piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział 8 - Okropne Uczucie...

Dobra, więc tak podsumujmy parę rzeczy. Schlałam się, straciłam dziewictwo, zrobiłam sobie tatuaż, pogrzebałam swoje szanse na wygranie turnieju, chłopak na którym mi zależy mnie nienawidzi, a no i moja mama jest w ciąży. Mogło być gorzej ? Błagam nie proszę o zaprzeczenie, nie utrudniajcie mi bardziej życia. Postaram się to naprawić, ale wszystko po kolei. Chociaż nie chcę naprawiać niczego co jest między mną, a Harry'm. Może to i lepiej ? W każdym razie jakoś sobie z tym poradzę. Przechodząc do rzeczy teraźniejszych, znaczy, w którym to ja momencie stanęłam ? Aaa...

Czułam jak krew zalewała wszystko dookoła, powoli traciłam przytomność. Umysł płatał mi figle, nie rozumiałam co się dzieje. W końcu straciłam kontakt z rzeczywistością. Myślicie sobie, jest źle, ale ja to nazwę może to jedynie wakacje od teraźniejszości. Spełniłam najskrytsze marzenia, a potem je zaprzepaściłam. Głupota, czy pech ? Zapewne obydwa. Obudziłam się w szpitalu. Było ciemno, w sensie była noc. Mój pokój był jednoosobowy. Z jednej strony było duże okno na Londyn, z drugiej okno na korytarz i para drzwi, jedne do łazienki, drugie na korytarz. Obok łóżka komoda i szafka nocna z lampką. Żółto-niebieskie ściany. Kto mógł połączyć tak kolory i to w szpitalu ? Przetarłam oczy. Zobaczyłam na ręce opaskę z imieniem, nazwiskiem i numerem sali, za pewne tej w której się znajdowałam. Poczułam też wenflon w dłoni. Miałam na sobie swoją piżamę. Ściągnęłam nogi z łóżka. Lekko postawiłam je na ziemi. Wstałam. Niedoczekanie moje, nie trwało to długo, upadłam, poczułam silny ból w głowie. Pielęgniarka pomogła mi wstać, posadziła mnie z powrotem na łóżku.
- Nie wstawaj. Daj sobie jeszcze parę godzin - powiedziała i spojrzała mi na wenflon - Trzeba będzie go zmienić i dać Ci trochę jedzenia, oczywiście przez żyły - uśmiechnęła się pogodnie
- Dziękuję, co się w ogóle stało ? - zapytała ledwo żywa, jakby przebiegła maraton
- Za dużo krwi wyleciało z twojej główki - powiedziała i dotknęła mojej skroni, poczułam, że mam na niej opatrunek - Przywieźli Cię tutaj wczoraj popołudniu, byłaś w śpiączce po transfuzji całe półtorej dnia. Ale jutro, lub za dwa dni powinnaś wyjść. Coś chciałabyś, żebym zrobiła ? Jestem tu jedyna na oddziale, a pacjentów mamy jedynie czterech włącznie z Tobą. Wszystkich wypisaliśmy przed świętami. No oprócz waszej czwórki. A i twoi przyjaciele mają się stawić jutro rano. Byli przy Tobie cały czas, wyszli zaledwie godzinę temu, może mniej - stała nade mną i czekała na reakcję, uśmiechała się tak pogodnie, jakby chciała pokazać, że jestem dla niej najważniejsza w tym momencie.
- Mogłaby mi pani powiedzieć, gdzie jest mój telefon ? - zapytałam uprzejmie
- Oj, wszystkie twoje rzeczy są w komodzie, twoi przyjaciele je ci wypakowali, najważniejsze rzeczy, w tym telefon i laptop masz w szafce - otworzyła szafeczkę i podała mi mojego smartphone'a - Proszę, teraz pójdę dla Ciebie po jakieś jedzenie dożylne i zaraz wrócę.
Spojrzała na telefon, była już druga w nocy. Co moi kumple robili o tej jeszcze porze tutaj ze mną ? Musieli mnie bardzo kochać najwyraźniej. Szkoda, że nie mieli dzisiaj treningu, bo zobaczą mnie w takim stanie. Nie chcę, żeby ktokolwiek widział mnie ledwo żywą. Wyglądałam jak słaba i głupia niedoszła samobójczyni. Po chwili wrócili pielęgniarka i zmieniła mi wenflon, potem nakłuła ponownie rękę i podpięła do niego małą rurkę z woreczkiem. Uśmiechnęła się i kazała mi iść spać. Nie mogłam się powstrzymać, musiałam gdzieś zadzwonić. Mama odpada, Harry się do mnie nie odzywa, Spencer i May powinny pójść w końcu spać. Mam kogoś jeszcze ? Wybrałam losowy numer.
- Halo ? - odebrał zaspany głos, ale go nie poznałam.
- Z kim w ogóle rozmawiam ? - zapytałam, sama też w pełni nie byłam ogarnięta
- E-em ? Emily to Ty ? - zapytał głos w telefonie i jakby się ożywił - Jak się czujesz ?
- Trochę nie za dobrze, to z kim rozmawiam ? - zapytałam niepewnie
- Niall, twój Irlandczyk - odpowiedział troskliwie
- To dobrze, już myślałam, że to jakiś głupek z 1D - zaśmiałam się wymuszenie
- Śmieszne, czekaj chwilę - odsunął telefon od ucha i słyszałam jak krzyczał "Ej, Emily się obudziła i właśnie do mnie zadzwoniła ! Chodźcie tu" - Dobra, wróciłem
- To było bardzo, e-e subtelne ? - szarpnęłam się na kapkę ironii
- Jak to Niall - usłyszałam głos Zayn'a - Już lepiej Ci, jak się trzymasz ?
- Jakoś, dopiero co wstałam i dostałam jedzenie przez rurkę, powiem, że bardzo smaczne - usłyszałam jak się śmieją
- To dobrze, martwiliśmy się, w ogóle to jak można pojechać do szpitala przez jakieś zwykłe przecięcie ? - zapytał Liam
- Najlepsze jest to, że przecięłam się papierem - powiedziałam żałośnie - Dokładniej listem od mamy, położyłam się na łóżku i mnie pociął. Ale w sumie to gorsze było to co w nim się znajdowało niż samo przecięcie - zaśmiałam się sztywno
- Jak chcesz to mogę przyjechać - zaoferował się Louis
- Jeżeli chcesz i się wyspałeś to możesz - powiedziałam i uśmiechnęłam się do siebie słabo.
- Niall, debilu ! - usłyszałam jak Irlandczyk krzyczy, bo Louis go uderzył - No już jestem, co za głupek. To wpadnę, za półgodzinki się widzimy - powiedział i odszedł od telefonu
- A jak tam wam mija noc chłopaki ? - zapytał przyjaźnie i poczułam okropny ból w okolicach skroni, zagryzłam wargi, ale nie pisnęłam ani słowa
- Dobrze, fajnie, że zadzwoniłaś tak w ogóle - powiedział Zayn - Tęskniliśmy
- Tak w ogóle to wiedzieliśmy, że będzie wszystko dobrze, a Harry na krok Cię nie odstąpił przez cały dzień i noc jak tam byłaś, w końcu pielęgniarka go wyrzuciła - zaśmiał się Liam, potem usłyszałam jak krzyknął, bo zapewne Harry go walnął - Nie będę przecież chorej kłamać, tak ? - ból wzrastał, musiałam się rozłączyć, więc po prostu to zrobiłam i ostatkiem sił przed zemdleniem nacisnęłam przycisk na ścianie, który wzywał pielęgniarkę.
Znowu zemdlałam, obudziłam się i nade mną stała pielęgniarka. Miałam podłączone kolejne kable do ręki i klatki piersiowej. Obok stał monitor i wyświetlał ciśnienie, rytm serca i coś jeszcze co zawsze zapominał jak się nazywało. Pielęgniarka powiedziała, że straciłam przytomność, mój próg bólu nie wytrzymał. Okazało się, że po transfuzji nie można dawać ludziom niektórych witamin, oczywiście kiedy kobieta dawała mi jedzenie przez rurkę to zapomniała podać też środków przeciwbólowych. Przeprosiła mnie i wyszła. Padłam na poduszkę i wsłuchiwałam się w pikanie monitora mojego serca. Spojrzałam na telefon, który leżał na szafce nocnej. Miałam pięć nieodebranych połączeń i minęły dwie godziny od rozmowy z chłopakami. Podniosłam się na poduszce i zauważyłam, że ktoś siedzi na krześle w kącie pokoju. To był Harry, miał przymknięte oczy, nie wiedziałam, czy śpi.
- Dziękuję - powiedziałam cicho do niego, był ze mną odkąd tu trafiłam, troszczył się, choć się nie odzywał, był ze mną, chociaż popełniłam tyle błędów jednej nocy. Nie otwierając oczu, chłopak powiedział :
- Nie dziękuj, jestem tu, bo powinienem...
- Niby czemu, nawet się nie znamy, spędziłeś tu cały wolny czas ślęcząc nad łóżkiem, chociaż miałeś dużo ważniejsze sprawy do roboty - powiedziałam zirytowana
- Znam Cię dobrze, nie oszukuj się. Nie mogłoby mnie tu nie być, martwiłem się, wiesz ? Ja mam uczucia i nie potrafię ich schować do kieszeni, czy zalać wódką i tequilą - nie otwierał oczu, jakby bał się tego co zobaczy.
- Ja też nie potrafię ich schować, ale po prostu nie potrafię sobie z nimi radzić, to jest różnica. Z resztą nie powinieneś się martwić o osobę, która nie szanuje twoich uczuć, jak widać - powiedziałam i obróciłam się na bok, żeby na niego nie patrzeć, wiedziałam, że tylko minuty dzielą mnie od wybuchnięcia i wykrzyczenia wszystkiego co o nim myślę, co czuję i czego tak naprawdę pragnę, zbierało mi się na łzy, ale ostatkiem sił je powstrzymywałam.
- Ty je szanujesz, widzę to, ale ciągle się powstrzymujesz, może mnie nie lubisz, a może... Nie wiem, wiem jedynie, że zależy mi na tym co jest między nami - poczułam jak siada na łóżku
- Czyli jednak mnie nie znasz - postanowiłam zadać ostateczny cios - Nic do Ciebie nie czuję, nic nie mamy. Nie znasz mnie i raczej nie poznasz... - łza spłynęła mi po policzku, była zapowiedzią kolejnej fali łez, musiałam być twarda, nie chciałam, żeby coś się stało. Monitor serca wydawał dźwięki jak szalony, jakby to była zapowiedz zawału.
- Em, o co Ci chodzi ? Jaki Ty masz ze mną problem, co ? - był zdenerwowany, podniósł głos, po raz pierwszy usłyszałam jak się denerwuje, powoli ta złość rosła - Od samego początku staram Ci się uchylić nieba, robić wszystko, żeby być blisko, a co dostaję w zamian ? Zdradę, dziewczyna spija się, tańczy na stole i ląduje na następny dzień z kimś w łóżku, tracąc dziewictwo i zapewne on zostanie ojcem. Co takiego Ci zrobiłem chcąc być przy Tobie ? No co ? ! - wykrzyczał i usłyszałam jak siada na krzesło, nie miał zamiaru wyjść, nie mógł być już bardziej zły, a może nie był zły ? Był rozgoryczony ? - I i tak dobrze wiesz, że stąd nie wyjdę, bo się boję, boję się tak samo jak Ty. Znam Cię, a może znałem tamtą dziewczynę, kiedy podeszła podpisywać płyty. Gdzie ona się zgubiła ? Gdzie ona jest... - powiedział żałośnie, bałam się cokolwiek odpowiedzieć, sama nawet nie wiedziałam co odpowiedzieć
- Ona dorosła, gdy się dowiedziała, że jest matką - jednak to był ostateczny cios, skłamałam. Monitor ucichł, przez chwilę. Straciłam rytm serca, zatrzymało się na chwilę. Potem znów ożyło z normalnym tempem.
Tak, skłamałam. Wiem jedynie, że on nie wyszedł, a ja zasnęłam. Byłam zmęczona, wycieńczona. Ciągle traciłam przytomność. Muszę wrócić na boisko. Nie dam rady, jeżeli tam nie wrócę. Za dwa dni mecz z Finlandią. Jutro, jeżeli mnie wypiszą pójdę na trening i zagram. Mam nadzieję.

Oddziałowa pielęgniarka z nocnego dyżuru podciągnęła roletę w pokoju. Słońce wlało się delikatnie do pomieszczenia.
- Dzień Dobry, kochanie - powiedziała - Przyniosłam Ci śniadanie - pokazała na kolejną butelkę jakiejś wody przyczepionej do moich żył - Ja już idę, skończyłam zmianę. Trzymaj się, oddaję Cię w dobre ręce, Katherine będzie nad tobą czuwać - po czym wyszła z pokoju.
Wyprostowałam się i ściągnęłam powoli nogi z łóżka. Tym razem musiałam wstać. Nie miałam wyboru. Rozejrzałam się jeszcze po pokoju, w kącie na krzesłach spali oparci o siebie Louis i Harry. Żałowałam najbardziej na świecie tego, że skłamałam, ale nie było już odwrotu. Za późno, za błędy się płaci. Zamknęłam oczy. Poczułam zimną posadzkę pod stopami. Podniosłam się, cały ciężar skupiłam na nich. Zachwiałam się, ale nie upadłam. Otworzyłam oczy. Stanęłam, w końcu. Zrobiłam krok do przodu, moje ciało było jeszcze słabe, więc zachybotało się. Złapałam się ramy łóżka, żeby nie upaść. Podeszłam bardzo wolno do komody. Chciałam wziąć ubrania i pójść się ubrać, potem poprosić o wypis. Wzięłam kroplówkę i ubrania i poszłam do łazienki. Moje ruchy były jak w zwolnionym tempie, ale po kwadransie w końcu byłam ubrana. Spojrzałam w lustro, miałam zapadnięte policzki, sine smugi pod oczami, opatrunek na skroni. Przypomniałam sobie, że mogłam już ściągnąć opatrunek na karku. Oderwałam go za jednym razem.  Wzięłam drugie lusterko i zobaczyłam odbicie mojego tatuażu w lustrze z przodu. Był piękny. Trzy czarno-białe jaskółki. Takie o jakich zawsze marzyłam. Chociaż po pijaku zrobione, a jednak były takie jakie chciałam sobie zawsze zrobić. Niby pijana, a jednak trzeźwa umysłu. Odłożyłam lusterko na półkę i podciągnęłam rękawy mojej bejsbolówki, miałam na sobie jeansowe rurki, koszulkę w wąsy i czerwoną bejsbolówkę. Związałam włosy w kucyk i przykryłam grzywką skroń. Otworzyłam drzwi do łazienki. Harry'ego już nie było. Zapewne wstał i w końcu poszedł do domu. Louis składał moje rzeczy do torby na łóżku.
- Hazza poszedł po wypis. Siadaj - wskazał na łóżku, był uśmiechnięty, chociaż niewyspany, usiadłam i patrzyłam jak układa rzeczy - Powiedział mi on coś dziwnego wczoraj...
- Tak ? - zapytałam, jakbym nie wiedziała o czym mówi
- Jesteś w ciąży ? - zapytał prosto z mostu
- Nie, okłamałam go... - powiedziałam skruszona
- Jak... ? Czemu ? Przecież mówiłem Ci, żebyś nie robiła nic głupiego względem niego, potem będziesz żałować... - powiedział poirytowany
- Będę, znaczy już żałuję, ale teraz wiem, że będzie chciał żebym wyjechała. Nie będzie tęsknić, przestanie mu na mnie zależeć. To jest plus, pozostałe to minusy. Przeżyję, teraz muszę wrócić na boisko.
- Jak wrócisz, skoro jesteś w ciąży, jak to będzie wyglądać, skoro wejdziesz na boisko. On pewnie powie trenerce, bo będzie się martwił, że dziecku się coś stanie. Może będzie chciał nawet pomóc Ci je wychować ? Pomyśl co zrobiłaś ! - podniósł głos zrozpaczony
- Przepraszam, musiałam. Jak Ci tak to przeszkadza to sam mu wszystko powiedz ! - odpowiedziałam zdenerwowana.
- Powiedzieć co ? - zapytał Harry w drzwiach zszokowany.

9 komentarzy:

  1. jaaaaaa ale super czekam na kolejne !!! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. ja ale super czekam na kolejny rozdział ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku,jakie świetne rozwinięcie akcji,gratuluję.Lubię jak się dzieje. A nie będzie 7 rozdziału?

    OdpowiedzUsuń
  4. mam pytanie co do tego rozdziału ponieważ napisałaś że jest to rozdział 8 . pomyliło ci sie coś czy jest jeszcze 7 ? bo mi sie nigdzie nie wyświetla nic !
    ps. czemu tak mało dodałas w tym tygodniu ?
    codziennie wchodze na tego bloga z nadzieją że bd rozdział

    pisz jak najdużej bo ogółem ten blog jest meeega ! prosze o dłuższe rozdziały ! <3333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo nie dodałam go tam na liście rozdziałów i tak jakoś wyszło, przepraszam, ale nie bd miała ogólnie dostępu do kompa w kolejnym tygodniu, więc prawdopodobnie będziecie musieli się obyć beze mnie i mojej pisaninki. przepraszam xx

      Usuń
  5. o boze ja tu placze, ciesze sie, przezywam tyle emocji ze nie wiem ! ♥ pisz ! ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba pominęłaś 7 rozdział hahaha:P
    MINI

    OdpowiedzUsuń