Perfidnie mnie obudzono ! Uwierzylibyście ? Oblali mnie wodą ! Smacznie sobie spałam w łóżku, a tu przychodzi taka Spencer i oblewa mnie wiadrem wody ! No może nie wiadrem, ale wody było trochę dużo. Zaczęłam krzyczeć na Spence, ale ona jedynie się ze mnie śmiała. Poszłam ledwo żywa do łazienki. Byłam mokra od stóp do głów. Wróciłam do pokoju, moja pościel i łóżko nie ucierpiały w takim stopniu jak ja. Chociaż i tak nie widziałam za dużo suchych rzeczy. Podeszłam zła do przyjaciółki i się w nią wtuliłam, żeby też trochę nasiąknęła wodą. W końcu całe mokre zeszłyśmy na dół. Na stole leżało połowa już tylko pizzy w otwartym pudełku.
- Mnie to już się nie zawoła na jedzenie ? - powiedziałam oburzona, nie dość, że oblano mnie wodą to jeszcze na żarcie nie wołają, chamstwo po prostu
- Nie chcieliśmy Cię budzić, znaczy ja i Aaron, bo wiedzieliśmy, że będziesz zła, ale Spence nas nie słuchała. Masz - podała mi talerz z ciepłą pizzą
- Dziękuję, jedna normalna. Idź się ! Ja tutaj spokojnie sobie śnię i przychodzi taki dzieciak i patrz jak na tym wychodzisz.
- Bywa, trzeba było tyle pisać wczoraj ? - zapytała karcąco Spence
- Nie moja wina, zawsze ludziom mówię, że zawsze odpisuję, więc teraz nie mogłam zrobić wyjątku.
- Ble, ble, ble. Tylko byś mówiła jaka to fajna jesteś - parsknęliśmy wszyscy śmiechem - Idź się już lepiej ubierz, a nie tylko zalewasz podłogę.
Ubrana zbiegłam na dół. Nie zdążyłam wejść do kuchni, bo usłyszałam, że ktoś puka do drzwi. Otworzyłam stała w nich przemoczona pani Trener.
- Coś się stało ? Trening ma być dopiero za godzinę - powiedział i wpuściłam ją do środka, bo na zewnątrz lało jak z cebra.
- Trening jest odwołany, bo nie ma hali, a mecz mamy dopiero za tydzień, dam wam dwa dni przerwy, potem bierzemy się do lekkich treningów. Nie maksymalnych, ale takich na luzie. Mecz mamy z Finlandią. Powinnyście dać radę. Nie są najgorsze. W każdym razie macie wolne te dwa dni. Róbta co chceta, ale z umiarem to do Ciebie, Em
- Jasne, jasne, będę pamiętać.
- To przekaż dziewczynom, czy coś. Miłej zabawy - powiedziała i wybiegła na zewnątrz. Zamknęłam drzwi i poszłam do kuchni. Usiadłam na krześle.
- Nie zgadniecie, kto przed chwilą nas odwiedził ! - powiedziałam do przyjaciół zebranych przy stole
- No dawaj, zagnij nas - powiedziała May
- Trenerka, nie mamy dzisiaj, ani jutro treningu ! Kto się cieszy ? - powiedziałam szczęśliwa
- Zdecydowanie ja - powiedziała Spencer - To w sumie genialnie, bo chciałam połazić po Londynie, czy coś
- Ekhem ? - chrząknęłam
- No tak, my chciałyśmy - poprawiła się
- To my pójdziemy do kina, czy coś - powiedziała do Aarona May
- Zaraz powinno się trochę przejaśnić i możemy iść - powiedziałam - Zbieram manele, jak aparat i osobiste urządzenia bez, których żyć nie potrafię i będę gotowa
- No to ja się przebiorę i idziemy - powiedziała Spence i wbiegła po schodach do pokoju.
Ja zostawiłam zakochanych samych i też poszłam na górę. Znalazłam moją ukochaną lustrzankę, dzięki której wszystkie najlepsze wspomnienia są na zdjęciach, włożyłam ją do mojej skórzanej torby wraz z portfelem, telefonem i jakimiś drobnymi rzeczami. Umyłam jeszcze zęby i zbiegłam na dół. Przy wejściu ubierała się właśnie Spencer. Jej czarne loki opadały na ramiona, miała na sobie jasnobrązowy płaszcz i kwieciste spodnie. Zawiązała sobie jeszcze chustkę pod szyją i była gotowa. Ubrałam sobie jakieś trampki i niebieską sportową kurtkę. Wyszłyśmy z domu. Już nie lało, ale mżawka lekko obmywała nasze twarze. Szłyśmy w stronę przystanku autobusowego. Wyciągnęłam aparat i zaczęłam robić zdjęcia wszystkiemu dookoła. Razem z przyjaciółką robiłyśmy głupawe miny do obiektywu. Stanęłyśmy na przystanku. Autobus miał być za jakieś dziesięć minut. Schowałam na chwilę aparat. Wyciągnęłam telefon. Miałam nieprzeczytaną wiadomość od Hazzy "Kiedy kończysz trening dzisiaj ?". Zadzwoniłam zamiast odpisać. Po paru sygnałach oczekiwania odebrał.
- Co się stało ? - zapytał głos w słuchawce
- Odwołali nam treningi na dzisiaj i jutro, więc mamy wolne i właśnie razem ze Spencer jedziemy pozwiedzać sobie Londyn. Tak dzwonię, żeby nie było, że zapomniałam powiedzieć, a co ? - odpowiedziałam
- Myślałem, że właśnie pokażę Ci trochę miasta, to może się gdzieś spotkamy na miejscu ? - zapytał Harry
- Dobra, o której i gdzie sam myśl, bo raczej nie jestem zbytnio obeznana w tym jakże pięknym mieście.
- Też prawda, to może w Hyde Park ? Coś taka przygaszona ? - zapytał grzecznie
- Nie wiem, chyba, przez ten trening, jak się ćwiczy non stop to potem ciężko jest z niego zrezygnować od tak. Niech będzie, w takim razie w Hyde Park o... - spojrzała na zegarek przy przystanku było już równo południe, o tej porze byłabym już na treningu - trzynastej, może wpół do czternastej. Jakie atrakcje przewiduje pan na spotkanie z nami ? - zapytałam
- Nie wiem, na pewno nie będą się panienki nudzić - odpowiedział - To się widzimy za godzinę, półtorej. Pa ! - niegrzecznie się nie pożegnałam, a po prostu rozłączyłam. Czerwony bus właśnie podjechał. Wsiadłyśmy, Spencer kupiła nam bilety na przystanek za mostem Westminster. Usiadłyśmy grzecznie na pierwszych siedzeniach. Patrzyłam przez okno jak mijały kolorowe domy, lasy, nawet jedno jezioro. Wyciągnęłam aparat i przeglądałyśmy razem zdjęcia sprzed piętnastu minut. Po obejrzeniu całej zawartości mojej pamięci w aparacie moja przyjaciółka zapytała mnie o coś, co zawsze pytała kiedy była smutna. Chciała pocieszenia, bo ciężko było jej się ze wszystkim uporać. Nie zawsze dawała radę, nie winiłyśmy jej za to, też miałyśmy takie momenty.
- Sądzisz, że kiedyś mi przejdzie, że pogodzę się ze wszystkim od tak ?
- Nie wiem, Spence, może. Mi przeszło, ale mój nie był bez winy. Może kiedyś, gdy wszystko się wyjaśni, na pewno się pogodzisz i to przetrwasz. Na razie masz nasz, więc się nie martw.
- A co jak mnie znajdzie w ciemnej uliczce i zrobi to samo co z moim... - ucichła, jakby bała się wypowiedzieć słowa "tato", bo nie używała go od paru lat. Jej tato został zamordowany przez jakiegoś szaleńca, nie wiadomo dlaczego. Znaleziono jedynie jego ciało z napisem "Zabiję was jeden po drugim...". To się stało jak miałyśmy zaledwie dziesięć lat, czyli jakieś sześć lat temu. Jej mama zaharowuje się jak tylko może, żeby dać rodzinie byt życia. Nasza trójka mam tak jak my jest przyjaciółkami, wszystkie samotne. Mój ojciec to świnia i podłe zwierzę, alkoholik, bił moją mamę, czasem mnie, jak nie zdążyłam uciec do pokoju. Gdy byłam młodsza od Spencer, jak miałam zaledwie osiem lat moja mama uciekła ze mną do mniejszego miasta, podobno jest za kratkami, ale nic nie jest pewne. A tato May po prostu zdradził... Każda bez mężczyzny przy boku, żeby ktoś mógł je ochronić. Tylko to tak bardzo nas bolało, że nie mogłyśmy nic zrobić. Jedynie Spencer nie była nigdy niczemu winna, jej tato po prostu został zabity.
- Nie stanie się nic takiego, bo jesteśmy w Londynie, a tu na pewno nie przyjedzie jakiś świr, nawet pewnie nie wie, że jesteś córką tak dzielnego mężczyzny jakim jest twój tato - powiedziała i przytuliłam ją. Tak rzadko można zobaczyć jak jakaś siatkarka płaczę nie z powodu kontuzji. To jest bardzo dziwne. Ale niektóre z nas po prostu mają uczucia. Łzy nastolatki skapywały mi na koszulkę, były gorące i szczere. Przytuliłam ją jeszcze mocniej do siebie. W końcu odsunęła się ode mnie i wytarła mokrą twarz rękawem płaszczyka.
- Już mi lepiej - powiedziała starając się uśmiechnąć - Zaraz wysiadamy - na ekranie przed nami wyświetlił się komunikat, że zaraz nasz przystanek. Stanęłyśmy przy drzwiach, po chwili usłyszałyśmy dźwięk i jak kobiecy głos mówi "Westminster Bridge". Gdy tylko drzwi się otworzyły wyszłyśmy na zewnątrz. W centrum Londynu nie padało, wręcz wyszło słońce. Rozpięłam kurtkę i podciągnęłam rękawy. Przyjaciółka rozwiązała chustkę i włożyła ją do torebki. Poszłyśmy na most. Nie mogłyśmy nie mieć zdjęć z Big Benem, czy Parlamentem. To był standardowy punkt zdjęciowy dla każdego turysty. Stanęłyśmy na środku mostu, ja amator-fotograf kazałam jej ściągnąć płaszcz i przygotować się do mojej "sesji". Zaczęła się uśmiechać. Kazałam jej skoczyć. Uchwyciłam moment jak skacze pełna radość. Potem stanęła przy murku mostu. Udawała smutną, jakby zostawiła kogoś za oceanem. Potem usiadła na owym murku i jakby tchnęło w nią znowu życie. Oczywiście nie przepadam za modelowaniem, to okropne, wolę, żebym to ja była tym za aparatem, bo nie będzie mnie widać. Spencer nie dała za wygraną i zabrała mi aparat. Ściągnęłam niechętnie kurtkę i wykonywałam jej polecenia. W końcu oddała mi aparat i poszłyśmy na London Eye. Kupiłyśmy bilety i wsiadłyśmy do kolejki. Z każdym podniesionym metrem przez oko robiłam coraz więcej zdjęć. Robiłam zdjęcia panoramie, przyjaciółce, naszym butom (to taka tradycja, za każdym razem gdy mam apart w rękach robię zdjęcia naszym butom, czemu to w sumie nie wiem, ale to taka pamiątka), ludziom dookoła. Wycieczka dobiegła końca i musiałyśmy wyjść. Wsiadłyśmy do metra na stacji Waterloo i pojechałyśmy na Victoria Station. Stamtąd poszłyśmy do Buckingham Palace, a potem prosto do Hyde Parku. Było za dwadzieścia czternasta, kiedy przekroczyłyśmy wejście parku, chciałam zadzwonić do Harry'ego, ale mnie ubiegł i usłyszałam dźwięk dzwonka w telefonie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wyświetlił mi się jego kontakt.
- Halo ? - powiedziałam
- Gdzie się podziewać, już się martwimy - powiedział
- Właśnie weszłyśmy, jesteśmy tuż za Hyde Park Corner. A wy gdzie ?
- To idźcie prosto to nas spotkacie.
- Dobra, do zobaczenia - i się rozłączyłam.
Szłyśmy tak jak nam kazał. Po paru minutach marszu zobaczyłyśmy dużą łąkę, a na środku niej rozstawione boisko do siatkówki plażowej. Zignorowałyśmy jego polecenie i poszłyśmy w kierunku boiska. Kiedy ściągnęłam buty i skarpetki, żeby poczuć piasek przez palce usłyszałam głos tuż za mną, dokładniej to przy mojej szyi.
- Nie ładnie nie słuchać się przewodnika - powiedział Niall, obróciłam się i stanęłam dosłownie milimetry od jego twarzy, poczułam jego perfumy, zakręciło mi się w głowie i straciłam równowagę. Poleciałam na niego i oboje upadliśmy na ziemię. Zaczęliśmy się śmiać. Zeszłam z niego i podałam mu rękę, żeby wstał. W końcu stanęliśmy i zobaczyłam, że wszyscy już są obecni. Znaczy nie wszyscy nie było Zayn'a. Liam stał z piłką i rozmawiał ze Spencer. Louis i Harry stali tuż obok nas.
- Cześć, przepraszam, nie mam zbytnio dobrej równowagi - powiedziałam do Irlandczyka
- Nic nie szkodzi, przeżyję - powiedział otrzepując się z piasku, pocałował mnie w policzek - No cześć.
- Dobra, w każdym razie zakochańce - powiedział Harry - To właśnie moja atrakcja, skoro nie macie dzisiaj treningu to zagracie z nami - Spencer i Liam podeszli bliżej, staliśmy teraz w ciasnym kółeczku
- Dobra to któryś z was gra jakoś ponad przeciętnie ? - zapytała Spencer
- Tylko Liam i wy - powiedział Lou
- To może ja i Liam przeciwko wam wszystkim ? - powiedziała moja przyjaciółka
- Nie no, aż tak dobrze to ja nie gram, lepiej grajcie same przeciwko wszystkim facetom, co ? - zapytał
- Albo jeszcze lepiej zróbmy małe zawody, każdy kto umie grać gra z tym co nie potrafi. Więc ja i Em, Lou i Liam, Harry i Spencer. Może być ? - zaproponował Niall
- A może lepiej Spencer z Lou, Harry z Em, a ja z Tobą ? Będzie bardziej wyrównanie - powiedział Liam
- Niech będzie, kto zaczyna ? - powiedziałam szczęśliwa, że jednak dzisiaj trochę poćwiczę
- Może niech zaczną Liam z Niallem z drużyną Spencer - powiedział mój partner, wszyscy byli zgodni. Spencer ściągnęła płaszczyk i bluzę. Zrobiłam to samo. Mieliśmy dwie piłki, więc ja z Harrym zaczęliśmy się rozgrzewać, a pozostali na boisku grać. Najpierw parę rzutów, potem podania, lekkie kiwki, czy plasy. Mój partner był bardzo dobrym wystawiającym jak się okazało. Graliśmy do dwóch wygranych setów. Więc nie za krótko. Drużyna Spencer prowadziła w setach, ale w drugim secie to drużyna Liam nie dawała za wygraną, prowadzili paroma punktami.
- Nie grasz najgorzej - zauważyłam odbijając piłkę
- Dziękuję, chociaż i tak za dobrze nie gram - powiedział szczerząc zęby i kiwnął bardzo lekko, że aż musiałam zrobić pad, żeby piłka nie spadła. Szybko wstałam , a on podał piłkę górą. Tym razem ja mocno splasowałam. Przyjął piłkę.
- Ładnie - pochwaliłam jego przyjęcie
- Wiesz, ma się tę odwagę - zaśmiał się, Spencer przegrała seta. Usiedliśmy przy słupku, a ja wyciągnęłam aparat. Zaczęłam robić zdjęcia grającym. Wyszło z tego parę dobrych ujęć. Potem Harry zabrał mi aparat, zaczął robić zdjęcia wszystkiemu dookoła, podobnie jak ja, ale on robił to z zawziętością i niesprecyzowaną ręką.
- Zrób to wolniej - złapałam go za ręce na aparacie, przycisnęłam jego palec na klawiszu do robienia zdjęć, powoli wykadrowałam i zdecydowanie nacisnęłam - Widzisz, spokojniej
- Okej... - chłopak wziął lustrzankę, odsunął się ode mnie i zaczął robić mi zdjęcia. Zaczęłam zasłaniać twarz
- Skończ - zaśmiałam się
- Weź te łapy, psujesz mi ujęcie - odpowiedział jakby był wielkim fotografem, złapał mnie za ręce i odsunął na bok, spuściłam wzrok na nasze ręce, on położył je na swoim kolanie i zrobił parę zdjęć. Usłyszeliśmy okrzyk, moja przyjaciółka wygrała dwa do jednego. Teraz mieliśmy zagrać z drużyną przegraną. Weszliśmy na boisko spokojnie oddając aparat w ręce Spence. Pierwsi zagrywaliśmy, wyrzuciłam piłkę do góry, wyskoczyłam i uderzyłam z całej siły piłkę w najwyższym punkcie wyskoku. Piłka odbiła się od mojej dłoni i poleciała na boisko przeciwnika. Liam odbił ją dołem, piłka była za mocna, więc przeleciała z powrotem na nasze boisko. Odbiłam ją, Harry mi wystawił i kiwnęła tuż przy siatce, Niall nie zdążył jej odbić. Pierwszy punkt mieliśmy już za sobą. Potem kolejny, aż wygraliśmy pierwszego seta. Niall zmotywował Liam i powtórzyli swój wygrany set jak u Lou. Ale jednak to my ostatecznie wygraliśmy. Teraz to moja przyjaciółka, wraz z Louisem weszli na boisko.
- Spokojnie, nic się nie stanie, jak już to ja nas wyratuje - powiedziałam do Harry'ego i przybiliśmy skacząc do góry piątki.
- Nie doczekanie wasze, słonko - powiedział Louis do mnie
- To się okaże, kochany - odpowiedziałam
Pierwsi serwowali nasi przeciwnicy. Spencer nie dając nam nawet myśleć o wygranej mocno zaczęła zagrywkę. Stanęłam przed Harry'm i odebrałam, zawsze serwuje się na słabszych zawodników. Mój partner wystawił do góry, ja wyskoczyłam i zaatakowałam. Moja przyjaciółka obroniła, Lou wystawił, jego partnerka chciała już zaatakować, ale razem z Harry'm zablokowaliśmy piłkę zanim do niej doskoczyła. Żadnej asekuracji po stronie przeciwnika. Nasz zdobyty punkt. Przybiliśmy sobie. Moje serwy. Wzięłam piłkę, spojrzałam na puste plamy na boisku drużyny przeciwnej. Nikt nie stał przy siatce. Wyskoczyłam i uderzyłam piłkę lekko. As serwisowy ! Nie zdążyli podbiec do mojej piłki. Przybiłam sobie z moim zawodnikiem. Kolejna zagrywka, tym razem dobrze odebrana. Wystawiają i... odbieram, piłka poszybowała wysoko tuż nad siatką. Harry wyskoczył i ściął piłkę w puste pole boiska przeciwnika. Piękna akcja ! Nie ma co, mam genialną drużynę. Mijały punkty, byliśmy już pod koniec seta, piłka setowa dla nas. Harry podrzucił piłkę, uderzył, piłka poleciała wprost do Lou. Spokojnie mu Spencer wystawiła, ale gdy chciał wyskoczyć usłyszeliśmy grzmot, piłka wyleciała z wiatrem po za boisko. Spojrzeliśmy wszyscy w niebo, było czarno-szare. Zero przebłysku słońca, jakby nigdy go nie było. Nie zdążyliśmy się nawet schować pod drzewo jak zaczęło padać. Cali mokrzy już stanęliśmy pod ogromnym dębem. Nic pod nim nam nie groziło, no może oprócz zwiększonej prawdopodobniej, że uderzy w nas piorun. Usiedliśmy pod drzewem. Było ono tak rozległe, że nawet kropelka się nie przedostała do nas.
- Dziękuję za mecz, miło się z wami wygrywało - powiedziałam do Spencer
- Ha ha, śmieszne. Wygralibyśmy, gdyby nie ta burza. Prawda, Lou ? - odpowiedziała przyjaciółka
- Zapewne - uśmiechnął się Louis
- Właśnie, patrzcie co porobiliśmy - Niall podał mi aparat.
Wszyscy przysunęli się dookoła mnie i urządzenia. Zaczęliśmy oglądać zdjęcia. Każde było inne, niektóre śmieszne, inne dramatyczne, bądź słodkie, jak Harry w geście radości mnie podniósł do góry, a ja zaczęłam się śmiać. Gdy zdjęcia zmieniły się na te, które robiłam sobie ze Spence, od razu wyłączyłam aparat.
- To by było na tyle - powiedziałam
- Dobra, ale ja chcę mieć zdjęcie z wami wszystkimi - powiedział Louis i podał aparat Liam'owi, ten odsunął się jak najdalej mógł, by nie zmoczyć aparatu. My zbliżyliśmy się do siebie i każdy zrobił głupią minę. Potem jedno miało być normalne, więc każdy się ładnie uśmiechnął. W końcu zmęczeni usiedliśmy pod drzewem i rozmawialiśmy. Rozmawialiśmy tak długo dopóki nie przestało padać.
Takimi dniami mogłabym żyć, wiecie ? Spędzanie miło czasu w obcym mieście, które jest tak przyjazne. Niesamowite uczucie.
- Nie zgadniecie, kto przed chwilą nas odwiedził ! - powiedziałam do przyjaciół zebranych przy stole
- No dawaj, zagnij nas - powiedziała May
- Trenerka, nie mamy dzisiaj, ani jutro treningu ! Kto się cieszy ? - powiedziałam szczęśliwa
- Zdecydowanie ja - powiedziała Spencer - To w sumie genialnie, bo chciałam połazić po Londynie, czy coś
- Ekhem ? - chrząknęłam
- No tak, my chciałyśmy - poprawiła się
- To my pójdziemy do kina, czy coś - powiedziała do Aarona May
- Zaraz powinno się trochę przejaśnić i możemy iść - powiedziałam - Zbieram manele, jak aparat i osobiste urządzenia bez, których żyć nie potrafię i będę gotowa
- No to ja się przebiorę i idziemy - powiedziała Spence i wbiegła po schodach do pokoju.
Ja zostawiłam zakochanych samych i też poszłam na górę. Znalazłam moją ukochaną lustrzankę, dzięki której wszystkie najlepsze wspomnienia są na zdjęciach, włożyłam ją do mojej skórzanej torby wraz z portfelem, telefonem i jakimiś drobnymi rzeczami. Umyłam jeszcze zęby i zbiegłam na dół. Przy wejściu ubierała się właśnie Spencer. Jej czarne loki opadały na ramiona, miała na sobie jasnobrązowy płaszcz i kwieciste spodnie. Zawiązała sobie jeszcze chustkę pod szyją i była gotowa. Ubrałam sobie jakieś trampki i niebieską sportową kurtkę. Wyszłyśmy z domu. Już nie lało, ale mżawka lekko obmywała nasze twarze. Szłyśmy w stronę przystanku autobusowego. Wyciągnęłam aparat i zaczęłam robić zdjęcia wszystkiemu dookoła. Razem z przyjaciółką robiłyśmy głupawe miny do obiektywu. Stanęłyśmy na przystanku. Autobus miał być za jakieś dziesięć minut. Schowałam na chwilę aparat. Wyciągnęłam telefon. Miałam nieprzeczytaną wiadomość od Hazzy "Kiedy kończysz trening dzisiaj ?". Zadzwoniłam zamiast odpisać. Po paru sygnałach oczekiwania odebrał.
- Co się stało ? - zapytał głos w słuchawce
- Odwołali nam treningi na dzisiaj i jutro, więc mamy wolne i właśnie razem ze Spencer jedziemy pozwiedzać sobie Londyn. Tak dzwonię, żeby nie było, że zapomniałam powiedzieć, a co ? - odpowiedziałam
- Myślałem, że właśnie pokażę Ci trochę miasta, to może się gdzieś spotkamy na miejscu ? - zapytał Harry
- Dobra, o której i gdzie sam myśl, bo raczej nie jestem zbytnio obeznana w tym jakże pięknym mieście.
- Też prawda, to może w Hyde Park ? Coś taka przygaszona ? - zapytał grzecznie
- Nie wiem, chyba, przez ten trening, jak się ćwiczy non stop to potem ciężko jest z niego zrezygnować od tak. Niech będzie, w takim razie w Hyde Park o... - spojrzała na zegarek przy przystanku było już równo południe, o tej porze byłabym już na treningu - trzynastej, może wpół do czternastej. Jakie atrakcje przewiduje pan na spotkanie z nami ? - zapytałam
- Nie wiem, na pewno nie będą się panienki nudzić - odpowiedział - To się widzimy za godzinę, półtorej. Pa ! - niegrzecznie się nie pożegnałam, a po prostu rozłączyłam. Czerwony bus właśnie podjechał. Wsiadłyśmy, Spencer kupiła nam bilety na przystanek za mostem Westminster. Usiadłyśmy grzecznie na pierwszych siedzeniach. Patrzyłam przez okno jak mijały kolorowe domy, lasy, nawet jedno jezioro. Wyciągnęłam aparat i przeglądałyśmy razem zdjęcia sprzed piętnastu minut. Po obejrzeniu całej zawartości mojej pamięci w aparacie moja przyjaciółka zapytała mnie o coś, co zawsze pytała kiedy była smutna. Chciała pocieszenia, bo ciężko było jej się ze wszystkim uporać. Nie zawsze dawała radę, nie winiłyśmy jej za to, też miałyśmy takie momenty.
- Sądzisz, że kiedyś mi przejdzie, że pogodzę się ze wszystkim od tak ?
- Nie wiem, Spence, może. Mi przeszło, ale mój nie był bez winy. Może kiedyś, gdy wszystko się wyjaśni, na pewno się pogodzisz i to przetrwasz. Na razie masz nasz, więc się nie martw.
- A co jak mnie znajdzie w ciemnej uliczce i zrobi to samo co z moim... - ucichła, jakby bała się wypowiedzieć słowa "tato", bo nie używała go od paru lat. Jej tato został zamordowany przez jakiegoś szaleńca, nie wiadomo dlaczego. Znaleziono jedynie jego ciało z napisem "Zabiję was jeden po drugim...". To się stało jak miałyśmy zaledwie dziesięć lat, czyli jakieś sześć lat temu. Jej mama zaharowuje się jak tylko może, żeby dać rodzinie byt życia. Nasza trójka mam tak jak my jest przyjaciółkami, wszystkie samotne. Mój ojciec to świnia i podłe zwierzę, alkoholik, bił moją mamę, czasem mnie, jak nie zdążyłam uciec do pokoju. Gdy byłam młodsza od Spencer, jak miałam zaledwie osiem lat moja mama uciekła ze mną do mniejszego miasta, podobno jest za kratkami, ale nic nie jest pewne. A tato May po prostu zdradził... Każda bez mężczyzny przy boku, żeby ktoś mógł je ochronić. Tylko to tak bardzo nas bolało, że nie mogłyśmy nic zrobić. Jedynie Spencer nie była nigdy niczemu winna, jej tato po prostu został zabity.
- Nie stanie się nic takiego, bo jesteśmy w Londynie, a tu na pewno nie przyjedzie jakiś świr, nawet pewnie nie wie, że jesteś córką tak dzielnego mężczyzny jakim jest twój tato - powiedziała i przytuliłam ją. Tak rzadko można zobaczyć jak jakaś siatkarka płaczę nie z powodu kontuzji. To jest bardzo dziwne. Ale niektóre z nas po prostu mają uczucia. Łzy nastolatki skapywały mi na koszulkę, były gorące i szczere. Przytuliłam ją jeszcze mocniej do siebie. W końcu odsunęła się ode mnie i wytarła mokrą twarz rękawem płaszczyka.
- Już mi lepiej - powiedziała starając się uśmiechnąć - Zaraz wysiadamy - na ekranie przed nami wyświetlił się komunikat, że zaraz nasz przystanek. Stanęłyśmy przy drzwiach, po chwili usłyszałyśmy dźwięk i jak kobiecy głos mówi "Westminster Bridge". Gdy tylko drzwi się otworzyły wyszłyśmy na zewnątrz. W centrum Londynu nie padało, wręcz wyszło słońce. Rozpięłam kurtkę i podciągnęłam rękawy. Przyjaciółka rozwiązała chustkę i włożyła ją do torebki. Poszłyśmy na most. Nie mogłyśmy nie mieć zdjęć z Big Benem, czy Parlamentem. To był standardowy punkt zdjęciowy dla każdego turysty. Stanęłyśmy na środku mostu, ja amator-fotograf kazałam jej ściągnąć płaszcz i przygotować się do mojej "sesji". Zaczęła się uśmiechać. Kazałam jej skoczyć. Uchwyciłam moment jak skacze pełna radość. Potem stanęła przy murku mostu. Udawała smutną, jakby zostawiła kogoś za oceanem. Potem usiadła na owym murku i jakby tchnęło w nią znowu życie. Oczywiście nie przepadam za modelowaniem, to okropne, wolę, żebym to ja była tym za aparatem, bo nie będzie mnie widać. Spencer nie dała za wygraną i zabrała mi aparat. Ściągnęłam niechętnie kurtkę i wykonywałam jej polecenia. W końcu oddała mi aparat i poszłyśmy na London Eye. Kupiłyśmy bilety i wsiadłyśmy do kolejki. Z każdym podniesionym metrem przez oko robiłam coraz więcej zdjęć. Robiłam zdjęcia panoramie, przyjaciółce, naszym butom (to taka tradycja, za każdym razem gdy mam apart w rękach robię zdjęcia naszym butom, czemu to w sumie nie wiem, ale to taka pamiątka), ludziom dookoła. Wycieczka dobiegła końca i musiałyśmy wyjść. Wsiadłyśmy do metra na stacji Waterloo i pojechałyśmy na Victoria Station. Stamtąd poszłyśmy do Buckingham Palace, a potem prosto do Hyde Parku. Było za dwadzieścia czternasta, kiedy przekroczyłyśmy wejście parku, chciałam zadzwonić do Harry'ego, ale mnie ubiegł i usłyszałam dźwięk dzwonka w telefonie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wyświetlił mi się jego kontakt.
- Halo ? - powiedziałam
- Gdzie się podziewać, już się martwimy - powiedział
- Właśnie weszłyśmy, jesteśmy tuż za Hyde Park Corner. A wy gdzie ?
- To idźcie prosto to nas spotkacie.
- Dobra, do zobaczenia - i się rozłączyłam.
Szłyśmy tak jak nam kazał. Po paru minutach marszu zobaczyłyśmy dużą łąkę, a na środku niej rozstawione boisko do siatkówki plażowej. Zignorowałyśmy jego polecenie i poszłyśmy w kierunku boiska. Kiedy ściągnęłam buty i skarpetki, żeby poczuć piasek przez palce usłyszałam głos tuż za mną, dokładniej to przy mojej szyi.
- Nie ładnie nie słuchać się przewodnika - powiedział Niall, obróciłam się i stanęłam dosłownie milimetry od jego twarzy, poczułam jego perfumy, zakręciło mi się w głowie i straciłam równowagę. Poleciałam na niego i oboje upadliśmy na ziemię. Zaczęliśmy się śmiać. Zeszłam z niego i podałam mu rękę, żeby wstał. W końcu stanęliśmy i zobaczyłam, że wszyscy już są obecni. Znaczy nie wszyscy nie było Zayn'a. Liam stał z piłką i rozmawiał ze Spencer. Louis i Harry stali tuż obok nas.
- Cześć, przepraszam, nie mam zbytnio dobrej równowagi - powiedziałam do Irlandczyka
- Nic nie szkodzi, przeżyję - powiedział otrzepując się z piasku, pocałował mnie w policzek - No cześć.
- Dobra, w każdym razie zakochańce - powiedział Harry - To właśnie moja atrakcja, skoro nie macie dzisiaj treningu to zagracie z nami - Spencer i Liam podeszli bliżej, staliśmy teraz w ciasnym kółeczku
- Dobra to któryś z was gra jakoś ponad przeciętnie ? - zapytała Spencer
- Tylko Liam i wy - powiedział Lou
- To może ja i Liam przeciwko wam wszystkim ? - powiedziała moja przyjaciółka
- Nie no, aż tak dobrze to ja nie gram, lepiej grajcie same przeciwko wszystkim facetom, co ? - zapytał
- Albo jeszcze lepiej zróbmy małe zawody, każdy kto umie grać gra z tym co nie potrafi. Więc ja i Em, Lou i Liam, Harry i Spencer. Może być ? - zaproponował Niall
- A może lepiej Spencer z Lou, Harry z Em, a ja z Tobą ? Będzie bardziej wyrównanie - powiedział Liam
- Niech będzie, kto zaczyna ? - powiedziałam szczęśliwa, że jednak dzisiaj trochę poćwiczę
- Może niech zaczną Liam z Niallem z drużyną Spencer - powiedział mój partner, wszyscy byli zgodni. Spencer ściągnęła płaszczyk i bluzę. Zrobiłam to samo. Mieliśmy dwie piłki, więc ja z Harrym zaczęliśmy się rozgrzewać, a pozostali na boisku grać. Najpierw parę rzutów, potem podania, lekkie kiwki, czy plasy. Mój partner był bardzo dobrym wystawiającym jak się okazało. Graliśmy do dwóch wygranych setów. Więc nie za krótko. Drużyna Spencer prowadziła w setach, ale w drugim secie to drużyna Liam nie dawała za wygraną, prowadzili paroma punktami.
- Nie grasz najgorzej - zauważyłam odbijając piłkę
- Dziękuję, chociaż i tak za dobrze nie gram - powiedział szczerząc zęby i kiwnął bardzo lekko, że aż musiałam zrobić pad, żeby piłka nie spadła. Szybko wstałam , a on podał piłkę górą. Tym razem ja mocno splasowałam. Przyjął piłkę.
- Ładnie - pochwaliłam jego przyjęcie
- Wiesz, ma się tę odwagę - zaśmiał się, Spencer przegrała seta. Usiedliśmy przy słupku, a ja wyciągnęłam aparat. Zaczęłam robić zdjęcia grającym. Wyszło z tego parę dobrych ujęć. Potem Harry zabrał mi aparat, zaczął robić zdjęcia wszystkiemu dookoła, podobnie jak ja, ale on robił to z zawziętością i niesprecyzowaną ręką.
- Zrób to wolniej - złapałam go za ręce na aparacie, przycisnęłam jego palec na klawiszu do robienia zdjęć, powoli wykadrowałam i zdecydowanie nacisnęłam - Widzisz, spokojniej
- Okej... - chłopak wziął lustrzankę, odsunął się ode mnie i zaczął robić mi zdjęcia. Zaczęłam zasłaniać twarz
- Skończ - zaśmiałam się
- Weź te łapy, psujesz mi ujęcie - odpowiedział jakby był wielkim fotografem, złapał mnie za ręce i odsunął na bok, spuściłam wzrok na nasze ręce, on położył je na swoim kolanie i zrobił parę zdjęć. Usłyszeliśmy okrzyk, moja przyjaciółka wygrała dwa do jednego. Teraz mieliśmy zagrać z drużyną przegraną. Weszliśmy na boisko spokojnie oddając aparat w ręce Spence. Pierwsi zagrywaliśmy, wyrzuciłam piłkę do góry, wyskoczyłam i uderzyłam z całej siły piłkę w najwyższym punkcie wyskoku. Piłka odbiła się od mojej dłoni i poleciała na boisko przeciwnika. Liam odbił ją dołem, piłka była za mocna, więc przeleciała z powrotem na nasze boisko. Odbiłam ją, Harry mi wystawił i kiwnęła tuż przy siatce, Niall nie zdążył jej odbić. Pierwszy punkt mieliśmy już za sobą. Potem kolejny, aż wygraliśmy pierwszego seta. Niall zmotywował Liam i powtórzyli swój wygrany set jak u Lou. Ale jednak to my ostatecznie wygraliśmy. Teraz to moja przyjaciółka, wraz z Louisem weszli na boisko.
- Spokojnie, nic się nie stanie, jak już to ja nas wyratuje - powiedziałam do Harry'ego i przybiliśmy skacząc do góry piątki.
- Nie doczekanie wasze, słonko - powiedział Louis do mnie
- To się okaże, kochany - odpowiedziałam
Pierwsi serwowali nasi przeciwnicy. Spencer nie dając nam nawet myśleć o wygranej mocno zaczęła zagrywkę. Stanęłam przed Harry'm i odebrałam, zawsze serwuje się na słabszych zawodników. Mój partner wystawił do góry, ja wyskoczyłam i zaatakowałam. Moja przyjaciółka obroniła, Lou wystawił, jego partnerka chciała już zaatakować, ale razem z Harry'm zablokowaliśmy piłkę zanim do niej doskoczyła. Żadnej asekuracji po stronie przeciwnika. Nasz zdobyty punkt. Przybiliśmy sobie. Moje serwy. Wzięłam piłkę, spojrzałam na puste plamy na boisku drużyny przeciwnej. Nikt nie stał przy siatce. Wyskoczyłam i uderzyłam piłkę lekko. As serwisowy ! Nie zdążyli podbiec do mojej piłki. Przybiłam sobie z moim zawodnikiem. Kolejna zagrywka, tym razem dobrze odebrana. Wystawiają i... odbieram, piłka poszybowała wysoko tuż nad siatką. Harry wyskoczył i ściął piłkę w puste pole boiska przeciwnika. Piękna akcja ! Nie ma co, mam genialną drużynę. Mijały punkty, byliśmy już pod koniec seta, piłka setowa dla nas. Harry podrzucił piłkę, uderzył, piłka poleciała wprost do Lou. Spokojnie mu Spencer wystawiła, ale gdy chciał wyskoczyć usłyszeliśmy grzmot, piłka wyleciała z wiatrem po za boisko. Spojrzeliśmy wszyscy w niebo, było czarno-szare. Zero przebłysku słońca, jakby nigdy go nie było. Nie zdążyliśmy się nawet schować pod drzewo jak zaczęło padać. Cali mokrzy już stanęliśmy pod ogromnym dębem. Nic pod nim nam nie groziło, no może oprócz zwiększonej prawdopodobniej, że uderzy w nas piorun. Usiedliśmy pod drzewem. Było ono tak rozległe, że nawet kropelka się nie przedostała do nas.
- Dziękuję za mecz, miło się z wami wygrywało - powiedziałam do Spencer
- Ha ha, śmieszne. Wygralibyśmy, gdyby nie ta burza. Prawda, Lou ? - odpowiedziała przyjaciółka
- Zapewne - uśmiechnął się Louis
- Właśnie, patrzcie co porobiliśmy - Niall podał mi aparat.
Wszyscy przysunęli się dookoła mnie i urządzenia. Zaczęliśmy oglądać zdjęcia. Każde było inne, niektóre śmieszne, inne dramatyczne, bądź słodkie, jak Harry w geście radości mnie podniósł do góry, a ja zaczęłam się śmiać. Gdy zdjęcia zmieniły się na te, które robiłam sobie ze Spence, od razu wyłączyłam aparat.
- To by było na tyle - powiedziałam
- Dobra, ale ja chcę mieć zdjęcie z wami wszystkimi - powiedział Louis i podał aparat Liam'owi, ten odsunął się jak najdalej mógł, by nie zmoczyć aparatu. My zbliżyliśmy się do siebie i każdy zrobił głupią minę. Potem jedno miało być normalne, więc każdy się ładnie uśmiechnął. W końcu zmęczeni usiedliśmy pod drzewem i rozmawialiśmy. Rozmawialiśmy tak długo dopóki nie przestało padać.
Takimi dniami mogłabym żyć, wiecie ? Spędzanie miło czasu w obcym mieście, które jest tak przyjazne. Niesamowite uczucie.
bardzo podoba mi się Twój blog. ciekawie piszesz
OdpowiedzUsuńwpadniesz? http://onedirection-stories.blog.onet.pl/ fajnie by było jakbyś skomentowała
już wpadam : D
Usuńnie mogę dodać komentarza, więc powiem tu, że podoba mi się ta nutka tajemniczości na początku, niesamowita sprawa i mógłby być dłuższy, czekam na kolejny ^^ x
UsuńJestem nową czytelniczką :) Podoba mi się twój blog!!
OdpowiedzUsuńwww.one-direction-fever.blogspot.com
Czekam na opinię :) x
dobra, dobra, daj mi chwilkę, zaraz skomentuję : D
Usuńoua. wciągnęłam się w ta historię, nie powiem ;D i muszę przyznać że ciekawym językiem się posługujesz, dajesz duże pole do popisu wyobraźni. tylko mam takie pytanie. skoro dziewczyny są polkami, to dlaczego mają angielskie imiona? ;D
OdpowiedzUsuńszczerze to nie mam pojęcia, poprzednio też tak miałam i mi zostało : P . wiesz, nie chciałam, żeby to było jakiś zwykły imagin, chciałam, żeby czytelnik żył w tym świecie i zobaczył co się dzieje, a nie
Usuń"dziewczyna idzie do kuchni z Zaynem byli ubrani tak : (i link do tego)" jakby nie można było tego opisać ? Bez przegięć, no...
rozumiem, napisałam że naprawdę mi się podoba twoje opowiadanie. jest ciekawe, i można choć przez chwile czuć się jakby się było w opisywanym miejscu. spytałam się tylko o imiona :D bo czytając takie opowiadania, za każdym razem zastanawiam się o co z nimi chodzi o.o jeżeli opisywany świat jest realny, to trzeba było umieścić sytuację w danym kraju gdzie takie imiona występują. ale tam. ja zawsze się przyczepiam do takich szczegółów ;D aśeupisam ;p
Usuńdobra, lubię jak ktoś mi wytyka błędy, bo wiem, że nie jestem idealna, a jak ktoś ciągle mówi, że jest pięknie i tak tam, czuje się zażenowana, bo tak naprawdę nie uważam tego za jakieś dzieło, po prostu moja wyobraźnia wciąż działa : )
Usuńi taki był mój cel, żebyś była tam ze mną, przeżywała wszystkie przygody, wiedziała co czuję i patrzyła moimi oczami na wszystko co się dzieję, mam nadzieję, że nie zawiodę w kolejnych rozdziałach twoich oczekiwań < 3
te, ja to dopiero się rozpisałam ^^
Bardzo mnie ciekawi co będzie dalej.Czekam na następną częsc:)
OdpowiedzUsuńto trochę sobie poczekacie, bo do poniedziałku, nie to, że jestem nie miła, ale miałam nie robić wyjątków ; <
Usuńteraz żałuję : P
Bardzo podoba mi się styl twojego pisania. Kocham siatkówkę dlatego cieszę się że opisujesz tutaj mecze. Oby tak dalej. Czekam na nn .
OdpowiedzUsuńtaa, jak mówiłam, to się naczekasz, ale chyba zmienię dni w których publikuje, dodam jeszcze sobotę i niedzielę, więc będzie 5 rozdziałów na tydzień, co o Tym myślisz ? : D
Usuńsiatkówka to jeden z lepszych sportów, po za ręczną, którą kocham nad życie, tak bardzo żałuję swojej głupoty, że nie mogę już trenować...
teraz została mi siatka : )
Bd dobrze. :-D miło że aż 5 w tygodniu. Czekam na nn . <3
Usuń