sobota, 21 kwietnia 2012

Rozdział 9 - Niespodzianka, Ktoś I Trening (W Końcu)

- Sami to sobie wyjaśnicie, nie będę Ci, Em już bardziej burzył życia. Mam nadzieję, że dostałaś dobrą nauczkę do tej pory - powiedział Louis.
- To mi powie, którekolwiek z was o co chodzi ? - zapytał Harry i podał wypis przyjacielowi.
- Zostawmy to na potem - powiedziałam.
- Chcę wiedzieć teraz - odpowiedział stanowczo Hazza.
- To masz problem. 

Louis wypełnił kartę pacjenta i podpisał się jako dorosły mnie odbierającą. Położyłam się na łóżku, ściągnęłam bluzę, było mi bardzo gorąco. Zakryłam twarz dłońmi, nie miałam już na nic ochoty. Po chwili przyszła pielęgniarka, Katherine.
- Coś nie tak ? - zapytała mnie i uklękła przy łóżku, wyciągnęła moją twarz z dłoni.
- Nie - wydukałam - Jestem taka głupia - przytuliłam się do niej.
- Cokolwiek się stało na pewno się obróci w coś dobrego. Chodź - podniosła mnie, siedziałam teraz na łóżku twarzą do niej, odłączyła mi kroplówkę i wyjęła wenflon, dała mi wacik, żeby zatamować krwawienie z dłoni - Nie wyglądasz najlepiej... - pokiwałam głową, przyłożyła rękę do mojego czoła - Masz gorączkę, nie wypuszczę Cię, nie mogę... Przepraszam - wyciągnęła z kieszeni termometr i włożyła mi go do ucha.
- Ja muszę wrócić do drużyny i-i trenować - termometr wykazał 37,9 stopni Celsjusza.
- Nie wrócisz, daj sobie jeszcze jeden dzień - położyła mi dłonie na kolanach i patrzyła głęboko w oczy.
- Nie mogę, nie zawiodę drużyny - powiedziałam żałośnie.
- Niech będzie, ale masz wziąć te leki i do końca dnia leżeć w łóżku, dobrze ? - przytaknęłam, ona wyciągnęła karteczkę i nabazgrała jakieś słowa - Zanieś to do szpitalnej apteki i mam Cię już tu więcej nie spotkać, dobrze ?
Odkleiła jeszcze mi opatrunek na skroni, widziałam jak przykleiła malutkie ściągacze na ranę, czułam, że była długa i głęboka, wcześniejsze szwy mi się rozpuściły, więc na wszelki wypadek trzeba był zostawił jakąś asekurację. Kobieta uśmiechnęła się do mnie raz jeszcze, dała mi chusteczki i wyszła. Louis dał jej jak wychodziła kartę i wyszliśmy z pokoju. Znaczy Lou i ja, Harry został. Widać miał jeszcze do przemyślenia parę spraw. Zjechaliśmy windą do holu, tam odebrałam leki i pojechaliśmy prywatnym vanem chłopców do domu. W końcu.

Otworzyłam drzwi. Najpierw ściągnęłam buty i kurtkę. Louis poszedł zanieść moje rzeczy do pokoju. Ja natomiast poszłam do kuchni, zapewne tam były moje przyjaciółki. Otworzyłam drzwi, ale ich tam nie było. Poszłam na pierwsze piętro. Weszłam do pokoju May, pusto. Pokój Spencer też był pusty. Poszłam na drugie piętro i mnie oszołomiło.
- NIESPODZIANKA !!! - usłyszałam, cała moja drużyna, włącznie z trenerką i wszystkimi chłopcami z One Direction, oprócz Harry'ego tam byli. Takie to było miłe. Zrobili mi niespodziankę. Kochani byli. Każdy z nich miał z ręce balona, czy serpentyny. W rękach May i Aarona dostrzegłam duży tort w kształcie boiska do siatkówki i małych ludzików grających na boisku. Na nim był napis "Szczęśliwego Powrotu Do Zdrowia, Em !". Był niesamowity ! Byłam pozytywnie zaskoczona, zaczęłam wszystkim dziękować i się przytulać. Louis musiał znowu zepsuć całą tą chwilę :
- Dobra, ja wiem, że to jest fajne i tak dalej, ale Em musi się położyć, bo ma gorączkę. Obiecałem pielęgniarce, że przeleży cały dzień w łóżku łykając tabletki, więc zjemy tort i koniec zabawy, dobrze ? - powiedział z troską o mnie.
Wszyscy przytaknęli. Zjedliśmy pospiesznie tort. Usiadłam na łóżku prowadząc nieformalną rozmowę z May, patrzyłam się na wszystkich gości. Nie było w nich nic szczególnego, po za jednym szczegółem w jednej parze. To byli Zayn i Kate. Byli tacy roześmiani i zadowoleni. Widziałam jak ze sobą flirtują. Zachichotałam i pokazałam kątem łokcia mój obiekt zainteresowania mojej rozmówczyni. Uśmiechnęła się tajemniczo i wstała z miejsca. Przeszła obok nich i niby przypadkiem popchnęła Kate na chłopaka. On złapał ją i się roześmiali. May cicho przeprosiła i poszła dalej. Roześmiałam się. Wiedziałam, że mojej kumpeli z drużyny się on podoba, ale nie sądziłam, że przejdzie to w coś większego. Miałam cichą nadzieję, że jednak tak. Nie będę zapeszać. Impreza nie trwała długo, wypędzona mnie do łóżka, goście się rozeszli, a tort zjedzono. Zostałam w pokoju tylko ja i Louis. Dał mi leki i szklankę wody. Grzecznie wypiłam i schowałam się pod kołdrę. On usiadł obok i rozmawiał pogodnie, jakby nie miał nic do zrobienia i liczy się jedynie ta chwila.
- No wiesz, ja starałem się udawać, że nie, to nie ja zrzuciłem te wszystkie gitary ze ściany. Stanąłem za Niallerem i udawałem roześmianego, że niby to ten Irlandczyk - roześmialiśmy się.
- Co złego to zawsze Niall - chłopak poprawił mi kołdrę przy nogach, żeby nigdzie nie wyciekało ciepło.
- Bywa, musi być kozioł ofiarny. Na pewno też takiego macie w drużynie - uśmiechnął się.
- No w sumie, czasem jest nim Spence, a czasem ja. Wymieniamy się tą fuchą od czasu do czasu - odpowiedziałam mu uśmiechem., nastała chwila ciszy. W końcu Louis powiedział, lekko posmutniał :
- Wiesz, źle zrobiłem. Nie powinien cokolwiek mówić przy Harry'm teraz pewnie nie wie co myśleć. Zagmatwałem niepotrzebnie...
- Jak się nie będzie odzywał to przeżyję, wiesz. Muszę skupić się na siatkówce. On to... No ogólnie on i wy byliście takim wielkim plusem całego tego wyjazdu, nasze całe spotkanie to przypadek, więc i tak już dużo dostałam. To najlepsze co mnie spotkało, ale wiem, że szczęście nie może trwać długo, bo byłoby ono wymuszone - wzruszyłam ramionami.
- Nie zmienia faktu, że mogłem nic nie mówić.
- Mogłeś, ale chciałeś, żebyśmy byli w stosunku do siebie szczerzy. Doceniam to. Zdarza się. Nie możesz już na nic poradzić. Oczy mi się kleją i tak już późno jest. Jesteś nadopiekuńczy - zaśmiałam się i potarłam oczy.
- Nie jestem, po prostu o Ciebie dbam, ale idź już spać. Jutro pierwszy trening, musisz się wyspać - pocałował mnie w głowę na dobranoc i wstał z łóżka - Śpij słodko - zgasił światło i zbiegł po schodach.
Światło księżyca wlało się przez okno. Zamknęłam oczy i nie musiałam długo czekać, aż sen mnie obejmie. Noc była ciężka. Ciągle się budziłam. Jakby ten sen wypuszczał mnie z objęć i chwytał na nowo, nie był zdecydowany co ze mną zrobić. Kręciłam się z boku na bok. W końcu o piątej nad ranem, stwierdziłam, że nie dam rady, muszę wstać.
Ubrałam się w niebieski z hummel'a dres i wyszłam z domu. Najpierw pobiegłam za osiedlem, potem do lasu, dobiegłam do jeziora i zatrzymał mnie niesamowity widok. Mgła rozlewała się lekko nad powierzchnią wody, kolor samej wody był głęboko niebieski, jakby miał bardzo dużą głębokość. Jezioro z jednej strony było otoczone drzewami, z drugiej była duża łąka, dalej widać było drogę szybkiego ruchu do samego centrum Londynu. Westchnęłam, piękny widok. Usłyszałam chrząknięcie. Może i byłam ostatnio przewrażliwiona, ale naprawdę coś usłyszałam. Może to i głupie, ale po całej tej rozmowie ze Spencer nie powinnam była biegać po lesie. Obróciłam się powoli, nic nie dostrzegłam. Serce zaczęło mi mocniej bić. Zaczęłam powoli iść w stronę wody, myślałam, że pobiegnę szybko po linii brzegu na drugą stronę. Usłyszałam ponownie chrząknięcie. Obróciłam się. Znowu pusto, potem zobaczyłam jak jakiś ptak wzbił się w powietrze głośno skrzecząc. Szum krwi zagłuszał racjonalne myślenie. Poczułam zimne krople potu na czole i karku. Puściłam się biegiem. Bałam się, nie widziałam innego wyjścia. Moje ciało trzęsło się całe ze strachu. Nie oglądnęłam się. Po prostu biegłam na drugą stronę jeziora. W końcu stanęłam, byłam daleko, nawet bardzo. Drzewa pod którymi stałam przed chwilą miały około piętnastu-dwudziestu metrów, teraz wyglądały jak większe patyki. Rozejrzałam się ostrożnie. Nic obok mnie nie było. Spojrzałam w miejsce po drugiej stronie jeziora. Coś tam było, a może ktoś ? Czarna postać wolno weszła w głąb lasu, zniknęła. Rozpłynęła się w mroku drzew. Moje serce dalej łopotało jak szalone. Teraz byłam pewna, ktoś tam był. Ktoś mnie śledził, obserwował, może i nawet na mnie polował. Za łatwo udało mi się uciec. Pobiegłam w stronę drogi. Złapałam autobus do centrum, który przejeżdżał przez moje osiedle.
Wysiadłam o bez zastanowienia pobiegłam do domu, ręce mi drżały w dalszym ciągu. Gdy tylko zamknęłam drzwi do domu przekręciłam też kluczyk w zamku. Pobiegłam do pokoju, weszłam do łazienki. Puściłam wodę pod prysznicem, ale do niego nie weszłam. Usiadłam w kącie pomieszczenia. Podciągnęłam kolana do klatki piersiowej. Kiwałam się jakbym zobaczyła ducha. Może i zobaczyłam. Najgorsze co mogłam teraz zrobić to wyjść z pokoju.

Po paru godzinach doszłam do siebie. Może nie do końca, bo weszłam pod prysznic w ciuchach. Usłyszałam pukanie, moje serce szybciej zabiło. Widać nie opanowałam swoich emocji w pełni. Otrząsnęłam się lekko i wsłuchałam w odgłosy po za wodą tryskającą na mnie i przewodu wentylowego w łazience.
- Em, wszystko dobrze ? - usłyszałam głos May, trochę się uspokoiłam.
- We-we-wejdź, zawołaj Spe-spence - powiedziałam woda nie była już ciepła, ale nie było nic co mogło mnie powoli wrócić do życia, prócz przyjaciółki.
Po chwili zobaczyłam jak klamka się rusza, dziewczyny weszły i zobaczyły mnie skuloną, ale tym razem pod prysznicem w ubraniach. Byłam mokra, zziębnięta i dalej lekko roztrzęsiona. Podeszły bliżej. Usiadły obok, widząc mnie w takim stanie wiedziały jak bardzo się bałam. Pozwoliły, żeby woda też i je oblała. Przytuliły mnie, nie oczekiwały, że powiem co się dzieje, po prostu chciały, żebym się otrząsnęła.
- Poszłam biegać, bo nie mogłam spać - mówiłam martwo, głucho, bez uczuć - Pobiegłam do lasu, potem dotarłam do jeziora, zatrzymałam się, bo był niesamowity widok. Usłyszałam chrząknięcie, obróciłam się, ale nikogo nie było, potem znowu. Przestraszyłam się i pobiegłam na drugą stronę. Tam ktoś był, ktoś mnie śledził. Może teraz na mnie poluje - przyjaciółki wiedziały co mam na myśli, morderca taty Spencer wrócił.
Bałam się jak każda z nas, ale nie chciałam tego przyznać do teraz. Kto chodził o piątej nad ranem po lesie ? Co jeżeli wyjdziemy z domu i już nie wrócimy ? Czułam jak dziewczyny przytuliły mnie mocniej. Też je to zdziwiło.

Słyszałyśmy jak dzwonią nam telefony, ktoś puka do drzwi. Nie ruszyłyśmy się. Nic, woda dalej nas oblewała. Wstałam jako pierwsza i zakręciłam wodę.
- Musimy wstać, patrzcie na godzinę, jest już w połowie treningu. Nie możemy zawieść drużyny - Spencer wstała i podniosła May. Całe mokre zalałyśmy dywan w moim pokoju. Nie dotknęłam telefonu. Zeszłyśmy na dół do kuchni. Na krześle z telefonem przy uchu siedział Aaron.
- Dzwonię do wa... - przerwał bo zobaczył, że jesteśmy całe mokre i w nie najlepszych humorach.
- Zawieź nas na trening - powiedział prosto z mostu
- Do-dobra, ale chyba się przebierzecie, co ? - zapytał - Co się tak w ogóle stało ?
- Nie ważne, ale teraz masz być ciągle, proszę z nami. Gdziekolwiek wyjdziemy, błagam, my się boimy, rozumiesz ? - powiedziała May i mocno się do niego przytuliła.

Siedzieliśmy ściśnięci w taksówce. Byłyśmy ochłonięci, ale czuliśmy jakby ktoś nas obserwował. Potrzebowałam kogoś, kto będzie ze mną. Nie mogę się teraz bać. Jutro poważny mecz. Weszliśmy na halę. Zobaczyłam na trybunach Niall'a i Harry'ego. Nie byłam w stanie się uśmiechnąć i zamachać jak wariatka. Po prostu podeszłam do Trenerki.
- Przepraszam, było małe zamieszanie. Odpracujemy morale drużyny. Będziemy trenować po treningu parę godzin, żeby nadrobić mój ubytek - powiedział i ściągnęłam spodnie z suchego dresu, pod nimi miałam normalne spodenki, ściągnęłam bluzę i zmieniłam buty.
- Dobra, idźcie się porządnie rozgrzać i poróbcie trochę padów i obrotów. Dzisiaj będziemy ćwiczyć obronę. Macie nie zawieść drużyny, kapitanie - powiedziała do Spencer, przyjaciółka otworzyła szeroko oczy.
- Kapitanie ? - powiedziała zdziwiona
- Musimy jakiegoś mieć, jesteś częścią spajającą tej drużyny - powiedziała Trenerka uśmiechnięta od ucha do ucha - Biegać, już.

Spencer zaczęła się śmiać i tarzać ze szczęścia po parkiecie. Trenerka wiedziała, że jak ona jest szczęśliwa to i cała nasza trójka. Wiedziała, który to nasz słaby punkt. Zaczęłyśmy biegać po obwodzie boiska.Stałyśmy na krawędzi boiska do siatkówki, Trenerka stała pod siatką, my na przeciwko niej.
- Dobrze, że już opanowałyście pady i przewroty. Teraz logika i trzeźwy umysł. Em, zrobimy tak, Ty robisz pad, wstajesz, przewrót do tyłu i postarasz się wstać i odbić piłkę do mnie. Dawaj - zrobiłam pad, byłam w połowie boiska, przewrót w tył, ledwo co podniosłam się na kolanach z podłogi, a piłka leciała w moją stronę, pochyliłam się do niej, stanęłam szeroko i odbiłam piłkę w stronę Trenerki. Wyszło mi ! Kobieta złapała piłkę.
- Właśnie tak ma zostać wykonane to ćwiczenie. Teraz kara, bo trudne to ono bardzo nie jest. Kapitanie, propozycje ? - pochwaliła mnie kobieta
- Dziesięć padów, ale bez zwiększania ? - powiedziała Spencer.
- Niech będzie, taka kara będzie dla jednej, która nie wykona. Potem utrudnimy wam ćwiczenie. Każda musi je wykonać dziesięć razy - podzieliła nas na trzy grupy i wykonywałyśmy posłusznie ćwiczenie, parę błędów się zdarzyło, ale to tam nic. W końcu Trenerka zebrała nas z powrotem.
- Ładnie, jestem z was dumna, oprócz Iz, bo się obijała, za to pobiegnie sobie trzy kółka i co każde kółko będzie głośniej krzyczeć "Kto wygra ? Polska wygra". Pamiętaj mamy Cię słyszeć - Iz zabrała się do biegu. Co chwilę był okrzyk, a my się z niej śmiałyśmy.  - Dobra, to tak. May stań na linii do serwisu, o tak. Zaraz zaserwujesz i pobiegniesz po piłkę, pod siatką zrobisz pad i wstaniesz tak, żeby odbić piłkę na drugą stronę boiska. Która nie wykona trzech powtórzeń nie wyjdzie z hali i pójdzie się myć. Ta która zrobi to najszybciej wybierze dziewczynę, która się nie umyje po treningu - uśmiechnięta Trenerka kazała pokazać May ćwiczenie i stanęła z boku. Moja przyjaciółka zaserwowała z dołu lekko pobiegła sprintem zrobiła szybki i długi pad pod siatką i wstała, odbiła piłkę łokciem do tyłu, piłka poszybowała w górę, w końcu spadając zahaczyła o siatkę, ale spadła po stronie przeciwnika. Ćwiczenie wykonane. Teraz się trzeba skupić.
Pierwsza May zaczęła kolejkę swoim pokazowym łokciem. Potem usłyszałyśmy końcowy okrzyk o wygranej Polsce przez biegającą. Potem ja ledwo co wyrobiłam i odbiłam nogą. Zaśmiałyśmy się, to mi wyszło. Potem Spencer z niezwykłą lekkością przeleciała pod siatką i odbiła dołem piłkę. Wszystkie byłyśmy pod ogromnym podziwem. Potem kolejna kolejka, niektórym się udało, niektórym nie. Na szczęście naszej trójce udało się nie skuć ani razu. May wybrała Iz za obijanie się do niemycia. Było to chamskie, ale musiała ją jakoś zmobilizować do pracy. Nie możemy przegrać, bo któraś z nas nagle leniuchuje. Dziewczyny te które skończyły szły do szatni, pozostałe dalej wykonywały ćwiczenie. My odbijałyśmy w kółku w trójkę.
- Dobra, tak już na spokojnie. Sądzicie, że to mógł być on ? - powiedziałam ściszonym głosem, nikt nie mógł usłyszeć naszej rozmowy.
- Może, nie wiem, mam nadzieję, że nie, nie teraz - powiedziała Spencer poważnie.
- Dajcie spokój, ja się go nie boję, nie zamorduje żadnej z nas - zaśmiała się, ale żadnej z nas nie było do śmiechu.
- Bo masz Aarona to luzik, a my co ? - powiedziałam poirytowana.
- Jest też wasz, tak ? Przecież będziemy zawsze w czwórkę, nigdzie się nie ruszamy same, czy w dwójkę, zawsze minimum w trzy, jasne ? - powiedziała May odważnie.
- Powinnyśmy mieć przy sobie zawsze kogoś do obrony, nie możemy ruszać się nigdzie same - przytaknęłam przyjaciółce.
- Ty masz Aarona, Ty Louis'a, a ja ? - zapytała smutna Spencer - Czuję się samotnie...
- Ty masz nas, a Lou ma dziewczynę - odpowiedziałam jej z politowaniem.
- Tak, ma tak dziewczynę, że cały swój czas spędza z Tobą - powiedziała May.
- Nie słucham - powiedziałam i zatkałam sobie teatralnie uszy, roześmiałyśmy się na chwilę, zauważyłam, że wszyscy już skończyli, Trenerka też poszła, chłopcy siedzieli na trybunach.
- Dobra, może parę ataków i do domu ? Proszę chodźmy do domu i miejmy to z głowy, jutro ważny mecz. - powiedziała błagalnie Spence
- Niech będzie, ale ataków na maksa, zrobimy tak. Ja stanę na przyjęciu, Ty, Spencer na wystawię, a Emily na ataku. Będziemy się zmieniać co dziesięć minut. Wszystko musi być sprawne i szybkie i możemy iść - zarządziła May.
Tak też zrobiłyśmy, wszystko było na sto dziesięć procent, szybkie wymiany, żadnych zgubionych piłek. Co dziesięć minut dzwonił minutnik w tablicy z punktami. Po półgodzinie było z głowy. Zawołałyśmy trójkę chłopaków na dół, czekali w naszej szatni na nas, a my poszłyśmy do łazienki. Umyłyśmy się całe wraz z włosami. Zaplotłam sobie warkocz i dosuszyłam go już splecionego. May już była ubrana i wysuszona, teraz pomagała Spencer się wysuszyć i ubrać do końca. Ja ubrałam buty i chowałam nasze rzeczy do toreb. Gotowe wyszłyśmy do chłopców. Niall, Harry i Aaron rozmawiali o czymś przejęci, gdy weszłyśmy zamilkli. Wyszliśmy z budynku i wsiedliśmy do czarnego vana  chłopaków z zespołu.

14 komentarzy:

  1. Cieszę się, że w tym opowiadaniu jest powiązanych kilka wątków.To dodaje mu dynamiki.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty dziewczyno jsteś po prostu genialna :D
    Nie czytałam lepszego opowiadania niż to czy to co wcześniej pisałaś. Masz naprawdę wielki talent pisarski. Czekam na więcej rozdziałów. :D
    Zaprazszam do mnie:
    momentsofonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki, wgl to naprawdę przeraża mnie ilość ludzi którzy twierdzą, że moja pisanina jest dobra : P

      Usuń
  3. Jejku!! Ja chcę kolejne... Przerażasz mnie :D Serio xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba wy mnie i te wasze komentarze xx

      Usuń
    2. Nasze komentarze? Przecież my tylko chcemy pokazać jak bardzo ciebie lofciamy <3 haha

      Usuń
    3. no i się rumienię, to takie słodkie ; ***

      Usuń
  4. to jest meeega ! <3 nie znam innego bloga oprócz twojego wczesniejszego który jest tak CIEKAWY . Bedzie z Ciebie pisarka xD
    i czekam na następne rozdziały ! <3

    PS.czyta mi się to tak dobrze jak książki najsławniejszych pisarzy światowych ! !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teraz to mnie zawstydziłaś xD
      normalnie się zarumieniłam, a jak czytam czasem komentarze to mam takie wypieki, że moja mama się mnie pyta, co ja w ogóle oglądam ? XD

      Usuń
  5. mówiłam już jak bardzo uwielbiam twoje opowiadania? :D
    jak nie to powtórzę jeszcze raz: pi-szesz wręcz cu-do-wnie.
    bardzo mi się ten rozdział podoba, chyba jeden z lepszych ;3
    i jakbyś mogła mi podać linka do twojego wcześniejszego bloga, to bym bardzo wdzięczna była :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. www.anonymoustruthteller.blogspot.com
      proszę, czytaj moje pierwsze dzieło, mam nadzieję, że się spodoba : D

      Usuń
  6. Bardzo ciekawy, widać,że znasz się na siatkówce, przez co można bardziej sobie wyobrazić tą grę. Szkoda mi trochę Harry'ego ale myślę,że wszystko się wyjaśni. Dziś środa, dodajesz ? : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wyrabiam z terminami, masakra, brak komputera daje się we znaki : ' (

      Usuń