środa, 6 czerwca 2012

Rozdział 17 - Paczka Z Centralnego Londynu.

Od Autorki :
Wróciłam do starego trybu, "Poniedziałek, Środa, Piątek, Sobota". Mam na to jedna słowo : Enjoy !


Patrzyłam jak ogień tańczył po drewnie. Śmiało wirował. Nic go nie powstrzymywało, był taki wolny. Zawsze niebezpieczny i gorący. Chociaż patrząc na niego czujesz taki dziwny i zaspokajający spokój. Czujesz się jak w domu. Bezpiecznie, jakby nic nie mogło Cię dotknąć złego. W objęciach matki. Nic się nie stanie. A ogień dalej się tli, gdy już wydawać mogło się, że zgaśnie, że już koniec. Jednak on nie daje za wygraną, dalej chcę istnieć jako pomarańczowo-czerwona plama ciepła. Więc biega po drewnie, walczy z powietrzem wciągając w siebie tlen. Ta chęć do życia, do tańczenia, do tlenia się bez końca. Moment, który możesz uchwycić okiem jest tak nietrwały. Tak szybko się porusza. Walczy z przeciwieństwem świata. Chwila się powoli zamyka w koło. Jakby chciał Cię, w tym momencie przytulić, żebyś już nie patrzył tak na niego, jakby życie było tak okropne, że jedyne co chcesz to wsiąść w samolot i odlecieć tak daleko. Nikt już Cię nie spotka, nie zobaczy, twój nowy początek. To ciepło jakim otacza Cię ten mały promyczek nadziei jest tak silny, że skłania Cię do wierzenia, do myślenia, do marzenia, do kochania i do wszystkiego co może być niemożliwe z pozoru. Wierzyć w niemożliwe, kochać chwilę, robić wszystko to co moglibyśmy robić, gdybyśmy byli pijani. Bo choć z pozoru nietrzeźwi umysłu, tylko wtedy mówimy rzeczy, w które naprawdę wierzymy i są jedyną prawdą, którą człowiek nigdy by nie usłyszał od drugiego.
Czułam się tak bezpiecznie jak w domu, nie chciałam, by ten ogień gasł. Wzięłam ostatni łyk letniego już kakaa. Ostatni łyk świąt. Tak bardzo kocham taki czas. Z moich przemyśleń wyrwał mnie lekko chrapliwy głos chłopca obok.
- Turniej kończy się przed Świętami Wielkanocnymi ? - zapytał i postawił mój pusty kubek na ławie obok nas.
- Tak, te święta przeżyję z pełnym domem, jak normalna rodzina. Śmieszne... - uśmiechnęłam się nie odrywając wzroku z kominka.
- To raczej dobrze, co ? - pokiwałam głową - Chodzisz do Kościoła w Święta ?
- Tak, jestem wierząca. Coś nie tak ?
- Nie, myślałem, że nie. Po prostu nie spotykam wierzących dziewczyn w sensie nastolatek i takich tam - wzruszył ramionami.
- A Ty wierzysz ? - zapytałam i spojrzałam na niego po raz pierwszy od dłuższego czasu.
- Tak, ale...
- Tu nie mam miejsca na 'ale'. Wierzysz, czy nie. Ja wierzę i pokładam nadzieję w Bogu, tylko tyle. Jeżeli nie to nie, jeżeli się wierzy, oddaję się mu wszystko - powiedziałam jakby to powinno być oczywiste, chociaż dla mnie jest.
- Jakoś nie myślałem nad tym głębiej, chodzę do Kościoła i tak dalej, ale jakoś nie zdawałem sobie sprawy, że tak młodzi ludzie potrafią, tak głęboko wierzyć. Fajnie... - uśmiechnęłam się i wróciłam wzrokiem do ognia. 
Kolejny moment ciszy, usłyszeliśmy trzask drzwi. Po chwili poczułam podmuch zimnego, suchego wiatru na karku. Jak na komendę obróciliśmy głowę w stronę dźwięku. To był Louis, nie był zdenerwowany, ale był przeciąg. Dość mocny wiatr hulał na zewnątrz. Miał rozwianą fryzurę i miał na sobie skórzaną kurtkę, jakąś koszulę w kratę i zwykłe jeansy. Podszedł do nas i usiadł na ziemi. Wziął do ręki kubek po naszym kakao, ale zobaczył, że nic nie zostało, więc z przygnębioną miną 
- Siema, jak tam ? Ale was dzisiaj zawiesiło - powiedział i wpatrywał się dokładnie tak jak ja przez szkło kominkowe - O matko ! Ale bym zapomniał, Em, coś ważnego masz w domu, lepiej jedź, wiesz. Nie to, żebym Cię wyrzucał, ale to ważne, przynajmniej tak Spencer i May mówiły - nic nie mówiąc pomógł mi wstać, wyciągnął mi płaszcz i mnie ubrał, a nawet zawiązał mi buciki.
- Dzięki, naprawdę chcesz się mnie pozbyć - zaśmiałam się.
- Miałem Cię jak najszybciej przywieźć, znaczy, Zayn czeka w aucie. Chciał sobie pojeździć i zaproponował pomoc, więc wiesz, ja nie będę odmawiał - uśmiechnął się i otworzył mi drzwi.
Odprowadził mnie do auta i otworzył mi drzwi koło kierowcy. Posłusznie wsiadłam, a on zamknął drzwi.
- No to w drogę - powiedział Zayn włączając silnik - Jak się spało ? - mówił uśmiechając się, choć nie spuszczał wzroku z drogi.
- Dobrze, w końcu się wyspałam - zaśmiałam się.
- Miło, gadałaś z Katie, czy coś ? - widziałam jak jego twarz przybiera powoli lekki rumieniec.
- Nie, ale widzę, że coś jest. Lubisz ją, nie ma co i to w sumie nawet bardzo lubisz - uśmiechnęłam się szczerze.
- Jest taka zwykła, miła, inteligentna, kochana, ma poczucie humoru i taka tajemnicza. To mnie pociąga, trzeba jej to przyznać. Pogadasz z nią ? - zapytał i spojrzał na mnie na chwilę.
- Pewnie, chociaż dobrze wiem co powie - machnęłam ręką.
- Idź Ty, zawsze wszystko wie najlepiej - zaśmiał się.
- Nie będę kłamać, nic dziwnego. Co się stało, że muszę jechać do domu ? - zapytałam lekko zdziwiona.
- Coś przyszło w paczce, dziewczyny boją się to otworzyć, siedzą w domu nad nią i nie ruszają, jak tylko listonosz ją przyniósł to pierwsze co powiedziały to "Przywieźcie Em i to natychmiast", a potem położyły ją na stole w kuchni i ślęczą nad nią jakby była zaklęta - powiedział obojętny.
Po paru minutach byliśmy już na naszym osiedlu. Zatrzymał auto na podjeździe i wyłączył silnik. Wysiedliśmy z auta i poszliśmy w kierunku domu. Otworzył nam Aaron, chociaż nawet nie zapukaliśmy. Ściągnęłam płaszcz i buty. Potem poszłam do kuchni. Zamknęłam za sobą drzwi, a Zayn i Aaron weszli po schodach na górę. Usiadłam na krześle i spojrzałam na paczkę, potem na jedyne osoby w pomieszczeniu, czyli moje przyjaciółki.
- Co się stało ? - zapytałam zdziwiona, nie mogłam wytrzymać tego napięcia.
- Spójrz na adresata... - powiedziała Spencer.
Powoli obróciłam paczkę w moją stronę, przez chwilę musiałam się skupić na literach. Przeczytałam te słowa parę razy, aż w końcu doszłam do logicznego sensu. Było tam napisane
"Panienka Spencer Montgomery, córka zmarłego Byron'a Montgomery oraz jej przyjaciółki May Marshall i Emily Hastings. Tournament Ryanair. Anglia, Londyn"
- Co za idiota to tu przyniósł ? - zapytałam zdenerwowana.
- Ten listonosz, znaczy nie wiem, czy to na pewno był listonosz, po prostu pokwitowałam mu na tym czymś elektronicznym i poszedł sobie do swojego auta z Great Post - powiedziała May.
- Otwórz to, to nie bomba, gdyby to była bomba dawno, by wybuchła i zabiłaby więcej osób. Spencer, nie ma czego się bać - powiedziałam do niej i złapałam ją za rękę.
- Jak to ? Człowieku, nie ma ? Popatrz na znaczek, jest z centralnego Londynu. Jeżeli to morderca mojego ojca, to doskonale wie gdzie jesteśmy. Co niby tu może być ? Pogróżka, jakiś odrażający list jak nas zabije ? ! Em, co my mamy robić ? ! Jak mam nie świrować, co ! - powiedziała podburzona nastolatka.
- Spencer, spokojnie - powiedziała May - Otworzymy to i tyle, nie ma się co bać, jesteśmy razem, faceci są na górze, nic nam się nie stanie - wstała i zasłoniła rolety na mały taras za domem, ja zapaliłam światło i usiadłyśmy do stołu.
Wzięłam nóż z szafki kuchennej i podeszłam do stołu. Nie mogłam tego otworzyć, sama się cała trzęsłam ze strachu. Co tu dużo ukrywać, jakiś psychopata zapewne przysyła nam paczkę i mamy ją ot tak otworzyć ? Coś tu raczej nie gra. Położyłam nóż koło paczki i usiadłam na swoje miejsce.
- Nie otworzę jej - oświadczyłam łamiącym się głosem - Nie dam rady. May ?
- Nigdy, a Spencer szybciej postrada zmysły.
- Czyli co ? To będzie tu tak stało i czekało ? Nie mam zamiaru na To patrzeć. Wyrzuć to, albo otwórz - powiedziała stanowczo Spencer, starała się zachować zimną krew.
- Ja nie dam rady nic z tym zrobić - powiedziałam.
- Ani ja - stwierdziła May i podniosła ręce do góry w geście poddania.
- Tym bardziej ja - powiedziała zdesperowana Spencer.
- Świetnie mamy paczkę od psychopaty na stole i boimy się ją otworzyć - powiedziałam - Lepiej niech jakiś facet to otworzy.
- A co jak tam będzie jakaś kończyna ? - powiedziała poważnie May, a ja roześmiałam się nerwowo.
- To co ? Raczej się jej nie przestraszą, prawda ? - powiedziałam wzruszając ramionami.
- Może i nie, ale oni nic nie wiedzą, nawet Aaron - powiedziała Spencer.
- Żadna z was mu nie powiedziała ? - zdziwiłam się - Przecież to twój chłopak, nasz przyjaciel... Wpadka...
- Wiem, ale nie miałam jak, nikt nie wie oprócz nas i naszej rodziny. Niech tak zostanie. W końcu otworzymy tę paczkę i nikt się o niczym nie dowie - powiedziała May i wstała od stołu - Ale na razie niech zostanie ona nietknięta.
- I gdzie ją damy, po prostu będzie tu leżeć, daj spokój... - żachnęła się Spencer.
- Mamy inne wyjście ? - powiedziała May.
- Tak, niech ktoś otworzy to za nas, jeżeli chcemy wiedzieć, oczywiście - powiedziałam.
- To kto To otworzy ? - wzięłam nóż do ręki ponownie i zamierzyłam się.
Byłyśmy tak zajęte, że nie usłyszałyśmy jak ktoś wszedł do kuchni. Ktoś chrząknął. Obróciłam się z nożem w ręku, musiałam wyglądać dość morderczo. Zaśmiałam się sama z siebie i odłożyłam nóż na stół. W drzwiach stał Liam.
- Otwórzcie to, czy nie ? Ofiarowuje moją pomocną dłoń, w razie potrzeby - powiedział i usiadł na stole obok tajemniczej paczuszki.
- Idź stąd - powiedziała opryskliwie Spence.
- O co Co chodzi ? - powiedział poirytowany chłopak.
- Przepraszam, ale ta paczka to nie jest takie coś - powiedziała poważnie Spence.
- Nic nie szkodzi... Naprawdę jeżeli mógłbym coś dla was zrobić to mówcie - zapadła niezręczna cisza, a ja walczyłam z sobą, żeby zadać pytanie.
- No dobra, co robią z paczkami w Wielkiej Brytanii, prześwietlają je może, czy coś ? Na wypadek bomby, wiesz o co mi chodzi - powiedziałam szybko i zwięźle.
- Tak, tuż przed oddaniem jej listonoszowi. Chyba nie sądzisz, że mogłaby być tam jakaś bomba ? - roześmiał się, ale żadna z nas nawet się nie uśmiechnęła.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że sprawa może być poważna.
- Liam nie pomożesz nam, chociaż... ? - powiedziała tajemniczo May, po chwili zrozumiałam o co jej chodzi.
- Spencer, powinnyśmy im powiedzieć, przynajmniej Aaronowi i jemu. Proszę, będzie nam lżej... - podchwyciłam temat.
- Em, a może jednak nie ? Przemyśl to... Wszystko się zmieni - powiedziała bezradnie panienka Montgomery.
- Może wyjaśnicie mi coś w końcu ? - powiedział zdezorientowany Liam.
W tym samym momencie Spencer i ja powiedziałyśmy tak i nie. Patrzyłyśmy się na chwilę na siebie. W końcu niezdecydowana przyjaciółka wstała z miejsca i powiedziała :
- Zawołaj Aarona, May. Trzeba im w końcu wszystko powiedzieć.

Po paru minutach stałyśmy przy stole, a dwoje chłopaków siedziało na krzesłach. Czekali na to co powiemy. Nie wiedziałyśmy jak zacząć. Jednak ja musiałam zacząć :
- Dobra, to tak. Zapewne nie wiecie, ale Spencer nie ma taty. Bo on... - Spencer mi przerwała.
- Został zamordowany, a morderca nie został nigdy złapany. Co za okropny rym - powiedziała ponuro, a oczy zaczynały jej się szklić - Planuje on zemstę na mnie i moich najbliższych, dlatego jestem taka czasem opryskliwa i takie tam - znowu zapadła cisza i May zabrała głos.
- Ale to nie koniec historii. Pamiętasz Aaron, kiedy miałyśmy ten gorszy dzień i spędziłyśmy go pod prysznicem, trochę złamane na duchu, to dlatego bo... Bo Em widziała tego faceta, tu w Londynie, gdy biegała w lesie... To paczka jest od niego.
Zapadła dziwna cisza. Aaron przytulił z całych sił May, a Liam Spencer. Atmosfera trochę spadła.
- Przepraszam Spence, ale my wyjeżdżamy - powiedział Aaron decydując za swoją połówkę.
- Nie mogę, nie zostawię przyjaciółek. Nie wyjadę z Londynu, jestem na turnieju. Jak mam wyjechać bez nich ? Oszalałeś ? ! Nie decyduj za mnie ! - wykrzyczała May ze łzami na policzkach.
- Nie chcę, żebyś zginęła, bo Spencer to twoja przyjaciółka. To nie jet tego warte ! May, posłuchaj nie zostawię Cię tu na pastwę jakiegoś psychola ! - wydarł się jej chłopak.
- Nie wyjeżdżam ! Skoro chcesz jechać i zostawić nas wszystkie to droga wolna ! Skoro dla Ciebie jest ważniejsze jakieś przejmowanie się co będzie, oj co będzie to z nami koniec ! Ty jedziesz do domu, nie ja - powiedziała i wybiegła z pokoju, usłyszałam trzask drzwi od jej pokoju.
- A Ty co zrobisz ? - zapytałam Liam'a.
- Chcę otworzyć tą paczkę i dowiedzieć się jak mogę chronić S... Was - powiedział z lekką omyłką.

6 komentarzy:

  1. kolejny rozdział *.* akcja sie rozwija no no no ; D ciekawe ciekawe , nie powiem xD zycze dalszego pomysłu na opowiadanie i oczywiscie czekam na następny ! <3
    Twoja fanka ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, dzięki postaram się nie zawieść ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko... Miałam dreszcze. Serio. Nie mogę się doczekać piątku kiedy otworzą tą paczkę... No i zrób coś z Harrym :* xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że ktoś ciebie zauważy dzięki temu blogowi :* Trzymam za Ciebie kciuki kochana żeby udało Ci się kiedyś zostać zawodową pisarka :*

    OdpowiedzUsuń
  5. O bosz :O :O
    Dlaczego mi to robisz??? Zawsze przerywasz w takich momentach :(
    Mam ochotę kogoś udusić, ale jeśli to zrobię to nie będzie kolejnych świetnych rozdzialików... nosz kurna...
    P.S. Świetnie rozkręcasz akcję i doprowadzasz czytelnika do zawału:P
    KOCHAM CIĘ!!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na http://insidemyarms.blogspot.com/ z góry bardzo przepraszam za spam. I życzę powodzenia w dalszym pisaniu tego bloga ; )
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń