Od Autorki :
Jak napisałam Inie, tak zrobiłam. Postanowiłam, że rozdziały będą ukazywać się także w soboty, mam nadzieję, że to nie przegięcie, ani nie robię wam dalej niedosytu. Piszcie w komentarzach co myślicie, o tym : ) .
Późnym wieczorem chłopcy odwieźli nas do domu, Spencer było w siódmym niebie po tak mile spędzonym dniu. Ja też nie narzekałam. Spędziłam w końcu dzień z wymarzonym zespołem i spełniłam kolejne z moich marzeń. Jak weszłam do domu to pierwsze co to poszłam się umyć. Potem padnięta wtuliłam się w kołdrę i zasnęłam.
Jak napisałam Inie, tak zrobiłam. Postanowiłam, że rozdziały będą ukazywać się także w soboty, mam nadzieję, że to nie przegięcie, ani nie robię wam dalej niedosytu. Piszcie w komentarzach co myślicie, o tym : ) .
Późnym wieczorem chłopcy odwieźli nas do domu, Spencer było w siódmym niebie po tak mile spędzonym dniu. Ja też nie narzekałam. Spędziłam w końcu dzień z wymarzonym zespołem i spełniłam kolejne z moich marzeń. Jak weszłam do domu to pierwsze co to poszłam się umyć. Potem padnięta wtuliłam się w kołdrę i zasnęłam.
Chwalebny dzień ! Nic mnie nie obudziło, żadna woda, zapach jedzenia, sms, czy alarm. Wyspałam się, w końcu. Wypoczęta ubrałam się. Jak zawsze niezdecydowana wybrałam jednak coś zwykłego. Bejsbolówka, moja ulubiona koszulka z ciastkowym potworem i rurki. Zeszłam na dół. Wzięłam miseczkę i nabrałam wodę. Na paluszkach poszłam na pierwsze piętro. Otworzyłam powoli drzwi do pokoju Spence. Słońce wlewało się z okna spokojnie do pokoju, oblewając przy tym na pomarańczowo cały pokój. Podeszłam do śpiącej dziewczyny. Chciałam już ją oblać, ale zobaczyłam jak skulona płacze przez sen. Odłożyłam miseczkę na biurko. Przytuliłam ją. Ona się obudziła. Pocieszałam ją słowami "To tylko sen", "Spokojnie", "Nic się nie dzieje". Kiedy ochłonęła zauważyła miskę na stole.
- Po co to ? - zapytała, ja wstałam podeszłam do biurka, wzięłam miskę do rąk
- Po to - oblałam ją i wybiegłam z pokoju, cała mokra zaczęła mnie gonić po domu, wybiegłam na ogródek, biegałyśmy dookoła huśtawek. Wcześniej nawet ich nie zauważyłyśmy. W końcu wbiegłam do domu i zamknęłam drzwi, także przyjaciółka nie mogła wejść do środka. Wzięłam mopa i pozmywałam w jej pokoju, na schodach, w kuchni tak, żeby nie było mokrych plam. Dałam jej ręcznik, żeby się wytarła, ale dalej jej nie wpuszczałam.
- Daj mi wejść, no, nic Ci nie zrobię - prosiła
- Znam Cię, i się nie dam. Jak wyschniesz to, może wejdziesz - powiedziałam beznamiętnie
- Proszę, odpłaciłaś mi za wczorajszą pobudkę, jesteśmy kwita. Naprawdę będę grzeczna - zlitowałam się i wpuściłam ją do środka. Na szczęście nic mi nie zrobiła. Pobiegła na górę się ubrać. Poszłam za nią, bo nie miałam nic lepszego do roboty. Ubrana suszyła sobie włosy. Zabrałam jej suszarkę i sama zaczęłam jej suszyć te niesforne loczki. Dziecko bez mamy to, by nie przeżyło, zawsze sobie powtarzam myśląc o niej. Taka nieporadna, a taka kochana. Chociaż wiem, że tak naprawdę jest silniejsza od nas wszystkich. Tyle zniosła, a pomimo to się nie poddała ani razu. Ujście w swojej złości, a czasem bezsilności rozwiązuje treningami i spotkaniami z nami. Zawsze byłyśmy nierozłączne po poznaniu naszej historii. Jakby to było dzisiaj zawsze będę to pamiętać. Tak, użyję tu pięknego kawałka retrospekcji.
Było gorące lato. No dobra, w ten dzień akurat padał deszcz. Ulewa, że aż masakra ! Minęło pół roku odkąd się znamy. Pierwszy tydzień wakacji, moje przyjaciółki spały u mnie. Spencer pobiegła rano do lasu, nie chciała nas budzić, więc po prostu pobiegła sama. Wystraszyłyśmy się, czemu tak nagle zniknęła. Nie znała tu nikogo, bo mieszkałam w małej wiosce razem z May. Spencer mieszkała w mieście, gdzie chodziłyśmy do szkoły. Z May się znałyśmy od przedszkola, ale nie przepadałam za nią, bo tak naprawdę się nie znałyśmy, dopiero podczas naszych treningów, dobrałyśmy się i stałyśmy się nierozłączne. Po dwóch godzinach siedzenia na szpilkach usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam po schodach. W drzwiach stanęła mokra, przemoczona i brudna Spencer. Nasza 1/3 paczki. Od razu wpuściłam ją do domu. Poszłyśmy do łazienki. Okazało się, że strugi deszczu jedynie zakrywały jej łzy. Gdy już wrzuciłyśmy ją pod prysznic, umyłyśmy wysuszyłyśmy i ubrałyśmy to łzy dalej spływały po jej policzkach. Nie mogła przestać, to była rocznica śmierci jej taty. Nie dziwię się, że tak zareagowała. Potem tak jak jej łzy, tak potok słów wyleciał jej z ust. Wytłumaczyła nam wszystko. To jeszcze bardziej zbliżyło nas do siebie. Jeszcze bardziej poczułyśmy, że się potrzebujemy nawzajem.
Piękna retrospekcja, co ? W każdym razie, przechodząc do dnia na którym skończyłam, kiedy to suszyłam włosy Spencer. Wyłączyłam suszarkę, wzięłam szczotkę i powoli je rozczesywałam.
- Widziałam go... - powiedziała pusto
- W sensie ? - zapytałam, niedokładnie wiedziałam o co chodzi
- Mordercę mojego ojca, widziałam jak siedzi na trybunach...
- Widziałaś go dwa razy, skąd pewność, że to akurat on był w twoim śnie ?
- Daj spokój, takiej twarzy się nie zapomina... Dalej i tak mi nie wierzycie, że widziałam go wtedy, w tym lesie. Widziałam go, naprawdę, mam szczęście, że byłyście ze mną. To był on i jak widać nie daje za wygraną. Polska policja to dupy.
- To prawda, ale nie możesz być pewna, że to był on.
- To był on, widziałam go na zdjęciu. Dalej miał tą szramę na pół twarzy co mój tato ją mu zrobił !
- Ja wiem, ale nie masz pewności, to było z resztą ponad rok temu już.
- Em, chociaż raz daj za wygraną i przyznaj, że on żyję i poluje na mnie.
- Nie, nie przyznam, bo nie chcę widzieć jak zaczynasz być smutna, czy coś w tym rodzaju, ja chcę mieć Cię żywą ! Zrozumiałaś ? On nie żyje, nie żyje i jeszcze raz nie żyje. A gdy będzie próbował Cię "upolować" to my zawsze z Tobą będziemy. Nie zabierze nam Cię... - powiedziałam dumnie i przytuliłam się do niej tyłem.
Nie miałyśmy zdecydowanych planów na dzisiaj. Chciałyśmy jedynie pójść do kina, czy do klubu. Nic specjalnego. Stwierdziłyśmy też, że zjemy śniadanie na mieście. Aaron musiał załatwić parę spraw z Trenerką, więc miałyśmy całą May dla siebie. Całą trójką zadzwoniłyśmy po taksówkę, która zabrała nas do położonego w samym centrum stolicy Anglii Starbucks Coffee. Zapłaciłam taksówkarzowi i poszłyśmy do kawiarni. Usiadłyśmy w kącie i zamówiłyśmy trzy karmelowe kawy.
- Jak było wczoraj z Aaronem ? - zapytałam May i napiłam się kawy
- Dobrze, byliśmy w kinie, miło było. A wam ? - powiedziała szczęśliwa. Widać było, że jej pogoda ducha zawdzięczana jest jego obecnością.
- Genialnie, graliśmy w siatkówkę. A Harry i Niall przystawiają się do Em - powiedziała podekscytowana Spence
- Jesteście niezłe, jak nie macie treningu to gracie w siatkówkę, logiczne - powiedziała - Uuu... Em już ma podryw i to w innym kraju i to przez dwóch światowej sławy chłopców ! - zaśmiała się
- Bez przesady, wypraszam sobie. Bzdura, nie polecieliby na kogoś, kogo nawet po pierwsze nie znają, po drugie nikt nie wie kim jestem. Jestem zbyt przeciętna dla nich - stwierdziłam. Może nie wierzycie to co mówię, ale naprawdę tak myślałam, ba może dalej przechodzi mi to przez myśl i nie zaprzeczam. Nie wierzę, że mogłabym w ogóle zadziałać między nimi. Moja wiara w siebie nie jest zbytnio duża, żeby w to uwierzyć, czy coś z tym zrobić.
- Sama wiesz, że tak jest. Zawsze chłopcy lecą na ten twój odmienny pogląd świata, czy olewanie ich - powiedziała May
- Głupoty same słyszę - powiedziałam.
- To w końcu odetkaj te uszy i nas posłuchaj. Masz mi nie zamieszać w żadnym z ich żyć, bo niedługo wyjeżdżamy, a oni są sławni - mówiła May - A jeżeli Cię polubią, to staraj się tak bardzo to przedłużyć i kłamać, że nie odwzajemniasz ich uczucia. Masz mi nic w życiu ich, ani naszych nie namieszać. Nie chcę skandali, czy zdjęć. Nic. Proszę, po prostu daj nam odetchnąć i nic nie namieszać. Za często coś chrzanisz i nie wiesz jak to potem naprawić. Proszę, o za dużo Cię nie prosimy...
- No dobra, obiecuję, nic nie namieszam. Będzie dobrze, zobaczycie - powiedziałam.
Miała rację. Często zaczynałam coś co nie miało sensu, po czym robiłam coś czego później bardzo
żałowałam. Krzywdziłam ludzi tak jak robił to mój tato. Musiałam zacząć coś od
nowa, z czystym kontem. Teraz miałam nie nawalić. Niech będzie, postaram się. Z
perspektywy dwóch tygodni do przodu mogę teraz powiedzieć : niedoczekanie moje.
Nawalić, nie nawaliłam, obietnice zrobiły to za mnie.
Cała nasza trójka poszła do kina. Wybrałyśmy jakiś dobrze
zapowiadający się film pt. "Kobieta W Czerni". Zwiastun wyglądał
bardzo przerażająco, co przemawiało do nas jako dobre kino. Im straszniejsze,
tym ciekawsze. Tak to działo. Coś musi Cię chwycić, żeby było dobre. Tylko
straszne filmy mogłyby być dobre. Co fajnego jest w komedii romantycznej, kiedy
wiesz, że prawdopodobieństwo znalezienia takiej miłości jest jak jeden do
osiemdziesięciu dwóch miliardów. Czyli nawet więcej niż ludzi na świecie !
Bardzo mała szansa, żeby coś takiego przeżyć. Po wysiedzeniu tych dwóch godzin
z hakiem wyszłyśmy zmęczone, aczkolwiek podekscytowane rozmawiając o filmie. Film przekroczył nasze oczekiwania. Był wręcz zniewalający z nóg. Zwiastun nie okazał jak niesamowity jest film, co bardzo rzadko się zdarza. W tym momencie nasze plany dość zawiodły, bo brak ich przeszkodził nam we wszystkim. Była dziewiętnasta, niezbyt dużo możliwości się nasuwa. Siedziałyśmy w kawiarence na przeciwko kina. Z zadumy wybił nas, ostatnio za często wybijał mnie ten telefon, tak mój telefon zadzwonił. To Harry dzwonił. Spanikowałam po całej tej rozmowie z dziewczynami, kazałam May odebrać. Zaczęła się burzyć, ale i tak zrobiła o co prosiłam.
- Telefon Emily - powiedziała na wstępie i przełączyła rozmowę na głośnik
- Jest może Em gdzieś blisko ? - zapytał zbity z tropu chłopak
- Nie, przepraszam. Coś przekazać ? - zapytała grzecznie May
- No mam zaproszenia dla waszej trójki na występ Ed'a Sheeran'a. Wiem, że Spencer i Em bardzo go kochają - zaśmiał się melodyjnie - Co do Ciebie nie mam pewności, bo pewnie wolisz coś mocniejszego.
- Trafiłeś, wolę, ale Ed jest taki pocieszny. - powiedziała zachwycona
- Dobra, to przyjedźcie jak najszybciej pod klub True Words. Będę czekać razem z chłopakami przed nim, żebyście się nie zgubiły. Słyszałem już parę historyjek o was, więc wolę być ubezpieczony - roześmiał się
- No dobra, będziemy jak najszybciej. Pa - powiedziała i się rozłączyła.
Ed Sheeran ? Przecież to najlepszy piosenkarz, pisarz piosenek w UK, ba na świecie ! Jak Harry mógł mi to zrobić ? Teraz kiedy miałam zacząć go do siebie zniechęcać on odwala takie rzeczy ? Jak mam nie pokazać, że się cieszę, w ogóle jak powinnyśmy mu się odwdzięczyć za coś takiego ? Masakra, prawda ? W każdym razie poszłyśmy na zewnątrz i złapałyśmy jeszcze autobus. Mądra Em, zawsze przezorna i znalazłam mapę w telefonie. Znalazłam klub, był jakieś dwa przystanki przed nami. Londyn powoli zaczął się ściemniać. Jakby miasto budziło się dopiero ze snu. Przewiozłyśmy się na gapę, na szczęście nikt tego nie zauważył. Wyskoczyłyśmy z autobusu. Przed miejscem spotkania czekał Harry. Zamachał do nas, od razu go zauważyłyśmy. Powoli zaczęłyśmy się zbliżać.
- Em, pamiętaj. Nie rób nic głupiego - przypomniała mi May
- Pamiętam - Harry znalazł się w odległości na tyle, że już wszystko słyszał, więc zaczęłam głośno - Cześć, Ed Sheeran ? Serio ?
- Chciałaś to masz - powiedział i wprowadził nas do klubu - Dajcie mi wasze rzeczy, tak możesz wziąć ze sobą aparat - powiedział czytając mi w myślach, a ja wyciągnęłam aparat z torebki. Nasze rzeczy oddał do garderoby. Cała nasza czwórka weszła głębiej do klubu. Stanęliśmy w drzwiach. Na sali były rozstawione stoliki ze świeczkami, a przy końcu sali była scena ze sprzętem i krzesłem. W pomieszczeniu było jedynie parę technicznych sprawdzających ostatnie rzeczy przed koncertem.
- Koncert zacznie się za godzinę, pewnie półtorej. Ed jest w garderobie z chłopakami, no nie ma dzisiaj Zayn'a i Liam'a. Jeden dalej nie powiedział nam o co chodzi, a drugi jest z Danielle. Chcecie poznać naszego artystę ? - zapytał, ale znał odpowiedź, od razu poprowadził nas za kulisy do pokoju muzyka. Zapukał i wszedł. Przy biurku stał rudy chłopak, a za nim stali Niall i Louis.
- To są te panny ? - powiedział radośnie Ed
- Tak, to jest Em - pokazał na mnie - To Spencer, a to Emily.
- Miło was poznać, słyszałem o was co nieco - powiedział, po czym podszedł do nas, żeby się przywitać - Emily - podał mi rękę - nasza genialna artystyczna duszyczka - lekko się zdziwiłam, skąd on w ogóle to wytrzasnął, potem podszedł do Spencer - Spencer, jakże utalentowana siatkarka, czy wokalistka, odbicie lustrzane Em, słyszałem, że lubisz, gdy tak na Ciebie mówią - zwrócił się do mnie, a ja jedynie kiwnęłam głową - Jesteście jak siostry, lubię takie dziewczyny. No i May, Ciebie to nic nie przebije w siatkówce. Masz przemiłego chłopaka, bardzo grzeczny. Wasza miłość jest taka niewinna, słodka, młoda i jak sama to ujęłaś z przyjaciółkami "pocieszna" - zachichotałyśmy - Louis idź po aparat, proooooszę - przeciągnął samogłoskę
- Nie trzeba ja mam - powiedziałam i podałam go Louisowi, ten zrobił nam parę zdjęć z wokalistą
- Zaradna jak zawsze, idź z Louisem i zobacz ile ludzi stoi przed klubem, słoneczko ? - powiedział troskliwie, aż chciało się go uściskać. Grzecznie zostawiłam aparat i wyszłam z Lou z garderoby. Po chwili milczenia, pierwszy zaczął.
- Jak po wczoraj ? - zapytał chłopak
- Miło, jejku, mogłabym tak codziennie - zaśmiałam się
- No, wiesz, nie tylko Ty - odpowiedział - Pamiętasz co Ci mówiłem, wtedy na meczu ? - spojrzałam na niego z niepokojem. Kazałam muz zaczekać, a sama wyszłam z budynku, powoli formowała się kolejka, było tam jakieś dwadzieścia osób. Wróciłam do środka. Siedliśmy z Louisem w kącie pomieszczenia. Nikt nas tam, by nie zobaczył.
- No, że mam szansę u któregoś z was, czy coś w ten deseń - powiedziałam
- Dobra pamięć, dobra. Jeżeli chodzi o to, sama widzisz jak sprawy idą. Proszę Cię, nic nie rób, po prostu przy nas bądź, a sama zobaczysz jak bardzo możemy kogoś pokochać - powiedział
- Już coś dzisiaj obiecałam, ciężko mi będzie to obiecać, przepraszam... - powiedziałam i spuściłam wzrok na stół, on podniósł mi brodę, tak bym patrzyła mu prosto w oczy
- Czego się boisz ? Jestem przy Tobie, pamiętaj - powiedział łagodnie
- Ja-ja, nie chcę nikogo skrzywdzić - chciałam powiedzieć twardo, ale czułam jak głos mi się łamie - Obiecałam, że nie zamieszam w waszym życiu, że nie dam wam się we mnie zakochać. Ja nie chcę, popełnić żadnego błędu. Przyjechałam tu grać, a nie się zakochiwać w was jeszcze bardziej. Kochałam was jako zespół, a teraz jak mam szansę pokochać was jako chłopaków, których znam jest mi ciężko, bo wiem, że za dużo osób już zraniłam. Nie wiesz jak to jest - łza spłynęła mi po policzku, on ją wytarł rękawem
- Nie mów tak, jeżeli się kogoś zraniło to czasem się musiało to stać, żeby później mogło się zdarzyć coś wspaniałego. Nie próbuj mi tutaj nawet płakać, nie chcę widzieć żadnych łez - przysunął się bliżej i objął mnie ramieniem. Położył moją głowę na swoim ramieniu. Westchnął lekko. - Nie masz pojęcia jak to jest naprawdę ranić... - objęłam go mocniej, schowałam głowę w jego ramieniu, tak, żeby nie patrzył jak płaczę - Jesteś niesamowita, słodka, miła, mądra i twierdzisz, że mogłabyś kogoś zranić ? - pokiwałam głową - Mylisz się, zbyt Cię pokochaliśmy już, żebyś mogła nas zranić. Cokolwiek teraz zrobisz i tak już jesteś nasza. Masz mi tu przestać się mazać, jesteś silna i teraz nam to pokaż.
Przetarłam oczy i podniosłam głowę. Spojrzałam mu w oczy, były takie troskliwe, łagodne i jakby mówili do mnie, że zawsze jest nadzieja na lepsze jutro. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w czoło.
- A Ty mój - usłyszałam szelest, kurtyna się poruszyła
- Chyba ktoś słyszał moment, który był wyrwany z kontekstu - powiedział Louis, wstał i podał mi rękę. Poszliśmy razem za kulisy do garderoby. Przed wejściem zapytałam, czy wyglądam w miarę normalnie, ale on odpowiedział :
- Wyglądasz najładniej na świecie, nie potrzebujesz mnie, żebym Ci na to odpowiadał, sama masz to wiedzieć. Jesteś piękna i tyle - weszliśmy do pokoju, wszyscy śmiali się. Gdy nas zobaczyli jakby się ucieszyli na nowo.
- W końcu. Ile już jest osób, kochanie ? - zwrócił się do mnie
- Około trzydziestu jakoś - odpowiedziałam
- To dobrze, jak będzie jakoś dwudziesta to zaczniemy wpuszczać ludzi - powiedział Ed - Idźcie już, a ja muszę się przygotować.
Wyszliśmy z garderoby. Razem z Louisem usiedliśmy w stoliku w kącie. Dołączył do nas Harry, Niall i dziewczyny usiedli parę stolików dalej. Louis powiedział, że pójdzie po wodę dla nas. Harry przysunął się do mnie.
- Louis ma dziewczynę... - powiedział sztywno
- Wiem, i ? Jeżeli chodzi o to, że podsłuchiwałeś nas w nie tym momencie co trzeba to się przeprasza - powiedziałam łagodnie, patrząc jak trzęsą mu się ręce
- Och, przepraszam... Nie chciałem, to tak jakoś wyszło. To czemu niby jest taki twój ? - spytał pretensjonalnie, jakby to on chciał być mój
- Bo jest mój i tyle. Kocham go za jego obecność.
- Dobrze wiedzieć, a ja jestem twój ? - zrobił minę małego szczeniaczka
- Pewnie, że tak - położyłam rękę mu na szyi, przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, po czym pocałowałam go delikatnie w policzek. Chciałam oderwać moją rękę, ale on złapał ją i położył na sercu. Czułam jak jego serce przyspiesza rytm. Spojrzałam na niego, jego oczy były zamknięte, jakby chciał zapamiętać tę chwilę na zawsze. Louis właśnie przyniósł trzy szklanki z wodą i malutką cytrynką w środku. Postawił na blacie stołu, Harry jakby się ocknął i otworzył oczy. Nasze ręce zjechały z jego klatki piersiowej na jego nogę. Trzymaliśmy się dalej za ręce.
- Proszę - powiedział i usiadł obok nas. Zauważył nasze dłonie i jakby przez jego twarz przeszło coś na kształt zadowolenia z siebie. Uśmiechnęłam się. Zobaczyłam jak ludzie powoli wchodzą do klubu. Po półgodzinie całe pomieszczenie było zapełnione po brzegi.
Nie będę opisywać wam jak fantastycznie było na koncercie Sheeran'a, bo to raczej oczywiste. Przez cały występ trzymaliśmy się z Harry'm za ręce. Czułam jak niektórzy na mnie patrzą z zawiścią, czemu to ja go trzymam, a nie ktoś inny. Po koncercie wsiedliśmy do auta całą szóstką. Pojechaliśmy do nas. Wszyscy ściśnięci na moim łóżku oglądaliśmy jakiś film. Nie był zbytnio ciekawy, pod byle pretekstem zeszłam na dół do kuchni. Usiadłam przy stole i wyciągnęłam telefon. Włączyłam TT. Zauważyłam nowych obserwujących mnie. Była to cała piątka chłopaków z 1D. Zaśmiałam się do ekranu i napisałam tweet'a : "I kto rządzi ? Całe One Direction mnie followuje ! Kolorowych wszystkim x". Usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Zza nich wyłoniła się głowa Louis'a.
- Ktoś miał się nie angażować ? - powiedział i usiadł naprzeciwko - Macie marchewki ? - wskazałam na lodówkę, on podszedł i wyciągnął sobie trzy, po czy wrócił na swoje miejsce
- To nie ja, nie chciałam go puścić, bo pewnie by sobie coś pomyślał - powiedziałam przeglądając ostatnie tweety znajomych
- Tak, tak. Wmawiaj tak sobie. Z resztą, ledwo co się znacie, jeszcze nic nie wiadomo.
Koniec świetny :)
OdpowiedzUsuńKońcówka najlepsza ♥
OdpowiedzUsuńdzięki, dzięki : )
UsuńChyba wiesz, że jesteś wspaniała, więc Ci tego nie mówię:p No dobra jednak powiem JESTEŚ CUDOWNA I NIESAMOWITA!!!!! Już nie mogę doczekać co się stanie z tym mordercą <3<3<3 A i bardzo great idea z tą sobotą:*
OdpowiedzUsuńno z mordercą to trochę się będzie działo, ale to za parę rozdziałów, mam nadzieję, że nie mówię czasem za dużo : )
Usuńdziękuję ; *****
Dziękuję kochana <3 wiesz że misię to podoba więc nia więcej nie bd pisać. Tylko wiesz że czekam na więcej. ! Haha. <3
OdpowiedzUsuńpatrz w ogóle jak ja Cię słucham : *
Usuńto jest meeeeega ! pomysl z dodawaniem w sobote baardzo dobry ; D nigdy chyba nic czytałam z taka ciekawoscia zadnej ksiazki jak tych twoich dwóch . chcialam ci powiedziec jeszcze ze widze cie jako przyszła pisarke . masz bardzo dobre pomysły i dużo się dzieje w twoich opowiadaniach . podsumuje to wszystko JESTES ZAJEBISTA !!! <3
OdpowiedzUsuńwiem, wiem, ale gdyby nie Ina, to nie ja, więc jej dziękujcie : D .
Usuńgdyby się nie działo za dużo to by było nuuudno : )
dziękuję po raz kolejny, dalej się rumienię ; ***
Massive thank u za te soboty! :* Hahaha zapraszam do mnie : http://new-life-with-1d.blogspot.com/ xx
OdpowiedzUsuńno wiesz, trzeba się jakoś poświęcić, za takie komentarze to ja po prostu muszę oddać mój weekend wam normalnie, gdyby nie wy to i mnie by tu nie było < 33
UsuńPo prostu masz to coś co nas przyciąga na Twoje blogi moja droga :D
UsuńBardzo się cieszę, że dziś jest poniedziałek, bo będzie nowy rozdział.Również się cieszę z powodu dodania nowego dnia pisania przez ciebie postów.Ach i ta akcja z Harry'm , po prostu kocham Twoją twórczość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.Wiki:*
no, to czytaj i mów jak mi poszło, bo osobiście to jeden dla mnie z lepszych rozdziałów, a siódmy to po prostu ubóóóóstwiam <3
Usuń