niedziela, 1 lipca 2012

Prolog - Nie Odeszłam

Odeszłam, przynajmniej tak się czułam. Wiedziałam jednak, że nie jest to niebo, choć też nie jestem na ziemi. Znajdowałam się pomiędzy. Nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje. Dziwne uczucie. Wszędzie było pusto, ale w głowie miałam mętlik. Coś mi mówiło, że siedzę na lotnisku i czekam na odprawę. Nagle spojrzałam głębiej i dostrzegłam duże okno. Szybko wstałam i do niego podbiegłam. Zobaczyłam siebie, ale nie w odbiciu. Siebie, ale na ziemi. Leżałam przykuta do łóżka w szpitalu. Louis siedział obok mnie z kwiatami w rękach. Nie umarłam, nie rozumiałam. Po chwili przyszedł lekarz.
- Panie Tomlinson, nie wiemy co z nią zrobić. Narządy powoli wysiadają, nie możemy jej obudzić, bo z pewnością umrze. Musimy czekać. Proszę sprowadzić jej opiekuna prawnego, bądź rodziców. Oni dopełnią formalności i podpiszą papiery. Ona może się obudzić w każdej chwili, im później tym lepiej. Może narządy w pełni wrócą do zdrowia - powiedział mężczyzna w kitlu i wyszedł z sali.
Po chwili pojawiła się reszta moich byłych znajomych. Spencer, May, Aaron, Niall, Harry, Liam, Zayn i Katie. Niall miał bukiet białych róż. Moich ulubionych, skąd wiedział ? Położył je na stoliku obok mojego łóżka.
- Czyli, że z tego nie wyjdzie ? - zapytał smutny Nialler.
- Jej narządy muszą wrócić do stanu normalnego, zanim się obudzi. Lekarze dają jej jakieś leki i starają się wprowadzić w stan narkozy, ale nie mogą tak tego utrzymywać długo, bo to też nie jest zdrowe. Jeżeli szybko wróci do zdrowia to i może się obudzi. Jeżeli obudzi się wcześniej to marne szanse, że przeżyję - powiedział Louis i złapał mnie za rękę.
Poczułam to ! Poczułam jego ciepło. Może i prawie mnie nie było, ale czułam jego dotyk. Ręka mi zadrżała, ale nie wiem, czy w realnym świecie, czy w moim.
- Jak długo będzie się regenerować ? - zapytała zapłakana Spencer.
- Parę tygodni, miesięcy ? Dlatego tak ciężko będzie ją utrzymać w stanie śpiączki - odpowiedział chłopak, który mnie uratował.
- Jak t się stało, że w ogóle ją znalazłeś ? - zapytała Katie i przytuliła się do Zayn'a.
- Odwiozłem ją do domu, chciałem wrócić już do nas, ale coś mnie zatrzymało. Jakby kazało mi wrócić. Nie mogłem jej tak zostawić. Był poranek, a ona była sama. Nie wiedziałem do czego jest zdolna... Wszedłem do domu, zajrzałem do kuchni najpierw. Nic, pobiegłem do jej pokoju. Znalazłem ją na podłodze z lekarstwami i rozlanym piwem. Sprawdziłem jej puls, prawie był wyczuwalny. Zadzwoniłem po pogotowie. Jak przyjechali zostałem jeszcze, bo chciałem się rozglądnąć. Znalazłem list pożegnalny - podał im list, który znalazł tamtego dnia.
Spencer go wzięła i zaczęła czytać go na głos. Wszyscy stali jak wryci. Potem wrócili do rozmowy.
- Jej mama przyjedzie ? - zapytał Aaron przejęty tuląc swoją dziewczynę.
- Powinna tu być za jakiś tydzień. Bo nie może latać, ciąża, wiecie. Przypłynie tu, zaraz po tym jak dojedzie do Francji - powiedziała Kate.
- Co jej powiem, że nie uważałam na jej córkę i chciała się zabić ? - powiedziała zdesperowana May - To my ją do tego wyjazdu namówiłyśmy. Znienawidzi nas... - łza spłynęła jej po policzku.
- May, będzie dobrze. Em się obudzi, miejmy nadzieję, że nie popełni takiego głupstwa ponownie. Co sobie myślała... "O jeden problem mniej" - zacytował Aaron.
- Może i zagmatwała nam trochę życie, ale to nic - powiedział Harry.
- Nie powinienem był na nią krzyczeć. Ta cała sprawa to jakaś pomyłka - powiedział Irlandczyk i wybiegł z mojej sali.
- Biedny Niall. Naprawdę ją kocha. Przegiąłem. Mogłem dać za wygraną... Jejku głupi jestem. Nie kochałem jej i tylko chciałem, żeby była moja. Louis, weź pomóż... - powiedział bezradnie Harry.
A wszyscy zwrócili głowę w kierunku lokowanego chłopaka.
- Harold, pozwól na słówko - powiedział poważnie i także wyszli z sali.
Moje przyjaciółki usiadły na łóżko dookoła mnie.
- Co za idiotka - powiedziała Spencer i patrzyła na mnie ze szklanymi oczami - Jak mogła nam to zrobić ?
-  Tak ją kocham, czemu ? - powiedziała May - Zawsze byłyśmy razem, trzech muszkieterów...
-  Cały turniej, jej... Nasze wygłupy, Red John, chłopcy z 1D... To wszystko przeżyłyśmy razem, czemu mogła pomyśleć, że jest kłopotem ? - żaliła się Spencer.
- Zawsze była przy nas, już szybciej bym pomyślała, że nas nie chcę oglądać - powiedziała Kate.
Nagle zadzwonił telefon do Aaron'a. Chłopak wyszedł z sali. Za moment wrócił i powiedział, że muszą iść na trening. Nie mogą dłużej tego przeciągać, bo za miesiąc rozstrzygnięcie Turnieju Ryanair'a. Dziewczyny pożegnały się ze mną, potem chłopcy i wyszli. Patrzyłam przez to okno. Pusto i głucho. W końcu wrócił blondyn do sali. Usiadł na krześle przy stole, patrzył się na mnie ze łzami w jego niebieskich oczach.
- Wiesz, przepraszam. Nie chciałem, by to się tak skończyło. Nie powiedziałem Ci nawet co do Ciebie czuję... Krótko się znamy. Dobrze o tym wiesz. Chociaż mało czasu minęło to zdałem sobie wczoraj sprawę po naszej kłótni, że nie powinienem, bo jesteś moją księżniczką... Kocham Cię. To nie Ty się zmieniłaś, tylko ja. Zły byłem, że poświęciłem moje zdrowie na szukanie tego psychopaty, a Ty wróciłaś do Harry'ego, który bawił się Tobą od samego początku i nikt nie miał zamiaru Ci o tym powiedzieć, bo byli niby w porządku do niego. Jako przyjaciele, wiesz...Mówię to za późno. Zdałem sobie sprawę po tym co zrobiłaś. Chciałaś popełnić samobójstwo przeze mnie. Czuję winę i to dużą. Jeżeli za pewne się nie obudzisz to przynajmniej ja do Ciebie przyjdę niedługo - przestałam go słuchać.
Coś z tyłu mnie wołało. Obróciłam się plecami do okna. Czułam ciepło w całym ciele. To co mówił Niall było takie kochane i słodkie. Chciał być ze mną, pomimo tego co zrobiłam i tego, że mnie nawet nie było na ziemi. Szłam w stronę tego czegoś. Jakby moją głowę wypełniały jedynie słowa "Jesteś moją księżniczką...". Uśmiechałam się do siebie. Dostrzegłam postać, gdzieś w oddali. Zaczęłam biec w jej kierunku. Powoli zaczynałam sobie zdawać sprawę z tego, że ją znam. W końcu byłam za nią. Chrząknęłam. Ona się obróciła, to była Ellie. Nasza współzawodniczka, grałyśmy razem w drużynie. Ja ją kontuzjowałam i nie mogła już grać. Wróciła do domu. Była blada, miała czerwone usta jak wiśnie, które kontrastowały z resztą.
- Co tu robisz ? - spytałam.
- Wołałaś mnie, więc jestem - odpowiedziała i usiadłyśmy na zielonych krzesłach, które nagle się pojawiły.
Tak jak myślałam, wyglądały jak te w poczekalni na odprawę na lotniskach.
- Gdzie jesteśmy ? - zapytałam zdezorientowana.
- A jak myślisz ? - zaśmiała się do mnie.
- Na lotnisku w Heathrow. Chociaż to nie ma sensu, ale coś mi mówi, że jednak tak - odpowiedziałam i sama się sobie dziwiłam, słowa wypływały mi z ust chociaż nawet o tym nie myślałam.
- Utworzyłaś ten obraz, bo jest Ci bliski z jakiegoś powodu. Wiesz czemu pojawiłam się tu tak łatwo ? - zapytała, a ja pokręciłam głową na 'nie' - Bo przyszłam po Ciebie, możesz iść ze mną, albo dokończyć to co do Ciebie należy na dole.
- Czyli, że nie żyjesz ? Jak to ? - przeraziłam się.
- Planowałam samobójstwo, przyznaję się - podniosła ręce do góry śmiejąc się - Masz mnie, ale nie zdążyłam. Okazało się, że mam białaczkę, niezdiagnozowaną. Umarłam zaraz po powrocie, bezboleśnie. Dostałyście wiadomość od mojej mamy, ale nie chciała was martwić, bo przecież miałyście ważniejsze rzeczy na głowie - uśmiechnęła się i położyła mi rękę na ramieniu - Zastanów się, albo zostawisz ich, albo nigdy więcej nie zobaczysz, no może za parędziesiąt lat.
- Nie wiem, nie potrafię wybrać. Wybrałam, gdy połykałam leki, ale teraz... Widzę co czują, nie chcę ich zostawiać. Nie mogę na nich patrzeć. Powiedz mi co będzie jak pójdę z Tobą ? - zapytałam bezradnie.
- Twoje serce przestanie bić, twoja mama nie zdąży dojechać. Mała Emma dorośnie bez siostry i nie będzie szczęśliwa, będzie sama myśleć o samobójstwie. James ma pewną chorobę genetyczną, za parę lat odejdzie, a twoja mama będzie znajdowała sobie kolejnych beznadziejnych facetów, jak twój biologiczny ojciec - stwierdziła była siatkarka.
- A jak zostanę ? - zapytałam i łza spłynęła mi z policzka i skapnęła mi na spodnie, które były suche, po łzie nie było śladu.
- Postaraj się to naprawić. Nie mogłabym wziąć Cię bez konsekwencji. Wiesz o tym, prawda ? - uśmiechnęła się i zobaczyłam jej śnieżnobiałe zęby.
- A co z dziewczynami ? - zapytałam i poczułam kolejną łzę.
- Podobnie, Spencer się potnie, a May będzie żyła jako jedyna długo z Aaron'em, ale jakie to będzie życie... Marne, nudne i bez sensu - zaśmiała się, jakby taka była kolej rzeczy.
- Nie daj mi iść z Tobą... - zapłakałam - Chcę wrócić, proszę...
- Ja nie mogę, sama wsiąść musisz do samolotu - odpowiedziała i mnie przytuliła - Zobaczymy się, kiedyś. Masz jeszcze dużo czasu, by mnie ponownie spotkać. Nie daj się i wygracie na pewno z Anglią - mrugnęła do mnie jednym okiem.
- Mam nadzieję - płakałam dalej.
Ona rozpłynęła się w powietrzu. Wróciłam do okna. Nic już nie pokazywało, nie było mojej sali. Nic nie było. Nagle zaczęło zmieniać kształt. Odsunęłam się gwałtownie. Po chwili było już drzwiami do samolotu. Otworzyła je stewardesa podobna do Ellie, z tym samym uśmiechem.
- Zapraszamy na lot. Dziękujemy, że wybrałaś linie lotnicze Niebo.
Niepewnie weszłam do niego i zajęłam pierwsze krzesło jakie znajdowało się przy wejściu. Zamknęłam oczy. Wszystko się rozpłynęło.
Usłyszałam głos Irlandczyka. Mówił dalej. Nie otwierałam oczu.
- To było takie głupie zostawianie Cię na pastwę tego kobieciarza... Potem jeszcze na Ciebie nakrzyczałem. Głupi jestem, to ja powinienem wziąć te leki. Ja, nie Ty... - usłyszałam, że wstał z krzesła i podszedł do łóżka.
Pocałował mnie w czoło, a następnie w usta.
- Żegnaj, niedługo się zobaczymy - powiedział i odstąpił od mojego łóżka.
- Nie, idź - wychrypiałam.
Otworzyłam oczy. Obraz był zamglony. Nic nie mogłam na początku dostrzec, jedynie kształty i kolory. Zamrugałam ponownie. Obraz się wyostrzał. W końcu dostrzegłam zapłakanego Irlandczyka koło mojego łóżka. Słyszałam jak maszyna obok pika, moje serce biło. Spojrzałam w kąt pokoju. Stała tak Ellie i wysłała mi całusa. Zamrugałam ponownie, ale już jej tam nie było.
- Nigdzie się nie wybieram, kochana - powiedział i pocałował mnie w głowę - Nigdzie...
Nacisnął na przycisk nad moją głową, który miał przywołać pielęgniarkę. Potem kolejne bieganiny. Lekarze, stażyści, konsultacje, badania. Niall nie odstępywał mnie na krok. Trzymał mnie za rękę i patrzył się z troską.


DWA DNI PÓŹNIEJ

Po raz pierwszy usiadłam na łóżku. Wcześniej nawet nie podnosiłam się z niego. Jedynie spałam. Gdy się budziłam zawsze mogłam dostrzec blond czuprynę przy moim łóżku. Gdy tym razem lekko podniosłam się z łóżka on siedział w kącie i podpartą głową. Spał, nie odstępował mnie na krok od 72 godzin. Dziw, że w ogóle tu był. Uśmiechnęłam się do siebie. Do pokoju wszedł lekarz. Ja przyłożyłam palec do ust, by był ciszej i wskazałam następnie na chłopaka w rogu. Mężczyzna się uśmiechnął i usiadł na mojej pościeli.
- Dzwoniła twoja mama - wyszeptał - Kazałem jej nie przyjeżdżać w końcu jesteś w dobrych rękach - spojrzał na Niall'a - Za jakieś dziesięć dni wyjdziesz ze szpitala. Twoje narządy wracają do poprzedniego stanu. Kto wie, może jeszcze zagrasz w turnieju ? - zaśmiał się cicho.
- Dziękuję. Jest pan wielki - odpowiedziałam zmęczona.
- Kuruj się. Wpadnę wieczorem i pobiorę Ci krew. Jeszcze dzisiaj poczujesz się znacznie lepiej, bo nastąpi twoja ostatnia transfuzja krwi. Oczyścimy Cię z tych pigułek, głuptasku - zaśmiał się i wyszedł z sali.
Wpatrywałam się w śpiącego chłopca. Był taki cichy i spokojny. Zupełnie inny niż zawsze. Od tych paru dni bardzo się wyciszył. Starał się być pogodny, cieszył się za każdym razem gdy się budziłam. Wiem, że bał się o mnie. Bardzo się bał. Myślał, że mogłabym zrobić to ponownie. Nie dziwię mu się, sama się siebie boję. Chociaż po tym wszystkim. Po spotkaniu Ellie, po wizji przyszłości nie mam powodu, by to powtórzyć. Chłopak poruszył się gwałtownie na krześle i słychać było jego ciche szepty "Nie, nie zostawiał mnie. Przecież Cię kocham, Em ! Nie zostawiaj...!". Uśmiechnęłam się i wychrypiałam do niego z nadzieją, że nie usłyszy. Nie chciałam go budzić.
- Nigdzie nie idę.

____________

Od Autorki :

Macie koniec, ale wiecie, że i tak będzie kontynuacja. Może teraz się sprężę i będę pisała więcej. Dzięki za wszystko. Napisałam ten prolog tylko ze względu na was. Więc się cieszcie ;* . Kontynuacja będzie na tym samym blogu, także się nie martwcie : ) .

14 komentarzy:

  1. Jeeeej kocham cię jak dla mnie powinnam gdy skończywszy wysłać książkę do jakiegoś wydawnictwa i tylko zmienić z 1d na zwykły zespół a sukces gwarantowany pozdrawiam ;)))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miło by było : )
      ale to taka marna pisanina, nic wielkiego, raczej nie poszłoby tak łatwo < 3

      Usuń
    2. JEJU KOCHAM PO PROSTU KOCHAM TEGO BLOGA TO OPOWIADANIE TAK SAMO JAK O SHERLOCK <3 NO MAM NADZIEJE ZE BD KONTYNUACJA JUZ NIE MOGE SIE DOCZEKAĆ KOLEJNYCH ROZDZIAŁÓW ^^

      Usuń
  2. Opowiadanie było po prostu Boskie . !
    Aż brak mi słów . :D .
    I ja myślę, że będzie kontynuacja . ! ; * .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki, dzięki ; *
      postaram się jak najszybciej ją napisać <3

      Usuń
  3. Tak się cieszę, że to nie koniec :) dziękuję Ci z całego serca, jesteś naprawdę wspaniała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Koniec:(
    Aaaa możesz zdradzić kiedy będzie kontynuacja?? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeszcze to napisze, bo nawet nie zaczęłam, wiesz...
      ale dla siebie tej informacji nie zostawię <3

      Usuń
  5. Dziękuje za ten ostatni rozdział. Jest genialny. Wiedziałam, że mnie nie zawiedziesz. Czekam na kontynuacje.
    Karolina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapomniałam wspomnieć, żebyś wpadła i poczytała dedykacje na nowym blogu, ten o Sherlock : )

      Usuń
  6. Nie mogę wejść na twojego nowego bloga ciagle error kurde no co jest ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przepraszam najmocniej, naprawiłam już <3
      dzięki za zwrócenie uwagi, bo bym się nawet nie skapnęła : ) ; *

      Usuń
  7. A teraz z tą Ellie nawiązujesz do rozmowy Harrego Pottera z Dumledorem. <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne, po prostu piękne...<3

    OdpowiedzUsuń