to zapewne wpadniemy. Potrzebne są bilety, czy coś ?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; line-height: 19px;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Nie, tylko na ostatnie mecze, ale te rozgrywki są otwarte. Zapraszamy w takim razie. Pa - pożegnałam się</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; line-height: 19px;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Masz koniczynkę ? - zapytał na pożegnanie</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; line-height: 19px;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Nie, jaką koniczynkę ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; line-height: 19px;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Na szczęście, albo bransoletkę, czy wisiorek ? - zaśmiał się ze mnie</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; line-height: 19px;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Nie, zostawiłam w domu moją koniczynkę, którą kupiłam sobie w Irlandii. Miałam nadzieję, że znajdę sobie coś tutaj, ale na razie nic nie mam, więc kiepsko. Teraz pozostaje wierzyć w swoje możliwości - odpowiedziałam</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; line-height: 19px;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- No to coś Ci znajdę, przeszperamy nasze rzeczy z chłopakami i będziesz miała coś na szczęście. Do jutra, w takim razie - powiedział Hazza</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; line-height: 19px;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Okej, do jutra - pożegnałam się i rozłączyłam. Zapisałam jego numer. Zbiegłam po schodach do kuchni. Usiadłam przy stole i opowiedziałam moim przyjaciołom co wczoraj mnie spotkało. Jak to czekałam godzinami na podpisanie płyty, potem jak to dostałam telefon Niall'a, jak mnie podwieźli do domu i jaki to telefon odebrałam właśnie. Byłam taka podekscytowana ! Nigdy nie sądziłam, że zespół, który tak uwielbiam mógłby ze mną porozmawiać. A co dopiero, żeby dwójka z nich miała mój numer telefonu. Gdy opowiedziałam to wszystko tej trójce przy stole byli tak samo zdziwieni jak ja na początku. Nie sądzili, że oni zauważają kogoś w tłumie fanek. Też byłam takiego zdania, ale na szczęście się myliłam. Byłam taka radosna, że dałam się nawet do zmycia naczyń za wszystkich. Wzięliśmy wszyscy swoje rzeczy, jakieś jedzenie, stroje, zapasowe nakolanniki i wyszliśmy na plac, gdzie była zbiórka. Całą drużyną wsiedliśmy do autobusu. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; line-height: 19px;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; line-height: 19px;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">Przebrane w szatni słuchałyśmy jak Trenerka wraz z Aaronem zagrzewali nas do walki. Za chwilę miałyśmy wejść na boisko i zacząć się rozgrzewać do pierwsze meczu z Californią. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; line-height: 19px;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Pamiętajcie, macie grać jak zawsze. Spokojnie, przyjacielsko i nic się nie stanie jak raz przegramy, jedna przegrana to nie przegrana całego turnieju. Nisko na nogach i spokojnie. Pamiętacie jak ślizgałyśmy się w błocie ? - zaśmiałyśmy się na samo wspomnienie. Raz nie miałyśmy jak trenować, bo hala była zalana. Postanowiłyśmy grać na dworze, chociaż lało i było błoto. Wszystkie się ślizgałyśmy i przewracałyśmy. Było śmiesznie. Najlepsza zabawa po prostu. Dajcie dzieciom trochę błota, a ile zabawy z tego. Spróbujcie kiedyś, polecam. - Właśnie taka to ma być zabawa. Na pierwszy ogień idą oczywiście całą trójką Spencer, May i Em. Razem najlepiej sobie radzą. Bierzcie z nich przykład - pozostałe dziewczyny z drużyny się zaśmiały, kiedy to usłyszały - No nie z ich zachowania, czy głupich tekstów, ale z ich jakości gry i dobrego humoru. Wraz z nimi pójdzie Ellie, Jane i Kate. Taka drużyna najlepiej się odnosi. Jest na przecież piętnaście beze mnie. Każda pewnie wejdzie na boisko, ale tylko jak wygraną będziemy mieli w kieszeni. Teraz wszystkie pomyślcie co zrobicie z wygraną i macie potem być o krok bliżej do niej. Jasne ? - pokiwałyśmy głowami i wstałyśmy z ławek, stanęłyśmy w kółeczku, dałyśmy ręce do środka i krzyknęłyśmy razem - California nie ma szans, Polska wygra to bez kłamstw ! .</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; line-height: 19px;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">Wyszłyśmy w bojowym nastroju z szatni. Przeszłyśmy przez szary korytarz, gdy miałyśmy wejść na halę usłyszałam jak ktoś mnie woła. Obróciłam się i zobaczyłam Harry'ego. Podbiegłam do niego, a cała drużyna już weszła na boisko się rozgrzewać.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; line-height: 19px;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Proszę, nie można grać bez szczęścia - dał mi naszyjnik z wisiorkiem z flagą Wielkiej Brytanii, obróciłam się, a on mi go zapiął.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; line-height: 19px;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Dziękuję, muszę już iść, bo jestem w pierwszym składzie, jeszcze raz dzięki - powiedziałam</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; line-height: 19px;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Proszę, zniszczcie ich - złapał mnie za rękę, ja się zarumieniłam, ale żeby tego nie widział to po prostu pobiegłam na halę. Dookoła hali były trybuny. Nie były zapełnione po brzegi, ale ludzi było sporo. Zaczęłam się rozgrzewać ze Spencer. Najpierw przebiegłyśmy parę okrążeń, potem zaczęłyśmy się rozciągać. Wzięłyśmy piłki i zaczęłyśmy podania. Potem odbicia, zagrywka, aż w końcu atak. Dziewczyny z Californii wyglądały agresywnie. Były znacznie większe, niż my. Chociaż ich gra nie odpowiadała ich możliwościom. Jedyne co miały to siłę. Sędzia orzekł piłkę po naszej stronie. Pocałował wisiorek na szczęście i schowałam go pod koszulkę. I się zaczęło ! Miałyśmy grać do trzech wygranych setów. Pierwsza nasza zagrywka. May mocno zaserwowała. Widownia milczała, albo po prostu ja ich nie słyszałam. Czasem podczas meczu nie słyszę tego co dobiega z trybun, skupiam się jedynie na nas i piłce. Usłyszałam jak piłka z głośnym plaskiem odbija się od amerykańskiej zawodniczki. Kolejna leciutko odbija, wystawiając trzecią piłkę. Wraz ze Spencer wyskoczyłam do bloku, piłka odbiła się na środek ich boiska nie zablokowana z ich strony. Pierwszy punkt po naszej stronie. May serwowała tak do końca tego seta. Nie zepsułyśmy ani jednej piłki. Grałyśmy bardzo spokojnie, nie pokazałyśmy całego naszego potencjału, tylko blokowałyśmy i odbierałyśmy piłki. Cały mecz poszedł bardzo gładko. Wygrałyśmy trzy do zera. Łatwizna. Teraz przerwa, bo będzie grała California z Chinami. Jeżeli Cali przegra to automatycznie przegrywa cały turniej. Dwie przegrane dyskwalifikują całkowicie. </span></span><br />
<span style="background-color: white; line-height: 19px;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><br /></span></span><br />
<span style="background-color: white; line-height: 19px;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">Cała drużyna zeszła się do szatni. Trenerka i Aaron zaczęli znowu przemawiać :</span></span><br />
<span style="background-color: white; line-height: 19px;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Dobrze zaczęłyście - powiedział najpierw jedyny chłopak w szatni</span></span><br />
<span style="background-color: white; line-height: 19px;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Zdecydowanie na tak, nie za ostro, ani nie za lekko. W sam raz, nie pokazałyście, na co was stać. Pokazałyście, że one nie mają z nikim szans. Po tym meczu meczu będzie grać Anglia z Chinami, potem my z Chinami. Idziemy teraz na trybuny i patrzymy jak Chiny sobie poradzą. Oby tak dalej.</span></span><br />
<span style="background-color: white; line-height: 19px;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Ale nie osiadajcie na laurach, dziewczęta - dodał "asystent"</span></span><br />
<span style="background-color: white; line-height: 19px;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Dokładnie, a teraz sio ! - powiedziała pani Trener. Wyszłyśmy z szatni ubrane w dres, tylko ja bez bluzy. Poszłyśmy na trybuny. Usiadłyśmy razem. Po chwili zauważyłam Harry'ego i Liam'a idącego z jedzeniem parę rzędów przede mną. Wstałam gwałtownie o mało co bym sobie nie skręciła kostki o nogę Kate. Przeprosiłyśmy się i zeszła schodkami na niższe miejsca. Usiadłam obok Harry'ego.</span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Masz moją bluzę, bo Trenerka twierdzi, że zaraz się przeziębię - on kiwnął głową i wyciągnął ze skórzanej torby moją niebieską bluzę, założył mi na ramiona - Dziękuję, że pamiętałeś</span></span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Proszę, ładnie sobie poradziłyście - pochwalił nas </span></span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- I tak nie macie szans z Anglią, ale okej - powiedział Zayn</span></span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Nie widziałeś jeszcze jak gramy, kochany, zmiażdżymy ich. Sorki - powiedziałam odgryzając się</span></span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Dobrze - powiedział Niall i przybił mi piątkę - Wystarczy, że trochę go przytemperujesz, a się już nie będzie odzywać - zaśmiał się Niall</span></span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Kiedy gracie kolejny mecz ? - zapytał Lou</span></span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Po następnym, który będzie. Zaraz będą Chiny i Anglia, potem my z Chinami się zmierzymy. Może w końcu coś zagramy, a nie. Ani jednego ataku nie było ! Normalnie nudno strasznie - powiedziałam ironicznie</span></span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Zaraz się wykażecie i będzie dobrze - uspokoił mnie Liam</span></span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Dobra, ja idę do szatni, jak coś. Ktoś chcę mi potowarzyszyć ? Bo nie lubię chodzić sama. - zapytałam, mając nadzieję, że ktoś mi jednak potowarzyszy. </span></span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Ja mogę - zaproponował Louis - Od razu pokażesz mi, gdzie jest rozpiska meczy </span></span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Dobra - wstaliśmy z miejsc i zeszliśmy niżej po schodach, weszliśmy do korytarze gdzie były szatnie. Na drzwiach czwartej był przyklejony napis : "<i>Polska</i>", który był napisany na naszej fladze. Weszliśmy do środka. On usiadł na jednej z ławek. Szatnia była prostokątna, wzdłuż ścian były ławki, a na końcu pokoju były małe okna, z których nic nie było widać. Podłoga był wykładana szarymi kafelkami, a na ścianach były wieszaki, zamieszone na kremowej ścianie. </span></span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Nie uważasz, że Niall jest słodki ? - zapytał Louis nagle, grzebałam właśnie w torbie, gdy to usłyszałam aż woda spadła z łoskotem na ziemię </span></span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Tak, ale jako fanka nie powinnam mieć zdania na ten temat, tak mi się wydaję - odpowiedziałam i podniosłam wodę z ziemi</span></span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Dobra, a jako fanka to który z nas jest wg Ciebie najładniejszy ? - parsknęłam śmiechem</span></span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Tego też nie mogę określać, bo mnie znacie i znielubicie mnie, albo coś - odpowiedziałam i usiadłam na przeciwko Louis'a</span></span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- No dobra... To kto jest wg Ciebie ładniejszy, nikomu nie powiem, w sensie nie im. Ja, czy Liam ?</span></span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Niech Ci będzie, ale potem, żeby nie było wpadki - powiedziałam - Ja bardziej wolę Ciebie. Dalej</span></span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Ja, czy Zayn</span></span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Dalej Ty, ale w sumie po prostu uwielbiam Cię za charakter, a za nimi nie przepadam. Dalej</span></span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Ja, czy Harry ?</span></span></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Przepraszam, Harry - zaśmiałam się</span></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Wybaczam, bo wiem, że jest słodki - roześmiał się</span></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Niall, czy Harold ? - zapytał po raz ostatni</span></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- I tu nigdy zdecydować nie potrafię, bo Harry wydaję mi się za często podrywaczem, co mnie odrzuca, a Niall nie jest ładniejszy od Harry'ego, ale jest taki niesamowity, sympatyczny, romantyczny i po prostu niesamowity raz jeszcze. Harry ma wygląd, a Niall osobowość. Ale ja nic nie mówiłam. Właśnie i wiesz, która to od nas Kate ?</span></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Taka blondynka, wysoka, zielone oczy ? - kiwnęłam głową - To tak.</span></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Zapytaj Zayn'a co o niej myśli, bo jej się podoba - zaśmiałam się, wzięłam wodę do ręki i wstałam - Możemy iść, pokażę Ci jakie będą mecze.</span></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Nie, nie musisz, ja tak jedynie dla rozeznania - roześmialiśmy się</span></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Wredny jesteś, jednak. Normalnie nigdy, bym się po Tobie nie spodziewała.</span></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Bywa - wzruszył ramionami - Po Tobie też, bym się nie spodziewał, że jesteś taka miła, sympatyczna i zabawna.</span></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Czemu ? A co pomyślałeś jak mnie zobaczyłeś po raz pierwszy ? - zapytałam, zamknęłam drzwi do szatni i szliśmy wolno na trybuny</span></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Jak dziewczyny są ładne to są puste, albo szalone, albo to i to, o ! Albo są wredne, podłe i zniewieściałe - roześmialiśmy się</span></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- W sumie to masz rację, ale jeżeli dziewczyna nie uważa się za ładną to taka nie jest. Po prostu za dużo osób mi mówi, jaka brzydka jestem, bo kiedyś byłam taka wredna. Nie dawałam ludziom żyć. Ktoś w końcu mi utarł nosa i jestem teraz jedynie nienormalnie roześmiana i lekko zwariowana. </span></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Takich dziewczyn to warto szukać ze świeczką - zaśmiał się</span></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Dziękuję, jak myślisz mam jakąś szansę u któregoś z was ? Chociaż wiem, że to trochę głupie i mało prawdopodobne i raczej nawet by nie wyszło, bo przecież jestem z Polski i tak dalej. Tylko chcę wiedzieć... - zapytałam niepewnie. W sumie to nawet myślałam, że mnie wyśmieje, że nie odpowie, a on mnie sam zadziwia po prostu. Każdego dnia może pokazać jak bardzo różni się od pozostałych.</span></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">- Dobrze wiesz, że masz. Nie mogę Ci powiedzieć u którego, bo to by było niesprawiedliwe w stosunku i do nich i do Ciebie. Więc milczę jak grób - odpowiedział tajemniczo, weszliśmy po schodach do rzędu gdzie siedzieli chłopcy. Odprowadziłam Lou i poszłam do swoich. Trzeci mecz właśnie się zaczynał. Cała moja drużyna śpiewała jakieś przyśpiewki dla Chin. Świetnie się bawiłyśmy, nie myślałyśmy o kolejnych meczach, miałyśmy dobre humorki. </span></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;"><br /></span></span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"><span style="line-height: 19px;">Dobra, nie wiem jak wy, ale ja tam bym nie chciała czytać co się działo podczas meczy. W każdym razie Chiny przegrały. Teraz my miałyśmy z nimi zagrać. Jakbyście nie wiedzieli streszczając to wygrałyśmy trzy do jednego. Teraz Anglia miała zagrać z Brazylią, a potem my z Brazylią. Niepodważalnie Anglia wygrała z Brazylią. Już uplasowała się w finałowych rozgrywkach. Musiałyśmy wygrać z Brazylią, wiedziałyśmy, że się łatwo nie poddadzą. Ale z moim szczęśliwym Union Jackiem wygrałyśmy trzy do dwóch. Za parę dni miałyśmy zagrać z Anglią. Szczęśliwe wróciłyśmy do domu. Do późna oglądałyśmy filmy razem z Kate, Aaron'em, Spence i May. A ja sms-owałam z Harry'm. Ciekawie spędziliśmy noc. W końcu około czwartej położyliśmy się spać, a Aaron odprowadził Kate do domu i sam pojechał do siebie. Jutro Trenerka nam zapowiedziała ostry trening przed rozgrywkami finałowymi. Nic tylko skupić się na grze.</span></span></div>Jelonskyyhttp://www.blogger.com/profile/01536769536923155106noreply@blogger.com4